Reklama

Oświadczenie Dawida Szwargi. „Błędem była walka o powrót Arsenicia za wszelką cenę”

Przemysław Michalak

Opracowanie:Przemysław Michalak

30 maja 2024, 11:58 • 3 min czytania

Dawid Szwarga kończy etap w pracy pierwszego trenera Rakowa Częstochowa, w związku z czym opublikował na Twitterze długie oświadczenie.

Oświadczenie Dawida Szwargi. „Błędem była walka o powrót Arsenicia za wszelką cenę”

Młody szkoleniowiec jest rozczarowany okolicznościami ogłoszenia jego końca w dotychczasowej roli.

Reklama

Pisownia oryginalna: „Cała runda w naszym wykonaniu była nie do zaakceptowania. Uważam, że komunikat o moim odejściu miał przełożenie na każdą osobę pracującą w klubie i miał pośredni (nie decydujący) wpływ na końcówkę rundy rewanżowej. Byłem na taką sytuację przygotowany, ale czułem rozczarowanie. Główną wartością jaką kierowałem się w relacji trener-sztab, zawodnicy była szczerość, realizm do bólu („miło to ma być w domu…”) i w taki sam sposób chcę zamknąć ten etap mojej kariery: PIERWSZEGO TRENERA RAKOWA CZĘSTOCHOWA”. 

Zdaniem Szwargi kluczowym punktem dla końcowego niepowodzenia były liczne problemy zdrowotne w drużynie. „Niewątpliwie wpływ na urazy miała infrastruktura (murawa w Sosnowcu, która generowała szereg mikrourazów), ilość rozegranych minut przez większość zawodników (niektórzy gracze mają rozegranych ponad 300% minut więcej niż w poprzednim sezonie, co objętościowo jest dla nich ogromnym obciążeniem), oraz moje indywidualne decyzje z zakresu zarządzania działem medycznym”.

On sam przyznaje się tutaj do wpadek. „Jeszcze większy wpływ na wynik miała ilość urazów i rehabilitacja zawodników wracających po urazie. Jestem świadomy, że popełniłem tutaj błędy (np. walka o powrót Arsenicia za wszelką cenę, zamiast wyleczenia urazu w pełni i wykreowanie nowego lidera na pozycję centralnego ŚO), które wpływały na zespół. Szereg urazów wiązał się m.in. z wyczerpującym poprzednim sezonem, gdzie zawodnicy doprowadzili swój organizm do granic wytrzymałości (mam na myśli kontuzje Papy, Zorana, Bena czy Milana Rundicia). Były momenty w tym sezonie, że z gry wypadała całą RADA DRUŻYNY (czyli pięciu kapitanów – Rundić, Arsenić, Papa, Ivi Lopez, Kovacević), co osłabiało jakość zespołu, ale przede wszystkim wpływało na jego TOŻSAMOŚĆ (zawodnicy, którzy najbardziej utożsamiali się ze sposobem gry prezentowanym przez Raków)”. 

Dalej Szwarga wymienia kolejne przyczyny. W temacie transferów wskazuje na ich zbyt dużą liczbę i małą efektywność. Jako główne błędy wymienia tu brak następcy Iviego Lopeza, brak nowego napastnika zimą i brak następcy dla Arsenicia. W temacie pogorszenia jakości bronienia i atakowania przy stałych fragmentach gry wskazuje na utratę wielu zawodników specjalizujących się w grze w powietrzu i kontuzję Iviego, który wcześniej był głównym wykonawcą rzutów wolnych i rożnych. „A o tym jak ważny jest wykonawca niech świadczy fakt wejścia na boisko Iviego Lopeza w Radomiu (każdy SFG wykonywany przez niego był zagrożeniem dla przeciwnika)”. 

Szwarga wskazuje, że jego zespołowi udawało się dominować nad rywalami i spychać ich do obrony niskiej, ale w grze ofensywnej brakowało indywidualnego błysku, lepszych rozwiązań modelowych, wyższego poziomu współpracy i tak dalej. Przypomniał różne statystyczne wskaźniki, w których Raków zawsze był na podium, co potwierdza, że główne założenia się sprawdzały.

Całość oświadczenia:

CZYTAJ WIĘCEJ:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama