Reklama

Odtrącona Aleksandra Jarecka. Miała nie jechać do Paryża, wygrała nam brąz!

Antoni Figlewicz

Opracowanie:Antoni Figlewicz

31 lipca 2024, 07:37 • 4 min czytania 5 komentarzy

Igrzyska kochają takie historie, a kibice kochają takich sportowców. Gdy zegar pokazywał ledwie cztery sekundy do końca walki z Chinkami i Aleksandra Jarecka musiała za wszelką cenę trafić rywalkę, najpewniej nic innego się już dla niej nie liczyło. Cały świat ograniczył się tylko do białych części ubioru przeciwniczki. No i wiecie co? Wiecie, trafiła i potem poprawiła w dogrywce. Jej wybuch radości obiega właśnie wszystkie portale sportowe w Polsce, a może i na świecie – tego nie da się udawać, z tym nie da się walczyć. Zawodniczka AZS AWF Kraków udowodniła, z nawiązką, że zasługuje na miejsce w gronie czterech najlepszych szpadzistek w Polsce. A jeszcze jakiś czas temu musiała ostro walczyć o swoje, bo Polski Związek Szermierczy nie chciał jej zabrać do Paryża.

Odtrącona Aleksandra Jarecka. Miała nie jechać do Paryża, wygrała nam brąz!

Po kolei – w maju szermierczym światem w Polsce wstrząsnęła niezła afera. Związek ustalając listę zasługujących na walkę w igrzyskach szpadzistek musiał wskazać cztery nazwiska. Trzy z Polek, teoretycznie trzy najlepsze w rankingach i z minimum olimpijskim, powinny zostać zgłoszone do walk indywidualnych i rywalizacji drużynowej. Czwarta miała tylko uzupełnić zespół. W Krakowie byli przekonani, że Aleksandra Jarecka pojedzie do Paryża. Ba! Ona miała być tą trzecią, tuż za plecami najlepszych w kraju Renaty Knapik-Miazgi i Alicji Klasik. A tu nagle…

To się nie mieści w głowie! – krytykował poczynania związku Radosław Zawrotniak w rozmowie z portalem WP SportoweFakty. Trener klubowy Jareckiej był wściekły na decyzję PZSzerm. – Przepisy, którymi kieruje się związek, są niepojęte – dodawał.

Jego podopieczna igrzyska w Paryżu miała móc sobie obejrzeć co najwyżej w telewizji, choć wszystkie rankingi wskazywały na to, że wyjazd na najważniejszą imprezę roku należy się jej jak psu buda. Na jaw wyszły kulisy kontrowersyjnej decyzji, o których informował wówczas portal internetowy polskiego Eurosportu – zawodniczki miał początkowo wskazać trener reprezentacji olimpijskiej Bartłomiej Język. Ten, zgodnie ze sztuką, zerknął w ranking i jego trzecim wyborem, po Knapik-Miazdze i Klasik, była właśnie Jarecka. Potem jednak spotkał się z zarządem i…wyszło inaczej. Polską „trójką” została Martyna Swatowska-Węglarczyk.

Reklama

Trzy zawodniczki do udziału w igrzyskach w Paryżu były niekwestionowane. Liczymy się z opinią trenera kadry, która jest bardzo ważna. Nie była ona jednak jednoznaczna. Pierwotnie jako trzecią zawodniczkę trener wskazał Olę Jarecką. Potem jednak była dyskusja – tak sytuację opisywał prezes PZSzerm, Tadeusz Tomaszewski, w rozmowie z Interią.

Powiecie: w porządku, pewnie wzięli Jarecka jako czwartą, ona teraz powalczyła, udowodniła, że umie, koniec afery, indywidualnie powalczy kiedy indziej. No nie do końca. PZSzerm zdecydował, że o czwarte miejsce w kadrze na igrzyska będzie się jeszcze trzeba bić. Nie dosłownie, aż tak to nie odlecieli. Jarecka miała rywalizować na bliżej nieokreślonych warunkach z Ewą Trzebińską – utytułowaną koleżanką po fachu, która jednak nie spełniła olimpijskiego minimum krajowego.

Tego było za wiele i dla Jareckiej, i dla jej klubu, i przede wszystkim dla trenera Zawrotniaka. AZS AWF Kraków postanowił zawalczyć o swoją zawodniczkę i jej olimpijskie marzenia, ciągnąc za rękaw starszego brata, by ten wlał łobuzom z PZSzerm.

ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl

Owym starszym bratem był Polski Komitet Olimpijski, który, jak możemy podejrzewać, nieco dopomógł sprawie. Działacze nagle się ugięli – usiedli i uchwalili, że Aleksandra Jarecka pojedzie do Paryża. Jako czwarta, na doczepkę, bez szans na walkę o indywidualny sukces.

To było zupełnie niepotrzebne ze strony związku i wprowadziło chaos wśród samych zawodniczek. Muszę jednak powiedzieć, że środowisko zareagowało bardzo solidarnie i mocno nas wspierało, także zawodnicy z innych klubów i robili to w otwarty sposób – mówił portalowi WP SportoweFakty Zawrotniak, który nadal uważa, że jego podopieczna powinna mieć prawo do wystąpienia w turnieju indywidualnym. Utrzymuje, że związek skrzywdził swoją decyzją zawodniczkę klubu z Krakowa.

Reklama

Dziś może choć na chwilę o tym zapomniał, bo pewnie nadal nie może się otrząsnąć po brawurowym występie szpadzistki. Rozpromienione oblicze Aleksandry Jareckiej i pełna ekspresji mowa ciała zdradziły więcej niż tysiąc słów. Związki, działacze, dziwne reguły, wewnętrzne gierki, rankingi, srankingi… wszystko to schodzi na dalszy plan, gdy zdobywasz medal olimpijski. Polka w dwa miesiące przeszła drogę od wzgardzonej i wypychanej z reprezentacji do tego wielkiego wybuchu radości w Grand Palais.

I iście bohaterskiej postawy w meczu o brąz, który wymknąłby nam się z rąk, gdyby nie Jarecka, jej szalony wypad w końcówce i skuteczna akcja w dogrywce. Dobrze, że tam jednak pojechała, co nie?

Czytaj więcej po naszym drugim medalu na igrzyskach w Paryżu:

Fot. Newspix

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Igrzyska

Ekstraklasa

„Jeśli dobrze mu podasz, będzie skuteczny”. Czy Nsame da wiele Legii Warszawa?

Jakub Radomski
10
„Jeśli dobrze mu podasz, będzie skuteczny”. Czy Nsame da wiele Legii Warszawa?

Komentarze

5 komentarzy

Loading...