Reklama

Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska

AbsurDB

Autor:AbsurDB

25 kwietnia 2024, 11:49 • 16 min czytania 66 komentarzy

Liczba widzów na meczu Ruchu Chorzów zbliżyła się do 50 tysięcy osób. To rekord Ekstraklasy w XXI wieku i największa widownia w Ekstraklasie od 9 maja 1975 roku, gdy na meczu Szombierek z Ruchem (zresztą także na Stadionie Śląskim) było 70 tysięcy kibiców. O tym napisali już wszyscy. Uznałem, że jest to liczba zdecydowanie zbyt imponująca, by podsumować ją wyłącznie takim jednozdaniowym wnioskiem i przejść dalej do meczów Warta – Stal czy Puszcza – Korona, na których łączna frekwencja będzie pewnie dziesięć razy mniejsza. Przed wami analiza tego, jak rekord Ruchu (i Widzewa) plasuje się na tle historycznych frekwencji ligowych w całej Europie.

Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska

Jest to wynik godny wielkiego podziwu i nie jest przy tym aż tak istotne, czy widzów było 50 087 – taką liczbę podał klub, czy 49 514 – taką liczbę podała Ekstraklasa.

Nawiasem mówiąc, Widzewowi w sobotę udało się wyrównać polski rekord wyjazdowy.

Reklama

28 kwietnia 1957 roku na meczu Gwardii Warszawa na Stadionie Tysiąclecia zjawiło się około 20 tysięcy kibiców ŁKS-u. Bardzo zbliżona była liczba kibiców Widzewa w Chorzowie w minioną sobotę. Trzecie miejsce należy pod tym względem do fanów Górnika Wałbrzych, których około 13 tysięcy pojechało 21 sierpnia 1983 roku na wyjazdowy mecz ze Śląskiem Wrocław.

Analiza największych domowych frekwencji w Europie

Zacznę analizę największych europejskich domowych frekwencji od okresu, za który dane nie budzą większych wątpliwości, czyli trwającego stulecia. Ruch Chorzów jest 62. klubem w Europie, który osiągnął w XXI wieku 50 000 widzów na meczu ligowym, ale dopiero dwudziestym z ligi poza pięcioma najsilniejszymi i jedenastym spoza grona dziesięciu pierwszych krajów w rankingu UEFA.

 

Absolutnym dominatorem pod tym względem jest Bundesliga. Prawie co czwarty klub, który osiągnął w XXI wieku 50 tysięcy widzów na stadionie, to klub niemiecki. Jeszcze ciekawsze jest to, że większość z klubów, które tego dokonały… nie gra obecnie w Bundeslidze. Schalke, Hertha, Fortuna Düsseldorf, Hamburger SV, FC St. Pauli, Norymberga i Kaiserslautern rywalizują obecnie w 2. Bundeslidze.

Stadiony dwóch ostatnich klubów nie pozwalają obecnie na przekroczenie progu pięćdziesięciu tysięcy widzów – oficjalnie liczą niewiele mniej miejsc. Ale jeszcze w 2019 w Norymberdze i w 2006 w Kaiserslautern było to możliwe. Dzięki grze wielkich firm w 2. Bundeslidze, w połowie lutego tego roku po raz pierwszy w historii łączna widownia kolejki na zapleczu Bundesligi (284 tysiące) była wyższa od widowni najwyższego szczebla niemieckich rozgrywek (261 tys.). Prawdopodobnie (brak dokładnych danych o frekwencji) podobnie było w Polsce w ostatniej kolejce sezonu 1971/72, gdy na Lecha w II lidze przyszło 60 tysięcy widzów.

Reklama

Najbardziej zaskakującym klubem na tej liście jest z pewnością FC St. Pauli, którego stadion Millerntor liczy mniej niż 30 tysięcy miejsc. Otóż w latach 1978-2002 roku Pauli domowe mecze derbowe rozgrywało na stadionie HSV – Volksparkstadion. Ostatni taki mecz „goście” wygrali 4:0, co przyczyniło się do spadku „gospodarzy” do 2. Bundesligi.

Dziś Piraci wyprzedzają HSV o 11 punktów w walce o powrót na najwyższy szczebel rozgrywek. Magiczny pułap pięćdziesięciu tysięcy widzów przekroczył także (i to znacząco) klub obecnie trzecioligowy. W 2003 roku TSV 1860 rozgrywał swoje mecze domowe na Stadionie Olimpijskim w Monachium. Derby, których był gospodarzem, podobnie jak rewanż, obejrzało sześćdziesiąt dziewięć tysięcy widzów. Wyższą widownię w tym stuleciu miały w Niemczech wyłącznie mecze Herthy, Bayernu (po 75 tysięcy) i Borussii Dortmund (83 tysiące).

Z obecnych klubów Bundesligi widownię większą niż Ruch w sobotę zaliczyły także Eintracht, Stuttgart, Borussia Mönchengladbach oraz Kolonia. Niewiele brakuje do tego stadionowi w Hanowerze, który liczy 49 tysięcy miejsc. Nigdy, nawet przed 2001 rokiem, pułapu tego nie przekroczyły takie marki, jak Werder, Leverkusen, czy RB Lipsk, choć to w tym mieście padł rekord ligowej frekwencji w Niemczech. W 1956 w lidze NRD na derbach Rotation vs Lokomotive Lipsk na Zentralstadion zasiadło ponad sto tysięcy widzów. Obecny stadion RB jest zbudowany wewnątrz trybun ziemnych dawnego stutysięcznika.

Gdzie było najwięcej kibiców na stadionie?

Lista klubów, które notowały bardzo wysoką widownię na meczach przed 2001 rokiem, jest dość zaskakująca. Są na niej bowiem aż trzy kluby berlińskie, ale żaden ze wschodniej części miasta. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych kluby z Berlina Zachodniego grające w zachodnioniemieckiej Bundeslidze notowały na Stadionie Olimpijskim olbrzymie widownie: Hertha 88 tysięcy (rekord Niemiec poza Lipskiem za czasów NRD), ale także zapomniane dziś: Tasmania (81 tysięcy) oraz Tennis Borussia (75 tysięcy). 60 tysięcy widzów przekroczył w 1988 roku Hannover 96 oraz jego miejski rywal Arminia Hannower w 1962 roku, a także Dresdner SC.
50 tysięcy przekroczyły również ponad 50 lat temu Kickers Offenbach oraz Karlsruhe. Wielkim zaskoczeniem okazał się dla mnie fakt, że ponad 58 tysięcy widzów było na meczu… Hansy Rostock w 1995 roku, która domowy mecz z Eintrachtem rozegrała na Stadionie Olimpijskim w Berlinie.

Bardzo dobrze wypadają też pod względem frekwencji kluby włoskie. 80 tysięcy widzów przekroczyły w XXI wieku Milan i Inter, 70 tysięcy – Roma i Lazio, 60 tysięcy – Napoli i Juventus, a 50 tysięcy – Torino (dwa ostatnie jeszcze na Stadio Delle Alpi). Wszystkie te kluby rekordy frekwencji notowały jednak w pierwszych latach obecnego stulecia. Liczba miejsc na największych włoskich stadionach została od tego czasu zredukowana na tyle, że bicie rekordów nie jest już możliwe.

Widać tu dużą różnicę w stosunku chociażby do Niemiec – rekordy Eintrachtu i Bayernu pochodzą z tego sezonu. Organizacja Euro 2024 była istotnym bodźcem do rozbudowy stadionów naszych zachodnich sąsiadów. Miejmy nadzieję, że podobnie będzie z włoskimi obiektami na Euro 2032, bo niektóre są w opłakanym stanie.

Ósmy klub, który na Półwyspie Apenińskim w XXI wieku przebił barierę 50 tysięcy widzów, jest dość zaskakujący. To walczące dziś o utrzymanie w Serie B Bari. Stadio San Nicola, mój ulubiony stadion Mistrzostw Świata 1990 (choć zdaniem wielu wyglądający okropnie) czekał na zapełnienie aż do 2010 roku, kiedy to na mecze walczących o europejskiej puchary gospodarzy z Juventusem, Interem i Milanem przyszło prawie 52 tysiące widzów.

Cztery włoskie zespoły zbliżyły się do osiągnięcia 90 tysięcy widzów na meczu ligowym. To Roma, która zaliczyła ten pułap w 1969 roku, Napoli, któremu zabrakło ośmiu (!) widzów w 1979 roku oraz Milan i Inter na początku lat sześćdziesiątych. O widowni takiej, jak na meczu Ruch – Widzew, pomarzyć mogą takie marki, jak Atalanta czy Udinese.

Osiem z dziewięciu czołowych drużyn w tabeli wszech czasów hiszpańskiej La Liga zanotowało mecz z co najmniej pięćdziesięcioma tysiącami widzów na meczu domowym. El Clasico na Camp Nou w 2012 roku oglądało 99 254 kibiców, a w 1982 roku na meczu z Bilbao było rekordowe 120 tysięcy osób. Także na meczu z ekipą z Kraju Basków Real Madryt zanotował w 1976 roku frekwencję na poziomie 105 tysięcy, a jego rekordem XXI wieku jest 90 tysięcy na derbach stolicy w 2006 roku.

Hiszpańskie kluby, w przeciwieństwie do włoskich, zaczęły stawiać na rozbudowy stadionów jeszcze przed przyznaniem ich krajowi organizacji mundialu w 2030 roku. Rekordy Atletico (69 tysięcy), Betisu (56 tysięcy) oraz Athleticu Bilbao (51 tysięcy) pochodzą z obecnego sezonu. Na początku tego stulecia 60 tysięcy osiągnęła Sevilla, 54 tysiące – Valencia, a 51 tysięcy – Espanyol na meczu z Realem.

O widowni z Chorzowa pomarzyć mogą kluby z takich miast jak Saragossa czy San Sebastian, a na palcach jednej ręki można policzyć spotkania, w których osiągnęła ją taka marka, jak Athletic Bilbao.

Prawie 30 klubów angielskich (w tym tak niepozorne, jak Stoke, Cardiff, Huddersfield czy Charlton) przekroczyło próg 50 tysięcy widzów w swojej historii, co jest rekordem. Jednak zdecydowana większość z nich doświadczyła tego nie tylko przed przebudową angielskich stadionów w latach osiemdziesiątych, ale wręcz przed… drugą wojną światową. W XXI wieku dokonały tego tylko West Ham, Newcastle oraz kluby Wielkiej Szóstki – choć nie wszystkie: nie udało się to Chelsea. Rekordzistą z 83 222 widzami w 2019 na Wembley przeciwko Arsenalowi jest Tottenham.

Daleko w tyle za czołową czwórką jest Francja, w której 50 tysięcy przekroczono w tym stuleciu tylko w Paryżu, Marsylii i Lyonie. Bardzo zdziwi się jednak ten, kto sądzi, że na liście jest PSG. A jeżeli napiszę, że w XXI wieku dwa kluby zanotowały taką frekwencję (i to ligową, nie pucharową) w aglomeracji Wielkiego Paryża, ale żadnym z nich nie jest klub paryski, to pewnie nikt nie uwierzy.

Otóż dwa kluby z północy Francji: Lens w 2015 i Lille w 2009 postanowiły rozegrać swoje hitowe mecze ligowe na podparyskim Stade de France, gdzie oglądało je ponad 70 tysięcy widzów. Fakt, że taki wynik zdołały osiągnąć kluby z tak odległych od Paryża miejscowości, pokazuje słabość frekwencyjną Paris Saint-Germain. Ale trzeba zauważyć, że takiej widowni nie przyciągnęły ani Lyon (58 tysięcy), ani nawet Marsylia (66 tysięcy). Podawana w niektórych źródłach liczba 52 tysięcy widzów na meczu PSG z Marsylią w 2004 roku wynika moim zdaniem z literówki, gdyż większość relacji wskazuje na 42 tysiące. Nawet tak znane marki, jak Bordeaux, Nantes, czy Saint Etienne nie zanotowały nigdy takiej frekwencji, jak Ruch w ten weekend.

Ruch na tle Europy robi wrażenie

Jedynym krajem spoza najsilniejszej piątki, z którego aż cztery kluby przekroczyły 50 tysięcy widzów w XXI wieku jest Turcja. Do stambulskiej trójki Besiktas (rekordowe 77 tysięcy), Galatasaray (70 tysięcy) i Fenerbahce (55 tysięcy) dołączył Trabzonspor, który postanowił umożliwić jak największej liczbie swoich widzów świętowanie zdobycia tytułu mistrzowskiego w 2022 roku. W związku z tym wynajął Stadion Olimpijski im. Atatürka w… Stambule, na którym zjawiło się prawie 70 tysięcy kibiców klubu z wschodniego krańca kraju.

Jedynym stadionem poza Stambułem, który gotowy jest przyjąć taką widownię, jest obiekt w Izmirze. Co ciekawe, nie wypełniły go kojarzone przez część polskich kibiców z gry w Süper Lig Altay ani Göztepe, ale mało u nas znany klub Karşıyaka, który od prawie 30 lat nie gra na najwyższym szczeblu, a obecnie występuje w czwartej lidze. W 1989 roku jego mecz z Galatasaray oglądało 55 tysięcy widzów. Na marginesie, bo dziś skupiam się wyłącznie na meczach najwyższej ligi, do tego klubu należy też rekord Guinnessa frekwencji na meczu drugoligowym – na derbach Izmiru w 1981 roku zjawiło się 80 tysięcy osób. Gdyby w przyszłym sezonie doszło do spotkania Ruch vs Wisła w 1. lidze, liczba widzów na tym spotkaniu może pobić wiele europejskich rekordów drugiego szczebla rozgrywek, ale wyniku z Izmiru nie osiągnie.

Stadion Olimpijski w Atenach jest miejscem, który trzem greckim klubom umożliwiło przebicie pułapu 60 tysięcy widzów. AEK, Panathinaikos i Olympiakos osiągnęły te wyniki w pierwszej dekadzie obecnego stulecia. Krajowy rekord wszech czasów cała trójka ustanowiła natomiast w sezonie 1985/86, gdy w komplecie rozgrywała mecze ligowe na Stadionie Olimpijskim, przekraczając solidarnie 74 tysiące widzów. Innym klubom, w szczególności z Salonik, nie udało się przebić pułapu 50 tysięcy widzów.

Przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych to czas pobijania rekordów w Portugalii. Sporting zaliczył wtedy 70 tysięcy kibiców, Porto – 80 tysięcy, a mecz Benfica vs Porto w styczniu 1988 roku oglądało rekordowe 125 tysięcy osób. Do tych trzech klubów należą oczywiście krajowe rekordy XXI wieku. Benfica w 2001 zaliczyła 82 tysiące widzów, Porto – 61 tysięcy w 2018, a Sporting 52 tysiące w 2004 roku.

W Holandii tylko Ajax i Feyenoord przekroczyły liczbę 50 tysięcy widzów w XXI wieku. W złotej erze holenderskiej piłki na początku lat siedemdziesiątych oba kluby zaliczyły historyczne rekordy – 67 tysięcy widzów. Co ciekawe, 60 lat temu ponad 50 tysięcy widzów zaliczały mało dziś znane amsterdamskie kluby niemające profesjonalnych drużyn: DWS, Blauw-Wit oraz BVC. Domowe mecze derbowe z Ajaxem rozgrywały na Stadionie Olimpijskim, który wypełniał się wówczas kibicami „gości”.

Wiele krajów, wiele frekwencji wyższych niż 50 tysięcy

Jedynymi klubami ze Szkocji, które w XXI wieku zanotowały frekwencję wyższą od Ruchu, są oczywiście Celtic i Rangers, które na początku stulecia notowały prawie 60 tysięcy widzów. Na Old Firm Derby w 1939 roku padł rekord widowni na Wyspach Brytyjskich – 118 567 osób. W dawnych czasach 50 tysięcy widzów przekraczały także w Szkocji Hearts, Hibernian oraz małe dziś kluby – Queen’s Park oraz Clyde na małych derbach Glasgow z Rangersami.

Na Ukrainie barierę 50 tysięcy przekraczały w tym stuleciu oczywiście Dynamo Kijów (74 tysiące) oraz Szachtar (53 tysiące). Tuż przed upadkiem ZSRR ten pierwszy klub osiągał nawet stutysięczną widownię, a połowę mniejszą notowały Karpaty Lwów, Czernomorec Odessa oraz Szachtar.

W Rumunii Steaua osiągnęła 50 224 widzów w 2013 roku w meczu z Braszowem na bukaresztańskim stadionie narodowym, w Szwecji AIK także raz przekroczył tę liczbę podczas spotkania z Sunsvall w Sztokholmie, natomiast na początku stulecia serbska Crvena Zvezda osiągała widownię na poziomie do 53 tysięcy osób.

W XXI wieku nie osiągnął frekwencji Ruchu z soboty żaden klub z takich krajów, jak Austria, Belgia, Bułgaria, Chorwacja, Czechy, Dania, Węgry, Izrael, Irlandia, Norwegia, Słowacja, Słowenia czy Szwajcaria. Nie dokonały tego także Partizan, PSV, PSG, Chelsea ani Bayer Leverkusen. Taka lista w najlepszym chyba stopniu uzmysławia nam, jak imponującym wydarzeniem był mecz Ruch vs Widzew pod względem frekwencji. Zdecydowana większość Europy marzy o tym, by osiągnąć choć raz takie liczby.

W Austrii Rapid oglądało w 2005 roku 46 tysięcy widzów. W latach 1946-1962 wiele wiedeńskich klubów rozgrywało mecze derbowe na stadionie na Praterze, dzięki czemu także takie drużyny, jak Austria, Wiener SC, Wacker, Wiener AC, First Vienna i Admira przekraczały pułap 50 tysięcy widzów.

Zaskakująca jest historia frekwencji w klubach belgijskich. Rekordem XXI wieku jest zaledwie 30 tysięcy Standardu Liege. Także rekord historyczny jest stosunkowo mało imponujący – 43 tysiące zaliczyły Royal Antwerpia w 1966 i Anderlecht w 1983 roku.

W Bułgarii Lewski osiąga obecnie widownię na poziomie nawet 32 tysięcy osób. W latach osiemdziesiątych 50 tysięcy osiągał… Botew Płowdiw. Na Cyprze rekordem jest 23 tysiące widzów na meczu APOEL-u dwadzieścia lat temu.

Na Węgrzech w ostatnich latach na Ferencvaros przychodziło 22 tysiące osób. Jest to wynik mało imponujący w stosunku do rekordów osiąganych przez budapesztańskie kluby w latach pięćdziesiątych – złotej erze węgierskiego futbolu. Widownię 50 tysięcy osób zaliczyły wówczas zapomniane dziś kluby Csepel i Tungsram. Ponad 80 tysięcy osiągały wtedy Vasas, Ujpest, Ferencvaros, MTK, a Honved nawet prawie 100 tysięcy widzów.

W Izraelu 45 tysięcy widzów na stadionie Ramat Gan zgromadził trzydzieści lat temu mecz Bene Jehuda Tel Awiw z Beitarem. W ostatnich latach mecze Maccabi Tel Awiw odwiedzało do 38 tysięcy osób.

Rekord Norwegii także został osiągnięty trzydzieści lat temu. Jest to 28 tysięcy osób na meczu Rosenborga. Najlepszym wynikiem w XXI wieku jest 25 tysięcy na meczu Valerengi w 2005.

W Polsce Ruch jest rekordzistą nie tylko XXI wieku, ale także wszech czasów. Na jego meczach z Górnikiem w 1968 i z ŁKS-em w 1958 roku było 80 tysięcy widzów, a na meczu z Gwardią w 1973 roku nawet 85 tys. osób, choć większość źródeł podaje 70 tysięcy. Barierę 50 tysięcy przekraczały także w latach 1956-1975 Górnik Zabrze, Polonia i Szombierki Bytom, GKS Katowice (wszystkie na Stadionie Śląskim) oraz Lech, Warta, Legia (w 1961), a także Gwardia Warszawa.

W Szwajcarii w 2008 roku na mecz Basel przyszło ponad 38 tysięcy osób. Ten sam klub jest rekordzistą wszech czasów. W 1972 roku zaliczył widownię liczącą 56 tysięcy widzów.

Slovan w lidze słowackiej osiągał widownię na poziomie 22 tysięcy osób, aczkolwiek w czasach Czechosłowacji notował wyniki prawie dwa razy wyższe. Rekordowa widownia w Czechach w XXI wieku należy do Slavii, która w 2008 roku nieznacznie przekroczyła dwadzieścia tysięcy osób. Jest to wynik bardzo kiepski w stosunku do widowni w naszym kraju – nie tylko na ostatnim meczu Ruchu, ale także Lecha, Śląska, a nawet Wisły czy Legii.

Zaskakujące jest także to, do kogo należy rekord z 1996 roku. Otóż nie odnotował go żaden praski klub, a Zbrojovka Brno z wynikiem 44 tysięcy widzów.

W przypadku prawie każdego kraju byłego ZSRR i Jugosławii, rekordy notowane były w czasach sprzed rozpadu tych państw. FK Sarajewo osiąga widownię na poziomie 26 tysięcy kibiców, a w latach osiemdziesiątych było to nawet 40 tysięcy. Hajduk Split piętnaście lat temu oglądało 38 tysięcy fanów. W czasach Jugosławii zarówno ten klub, jak i Dinamo Zagrzeb przekraczały weekendowy wynik Ruchu. Belgradzkie kluby w latach osiemdziesiątych osiągały nawet 90 tysięcy widzów.

Azerskie Neftczi oglądało w 2007 roku 25 tysięcy osób. W czasach ZSRR jego mecze odwiedzało nawet 60 tysięcy. Na Białorusi 15 tysięcy w XXI wieku osiągnęły zaskakująco tylko Nieman Grodno i Homel. Przed upadkiem ZSRR Dynamo Mińsk przekraczało poziom widowni 50 tysięcy widzów. Dinamo Tbilisi potrafi ściągnąć do 23 tysięcy osób na swoje mecze, ale to cztery razy mniej niż w 1977 roku. W Kazachstanie 22 tysiące osób oglądało mecz klubu Ordybasy w zeszłym roku. W 1972 na Kajrat chodziło nawet 36 tysięcy, a na armeński Ararat – 78 tysięcy. Nawet na egzotyczny Pachtakor Taszkent w dzisiejszym Uzbekistanie w 1966 roku przyszło rekordowe 65 tysięcy osób.

Jak wielkość miasta ma się do frekwencji? Też sprawdziliśmy

Uważny czytelnik zauważy, że Ruch wyróżnia się także pod jeszcze jednym względem: wielkości miasta. W sobotę Chorzów został najmniejszym polskim miastem z frekwencją powyżej 40 tysięcy widzów na meczu. Miasto liczy obecnie zaledwie 103 tysiące mieszkańców, zatem na meczu była liczba osób równa prawie połowie mieszkańców miejscowości, w której się odbywał. Wcześniej najmniejszą miejscowością z co najmniej 40 tysiącami widzów był… Chorzów w sezonie 2007/08. Gdy na Wielkich Derbach Śląska było 42 tysięcy osób, miasto to miało 113 tys. mieszkańców, ale od dłuższego czasu bardzo szybko się wyludnia.

Jedyne kluby w Europie, które osiągnęły 50 tysięcy widzów w tym sezonie reprezentując miasta liczące mniej niż 300 tysięcy mieszkańców, to właśnie Chorzów i liczące 263 tysięcy ludności Gelsenkirchen – czyli taki niemiecki Chorzów. Co ciekawe, przed wojną Ruch wielokrotnie próbował zaprosić Schalke 04 na mecz do Polski, ale Niemcy odmawiali.

W 1942 roku mogli poznać jakość byłego gracza Ruchu, gdy Ernest Wilimowski strzelił im gola w finale Pucharu Niemiec. W XXI wieku spośród miast mniejszych od Chorzowa większą widownię osiągnęły tylko Lens (33 tysięcy mieszkańców), Kaiserslautern (101 tysięcy) oraz AIK reprezentujący i grający w miejscowości Solna (85 tysięcy mieszkańców), a nie w samym Sztokholmie. Natomiast w całej historii futbolu dokonały tego jeszcze jedynie Burnley i West Brom, w których mieszka ponad 70 tysięcy osób.

Także pod tym względem Ruch rozsławia swoje miasto w Europie i pokazuje, że jest absolutnie wyjątkowym miejscem, jeżeli chodzi o miłość do futbolu. Tak to zwykle bywa w regionach górniczych, nawet po upadku tego przemysłu. Górnictwo było bowiem także podstawą gospodarki okolic Lens, Burnley i West Bromwich.

Ale dosyć o przeszłości. Z pewnością jesteście ciekawi, jak wygląda Ruch na tle najlepszych frekwencji trwającego sezonu. Otóż tylko 34 klubom udało się osiągnąć 50 tysięcy widzów na jakimś meczu w obecnych rozgrywkach.

Dokonało tego aż 11 klubów niemieckich (Borussia Dortmund, Bayern, Eintracht, Stuttgart, Mönchengladbach i Kolonia oraz kluby 2. Bundesligi: Hertha, Schalke, Hamburg, Fortuna i Norymberga), 7 klubów angielskich (oba kluby z Manchesteru, West Ham, Tottenham, Arsenal, Liverpool oraz Newcastle), 5 włoskich (Milan, Inter, Roma, Lazio i Napoli), 4 hiszpańskie (Real, Atletico, Betis i Barcelona), 2 francuskie (Lyon i Marsylia), Celtic i Rangers oraz Ajax, Benfica i Galatasaray.

Ruch znalazł się zatem w niezwykle elitarnym gronie potężnych europejskich marek.

Ponadto powyższe kluby nie tylko są w komplecie znacznie silniejsze piłkarsko od Ruchu. Zarówno wg rankingu Opta, jak i Elo, polski klub jest zdecydowanie słabszy nawet od Norymbergi. W dodatku prawie wszystkie z tych zespołów znajdują się w czołówce lub w środku tabeli swojej ligi. Wyjątkiem jest trzynaste Schalke i siedemnasta Kolonia, które i tak plasują się w tabeli 2. Bundesligi wyżej niż osiemnasty obecnie Ruch.

Zbliżenie się do pułapu 50 tysięcy widzów jest zatem obecnie możliwe tylko w przypadku ograniczonego grona klubów, a w historii zdarzało się to naprawdę nielicznym, najczęściej najlepszym klubom w danym kraju. No właśnie – najlepszym.

Nie da się ukryć, że Ruch jest obecnie czołowym klubem w Polsce pod względem frekwencji, ale z pewnością nie pod względem czysto sportowym. Nie tylko nie zdobędzie mistrzostwa, ale za chwilę z hukiem spadnie z ligi, a przyczynił się do tego także Widzew, wygrywając mecz, który był meczem przyjaźni na trybunach, ale nie okazał się być takim na boisku.

Według prognoz Piotra Klimka na portalu X chorzowski klub ma 99,8% szans na spadek z ligi. 12 punktów straty do Cracovii i Puszczy na pięć kolejek przed końcem jest stratą, którą Ruch może odrobić tylko teoretycznie, szczególnie gdy zdobył ich dotąd zaledwie 20 w 29 meczach, a przed nim jeszcze starcie z Lechem i Śląskiem.

Można mieć zatem przekonanie graniczące z pewnością, że w tym roku w Polsce mieliśmy 50 tysięcy widzów na meczu spadkowicza! Ile było takich przypadków w historii Europy i które kluby to spotkało? O tym dowiecie się dopiero, kiedy (i jeśli!) Ruch spadnie.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Kocha sport, a w nim uwielbia wyliczenia, statystki, rankingi bieżące i historyczne, którymi się nałogowo zajmuje. Kibic Górnika Wałbrzych.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

66 komentarzy

Loading...