Reklama

Ekipa Jordana, Kobego czy LeBrona? Kiedy USA na igrzyskach było najmocniejsze?

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

28 lipca 2024, 13:38 • 10 min czytania 34 komentarzy

W 1992 roku mieliśmy oryginalny Dream Team. Szesnaście lat później Redeem Team, który miał przywrócić dominację amerykańskich koszykarzy na świecie. Minęło kolejne szesnaście wiosen i Stany znowu przywiozły na igrzyska niesamowitą pakę. Która z tych trzech drużyn jest jednak najlepsza? Zastanówmy się.

Ekipa Jordana, Kobego czy LeBrona? Kiedy USA na igrzyskach było najmocniejsze?

Z której strony nie popatrzymy, dojrzymy pewne podobieństwa. Choć ekipa z 1992 roku została zapamiętana jako ta najlepsza, nieskazitelna i nieosiągalna dla reszty świata, tak początkowo miała ona sporo do udowodnienia. Główną motywacją do stworzenia pierwszej koszykarskiej drużyny USA złożonej z gwiazd NBA, było odkupienie win za porażkę na igrzyskach w Seulu – gdzie Amerykanie ulegli ZSRR.

W podobnej sytuacji znalazła się potem ekipa z 2008 roku (która chciała odegrać się za porażkę na igrzyskach w Atenach). A teraz – drużyna z 2024 roku. LeBron James czy Kevin Durant wrócili w końcu do kadry w dużej mierze dlatego, że ich koledzy w trakcie poprzednich dwóch edycji mistrzostw świata nawet nie sięgnęli po medal.

Świat ruszył do przodu

Zanim zaczniemy nasze porównania, wspomnijmy, że oliwy do ognia kilka miesięcy temu dolał też zresztą lekkoatleta Noah Lyles, który stwierdził, że mistrzowie NBA nie powinni nazywać się mistrzami świata, skoro… mistrzami świata nie są. Ten tytuł należy w końcu do Niemców, którzy w 2023 roku pokonali w finale międzynarodowej imprezy FIBA Serbię.

Reklama

A wiadomo – Amerykanie wiedzą (i chcą aby wszyscy wiedzieli), że to oni grają w kosza zdecydowanie najlepiej na świecie. Nieprzypadkowo zatem parę miesięcy temu ogłoszono powstanie kolejnego (piątego, szóstego?) Dream Teamu, czyli ekipy z absolutnie gwiazdorskim składem.

Świat oczywiście poszedł do przodu, i kiedy na początku lat 90. niemal wszyscy najwybitniejsi koszykarze byli Amerykanami, tak obecnie w TOP3 albo TOP5 globu nie znajdziemy być może żadnego zawodnika urodzonego w USA. Wystarczy wymienić takie postacie jak Nikola Jokić, Luka Doncić, Giannis Antetokounmpo czy Shai Gilgeous-Alexander.

To jednak nie zmienia faktu, że amerykańska ekipa, która teraz przebywa w stolicy Francji jest piekielnie mocna. Ale czy najmocniejsza w historii?

Rozegranie

Johnson (1992) vs Paul (2008) vs Curry (2024)

(Zaznaczmy: Chris Paul był na igrzyskach w Pekinie rezerwowym, bo w pierwszej piątce pojawiał się Jason Kidd. Ostatecznie to jednak pierwszy z nich spędzał na parkiecie zdecydowanie więcej minut).

Reklama

Zaczynamy od porównania zawodników, którzy występują na pozycji numer jeden. Magic Johnson oraz Stephen Curry to dwóch najlepszych rozgrywających w historii. Tu nie ma wątpliwości. I jeden, i drugi poniekąd zmienili grę w koszykówkę.

Czy jednak lepszy jest Magic z 1992 czy Curry z 2024 roku? Legenda Lakers w trakcie igrzysk olimpijskich w Barcelonie była niespełna rok po zakończeniu kariery (ogłoszonej po tym, jak w jej organizmie wykryto wirus HIV). Johnson miał też w tamtym czasie (jako 33-latek) spore problemy z kolanami. Stąd na olimpijskich parkietach grał dość niewiele (18 minut na mecz, absencja w dwóch spotkaniach). I trudno ukrywać: lata świetności miał za sobą.

Warto jednak wspomnieć o legendarnej anegdocie. W trakcie obozu treningowego kadry USA Johnson miał rzucić wyzwanie Michaelowi Jordanowi w trakcie wewnętrznego sparingu. Obaj prowadzili swoje składy, zdobywali kolejne punkty, rozdawali asysty. Świadkowie twierdzili, że nawet leciwy Magic dotrzymać MJ-owi tempa.

Gdybyśmy w tamtych czasach zapytali się członków amerykańskiej kadry, kto jest drugim najlepszym zawodnikiem Dream Teamu, większość pewnie wskazałaby na Charlesa Barkleya, ale sporo głosów na pewno dostałby też Magic. Rosły rozgrywający nawet po trzydziestce dalej był wyjątkowym graczem.

Co ciekawe, Curry jest obecnie starszy niż Johson w Barcelonie. I to o prawie cztery wiosny! Mamy jednak wrażenie, że Steph lepiej się “zakonserwował”. Choć może nie jest już w takiej formie jak w 2016 roku, tak trudno nam stwierdzić, żeby między Currym z sezonu 2019/2020, 2021/2022 albo 2023/2024 była kolosalna różnica.

No i na koniec: czy Chrisa Paula można w ogóle porównywać do wspomnianej dwójki? Tak się składa, że… owszem. Niewykluczone, że w trakcie igrzysk w Pekinie “CP3” był świeżo po najlepszym sezonie w karierze. Zajął drugie miejsce w głosowaniu na MVP, a wielu uważało, że to on powinien sięgnąć po to wyróżnienie – a nie Kobe Bryant (który mógł zostać poniekąd nagrodzony też za poprzednie zasługi).

Stoimy zatem przed bardzo ciężkim wyborem. Po odrzuceniu emerytowanego w 1992 roku Magica i niemal rzuceniu monetą, kierujemy się w stronę młodości. Wygrywa 23-letni Chris Paul. Choć w przekroju całej kariery jest oczywiście gorszym koszykarzem niż Johnson i Curry.

Przewaga: 2008.

Strzelcy

Jordan (1992) vs Bryant (2008) vs Booker (2024)

Nieprzypadkowo Mike Krzyzewski, legendarny trener i wieloletni selekcjoner USA stwierdził, że aby Reedem Team stał się prawdziwym, nieustraszonym zespołem, postanowił namówić do gry Kobego Bryanta. Legenda Los Angeles Lakers miała w sobie coś wyjątkowego jeśli chodzi o charakter, dyscyplinę i zapał do pracy. To w dużej mierze obecność Black Mamby sprawiła, że stosunkowo młoda kadra Stanów była w Pekinie aż tak mocna.

Kobe swoje robił jednak też na boisku. W zaciętym finale olimpijskim przeciwko Hiszpanii “przejął” mecz w końcówce. Stało się wówczas jasne, że jak trwoga, to koledzy szukają na boisku właśnie Bryanta. Ten w okolicach 2008 roku był w życiowej formie. Za sezon 2007/2008 otrzymał statuetkę dla MVP amerykańskiej ligi, a w kolejnych latach dwukrotnie sięgnął z Lakers po mistrzostwo.

Czy jednak Bryanta możemy ocenić na równi z Jordanem z 1992 roku? Cóż, nie ma mowy. Michael już wtedy (choć miał na koncie dopiero dwa tytuły) bywał nazywany “GOATem”, czyli najlepszym koszykarzem w historii. Choć na karku nie miał jeszcze trzydziestki, powoli zyskiwał status postaci mitycznej. Był kimś, kto kompletnie wykraczał poza świat koszykówki. I stawał się prawdziwą światową ikoną.

Forma sportowa Jordana na początku lat dziewięćdziesiątych była zresztą wręcz absurdalna. W finałach NBA w 1992 roku potrafił trafić sześć trójek, choć przecież zza łuku normalnie rzucał rzadko. Na igrzyskach w Barcelonie notował natomiast kosmiczne 4.1 (!!!) przechwytu na mecz. I choć samą skutecznością nie błyszczał (45.1% z gry), to każdy miał świadomość, że jeśli będzie potrzeba, Michael w meczu z każdym rywalem zacznie dominować.

Trudno jakkolwiek zestawiać Devina Bookera zarówno z Jordanem, jak i Kobem (choć też jest znakomitym graczem). Jeśli chodzi o pozycję numer dwa – Dream Team jest poza zasięgiem każdej reprezentacji w historii.

Przewaga: 1992.

Skrzydła

Pippen i Barkley (1992) vs James i Anthony (2008) vs Durant i James (2024)

W tym miejscu warto podkreślić, że w trakcie niedawnych meczów sparingowych w pierwszej piątce Amerykanów (obok Bookera, Jamesa i Embiida) występował Jrue Holiday. Wydaje nam się jednak, że było to spowodowane problemami zdrowotnymi Kevina Duranta. I akurat w Paryżu prędzej czy później pierwsze skrzypce zacznie odgrywać właśnie gracz Phoenix Suns, a Holiday zostanie odesłany na ławkę.

Durant i LeBron James – taki zatem duet skrzydłowych będzie miał do dyspozycji Steve Kerr. Trudno tu cokolwiek powiedzieć. Mówimy o dwóch z wąskiego grona najlepszych koszykarzy wszech czasów. W trakcie poprzedniej dekady w NBA LeBron był uważany za zawodnika numer jeden, a “KD” zazwyczaj za gracza numer dwa.

Dream Team oczywiście też miał kapitalnych skrzydłowych. Najlepszy okres w karierze Scottiego Pippena prawdopodobnie przypada na 1995 rok, ale już trzy lata wcześniej był wybitnym obrońcą i zawodnikiem, który na boisku łatał każdą dziurę. Barkley natomiast zakończył igrzyska w Barcelonie jako najlepszy strzelec (18 punktów na mecz) Amerykanów. I znajdował się bez wątpienia w życiowej formie – jego skuteczność z gry wynosiła 71.1 procent! Co ciekawe – spudłował tylko jeden z ośmiu oddanych rzutów za trzy.

Jeśli natomiast chodzi o Reedem Team… tam też jednym z piątkowych graczy był LeBron, tylko szesnaście lat młodszy niż obecnie. Czy zatem wolimy Jamesa w wieku 23 lat czy wieku 39 lat? Mimo wszystko tego pierwszego. Ale już bardziej przekonuje nas Kevin Durant (nawet 35-letni) niż Carmelo Anthony, inny znakomity strzelec.

Podkreślmy zresztą, że w lipcowych meczach sparingowych LeBron wcale nie wyglądał na staruszka. Ba, był najlepszym graczem kadry Steve’a Kerra.

Stąd w przypadku skrzydłowych jesteśmy zdania, że najlepiej wypada obecna ekipa USA.

Przewaga: 2024.

Środkowy

Ewing (1992) vs Howard (2008) vs Embiid (2024)

Z jednej strony mamy koszykarza urodzonego na Jamajce, który większość życia spędził w Stanach Zjednoczonych. Z drugiej Dwighta Howarda, a więc Amerykanina z krwi i kości. A z trzeciej człowieka, który urodził się Kamerunie i przez większość życia… żył właśnie tam.

Joel Embiid, który na Florydę wyemigrował jako 16-latek, jest dość rzadkim przypadkiem. Bo jak często koszykarska kadra USA ma w składzie naturalizowanego zawodnika? Nieprzypadkowo jednak Grant Hill postanowił namówić gracza Philadelphii 76ers do reprezentowania właśnie barw Stanów Zjednoczonych. “JoJo” to absolutny unikat. Prawdziwy olbrzym, który w sztuce zdobywania punktów ustępuje niewielu zawodnikom w historii NBA.

Choć może zabrzmi to kontrowersyjnie, to Embiid jest lepszym koszykarzem niż Patrick Ewing, który w latach 90. był raczej tym czwartym z topowych środkowych. Nie miał talentu Hakeema Olajuwona. Nie był tak atletyczny i dominujący jak Shaquille O’Neal. I tak wszechstronny jak… Robinson, czyli inny członek Dream Teamu.

Na igrzyskach w Barcelonie Ewing grał jednak więcej (17.6 do 16.8 minut na mecz) niż gracz San Antonio Spurs, a także rozpoczynał spotkania w pierwszej piątce. Stąd to właśnie jego porównujemy do Embiida i Dwighta Howarda. No ale właśnie: co z graczem z Reedem Teamu? Były kolega z drużyny Marcina Gortata nie miał wybitnej ofensywnej smykałki, ale jeśli chodzi o grę w obronie: mało kto może się z nim równać.

Po zakończeniu igrzysk w Pekinie Howard zdobywał nagrodę dla najlepszego obrońcy NBA w kolejno 2009, 2010 i 2011 roku. Sezon 2009/2010 przyniósł mu również występ w finale NBA, gdzie przegrał z Los Angeles Lakers Kobego Bryanta i Paua Gasola.

Wracając jednak do naszego porównania: tylko Joel Embiid z tej trójki może pochwalić się nagrodą MVP dla najlepszego zawodnika sezonu zasadniczego NBA. Pochodzącemu z Kamerunu koszykarzowi brakuje sukcesów drużynowych, ale wciąż to jemu ofiarujemy “punkt” w naszym zestawieniu.

Przewaga: 2024.

Najważniejsi rezerwowi

Mullin, Drexler, Malone, Bird, Robinson (1992) vs Kidd, Williams, Wade, Prince, Bosh (2008) vs Haliburton, Holiday, Edwards, Tatum, Davis (2024)

W przypadku ławki postanowiliśmy nie brać pod uwagę pełnej siódemki graczy, ponieważ w meczach o stawkę nie sposób jest korzystać z aż dwunastu koszykarzy. Siłą rzeczy dwóch zawodników zawsze zostanie przez trenera nieco odstawionych – i nie będzie spędzało na parkiecie zbyt wielu minut (albo w ogóle na niego nie wyjdzie).

Jeśli chodzi o Dream Team – takimi “outsiderami” byli młody Christian Leattner oraz mający problem z kontuzją John Stockton (obaj spędzali na boisku około 7 minut na mecz, z tym, że legenda Utah Jazz wystąpiła w tylko czterech spotkaniach). W przypadku Redeem Teamu: tu bardzo niewiele grali Michael Redd oraz Carlos Boozer. A na kogo padnie w drużynie prowadzonej przez Steve’a Kerra? Postawilibyśmy na Bama Adebayo i Derricka White’a, choć obaj pewnie swoje szanse dostaną.

Skupmy się jednak na porównaniu wymienionych wyżej piątek potencjalnych jokerów. Śmiało możemy powiedzieć, że Reedem Team miał najlepszego możliwego rezerwowego. Dwyane Wade był jednym z liderów reprezentacji USA w 2008 roku. Zdobywał najwięcej punktów (średnio 16) na absurdalnie wysokiej skuteczności (67.1 procent z gry!). Owszem, zaczynał mecze na ławce, ale kiedy wchodził na boisko, to siał absolutny popłoch.

Z drugiej strony: oprócz niego Redeem Team ma do zaoferowania leciwego Jasona Kidda, Derona Williamsa, który w 2008 roku nie miał nawet na koncie występu w Meczu Gwiazd czy Tayshauna Prince’a – który choć był znakomitym obrońcą, tak raczej trudno uznać go za zawodnika godnego reprezentowania amerykańskich barw na igrzyskach.

Chris Bosh trochę to zaplecze Redeem Teamu ratuje, ale wciąż jesteśmy przekonani, że zmiennicy Dream Teamu oraz obecnej kadry są bardziej przekonujący. Zaczynając od 1992 roku: Larry Bird właśnie po sezonie 1991/1992 zakończył karierę, ale to jednak jeden z najlepszych koszykarzy wszech czasów, który na wejścia z ławki na piętnaście minut wciąż się na igrzyskach nadawał. Karl Malone oraz David Robinson w 1992 byli podkoszowymi dominatorami w sile wieku, a Clyde’a Drexlera uważano często za słabszą wersję Jordana (to komplement). Chris Mullin natomiast – choć nazwisko ma słabsze – w Dream Teamie pełnił ważną rolę, bo tylko MJ [!] spędzał na boisku więcej czasu). Jak na lata dziewięćdziesiąte – był strzelcem wyborowym, specjalistą od trójek.

Co z kolei możemy powiedzieć o jokerach w talii Steve’a Kerra? Tyrese Haliburton oraz Anthony Edwards będą nadawać kadrze USA niesamowitej szybkości i błyskawicznych punktów oraz asyst z ławki. Anthony Davis swoim zasięgiem potrafi przytłamsić każdego zawodnika na świecie. A Jrue Holiday oraz Jayson Tatum to aktualni mistrzowie NBA.

Trudno tu zdecydować. Dlatego dajemy remis między ekipą Jordana a 39-letniego LeBrona. Reedem Team natomiast pod kątem zaplecza bez dwóch zdań odstaje.

Przewaga: 1992 oraz 2024

Podsumowanie

Jak widzicie: w aż trzech kategoriach najwyżej oceniliśmy obecną ekipę USA. Pominęliśmy tylko kwestię sztabu szkoleniowego, ale zarówno Chuck Daly, Mike Krzyzewski, jak i Steve Kerr to absolutnie wybitni fachowcy. Na igrzyskach byli (albo są) też otoczeni innymi gwiazdami ze środowiska trenerów.

My postanowiliśmy trochę podyskutować, ale ostateczny wybór zostawiamy wam. A więc: która amerykańska ekipa jest najmocniejsza? 1992, 2008 czy 2024? Dajcie znać w komentarzach i głosujcie w sondzie!

Loading…

Pierwszy mecz amerykańskich koszykarzy na igrzyskach już o godzinie 17:15. LeBron James i spółka zmierzą się z Serbią Nikoli Jokicia.

Czytaj więcej o igrzyskach w Paryżu:

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości

Paweł Paczul
0
Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości

Igrzyska

Ekstraklasa

Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości

Paweł Paczul
0
Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości

Komentarze

34 komentarzy

Loading...