Reklama

W dwa lata trafił z okręgówki do Rakowa. „Dużo imprezowałem. Nie sądziłem, że będę grał w piłkę”

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

19 września 2024, 10:57 • 9 min czytania 14 komentarzy

W Kolumbii Jesus Diaz imprezował. W Polsce, gdzie zaczynał przygodę w Cosmosie Nowotaniec – też. Trener sadzał go na ławce i mówił, że niebawem może podzielić los innych i usłyszeć: „Do widzenia”. Piłkarz wziął się za siebie – do tego stopnia, że najpierw trafił do Stali Rzeszów, a teraz został zawodnikiem Rakowa Częstochowa. – Jego wielkim atutem jest nieprzewidywalność – mówi trener Stali Marek Zub. Marek Papszun osobiście obserwował Diaza i był pod wrażeniem jego parametrów. Zdecydował się sięgnąć po piłkarza, który ma opinię wciąż surowego taktycznie. Historia Diaza już jest niezwykła. Czy w Częstochowie piłkarz dopisze do niej kolejny piękny rozdział?

W dwa lata trafił z okręgówki do Rakowa. „Dużo imprezowałem. Nie sądziłem, że będę grał w piłkę”

Mecz Cosmosu Nowotaniec z Wólczanką Wólka Pełkińska. Każdy, kto choć trochę zna się na piłce, widzi, że skrzydłowy Cosmosu ma wielkie możliwości, przede wszystkim w dryblingu, ale jednocześnie coś jest z nim nie tak. Jakby brakowało mu sił czy zaangażowania. Po stracie nie odbudowuje ustawienia. Nie wraca do obrony. Trener Cosmosu, Grzegorz Pastuszak, ma dość. W 30. minucie spotkania ściąga Jesusa Diaza z boiska. – Ewidentnie mniej dawał wtedy z siebie. To się czasami powtarzało. Parę razy posadziłem go na ławce. Nienawidził tego. Słyszał ode mnie, że jeżeli nie będzie ciężko pracował, tak jak trzeba, podzieli zaraz los tych piłkarzy, z których rezygnowaliśmy – wspomina dziś szkoleniowiec.

Dziś, niecałe dwa lata później, Kolumbijczyk zostaje piłkarzem Rakowa Częstochowa. Zespół Marka Papszuna wypożyczył go ze Stali Rzeszów z opcją pierwokupu. Wszyscy mówią o bardzo ciekawym ruchu i niezwykłej historii piłkarza, który w dwa lata przeszedł drogę z okręgówki do polskiego potentata.

Imprezy w Nowotańcu

Nowotaniec to wieś w powiecie sanockim, licząca sobie niewiele ponad 400 mieszkańców. Znana głównie z klubu piłkarskiego, Cosmosu, który latem ubiegłego roku wywalczył sobie sportowo prawo gry w III lidze, ale nie skorzystał z awansu. Zdecydował się zostać na piątym szczeblu rozgrywek. Półtora roku wcześniej, gdy trafiał do niego Diaz, klub występował w okręgówce. – Gdy żyłem w Kolumbii, dużo imprezowałem. Nie sądziłem w pewnym momencie, że będę zawodowym piłkarzem. Po transferze do Polski, jako zawodnik Cosmosu, też często wychodziłem na imprezy. Po wygranych meczach, a wygrywaliśmy prawie wszystko, szliśmy się zabawić. Jestem szczerą osobą, dlatego o tym mówię – powiedział Diaz w rozmowie z serwisem PDK Live, opublikowanej prawie rok temu. Dodał jednak od razu, że kiedy w lipcu 2023 roku przeniósł się do Stali Rzeszów, mocno się uspokoił.

Nie widziałem go nigdy pijanego czy skrajnie nieprzygotowanego do gry. Ale Nowotaniec to mała wieś i dochodziły do mnie różne sygnały – dodaje Pastuszak.

Reklama

Diaz w barwach Stali Rzeszów 

Pastuszak jest trenerem zespołu z Nowotańca od pięciu lat. – To specyficzny zespół, w którym przewijało się wielu zagranicznych zawodników, głównie z Kolumbii, Portugalii i Anglii. Gracze z Ameryki Południowej czy Środkowej przyjeżdżali np. z II ligi w Finlandii, bo słyszeli, że w Cosmosie można się wypromować. Wynikało to trochę z tego, że nasz prezes miał dobre układy z różnymi menadżerami. Wyglądało to w ten sposób, że przybywała grupka zagranicznych zawodników, trenowali tydzień, dwa, a ja miałem po tym czasie wybrać najlepszych – dwóch, trzech, którzy zostawali. W pięć lat miałem ponad 80 takich gości. Jesus został. Widać było po nim od początku bardzo wysokie umiejętności indywidualne, choć taktycznie był bardzo słaby. Nawet teraz, mimo że trafił do Rakowa, uważam, że ma w tym elemencie sporo do poprawy – tłumaczy nam Pastuszak.

Piłkarska rodzina

A jak to w ogóle się stało, że Diaz trafił do podkarpackiej wsi? – W Kolumbii poznałem agenta, który się mną zajął. Był dla mnie jak drugi ojciec i znał się z kimś, kto z kolei znał się z prezesem Cosmosu. Pojawiła się możliwość, gry w Polsce i uznałem, że spróbuję – mówi w rozmowie z Weszło zawodnik Rakowa, który, co ciekawe, zaczynał od zupełnie innej pozycji. – Na początku przez kilka lat byłem bramkarzem. Uwielbiałem to, ale ostatecznie zrobiono ze mnie napastnika. W Kolumbii zazwyczaj rywalizowałem ze starszymi i słyszałem, że jestem dobry. To dodawało mi sił – dodaje.

Był niejako skazany na futbol, bo piłkę kopali jego ojciec oraz dwóch braci. Jesus pochodzi z miejscowości Monteria i zaczynał grać w miejscowej szkole Reye Pele. Później trafił do szkoły sportowej z tego samego miasta. Tam poznał swojego agenta, Jasona Quintero. Pytany o piłkarskiego idola, wymienia dwóch zawodników. Pierwszy jest oczywisty – Neymar. Drugi – Duvan Vergara, który również pochodzi z Monterii. – Jest ode mnie starszy o trzy lata i pokazał, że, zaczynając w tym mieście, można daleko zajść – mówi Diaz. Vergara występował w lidze kolumbijskiej, argentyńskiej i meksykańskiej, ale nie było mu jeszcze dane zagrać w reprezentacji swojego kraju. Jesus nie ukrywa, że właśnie to jest jego największym sportowym marzeniem.

Bezpiecznie i czysto

Gdy trafiłem do Polski, nie wiedziałem za wiele o tym kraju. Na początku zaskoczyło mnie to, jak bezpiecznie i czysto jest na ulicach i jak odpowiedzialnie podchodzą do życia ludzie – mówi nam Diaz. Widać, że porównywał nasz kraj z Kolumbią. Cosmos niby był drużyną z okręgówki, w której 3/4 graczy miało normalną pracę. Jeden zarabiał na życie na recepcji, inny sprzątał, trzeci pracował w pralni. Krystian Kalemba jest informatykiem. Ale już w okręgówce zawodnicy dostawali za grę pieniądze. Niektórzy takie, że dało się wyżyć tylko z piłki, mieli też opłacone wyżywienie oraz mieszkanie. W klubie bardzo ważną postacią jest Robert Pieszczoch. Jedni mówią na niego „prezes”, ale jako że to obecnie starosta sanocki, nie może oficjalnie pełnić tej funkcji. Od wszystkich słyszymy, że gdyby nie on, nie byłoby na takim poziomie Cosmosu Nowotaniec.

Reklama

Z zagranicznymi zawodnikami było tak, że przychodzili na pierwszy trening, często nie mając w ogóle korków. Jeden chłopak w klapkach, drugi w adidasach. Jesus imponował w Cosmosie takim wszechobecnym luzem. Brał piłkę, potrafił kiwnąć czterech czy pięciu rywali i wyłożyć komuś piłkę na pustą bramkę. Brakowało mu natomiast skuteczności, ale wiem, że poprawił ten aspekt, gdy trafił do Stali Rzeszów. Gdy usłyszałem, że przenosi się do Rakowa, na początku byłem zaskoczony. Również dlatego, że wiem, że bardzo chcieli go działacze Motoru Lublin – tłumaczy nam Kalemba, napastnik Cosmosu.

Jak Chomontek

Kiedy Diaz pojawił się w Cosmosie i popisywał się na treningach indywidualnymi umiejętnościami, w klubie przypominali sobie historię Janusza Chomontka – wielokrotnego rekordzisty Księgi Rekordów Guinessa w podbijaniu piłki, który żonglował jak nikt inny, ale występował wyłącznie w A-klasie.

Diaz jako gracz klubu z Rzeszowa 

Pastuszak: – Oprócz braków taktycznych, nie było go łatwo namówić do pracy w defensywie. Ale kiedy parę razu usiadł na ławce, Jesus wziął sobie pewne rzeczy do serca. W pewnym momencie chłopcy wiedzieli, że warto mu podać piłkę, bo on spróbuje akcji indywidualnej, a to może dużo nam dać. Wiele było spotkań, w których Diaz okazywał się kluczowym graczem. W sezonie 2022/23 zdominowaliśmy IV ligę podkarpacką, udało nam się nawet wyprzedzić silniejsze na papierze Karpaty Krosno. Za transfery w Stali odpowiadał Michał Wlaźlik. Zauważył Jesusa, podobnie jak jego rodaka Cesara Penę i obu chłopaków sprowadzono do Rzeszowa. Ja zresztą uważam, że obaj mają potencjał na granie w ekstraklasie. Pena miał trochę pecha, bo w Stali nie załatwili mu właściwie wizy, dlatego zatrzymano go na granicy i wrócił do Polski dopiero w marcu tego roku, gdy runda zdążyła już ruszyć.

Wlaźlik jest obecnie dyrektorem sportowym Motoru Lublin. Wygląda na to, że w zainteresowaniu lubelskiego klubu Diazem nie było przypadku.

Problemy komunikacyjne

Marek Zub został trenerem Stali latem ubiegłego roku, właśnie wtedy, gdy do zespołu trafił Kolumbijczyk. – Pewnym problemem były kwestie komunikacyjne. On bardzo słabo mówił po angielsku i nie było mu łatwo dogadać się z innymi zawodnikami oraz otoczeniem – przyznaje szkoleniowiec. Początek Diaza w Stali nie był łatwy również dlatego, że na poziomie I ligi mocniej było widać jego braki taktyczne. Na początku grał mniej, ale ostatecznie w sezonie 2023/24 w 29 spotkaniach ligowych zdobył cztery bramki i miał trzy asysty. – To piłkarz, który w pewnych aspektach mocno się nie zmieni. Trudno będzie mu wkomponować się w reżim taktyczny, ale wielkim atutem Diaza jest jest indywidualna nieprzewidywalność w ataku, kontrola piłki i operowanie nią. Jeżeli będzie przebywał z zawodnikami o podobnym poziomie, może rosnąć – ocenia Zub.

Ważny był dla mnie pierwszy mecz w Stali od pierwszej minuty. Pokazałem wtedy wszystkim, ile mogę dać drużynie i że już wcześniej mogłem zaczynać spotkania. Zdobyłem tamtego dnia swoją pierwszą bramkę w I lidze – mówi dziś Diaz. Ma na myśli wyjazdowy mecz w Niecieczy, w którym w 79. minucie to on wyrównał na 1:1 . Stal ostatecznie zwyciężyła 2:1. W obecnych rozgrywkach potrzebował ledwie sześciu spotkań, by trzy razy trafić do siatki. Błysnął już w pierwszej kolejce, w spotkaniu z Arką Gdynia, kiedy po indywidualnej akcji zdobył jedynego gola meczu. 6 września Diaz przedłużył kontrakt ze Stalą do lata 2027 roku. Tego samego dnia przeniósł się do Rakowa – to wypożyczenie z opcją pierwokupu.

Ponad 20 pojedynków na mecz

Tobiasz Pacholski, prowadzący na Youtube kanał „Futbolowy Świat” w niedawnym materiale przedstawia liczby Diaza z tego sezonu. Kolumbijczyk był trzecim najlepszym dryblerem w I lidze, średnio decydował się na drybling ponad osiem razy na spotkanie. Miał też ponad 52 procent wygranych pojedynków w ofensywie, notując aż ponad 20 takich pojedynków na mecz, co zdarza się bardzo rzadko.

Jak ustaliliśmy, do Rzeszowa jeździł trener Rakowa, Marek Papszun, by osobiście oglądać Diaza. Obserwował go na treningach, analizował jego parametry i był pod dużym wrażeniem niektórych z nich. Sam zawodnik o transferze do klubu z Częstochowy mówi nam tak: – Jestem bardzo szczęśliwy, że zgłosił się po mnie tak silny zespół. Nie boję się rywalizacji. Wierzę w swoje umiejętności. Chcę pomóc Rakowowi znów wywalczyć mistrzostwo Polski.

Na koniec Pastuszak: – W Cosmosie mieliśmy treningi tylko trzy razy w tygodniu. Sam byłem jakby jednocześnie trenerem i asystentem. Musiałem mocno pilnować Diaza, ale w Rakowie jest liczny sztab. Jeżeli odpowiedni ludzie się nim zajmą, a trener Papszun będzie takim jego mentorem, Jesus nawet na tak wysokim poziomie może sobie poradzić. Wierzę, że to będzie wypożyczenie, a później transfer definitywny. Cieszę się, że pomogłem mu się rozwinąć. Bardzo temu chłopakowi kibicuję.

Fot. Newspix.pl 

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

14 komentarzy

Loading...