Świat zadziwiła już samym dojściem do finału. Ba, gdyby zdobyła brąz, też byłaby to pewna sensacja. Jednak przed ostatnią walką Julii Szeremety wierzyliśmy, że stać ją było na jeszcze jeden wielki pojedynek. Że jeszcze raz ledwie 20-letnia pięściarka zrobi coś, co zostanie zapamiętane na zawsze. Nie udało się jednak. Ale mimo tego możemy Polce tylko gratulować, bo zaliczyła absolutnie fenomenalny turniej.
Ona najlepiej wie, co robić w ringu
Szeremeta tak naprawdę już dokonała rzeczy wielkiej. To ona – choć z trójki naszych pięściarek była ostatnią, którą prognozowano do medalu – przerwała 32-letnią “klątwę Bartnika”, nazwaną tak od nazwiska ostatniego boksera, który zdobył dla reprezentacji Polski medal olimpijski w boksie. – Julka jest niesamowita. Byłem na jej walce w zeszłym roku na młodzieżowych mistrzostwach Europy i tam zdobyła tytuł, fenomenalnie się zaprezentowała. Ma ten swój styl, niektórzy mówią, że to nonszalancja, ale ona po prostu boksuje na refleksie, na zwodach, technicznie. Myśli w ringu, słucha narożnika i to jej wychodzi na dobre – mówił nam sam Bartnik tuż po tym, jak Szeremeta awansowała do półfinału.
A to, oczywiście, oznaczało brąz. Ale Julia Szeremeta nie zamierzała się na tym zatrzymać. Raz jeszcze zaliczyła znakomitą walkę, w półfinale pokonała przez niejednogłośną decyzję sędziów Nesthy Petecio, wicemistrzynię olimpijską z Tokio. Była więc już pewna co najmniej srebra. I dziś miała stoczyć walkę z faworyzowaną Lin Yu Ting, jedną z dwóch kontrowersyjnych bokserek, które – według IBA – miały w zeszłym roku oblać testy płci. Jak jedna już dziś pisaliśmy – na razie nie ma podstaw, by uznać, że wersja federacji to prawda.
CZYTAJ TEŻ: DWA OBLICZA JULII SZEREMETY. “MA SWÓJ ŚWIAT, SWÓJ CHARAKTEREK”
A ostatecznie i tak wszystko miało rozstrzygnąć się w ringu. Julia walczyła dziś o to, by zdobyć pierwszy od 1976 roku złoty medal olimpijski dla Polski w boksie. Bo już została pierwszą od 1980 roku osobą z Polski, która weszła do finału w ringu. Wtedy zrobił to Paweł Skrzecz, z którym porozmawialiśmy dziś, przed walką Szeremety. I spytaliśmy, co powinna zrobić Polka, by zdobyć złoto.
– Ona chyba najlepiej wie, co robić w ringu. Mówię tak dlatego, że ten boks jest niekonwencjonalny. To pięściarstwo bardzo radosne, wesołe. Julia naprawdę fajnie boksuje i wierzę w to, że ten styl który ona prezentuje, który podbił serca wielu kibiców, okaże się skuteczny i wystarczy do zdobycia złotego medalu. Wierzę w to, że w sobotę wieczorem stanę na baczność i będę słuchał z wielką dumą Mazurka Dąbrowskiego – mówił nasz wicemistrz olimpijski sprzed 44 lat.
Pozostawało liczyć, że się nie pomylił.
Srebro to też sukces
Ale, niestety, Skrzecz nie miał racji. Lin Yu Ting boksowała bowiem znakomicie, fenomenalnie wykorzystując swoje warunki fizyczne, głównie przewagę zasięgu i wzrostu – Polka mierzy 165 cm, a Tajwanka o 10 centymetrów więcej. Trudno jest walczyć tak jak Julia, gdy przeciwniczka sięga cię, mimo odskoku. Balans nóg, do tej pory będący wielką przewagą Szeremety, tutaj po prostu nie wystarczał. I to nie to, że Polka była absolutnie bezradna w tym starciu, momentami robiła swoje, próbowała atakować, szła do przodu.
Ale Lin Yu Ting to spora klasa. Ona też świetnie pracuje na nogach, bardzo dobrze czuje dystans i potrafi zaatakować w odpowiednim momencie. Doskonale widać to było właśnie dziś.
Szeremeta przegrała, ale osiągnęła wielki sukces. Srebrny medal – pierwszy taki od 44 lat – to niewyobrażalna sprawa dla polskiego boksu. Tym bardziej, że to medal kobiecy, może zachęci więcej dziewczyn do uprawiania tej dyscypliny, może pojawią się dzięki temu kolejne talenty. A przecież dla samej Szeremety to w pewnym sensie miało być przetarcie, olimpijski debiut, który zaowocować miał w Los Angeles. To, że Julia doszła do finału to wielka, ogromna sprawa.
To że w nim przegrała tak po prawdzie nie ma znaczenia. Ona ma dopiero 20 lat. Boksować – jeśli w międzyczasie nie przejdzie na zawodowstwo, może śmiało jeszcze na trzech kolejnych igrzyskach. I kto wie, czy nie wywalczy jeszcze kilku medali. Na razie wypada jej pogratulować, bo wyboksowała znakomity turniej, w świetnym stylu wygrała poprzednie cztery walki. A finał? O finale musi po prostu zapomnieć i cieszyć się tym, co osiągnęła.
Bo ma czym.
Julia Szeremeta – Lin Yu Ting (0:5, 27:30 na wszystkich kartach)
Fot. Newspix
Czytaj więcej o igrzyskach:
- Czy Szeremeta walczy o złoto z mężczyzną, czyli dlaczego nie można ufać IBA?
- Skrzecz: Wierzę, że sukces Szeremety poruszy w kraju naszą dyscyplinę
- Bolesna lekcja siatkówki. Srebrni Polacy zdominowani przez Francję
- „Może jeszcze uda się zreformować polskie ciężary”. Zygmunt Smalcerz, legenda sztangi [WYWIAD]
- Medal Natalii Kaczmarek, to nie TYLKO brąz. To AŻ brąz [KOMENTARZ]