Zdecydowanie nie tak wyobrażali sobie końcówkę 2023 roku kibice Arsenalu. Ich ulubieńcy byli liderem na święta, więc na Nowy Rok również miało się to nie zmienić. Stało się jednak zupełnie inaczej – Kanonierzy ponieśli dwie porażki w ciągu trzech dni i pozwolili Liverpoolowi objąć prowadzenie w tabeli. W Sylwestra podopieczni Mikela Artety dostali lekcję futbolu od Fulham, które ostatnio imponuje. Byli słabo zorganizowani w obronie i bezproduktywni w ataku. Niestety udział w tym wszystkim miał Jakub Kiwior, który wyszedł na boisko od początku, ale po przerwie już na nie nie wrócił. Tak oto zakończył się rok w najlepszej lidze świata.
Arsenal miał już tej jesieni kilka trudniejszych chwil, ale charakteryzował się tym, że zawsze rzutem na taśmę udawało mu się urwać ze stryczka. Kanonierzy potrafili rozstrzygać spotkania na własną korzyść w końcówkach, przez co bardzo długo utrzymywali się na czele tabeli, wykorzystując potknięcia głównych rywali do tytułu. W końcu jednak i oni wyczerpali limit szczęścia i chyba zwyczajnie przestali trzymać tempo szalonej końcówki roku w Anglii.
Trzeba przyznać, że serii trzech spotkań z rzędu bez zwycięstwa drużyna Mikela Artety dawno nie miała. Dopiero teraz, w ciągu tygodnia, Kanonierzy nie potrafili uporać się z Liverpoolem, West Hamem i w końcu Fulham, czym sprawili przykrą niespodziankę swoim kibicom. Ale problemy Arsenalu widać było już wcześniej. Pierwszym dzwonkiem alarmowym można nazwać starcie z Luton, które udało się wygrać dopiero po bramce Declana Rice’a w ostatniej minucie meczu. Później był remis z PSV w Lidze Mistrzów, ale to jeszcze udało się przykryć, pokonując wyraźnie Brighton przed własną publicznością. Jednak od tamtej pory z ekipą z północnego Londynu dzieje się coś niedobrego.
I w niedzielę było to widać wyjątkowo wyraźnie. Spotkanie na Craven Cottage było niemal kopią tego sprzed trzech dni z West Hamem. Tyle tylko, że Fulham nie broniło się tak głęboko jak Młoty i mogło pokusić się o więcej bramek. Ba, nie będzie kłamstwem, jeżeli powiemy, że to ekipa Marco Silvy była bardziej konkretna w ofensywie i kiedy prowadziła już 2:1 od 60. minuty, to miała więcej okazji do strzelenia trzeciej bramki, niż Arsenal na wyrównanie.
Kanonierzy byli po prostu beznadziejni. Oba trafienia gospodarzy były wynikiem błędów defensywy, a już szczególnie ten pierwszy. Tam niestety zawinił głównie Jakub Kiwior, który wyszedł od pierwszej minuty i od pierwszej minuty niespecjalnie wiedział, co się wokół niego dzieje. Nie potrafił powstrzymać szarżujących jego stroną Williana czy Andree Robinsona, a przy trafieniu wyrównującym Fulham ani razu nie obejrzał się za siebie i kompletnie zgubił z pola widzenia nacierającego Jimeneza. Konsekwencje tego były takie, że na drugą połowę Polak już nie wyszedł, bo został zastąpiony przez Takehiro Tomiyasu.
Fulham – Arsenal 2:1. Poważna zadyszka Kanonierów. Liverpool liderem na Nowy Rok
Paradoksalnie jednak to nie słaba defensywa była największym problemem Arsenalu w to niedzielne popołudnie. Na Craven Cottage znów zawiedli najbardziej zawodnicy ofensywni. Kanonierzy byli całkowicie bezzębni. Poza pojedynczymi zrywami Bukayo Saki, który i tak wyglądał fatalnie, nie stworzyli w zasadzie żadnego zagrożenia.
Bramka dla Arsenalu padła po całkiem niezłej akcji, którą wykończył właśnie Saka, ale to było wszystko, co udało się pokazać podopiecznym Artety. Anglik miał jeszcze jedną znakomitą okazję do strzelenia bramki, ale przestrzelił z kilku metrów, mając przed sobą tylko Bernda Leno.
Goście znów osiedli na laurach po pierwszej bramce, kompletnie nie sprawiając sobie sprawy z zagrożenia. Z kolei piłkarze Fulham od samego początku byli nastawieni bojowo i nie dali sobie podciąć skrzydeł bramką dla rywali już w 5. minucie. Kolejny fantastyczny mecz rozegrał Palhinha, który rozbijał niemal wszystkie ataki rywali. Przyćmił całkowicie zbierającego fantastyczne recenzje w tym sezonie Declana Rice’a, który akurat w niedzielę kolegom nie pomógł.
Znamienne jest też to, jak padła druga bramka dla Fulham. Najpierw Gabriel robił wszystko, żeby wybić Bobby’ego Decordovę-Reida z równowagi, co doskonale widział realizator, ale sędzia jakoś niespecjalnie. W końcu Jamajczyk sam wziął sprawy w swoje ręce. Piłka po rzucie rożnym dość kuriozalnie poodbijała się po kolei od obrońców Arsenalu, po czym trafiła wprost pod nogi skrzydłowego The Cottagers, a ten nie miał najmniejszego problemu z pokonaniem Rayi i bliskiej odległości. Beznadzieja defensywy Arsenalu w całej okazałości.
Tak więc zakończył się rok dla Arsenalu i tak też zakończył się rok dla całej Premier League. W zasadzie to zakończył go mecz Tottenhamu z Bournemouth, który skończył się zwycięstwem Spurs 3:1, bo choć również zaczął się o 15, to ostatni gwizdek zabrzmiał kilka minut później. Ważniejszy dla układu tabeli był jednak mecz tej drugiej drużyny z północnego Londynu. Po kolejnym potknięciu Kanonierów, to Liverpool wchodzi w nowy rok jako lider Premier League.
Fulham – Arsenal 2:1 (1:1)
Jimenez 29′, Decordova-Reid 60′ – Saka 5′
Czytaj więcej na Weszło:
- Śladami Girony i Ajaksu. Największe wzrosty i spadki w rankingu Elo
- Zdjęcie z Beckhamem i algorytm. Jak Wisła Kraków szukała trenera i kim jest Albert Rude?
- Tylko Świderski utrzymuje poziom. Ranking napastników 2023
Fot. Newspix