Michał Probierz podjął kilka zdumiewających decyzji przy okazji swoich pierwszych powołań do seniorskiej reprezentacji Polski. Oczywiście można się było spodziewać, że nowy selekcjoner spróbuje trochę zamieszać w biało-czerwonym kotle, ale – mimo wszystko – niektóre z jego posunięć trzeba traktować w kategoriach sensacji. W oczy rzuca się przede wszystkim całkowita rezygnacja z usług Jana Bednarka, który przez kilka ostatnich lat regularnie występował w wyjściowej jedenastce drużyny narodowej. Tylko czy to faktycznie aż tak kontrowersyjny ruch Probierza? A może należałoby raczej pokiwać z uznaniem głową i powiedzieć: najwyższy czas?
Z jednej strony – Bednarek od dawna nie przekonuje swoją postawą w kadrze.
Z drugiej – jego potencjalni następcy też nie rzucają na kolana.
Pęknięcie bańki
Jeszcze kilka lat temu mieliśmy prawo optymistycznie zakładać, że Jan Bednarek w formacji obronnej reprezentacji Polski będzie najpierw wartościowym partnerem, a później godnym następcą Kamila Glika. No bo kariera wychowanka Sokoła Kleczew rozwijała się przecież naprawdę obiecująco. W grudniu 2018 roku stoper wskoczył do podstawowej jedenastki Southampton i dość szybko wyrósł na mocny punkt defensywy „Świętych”. W sezonie 2019/20 rozegrał 34 spotkania na poziomie Premier League, a w kolejnej kampanii było pod tym względem jeszcze lepiej, bo Polak wystąpił w meczach angielskiej ekstraklasy aż 36 razy. Uchodził wręcz za jednego z pupilków trenera Ralpha Hasenhüttla. Jeśli jednak chodzi o oceny jego występów, bywało – delikatnie rzecz ujmując – różnie. Ekipie Southampton przytrafiały się bowiem absolutnie koszmarne mecze, żeby przypomnieć choćby porażki 0:9 z Leicester City i Manchesterem United.
W sezonie 2020/21 „Święci” stracili w Premier League aż 68 bramek – tylko jeden zespół w stawce legitymował się jeszcze gorszym dorobkiem. I choć oczywiście trudno problemy całej drużyny z grą w destrukcji sprowadzać wyłącznie do indywidualnych pomyłek Bednarka, to nie sposób było nie zauważyć, że angielscy dziennikarze coraz częściej i coraz ostrzej wypominają reprezentantowi Polski błędy wynikające z braku zwrotności i dynamiki. Zarzucano mu też kiepską, pasywną postawę z piłką przy nodze. Bednarek prezentował się najlepiej w tych spotkaniach, gdy Southampton mógł sobie pozwolić na długą grę w głębokiej defensywie. Kiedy tylko pojawiała się zaś potrzeba, by przejąć na boisku inicjatywę, wyjść trochę wyżej i bronić się aktywniej, Polak wpadał w poważne tarapaty.
Wiosną 2022 roku Bednarek należał już do najgorzej ocenianych defensorów w całej Premier League. Zbierał mnóstwo żółtych kartek i prezentował się beznadziejnie w meczach z Chelsea (0:6), Aston Villą (0:4) czy Brentford (0:3). Obnażyło go zwłaszcza starcie z The Blues, a konkretnie – wyścigi z Timo Wernerem.
W kolejnej kampanii ligowej reprezentant Polski szukał – jak sam mówił – nowych wyzwań na wypożyczeniu do Aston Villi, lecz z kretesem przegrał rywalizację o miejsce w wyjściowej jedenastce ekipy z Birmingham. Kiedy Steven Gerrard dał mu wreszcie szansę gry od pierwszych minut w meczu ligowym z Fulham, Bednarek przysnął po stałym fragmencie gry i spóźnił się z interwencją przy golu. Na drugą połowę już nie wyszedł. Z kolei gdy Unai Emery dał Polakowi zagrać w pełnym wymiarze w spotkaniu 3. rundy Pucharu Anglii, Aston Villa kompromitująco poległa 1:2 z czwartoligowym Stevenage FC. Tutaj akurat Bednarek bezpośrednio nie zawinił przy żadnym z trafień, ale wiadomo, że dołożenie swojej cegiełki do takiego blamażu nie poprawiło jego notowań na Villa Park.
Skończyło się podkuleniem ogona i powrotem do Southampton, z którym Polak spadł z hukiem spadł z angielskiej ekstraklasy. Nie będziemy się już rozpisywać na temat jego postawy – wystarczy spojrzeć na to, jak się zachował przy golu na 0:1 w meczu z Nottingham Forest (3:4).
Cały Bednarek – za wolny, zdezorientowany i wyrażający mową ciała pretensje do partnerów po własnym błędzie.
Obecnie Polak kontynuuje przygodę z Southampton, ale już na zapleczu angielskiej ekstraklasy. Stracił zatem najważniejszy w istocie argument, od lat utrzymujący go na względnie wysokiej pozycji wewnątrz drużyny narodowej. Nie jest już piłkarzem z Premier League. Trudno jest bowiem tak po prostu skreślić gracza występującego na co dzień w najsilniejszych rozgrywkach Starego Kontynentu, nawet jeśli regularnie pojawiają się wobec jego postawy w kadrze poważne zastrzeżenia. Niewielu reprezentantów Polski zaistniało w Premier League, no a Bednarkowi się to jednak udało. Ale to już przeszłość. Bańka ochronna pękła.
Na ten moment Bednarek gra w tej samej lidze co Michał Helik. I to niekoniecznie lepiej od niego.
Miał być lider, będzie problem? Kryzys formy Jana Bednarka
Regres formy
Spadek dyspozycji byłego obrońcy Lecha Poznań odcisnął się naturalnie piętnem również na jego postawie w reprezentacji kraju. Przypomnijmy, że Bednarek w narodowych barwach debiutował w 2017 roku, jeszcze za kadencji Adama Nawałki. Do wyjściowej jedenastki biało-czerwonych wskoczył w kryzysowym momencie, bo podczas mundialu w Rosji. Udało mu się nawet zdobyć zwycięskiego gola w starciu z Japonią. Nie było zatem wielkim zaskoczeniem, gdy kolejny selekcjoner – Jerzy Brzęczek – także zaufał Bednarkowi i zaczął konstruować formację obronną reprezentacji w oparciu o jego współpracę z Kamilem Glikiem.
To rozwiązanie miało jednak swoje oczywiste ograniczenia, ostatecznie Bednarek to w pewnym sensie młodsza wersja Glika. Obaj świetnie się czują w głębokiej defensywie i dobrze się spisują w starciach powietrznych, mając jednocześnie olbrzymie problemy ze zwrotnością i przegrywając większość pojedynków szybkościowych. Bednarek nie jest też wyraźnie skuteczniejszy od Glika w inicjowaniu ataków pozycyjnych. Sęk w tym, że starszy ze stoperów wiele ze swoich braków maskował przez lata dziką wojowniczością i boiskową charyzmą, podczas gdy Bednarek tego rodzaju cech jest po prostu pozbawiony. Dlatego w duecie z Glikiem defensor Southampton zawsze był „tym drugim”, to Kamil brał na siebie rolę lidera linii obrony. Bednarek stanowił tylko i aż uzupełnienie.
Inna sprawa, że za kadencji Brzęczka duet Glik-Bednarek jeszcze całkiem przyzwoicie funkcjonował. Biało-czerwoni grali do obrzydzenia pragmatycznie i ospale, to fakt, lecz trzeba im oddać, że tracili niewiele goli. Mnóstwo spotkań w eliminacjach do Euro 2020 zagrali na zero z tyłu.
Z kolei Paulo Sousa już w pierwszym spotkaniu spędzonym na ławce trenerskiej reprezentacji Polski (3:3 na wyjeździe z Węgrami) przekonał się, że ustawianie wysokiej linii obrony z Bednarkiem w składzie to – mówiąc brutalnie – samobójstwo. Portugalczyk koniec końców nie skreślił wprawdzie ani Bednarka, ani Glika, jednak prawie każdy mecz ze słabszym rywalem wykorzystywał do eksperymentów w defensywie. Szansę sprawdzenia się w jego hybrydowym systemie taktycznym otrzymywali od niego między innymi Helik, Piątkowski, Kędziora, Bereszyński, Dawidowicz czy Gumny. Sousa ewidentnie szukał alternatyw.
Natomiast Czesław Michniewicz ponownie przesunął wajchę w stronę zachowawczej, pasywnej gry w tyłach, co teoretycznie powinno Bednarkowi pasować. Ale to już był ten okres, gdy piłkarz miał poważne kłopoty na arenie klubowej. W efekcie podczas mundialu w Katarze musiał się pogodzić z rolą zmiennika. Fernando Santos przywrócił go do wyjściowej jedenastki, lecz nie wydaje nam się, by stała za tym jakaś drobiazgowa analiza czy długofalowa wizja.
Santos leciał po linii najmniejszego oporu.
Summa summarum 27-letni Bednarek ma na koncie 52 występy w narodowych barwach. A ile dobrych? Na pewno kilka, pewnie kilkanaście, raczej nie kilkadziesiąt. Dlatego zupełnie nas nie dziwi, że Michał Probierz na razie postawił na nim krzyżyk. Defensor Southampton zwyczajnie nie jest zawodnikiem takiej klasy, by bez końca wybaczać mu nędzną postawę i liczyć, że już za chwileczkę, już za momencik będzie lepiej. Bo nie będzie.
Zmiana klubu, problemy mentalne i mundial z ławki. Trudny rok Jana Bednarka
Gdzie zmiennicy?
Wątpliwości mogą jednak budzić także ci obrońcy, których selekcjoner zmieścił na liście powołanych. Jakub Kiwior w sezonie 2023/24 rozegrał jak dotąd w Arsenalu zaledwie 180 minut. Sebastian Walukiewicz regularnie zawala bramki w zespole Empoli, któremu przytrafiły się już w bieżącej kampanii takie klęski jak 0:7 z Romą czy 0:3 z Bologną. Mateusz Wieteska nie błyszczy po przenosinach do Cagliari, zdążył już obejrzeć w Serie A pierwszą czerwoną kartkę. Natomiast Patryk Peda… cóż, przy całej naszej wierze w jego potencjał, mówimy o 21-latku z TRZECIEJ LIGI WŁOSKIEJ.
Mało tego, ekipa SPAL jak na razie spisuje się dość kiepsko w grupie centralnej Serie C.
W takich okolicznościach rezygnacja z – bądź co bądź – doświadczonego Bednarka to ryzykowny ruch. Niby zagrożenie jest niewielkie, ostatecznie przed biało-czerwonymi starcia z oponentami tej klasy, że nawet defensywa złożona z – dajmy na to – Kędziory, Pedy, Walukiewicza i Puchacza powinna sobie dać radę. Trudno się obawiać Wysp Owczych i Mołdawii, niezależnie od eksperymentów w składzie. Ale nauczka przyjęta w Kiszyniowie jednak nie pozwala nam na zachowanie stuprocentowego spokoju. Kadra w jej obecnym kształcie może wtopić z każdym. Choć… może właśnie dlatego Probierz aż tak bardzo namieszał?
CZYTAJ WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Skoro Lewandowski na L4, czas powiedzieć „sprawdzam”
- Heroiczny wyczyn Pawła Dawidowicza
- Czy Jakub Piotrowski to materiał na reprezentanta Polski?
- Wzlot i upadek. 10 najważniejszych momentów Krychowiaka w reprezentacji Polski
- Probierz: Nie jestem oszołomem. Będę dobrym selekcjonerem [WYWIAD]
Fot. 400mm.pl