Reklama

Wisła Kraków zrobiła „szach”, PZPN-owi zostaje „pat”

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

04 kwietnia 2024, 15:27 • 5 min czytania 88 komentarzy

Kibice Wisły Kraków zapewne zdążyli przywyknąć, że nie są mile widziani na wielu stadionach w Polsce. Nie to, że w ich szeregach zniknęła z tego powodu frustracja, na pewno nie, tym bardziej że większość musi cierpieć za czyny mniejszości. Moglibyśmy debatować długimi godzinami, czy kluby pierwszoligowe postępują moralnie, wymyślając różne wymówki, żeby nie dopuścić do swoich trybun zorganizowanych grup gości „Białej Gwiazdy”. Na samym końcu każdy z nich może zasłonić się przepisami*, mieć słuszność i spać spokojnie. Ale tego samego nie może PZPN, który ma teraz przed sobą nie lada wyzwanie.

Wisła Kraków zrobiła „szach”, PZPN-owi zostaje „pat”

* Klub drużyny gospodarza ma prawo nie przyjmować zorganizowanej grupy kibiców gości na podstawie decyzji właściwych podmiotów państwowych lub samorządowych, organów dyscyplinarnych oraz w szczególnie uzasadnionych przypadkach, gdy istnieją realne, udokumentowane przesłanki wskazujące na możliwość zaistnienia zagrożeń dla bezpieczeństwa uczestników lub przebiegu meczu [Uchwała z 2019 roku]

***

Wisła zaszachowała wszystkich. Nas, dziennikarzy, inne kluby i działaczy, którzy tak jak wszyscy nie mogli przewidywać, że „Biała Gwiazda” dotrze aż do finału Pucharu Polski. Do tej pory sprawa była łatwa, PZPN też mógł spać spokojnie, ale z zupełnie innego względu. Ekipa z Krakowa każdy z pięciu meczów pucharowych rozgrywała na własnym stadionie, więc przynajmniej tutaj kibice z Jarosławem Królewskim na czele nie musieli wytwarzać szumu, prosić, grozić czy szantażować.

Jak się okazało, do dzisiaj.

Reklama

Gdy sędzia zakończył spotkanie Wisły z Piastem (2:1 po 90 minutach) i wiedzieliśmy, że pierwszoligowiec 2 maja zagra na Stadionie Narodowym, nieistniejący problem stał się skomplikowaną sprawą, by wręcz nie powiedzieć: gorącym kartoflem. Otóż wygląda na to, że PZPN oberwie od środowiska niezależnie od decyzji, jaką wystosuje w najbliższych tygodniach. I wcale nie chodzi o powszechną antypatię do kibiców z Krakowa, bo akurat w tym przypadku ona ma drugorzędne znaczenie. Nie takimi kategoriami powinien myśleć organizator finału, ba, nie mógłby, bo to niepoważne. Ale w grę wchodzą przepisy i… stworzenie precedensu.

Jarosław Królewski zagrzmiał, że Wisła Kraków nie stawi się na murawie Stadionu Narodowego, jeśli kibicom jego klubu odmówi się udziału w wydarzeniu. Z jednej strony właścicielowi „Białej Gwiazdy” przydałoby się trochę lodu na głowę, bo takie hasła raczej nie pomagają w spokojnych negocjacjach, a z drugiej podzielamy ideę, która kryje się za mocnymi słowami.

Tak, na trybunach powinni znaleźć się kibice obu drużyn.

Tak, wielkie wydarzenie, jakim jest finał Pucharu Polski, potrzebuje normalności, a nie kolejnych afer związanych z organizacją.

Tak, instytucje takie jak PZPN powinny stać ponad dyskryminacjami klubowymi, a nawet jeśli ktoś w federacji je podziela, 2 maja jest dobrą datą na wyjątki.

Reklama

Ale potem wracamy do wydarzeń z 2022 roku, za które kibice Wisły Kraków dostali zakaz na trzy mecze wyjazdowe Pucharu Polski, a następnie zaglądamy w regulamin. Tam, jak byk, napisane jest, że takiej kary nie można anulować czy zawiesić, jeśli nie została odbyta chociaż w połowie. W przypadku Wisły (0 z 3 meczów), inaczej niż Lecha w 2017 roku, nie ma wątpliwości, że PZPN musiałby złamać własny przepis, bo zgodnie z zasadami losowania par półfinałowych to Wiśle przypada rola gości w finale Pucharu Polski. A zatem nieoczekiwanie stworzyły się okoliczności, w których Cezary Kulesza i spółka:

  • nie mogą w sposób legalny wpuścić fanów „Białej Gwiazdy” na Stadion Narodowy, zrzucając winę na przepisy, ale też stracić finansowo i w jakiejś części wizerunkowo
  • mogą złamać przepisy, ale dając wszystkim klubom w Polsce dowód, że PZPN z oczekiwanym skutkiem można szantażować; zyskać finansowo, ale wciąż po części stracić wizerunkowo

Nie ma tutaj dobrego rozwiązania, o ile nie będziemy patrzeć na tę sprawę wyłącznie pod kątem finansowym. To jasne, że na Pucharze Polski PZPN będzie chciał zarobić jak najwięcej, a maksymalna liczba kibiców na stadionie to umożliwia. Ale to trochę tak, jakby złapane w pułapkę zwierzę musiało odgryźć sobie łapę, żeby się z niej wydostać. Owszem, wyjdzie z tego, wyliże rany, ale coś mimo wszystko straci.

Nie jest więc tak, że ktoś ma tutaj związane ręce. Wystarczy „tylko” złamać kilka punktów w regulaminie na rzecz… hmm, no właśnie, czego? Wyższego dobra? I tak nadszarpniętej już powagi finału Pucharu Polski po finale Lech-Raków z 2022 roku? Własnego spokoju? Bo na pewno nie na rzecz uniknięcia konsekwencji, jakimi grozi Jarosław Królewski. Nie oszukujmy się: piłkarze Wisły nie oddaliby meczu walkowerem, a gdyby to zrobili, przeszliby do historii w sposób, delikatnie mówiąc, mało chwalebny. Bo jak już możesz zgarnąć trofeum i nad głowami nie latają ci rakiety, wychodzisz na boisko i tłumisz złość, że kara dla kibiców nie została zniesiona.

Pewne jest jeszcze jedno: czego PZPN nie zrobi, i tak ktoś dostanie po głowie. Dla dobra widowiska wolelibyśmy kibiców „Białej Gwiazdy” na Narodowym, a nie ich atrapy. Ale mamy też z tyłu głowy myśl, że gdyby wszyscy ludzie odpowiedzialni za organizację meczu zachowali się jak bezwzględni służbiści, racja byłaby po ich stronie. I to w świetle prawa, a nie przez widzimisię jakiegoś klubu na pierwszoligowych boiskach, jak to bywa od wielu miesięcy.

Na szczęście dla Wisły różnica polega na tym, że mowa o finale Pucharu Polski rozgrywanym raz w roku, a nie jednej z kilkunastu kolejek w Legnicy, Rzeszowie czy Niecieczy. To Warszawa, Stadion Narodowy. Czy ktoś tego chce, czy nie, ligowe problemy Wisły nie mają dla PZPN-u takiego znaczenia, jak jego oczko w głowie. Tym razem, mimo że zakrawa to o cynizm, to może gościom z Krakowa paradoksalnie pomóc i nie ma co się obrażać czy odgrażać, tylko liczyć na czyjąś przychylność.

WIĘCEJ WOKÓŁ WISŁY KRAKÓW:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Trela: Odrdzewianie wspomnień. Ile znaczy dla Wisły Kraków finał Pucharu Polski

Michał Trela
3
Trela: Odrdzewianie wspomnień. Ile znaczy dla Wisły Kraków finał Pucharu Polski

Piłka nożna

Piłka nożna

Trela: Odrdzewianie wspomnień. Ile znaczy dla Wisły Kraków finał Pucharu Polski

Michał Trela
3
Trela: Odrdzewianie wspomnień. Ile znaczy dla Wisły Kraków finał Pucharu Polski

Komentarze

88 komentarzy

Loading...