Wcale się nie dziwię emocjonalnym wpisom Jarosława Królewskiego na temat wejścia kibiców Wisły Kraków na Stadion Narodowy, bo gdyby was tak oszukiwano przez miesiące, też byście byli rozemocjonowani.
Kibice Wisły nie mogą jeździć na wyjazdy, ale nie przez to, że dostali jakiś zakaz od PZPN-u, tylko zostali wykluczeni poza paragrafem – poprzez decyzję fanów innych klubów. Nie będę oceniać tego, co się wydarzyło w Radłowie, bo od tego jest prokuratura, policja. Na pewno nie kibice. A jednak: to oni rządzą, wywierają presję, a przestraszeni prezesi potulnie kiwają głowami: oczywiście, oczywiście, Wisły nie wpuścimy.
Patologia tu, patologia tam, a potem słyszę, że z polską piłką jest normalnie. No faktycznie bardzo normalnie, jak ludzie, których decyzyjność powinna zakończyć się na tym, kiedy jaką przyśpiewką zaintonować, decydują o stadionowych wejściówkach (i nie tylko, co jasne).
Królewski mówił o tym w mediach, prosił o pomoc PZPN-u, a związek co? Nic. Udawał, że sprawy nie ma, bo to generalnie taka to kadencja, kiedy związku nie ma, gdy jest potrzebny, a gdy nie jest potrzebny, na Twitterze Kuleszy pojawiają się kolejne wpisy (generowane przez sztuczną inteligencję, ale raczej w wersji darmowej).
Wymyślali ci prezesi kolejne kuriozalne powody, dlaczego nie wpuścić Wiślaków. Bo coś przeciekało, bo będzie niebezpiecznie, bo tamto, bo sramto. A PZPN stwierdzał: nic nie możemy zrobić.
Ja bym chciał jednak taki PZPN, który może coś zrobić, bo jak mam taki, który nic nie może, to po co mi taki PZPN?
Teraz należy mieć więc w dupie zakaz, który związek wlepił Wiśle na Puchar Polski, tak jak PZPN miał w dupie zakaz, który Wiśle wlepili kibice. A że będzie to takie nasze, to znaczy, że w tym i tamtym przypadku nagnie (albo i złamie) się przepisy? Trudno.
Po prostu – trudno. I tyle.
Po pierwsze: trzeba było myśleć wcześniej i pomóc Wiśle w pierwszej lidze z jej problemem. Po drugie: hej, trochę wyobraźni. Wiadomo było, że jeśli Wisła zajdzie wysoko w Pucharze Polski, to nie będzie grała meczów wyjazdowych, więc zakaz wyjazdów zorganizowanych grup nie będzie miał kiedy być odbębniony.
Przecież to PZPN wymyślił, że zespół z niższej ligi gra zawsze u siebie. Kiedy więc Wisła miała odcierpieć swoje?
Myśleć trochę, kuźwa.
To nie jest dla niej normalka, że gra w finale Pucharu Polski, tylko wielkie święto i trzeba zrobić wszystko, żeby klub i jej kibice czuli się jak w czasie święta.
Po to gramy na Narodowym – by było pięknie, prestiżowo. Zatem: wpuszczamy kibiców obu klubów, dbamy o bezpieczeństwo i cieszymy się tym spotkaniem. Jeśli ktoś nie jest w stanie tego zorganizować, powinien posłuchać mojej rady, którą przekazałem już ambasadorowi Izraela.
WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE: