Reklama

Bestia w ataku i dżentelmen siatkówki. Aaron Russell błyszczy w PlusLidze

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

30 września 2024, 13:25 • 7 min czytania 2 komentarze

Serwował tak, że drużyna Nikoli Grbicia straciła 10 punktów z rzędu. Brał udział w dramatycznym półfinale igrzysk olimpijskich w Paryżu. Teraz Amerykanin Aaron Russell trafił do Aluronu CMC Warty Zawiercie i już błyszczy na polskich parkietach. Kolega z drużyny, Bartosz Kwolek, nazywa go bestią, szef klubu – dżentelmenem, a ceniony ekspert – jednym z najlepszych siatkarzy świata. 

Bestia w ataku i dżentelmen siatkówki. Aaron Russell błyszczy w PlusLidze

„On jest bestią, jeśli chodzi o atak” – powiedział o nim w środę Bartosz Kwolek, po zdobyciu AL-KO Superpucharu Polski. Aluron CMC Warta Zawiercie pokonał w spotkaniu o to trofeum Jastrzębski Węgiel. Amerykanin, nowa twarz w zespole, dostał w tym meczu aż 54 piłki w ataku, mimo że jest przyjmującym. Popełnił tylko dwa błędy. Nie miał może piorunującej skuteczności, ale dołożył też bardzo dobre przyjęcie zagrywki, a w kluczowych momentach dawał punkty swojej drużynie. Dlatego został wybrany MVP spotkania.

Gdy dostawał kolejne nagrody – jedną, drugą, trzecią, czwartą, wydawał się trochę zdezorientowany. – Nigdy po meczu nie honorowano mnie w taki sposób – śmiał się w katowickim Spodku.

Jeden z najlepszych na świecie

Już przed rozpoczęciem rozgrywek wielu ekspertów przewidywało, że pojawienie się Russella może okazać się najlepszym transferem w PlusLidze. Działacze z Zawiercia dość wcześnie dowiedzieli się, że umowę w Turcji podpisał Trevor Clevenot i trzeba szukać godnego zastępstwa. Francuz to świetny przyjmujący, podczas igrzysk w Paryżu rozegrał turniej życia, a w finale przeciwko Polakom był wręcz znakomity. Mimo to wydaje się, że działaczom udało się pozyskać jeszcze lepszego gracza.

Oskar Kaczmarczyk – trener, asystent i statystyk, znany z pracy w reprezentacji Polski – mówił w rozmowie z Weszło tuż przed startem ligi:

Reklama

Russell to zawodnik kompletny: wszechstronny, niezwykle skuteczny na zagrywce, dobrze przyjmujący serwis. Nie jest może wybitny w tym ostatnim elemencie, ale pamiętajmy, że będzie miał obok siebie Kwolka i libero Luke’a Perry’ego. Gdybyś kazał mi wymienić w tym momencie piątkę, może siódemkę najlepszych siatkarzy świata, to ja wskazałbym w tym gronie tego gościa. Clevenot był w miarę kompletny. Miał jednak ograniczone możliwości w ofensywie. Amerykanin tych ograniczeń nie ma. W obu przypadkach mówimy o najwyższym światowym poziomie, ale Russell to jednak te pół gwiazdki więcej.

Russell w barwach zespołu z Zawiercia 

Grbić się tego nie spodziewał

Z reprezentacją USA nowy przyjmujący Aluronu wywalczył dwa brązowe medale igrzysk olimpijskich (2016, 2024), brąz mistrzostw świata (2016) i cztery medale Ligi Narodów (trzy srebrne i jeden brązowy). Jest ważnym punktem swojej reprezentacji, choć można było odnieść wrażenie, że zawsze był trochę w cieniu największych gwiazd – a to Matthew Andersona, a to Taylora Sandera, a to nawet Toreya Defalco. Polscy kibice nie znali go za dobrze, bo po opuszczeniu USA najpierw spędził siedem lat we Włoszech, a później kolejne dwa w lidze japońskiej, grając dla klubu z Hiroszimy.

Gdańsk, ERGO Arena, 21 lipca tego roku. Polscy siatkarze mierzą się z USA w ostatnim sprawdzianie przed igrzyskami w Paryżu. Przeciwnicy są pewną niewiadomą, bo na część rozgrywek Ligi Narodów wysłali rezerwy, w ogóle nie było ich w turnieju finałowym. Podstawowy skład zamknął się w ośrodku w Anaheim i tam przygotowywał do igrzysk. W pierwszym secie towarzyskiego meczu ma miejsce niecodzienna, rzadka na tym poziomie sytuacja. Zawodnicy Nikoli Grbicia tracą 10 punktów z rzędu. Wszystko ma miejsce wtedy, gdy na zagrywce jest Russell. Amerykanie znani są od lat z mocnego serwowania, prawie każdy zawodnik w ich drużynie zagrywa mocno, z wyskoku, i tym razem to Russell siał spustoszenie w polskich szeregach. – Zaskoczył nas. Nie spodziewaliśmy się takiego trafiania i takich kierunków z jego strony – powiedział po meczu Nikola Grbić.

Kilkanaście dni później oba zespoły stoczyły ze sobą niesamowity bój w półfinale igrzysk. Amerykanie prowadzili 2:1 w setach, w czwartym secie też mieli przewagę. Paweł Zatorski cierpiał z bólu, a Marcin Janusz musiał opuścić boisko. Wydawało się, że rywale mają autostradę do finału, tymczasem Polacy niesamowitym zrywem odwrócili losy meczu. Choć później nie brakowało głosów, że to bardziej Amerykanie pękli, umożliwiając nam tym samym powrót do gry.

Reklama

Russell w reprezentacji USA 

Russell dzisiaj, gdy pytam go o tamto spotkanie: – Z nami czasami tak jest, że nie wytrzymujemy w pewnych momentach. Polska była w ogniu walki, po ich stronie zaczęło się palić, a my nie potrafiliśmy ich zatrzymać. Gdy rozgrywałem mecz o Superpuchar, przypomniał mi się tamten półfinał igrzysk, bo po drugiej stronie siatki, w Jastrzębskim Węglu, byli Tomasz Fornal, Norbert Huber i Łukasz Kaczmarek. Całe szczęście, że po porażce z Polakami w meczu o brąz udało nam się pokonać Włochów. To pomogło nam trochę pogodzić się z tamtą porażką.

Miał być Leon, jest Russell

Działacze Aluronu wiedzieli, że jeżeli masz zastąpić Clevenota i jeszcze wzmocnić zespół, musi przyjść ktoś z siatkarskiego topu. Najpierw podjęli rozmowy z Wilfredo Leonem, który chciał przyjść do Zawiercia, bo miał świadomość, jak silny i zarazem perspektywiczny to klub. Leon, jak na siebie, nie miał wielkich wymagań finansowych, ale na drodze do transferu stanęły dwie kwestie. Po pierwsze – osoby z Aluronu nie były przekonane do tego ruchu, bo zawodnik miał wtedy problemy zdrowotne (to był początek tego roku) i często nie występował w meczach swojego klubu, włoskiej Perugii. Po drugie – dużą część jego kontraktu musiałby opłacać prywatny sponsor, a był problem ze znalezieniem takiego podmiotu.

Russell na liście życzeń szefa Aluronu, Kryspina Barana, był od dłuższego czasu. – Gdyby Wilfredo Leon w tamtym okresie prezentował się tak, jak później we włoskich play-offach, pewnie tych rozterek z naszej strony byłoby mniej. Z kolei Aaron był realnie zainteresowany naszym klubem. Czuł, że to właściwy czas, aby do nas dołączyć, więc łatwo było podjąć decyzję – powiedział Baran w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet.

Zapytany przez nas o kulisy tego ruchu, dodaje: – Potrzebowaliśmy właśnie takiego zawodnika, jak Aaron. Ale ja nie przewidywałem, że on będzie dostępny. Czasami wystarczy pytać i nie bać się szukać. Nasz były zawodnik i zarazem inny reprezentant USA, Garett Muagututia, zasugerował nam, że on mógłby być zainteresowany i przekazał do niego numer telefonu. Mieliśmy szczęście, bo trafiliśmy na moment, gdy Aaronowi urodziło się dziecko i zastanawiali się z żoną, gdzie na tym etapie najlepiej by im się funkcjonowało. W Japonii? We Francji? A może w Polsce? Nasz kraj, w połączeniu z siłą całej ligi, okazał się magnesem.

Sam zawodnik jest przekonany, że dokonał odpowiedniego wyboru. – W przeszłości miałem już oferty z Polski, ale byłem na innym etapie. Długo występowałem we Włoszech i poczułem, że byłoby dobrym pomysłem opuszczenie Europy. Japonia okazała się świetnym miejscem. Uwielbiam jej mieszkańców i chciałbym kiedyś tam wrócić. Ale teraz uznałem, że znowu czas na Europę. Słyszałem świetne rzeczy o klubie z Zawiercia. Cieszę się, że będę grał w Lidze Mistrzów i występował w jednym zespole ze znakomitymi zawodnikami – mówi Russell w rozmowie z Weszło.

Aaron Russell 

Był 2015 rok, gdy 22-letni Russell zdecydował się wyjechać z USA i przenieść się do ligi włoskiej. Trafił do klubu z Perugii i to właśnie tam odnosił największe sukcesy w Serie A. – W sezonie 2017/2018 prezentował się fantastycznie. Zespół wywalczył mistrzostwo, Superpuchar i Puchar Włoch. Jego liderami byli właśnie Russell oraz Iwan Zajcew. W finale ligi przeciwko Cucine Lube Civitanova Russell grał kapitalnie w ataku – mówi w rozmowie z Weszło Gian Luca Pasini, znany włoski dziennikarz, zajmujący się siatkówką.

Po Perugii Russell spędził po dwa sezony w Trentino i Piacenzie, po czym został graczem JT Thunders, japońskiego zespołu z siedzibą w Hiroszimie. To było specyficzne doświadczenie – z jednej strony Amerykanin, a z drugiej miasto, doszczętnie zniszczone po zrzuceniu na nie bomby atomowej w 1945 roku.

Dżentelmen siatkówki

Amerykanin był zachwycony atmosferą, panującą podczas spotkania o Superpuchar w katowickim Spodku. – Grałem w tej hali kilka lat temu, podczas mistrzostw świata. Kojarzy mi się z tłumem polskich fanów, kibicującym swojej reprezentacji i poniekąd przeciwko USA. To fajna sprawa, że tym razem duża część fanów wspierała mnie i mój zespół – mówi ze śmiechem. Dodaje, że kluczem do zwycięstwa z Jastrzębskim Węglem była mentalność i pozbieranie się po czwartym secie, w którym rywale doprowadzili do remisu 2:2. – Jestem dumny z tego, jak zareagowaliśmy. Przeciwnicy, mający bardzo mocny zespół, doszli nas, ale my zachowaliśmy wiarę w siebie – stwierdził.

Pytam Barana, jakim człowiekiem prywatnie jest Russell. – To taktowna, wyważona osoba. Taki dżentelmen siatkówki, ciepły i przykładny w relacjach z innymi. Czasami się dziwię, oglądając mecz, skąd on wydobywa tyle dynamiki i sportowej agresji – tłumaczy szef Aluronu.

W sobotę zawodnicy z Zawiercia, mimo że byli po morderczym meczu o Superpuchar i nie występowali w najsilniejszym składzie, potrafili pokonać 3:2 Asseco Resovię w Rzeszowie. Russell znowu błysnął – dostał aż 46 piłek w ataku, zdobył 26 punktów, zagrał trzy asy serwisowe. Drugi najlepiej punktujący zawodnik Aluronu – jego rodak, atakujący Kyle Ensing – uzyskał 19 punktów. – Bardzo się cieszę, że Aaron tak szybko i dobrze wkomponował się w moją drużynę – mówi trener zespołu Michał Winiarski, który, jak słyszymy, najczęściej do jednego z Amerykanów mówi po imieniu, a drugiego po nazwisku. Wychodzi z tego „Kyle Russell” – inny amerykański siatkarz, który sezon 2016/2016 spędził, grając w Będzinie.

Niby to dopiero początek sezonu, ale wygląda na to, że najlepszy obcokrajowiec w PlusLidze występuje w Zawierciu.

Fot. Newspix.pl

WIĘCEJ O SIATKÓWCE NA WESZŁO:

 

 

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Komentarze

2 komentarze

Loading...