Reklama

Juventus z 15. Pucharem Włoch! Atalanta przegrywa kolejny finał

Patryk Fabisiak

Autor:Patryk Fabisiak

15 maja 2024, 23:22 • 5 min czytania 9 komentarzy

To miał być ten dzień, to miał być ten finał. 15 maja 2024 roku na Stadio Olimpico w Rzymie Gian Piero Gasperini i jego Atalanta mieli w końcu sięgnąć po Puchar Włoch. W ostatnich latach dwukrotnie docierali do finału i dwukrotnie na ostatniej prostej musieli uznać wyższość rywala. Tym razem miało być inaczej, ale problem w tym, że zupełnie inne plany miały dwie osoby biorące czynny udział w tym wielkim wydarzeniu – Dusan Vlahović i Andrea Cambiaso.

Juventus z 15. Pucharem Włoch! Atalanta przegrywa kolejny finał

Ostatnie i zarazem jedyne trofeum w swojej długiej historii Atalanta zdobyła aż 61 lat temu i był to, a jakże, Puchar Włoch. Od tamtej pory ekipa z Bergamo nie miała zbyt wielu okazji na powalczenie o jakikolwiek tytuł. O scudetto nie ma w ogóle co wspominać, podobnie jak o europejskich pucharach. Jedyną szansą były więc te same rozgrywki, w których udało się triumfować w sezonie 1962/63.

Atalanta od tamtej pory w finałach tych rozgrywek grała czterokrotnie – w 1987, 1996, 2019 i 2021 roku, ale za każdym razem kończyło się fiaskiem. Te dwa ostatnie finały “La Dea” osiągnęła w erze Gian Piero Gasperiniego, który wprowadził klub na zupełnie inny poziom, do tej pory dla niego nieosiągalny. Wkład tego szkoleniowca w jego rozwój jest nieoceniony, ale niestety do tej pory nie udało się tego udokumentować czymś konkretnym. Na drodze stawało Lazio, a następnie Juventus. Za każdym razem czegoś brakowało.

Atalanta – Juventus 0:1. Przeklęty puchar Gasperiniego

W tym sezonie miało być w końcu inaczej, bo Atalanta weszła znów na bardzo wysoki poziom. Po raz kolejny dotarła do finału, w którym miała się zmierzyć z nieprzekonującym Juventusem. Wspomnienia finałowe z tym rywalem nie były najlepsze, ale ekipa z Bergamo naprawdę była na fali. Dotarła nie tylko do finału Pucharu Włoch, ale także do finału Ligi Europy, po wyeliminowaniu po drodze m.in. Liverpoolu. Środowy mecz na Olimpico miał być więc tylko przystawką przed głównym daniem, które wjedzie na stół tydzień później w Dublinie.

Niestety, znów wszystko poszło nie tak. Nawet jeśli plan Gasperiniego był idealny, a zawodnicy doskonale z nim zapoznani, to utrata bramki już w czwartej minucie poważnie skomplikowała sytuację. Środowy mecz od początku mógł się podobać, ponieważ widać było, że oba zespoły nie zamierzają kalkulować. Być może Atalanta przejęłaby chwilę później inicjatywę, ale wtedy wydarzyło się coś magicznego. Andrea Cambiaso popisał się doskonałym zagraniem prostopadłym do Dusana Vlahovicia. Wyglądało to tak, jakby Włoch zupełnie nie patrzył na piłkę, a i tak wiedział, gdzie ona za chwilę trafi. Tak też się stało. Dostał ją serbski napastnik, przykleił ją do stopy i pobiegł z całą stanowczością w kierunku bramki rywala. Isak Hien trzymał się go bardzo blisko, robił, co tylko mógł, żeby wyprowadzić przeciwnika z równowagi, ale ten nie dał się powstrzymać i z zimną krwią pokonał Marco Carnesecchiego.

Reklama

Ta sytuacja w zasadzie ustawiła ten mecz, co tu dużo dodawać. Wszystko poszło zgodnie z planem Massimiliano Allegrego, który prawdopodobnie za chwilę pożegna się z Turynem. Jego drużyna miała od początku podejść wysoko i postarać się oddać cios, zanim Atalanta zdąży się rozkręcić, a następnie zacząć swoją grę. I tak też się stało. Od czwartej minuty spotkania gracze “Starej Damy” robili to, co potrafią najlepiej, a więc ustawili się nisko i bronili na śmierć i życie. W lidze często im się to nie udaje, głównie za sprawą prostych, indywidualnych błędów. Ale tym razem determinacja była na odpowiednim poziomie. Pragnienie skorzystania z okazji na jedyne trofeum w tym sezonie było u nich niezwykle mocne.

Po drugiej stronie również, nie ma co do tego wątpliwości. Atalancie brakowało jednak konkretów. Pomimo tego, że teoretycznie po straconej bramce mieli inicjatywę, to w żaden sposób nie potrafili jej udokumentować. Bez wątpienia brakowało im kogoś takiego, jak Vlahović. Kimś takim mógł być oczywiście ich najlepszy strzelec w tym sezonie, Gianluca Scamacca, ale ten musiał pauzować w tym meczu za kartki.

Atalanta – Juventus 0:1. Vlahović i Cambiaso – duet marzenie

Dlatego też, pomimo pewnej przewagi Atalanty, to Juventus był bliżej podwyższenia prowadzenia. Nawet udało się do niego doprowadzić i to za sprawą dokładnie tego samego duetu, co wcześniej, a więc Vlahović – Cambiaso. W 73. minucie Włoch tym razem dośrodkował w pole karne, a Serb lekko trącił piłkę głową. Ta wpadła do siatki, więc wydawało się już, że jest po wszystkim. Piłkarze i kibice Juve wpadli w euforię, ale szybko została ona wstrzymana przez Fabio Marescę. Arbiter tego spotkania musiał skonsultować się z sędziami obsługującymi system VAR, a ci dopatrzyli się minimalnego spalonego. “La Dea” wciąż była w grze.

Niestety dla piłkarzy i kibiców Atalanty oraz, rzecz jasna, Gasperiniego, ci nie potrafili zupełnie znaleźć drogi do bramki Mattii Perina. Nic nie dawały zmiany przeprowadzane przez doświadczonego szkoleniowca. Próbował wstrząsnąć swoją ekipą, ściągając z boiska w przerwie świetnego ostatnio Charlesa De Ketelaere, zastępując go El Bilalem Toure, który zaliczył kompletnie bezbarwny występ. Podobnie jak Aleksiej Miranczuk, który wszedł na boisko za Mario Pasalicia, choć ten przynajmniej starał się silić na jakieś mniej konwencjonalne rozwiązania.

Tak więc Gasperini i Atalanta ponoszą trzecią porażkę w finale Pucharu Włoch, drugą z Juventusem, który cieszy się w ten środowy wieczór z 15. w historii Pucharu Włoch. Cokolwiek by nie mówić o tym sezonie “Starej Damy”, to trzeba ostatecznie przyznać, że jest on dość udany. W końcu podopieczni Allegrego osiągnęli podstawowy cel, a więc wywalczyli awans do Ligi Mistrzów, a teraz dorzucili jeszcze coś do gabloty.

Mimo wszystko nic nie wskazuje na to, żeby Włoch miał pozostać na stanowisku. I chyba dobrze. Wywiązał się ze swoich podstawowych zadań, więc pomimo powszechnej krytyki stylu, w jakim grała jego drużyna, może odejść w poczuciu dobrze wykonanej roboty. Natomiast kolejnego kroku do przodu ta ekipa pod jego wodzą raczej nie zrobi.

Reklama

Atalanta – Juventus 0:1 (0:1)

Vlahović 4′

Czytaj więcej na Weszło:

Fot. Newspix

Urodzony w 1998 roku. Warszawiak z wyboru i zamiłowania, kaliszanin z urodzenia. Wierny kibic potężnego KKS-u Kalisz, który w niedalekiej przyszłości zagra w Ekstraklasie. Brytyjska dusza i fanatyk wyspiarskiego futbolu na każdym poziomie. Nieśmiało spogląda w kierunku polskiej piłki, ale to jednak nie to samo, co chłodny, deszczowy wieczór w Stoke. Nie ogranicza się jednak tylko do futbolu. Charakteryzuje go nieograniczona miłość do boksu i żużla. Sporo podróżuje, a przynajmniej bardzo by chciał. Poza sportem interesuje się w zasadzie wszystkim. Polityka go irytuje, ale i tak wciąż się jej przygląda. Fascynuje go… Polska. Kocha polskie kino, polską literaturę i polską muzykę. Kiedyś napisze powieść – długą, ale nie nudną. I oczywiście z fabułą osadzoną w polskich realiach.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

9 komentarzy

Loading...