Reklama

Hubert Hurkacz miał problemy, ale udanie rozpoczął Wimbledon

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

02 lipca 2024, 16:33 • 3 min czytania 0 komentarzy

Nieco obawialiśmy się tego meczu. Hubert Hurkacz na kortach Wimbledonu potrafił notować wpadki, a w swojej karierze nie zawsze dobrze radził sobie z rolą faworyta. Do tego Radu Albot umie grać na trawie, a wcześniej dwukrotnie w karierze Polaka pokonał. I dziś też zaczął dobrze. Jednak im dalej w mecz, tym lepiej grał Hubert. I ostatecznie wygrał z Mołdawianinem 3:1 w setach.

Hubert Hurkacz miał problemy, ale udanie rozpoczął Wimbledon

Hurkacz jest w tegorocznym Wimbledonie jednym z faworytów. Wielu ekspertów typuje go jako piątego, może szóstego najpoważniejszego kandydata do wygrania turnieju. Nic dziwnego, jego serwis to na trawie potężna broń, on sam świetnie czuje się na tej nawierzchni, a trzy lata temu grał w Londynie w półfinale. Z kolei w zeszłym sezonie dał znakomite spotkanie z Novakiem Djokoviciem w IV rundzie turnieju. Do tego tuż przed Wimbledonem awansował na najwyższe w karierze, 7. miejsce w rankingu ATP. W efekcie faktycznie trzeba akcje Hurkacza stawiać wysoko.

ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl

Albot? Tenisista bardzo doświadczony i przez lata solidny, najwyżej w karierze na 39. miejscu w rankingu ATP. W 2019 roku wygrał imprezę w Delray Beach (ATP 250), a w każdym wielkoszlemowym turnieju poza Roland Garros dochodził do III rundy, ale nigdzie nie grał dalej. Ot, typowy średniak, który teraz – gdy na karku ma już niemal 35 lat – spadł w rankingu poza pierwszą setkę, musiał przedzierać się przez kwalifikacje. Niby nikt groźny, ale z drugiej strony ze względu na doświadczenie i umiejętności może sprawić problemy rywalowi, który wpadnie na niego w I rundzie.

Traf chciał, że wpadł Hubert.

Reklama

No i tu nasze obawy się powiększyły. Bo wiemy, że ten czasem wolno się w turniejach rozkręca, jakby początkowo miał problemy z motywacją czy koncentracją, a rywale potrafią to wykorzystać. I w pewnym stopniu wykorzystał również Albot. W I secie długo obaj wygrywali swoje serwisy, aż tu nagle trafił się gorszy gem Hubiego, którego natychmiast na przełamanie zamienił Mołdawianin. Po chwili wygrał własne podanie i całego seta, 7:5. Druga partia rozpoczęła się z kolei od… deszczu. Obaj tenisiści na jakiś czas musieli zejść z kortu i przeczekać opady. Gdy wrócili, wydawało się, że to pomogło głównie Polakowi. Ten najpierw zamknął własnego gema, w którym bronił trzech break pointów, a potem poprawił swoje podanie i zaczął napierać na rywala.

Długo nie mógł jednak wypracować nawet szansy na przełamanie. Pierwsza trafiła się dopiero w dziesiątym gemie i Hubert natychmiast z niej skorzystał, tym samym wygrywając całego seta do czterech. Napędzony, kolejną partię rozpoczął od breaka, ale tego… zaraz oddał. Później mniej było wyrównanej gry, obaj raczej pewnie wygrywali swoje podania. Aż Hubi znów naparł na rywala przy stanie 4:3 i udało mu się wygrać gema. Tym razem przewagi nie oddał, choć seta zamknął dopiero przy trzeciej okazji.

CZYTAJ TEŻ: IGA NIC NIE MUSI, HUBERT WSZYSTKO MOŻE. CZAS NA WIMBLEDON

Czwarta partia? Cóż, obraz gry diametralnie się nie zmienił. Obaj nieźle serwowali, zdecydować miało jedno przełamanie. To zaliczył Polak w piątym gemie, gdy Albot rozegrał dużo słabszego gema od swoich standardowych. Potem nie było już zmiany obrazu gry, Hubert awansował więc – mimo początkowych problemów – do II rundy turnieju. W niej zmierzy się z lepszym z pary Arthur Fils – Dominic Stricker, a więc pojedynku dwóch stosunkowo młodych (odpowiednio: 20 i 21 lat) tenisistów. W swojej karierze Hubi grał tylko z drugim z nich, w 2021 roku na trawie w Stuttgarcie i ten mecz… przegrał.

Oby tym razem – o ile znów zmierzy się ze Szwajcarem – było inaczej.

Fot. Newspix

Reklama

Czytaj więcej o tenisie:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Kontuzja za kontuzją. Kolejny zawodnik Manchesteru City z urazem

Bartosz Lodko
0
Kontuzja za kontuzją. Kolejny zawodnik Manchesteru City z urazem

Tenis

Komentarze

0 komentarzy

Loading...