“Kiedyś byłem sztywny, dziś mam większy luz” przyznał Jacek Magiera na konferencji prasowej, kiedy zapytałem go o to, czy mistrzostwo Polski ze Śląskiem ceniłby sobie bardziej niż te zdobyte wcześniej z Legią. Trener WKS-u nie chciał dzielić osiągnięć na prostsze i trudniejsze, ale dał do zrozumienia, że już zrobił z klubem coś historycznego oraz nie musi nakładać presji na siebie i innych za wszelką cenę.
– Niezależnie od końcowego wyniku, po meczu z Rakowem też znajdzie trener miejsce na większy luz i dobry trunek razem z piłkarzami? – zagaiłem. – Dobrym trunkiem jest też herbata z cytryną (… i prądem – dodał ktoś z sali) Na pewno będzie! Będzie tak, jak powinno być – odparł ze śmiechem trener Magiera, potwierdzając mi, że mimo tak newralgicznego momentu w sezonie, akurat w przeddzień meczu być może o mistrzostwo Polski, nie ma sztucznej napinki i humory dopisują. Właściwie dało się odczuć przez całą konferencję, że ranga wydarzenia, przed którym stanął cały Śląsk, nie zmienia praktycznie nic.
A przynajmniej tak próbował przedstawić to światu zewnętrznemu trener Magiera. Jak sam przypomniał, kiedyś już walczył z Legią o wygranie Ekstraklasy do ostatniej kolejki, więc nie ma mowy, że sobotnie spotkanie w Częstochowie zaburzy jego równowagę. 47-latek wręcz podkreślał, że ciężar gatunkowy spoczywa na Jagiellonii, nie na Śląsku: – Żadna presja nie będzie na nas działać. Pracujemy nad tym, aby wyjść na boisko i dobrze się zaprezentować. Cieszymy się z tego momentu, to wielki moment dla klubu i piłkarzy. Doceniamy to, co już zrobiliśmy. Chcemy to spotkanie jednak wygrać i zobaczymy, co nam to da na koniec.
Jacek Magiera z dużym luzem przed starciem o mistrzostwo Polski
Ale przed Śląskiem przecież nie byle jaki rywal. W skali trudności to ekipa Adriana Siemieńca ma lepiej, mimo że Warta nie zagwarantowała sobie utrzymania przed ostatnią kolejką. Raków, niesiony przez informację o powrocie Marka Papszuna, potencjalnie będzie rywalem z nowym pokładem motywacji: – Myślę, że jest to celowe działanie, które ma pobudzić zespół. Tak jak mówiłem, im wyższe miejsce, tym większe pieniądze. Ja nie liczę, że ktokolwiek nam się podłoży. Jedziemy na stadion ustępującego mistrza – powiedział dzisiaj trener Magiera. Co więcej, dla Śląska niewygodny może być fakt, że z Rakowem w XXI wieku wygrał tylko raz, ale na własnym stadionie.
To nie będzie spacerek. Ba, niewykluczone, że wrocławianie doświadczą najlepszej wersji “Medalików”, bo ważna jest nie tylko zapowiedziana już obecność Papszuna, ale też faktycznie walka o wyższe miejsce w tabeli. Raków w najgorszym wypadku może skończyć na siódmym, a w najlepszym wyląduje tuż za podium. Między jednym a drugim jest różnica w postaci siedmiocyfrowych kwot w złotówkach, a że Raków ani nie zagra w europejskich pucharach, ani nie uniknie kary za przepis o młodzieżowcu, każdy grosz nawet dla grubego portfela Michała Świerczewskiego będzie się liczyć.
Trener Magiera nie zaprząta sobie jednak tym głowy. Na pytanie, gdzie dostrzega słabsze punkty Rakowa i w czym Śląsk jest lepszy na boisku, odpowiedział mi trochę wymijająco: – My jesteśmy drużyną, jest chemia, walczymy w obronie i ataku. Dobrze czujemy się razem i potrafimy wykorzystać nasze atuty z każdej formacji. Mamy przede wszystkim zawodników głodnych, którzy za dużo sukcesów w polskiej piłce nie osiągnęli. Takich jak Rafał Leszczyński, który ma sezon życia i jest kandydatem na bramkarza sezonu. Jest Petrow z Petkowem, mamy Matsenkę, który w poprzednim roku biegał jeszcze na czwartym poziomie rozgrywkowym. Jest Piotr Samiec-Talar, odkrycie sezonu. Dalej Pokorny, Nahuel i oczywiście Erik. Różnica między Śląskiem a Rakowem jest również taka, że Raków wydał dużo więcej na transfery. Ja jestem wychowankiem Rakowa i muszę powiedzieć, że nawet mi się kiedyś nie śniło, że ten klub zdobędzie mistrzostwo i zagra w Lidze Europy. Ale teraz patrzę na to, co mam w swoim ogródku.
Padły ważne pytania o przyszłość Klimali i Exposito
Jeśli chodzi o wspomniany ogródek, nie sposób nie odnieść się do przyszłości dwóch piłkarzy. Na konferencji prasowej pojawił się także kapitan Śląska, Erik Exposito, ale z jego uczestnictwa nie dało się za wiele wyciągnąć. Prawie wszystkie pytania do Hiszpana kręciły się wokół jego decyzji o pozostaniu lub opuszczeniu klubu po ostatniej kolejce, ale – jak można było się domyśleć – zbywał je w klasyczny dla takiej sytuacji sposób. “Skupiam się tylko na meczu z Rakowem”. “Chcę napisać ze Śląskiem historię”. “Nic nie wiadomo”. “Po meczu będziemy rozmawiać”. “To nie musi być mój last dance”. “Nie mam deadline’u na decyzję”. Tyle, w skrócie, przekazał dzisiaj najbardziej prawdopodobny król strzelców Ekstraklasy z 18 golami na koncie.
Natomiast ten, który wiosną miał mu pomagać, a w dalszej perspektywie nawet nastąpić, dostał urlop. Co prawda Patryk Klimala pojedzie do Częstochowy, ale nie jako zawodnik kadry meczowej. To kontynuacja decyzji trenera Magiery, jaką podjął po meczu z Ruchem, czyli wtedy kolejnym fatalnym występie drogiego w utrzymaniu napastnika. Po tej korekcie, raczej przypadkowo, Śląsk wygrał trzy mecze z rzędu. Szkoleniowiec WKS-u wytłumaczył: – W ostatnim okresie nic między nami się nie wydarzyło. Patryk dostanie wolne do końca sezonu. Postawiłem na innych piłkarzy i nie ma tutaj drugiego dna. Poza tym Patryk musi wyleczyć drobne urazy i pod tym kątem chcemy zakończyć wszystkie sprawy w taki sposób, żeby był w pełni gotowy na nowy sezon.
Na pytanie, czy chce dalej współpracować z Klimalą, Magiera opowiedział: – Nie chcę rozmawiać o tym, co będzie latem. Najważniejszy jest sobotni mecz. To zrozumiałe, że trener nie chciałby tworzyć małej burzy przed jednym z najważniejszych meczów sezonu, ale z jego słów i tego, co słychać za kulisami, wynika, że Patryk Klimala może mieć problem. Sam mogę dodać, że w wewnętrznym głosowaniu redakcji nominowałem go do dwóch kategorii: najgorszy napastnik i najgorsza jedenastka sezonu.
Żeby nie było – kilku piłkarzy oczywiście zasłużyło na fajniejsze nominacje, które zobaczycie choćby w Lidze Minus podsumowującej kampanię 2023/2024. Bo przecież niezależnie od sobotnich wyników multiligi, Śląsk zrobił wielką rzecz, którą można zmierzyć atmosferą na konferencjach prasowych. Rok temu w jednym z pomieszczeń na Tarczyński Arena panowała grobowa cisza przerywana tylko pytaniami o spadek. Nikt się nie uśmiechał i mało kto żywił jakąś nadzieję. Śląsk był martwy. Dziś, przede wszystkim po metamorfozie mentalnej, po złych wspomnieniach nie ma ani śladu. Był za to pozytywny dystans, otwartość i żart. Nikogo, w tym mnie, nie podburzyło, że Erik spóźnił się na konferencję ponad pół godziny. Trudno, luz, ci goście przed chwilą zostali wicemistrzami z wciąż pełną pulą na horyzoncie.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Powrót króla. Zwycięstwo rozsądku
- Powrót Marka Papszuna do Rakowa. Ile zarobi? Kogo kupi?
- Burlikowski ogłasza sukces: awans z dziewiątego miejsca na ósme. Brawo!!!
- Przegląd młodzieżowców. Który klub będzie szukał wzmocnień?
Fot. Newspix