Reklama

Wzlot i upadek. 10 najważniejszych momentów Krychowiaka w reprezentacji Polski

redakcja

Autor:redakcja

28 września 2023, 11:20 • 12 min czytania 37 komentarzy

Grzegorz Krychowiak zdecydował o zakończeniu kariery w reprezentacji Polski i niemal jednogłośna reakcja opinii publicznej nad Wisłą brzmi: „no wreszcie!”. Co dość dobrze oddaje nastroje, jakie od dłuższego czasu towarzyszą doświadczonemu pomocnikowi. Nie ma co ukrywać, Krychowiak już dawno stracił sympatię kibiców, stając się swego rodzaju symbolem marazmu drużyny narodowej. Byłoby jednak nieuczciwe, gdybyśmy mieli zapamiętać go tylko przez pryzmat kopania się po czole w niedawnym meczu z Wyspami Owczymi. Swego czasu Krychowiak był bowiem liderem kadry, liderem z prawdziwego zdarzenia. Prawdziwą bestią środka pola.

Wzlot i upadek. 10 najważniejszych momentów Krychowiaka w reprezentacji Polski

Prześledźmy zatem przygodę „Krychy” z reprezentacją Polski – przygotowaliśmy zestawienie jej dziesięciu najważniejszych momentów.

Niezapomniany gol (2007)

Zaczniemy trochę nietypowo, bo nie od debiutu w seniorskiej kadrze, ale w przypadku Grzegorza Krychowiaka – nie sposób inaczej.

30 czerwca 2007 roku reprezentacja Polski U-20 niespodziewanie pokonała Brazylijczyków w pierwszym meczu młodzieżowych mistrzostw świata, a gola na wagę triumfu podopiecznych Michała Globisza zdobył właśnie 17-letni wówczas „Krycha”. Było to zresztą trafienie nie byle jakiej urody, bo młody pomocnik wpakował piłkę do siatki bezpośrednio z rzutu wolnego, otwierając tym samym Polakom wrota do awansu do fazy pucharowej turnieju. Wprawdzie w drugim starciu biało-czerwoni zostali zmiażdżeni przez Amerykanów, a potem tylko podzielili się punktami z reprezentacją Korei Południowej, ale cztery punkty w pełni wystarczyły do zajęcia drugiego miejsca w grupie. W 1/8 finału polska ekipa musiała już jednak uznać wyższość naszpikowanej gwiazdami kadry Argentyny.

Reklama

Wokół zespołu Globisza latem 2007 roku zrobiło się naprawdę głośno i to przede wszystkim dzięki pokonaniu „Canarinhos”. Krychowiak – rzecz jasna obok bramkostrzelnego Dawida Janczyka – był tym zawodnikiem, po którym polscy kibice mogli sobie wtedy obiecywać najwięcej. No i, w przeciwieństwie do kolegi z linii ataku, „Krycha” spełnił pokładane w nim nadzieje. Choć spektakularne trafienia z dalszej odległości nigdy nie stały się jego specjalnością.

Debiut u Beenhakkera (2008)

Oczywiście błysk na młodzieżowym mundialu to było o wiele za mało, by Krychowiak natychmiast przebił się do pierwszej reprezentacji Polski i pojechał z nią na mistrzostwa Europy do Austrii i Szwajcarii. Jednak Leo Beenhakker nie czekał długo z powołaniem nastolatka do kadry. Znalazł dla niego miejsce w zespole narodowym już podczas najbliższego zimowego zgrupowania w Turcji, tradycyjnie wykorzystywanego przez kolejnych selekcjonerów do wykonania tak zwanego przeglądu wojsk. – Zamysłem jest dać zawodnikom szansę pokazania swoich możliwości i to zarówno w kontekście bliskiej przyszłości, jak i w perspektywie przygotowań drużyny, która będzie reprezentować Polskę podczas mistrzostw Europy w 2012 roku – wyjaśniał holenderski szkoleniowiec.

– Byłem bardzo zaskoczony powołaniem, bo nie myślałem, że dostanę szansę od Leo Beenhakkera. Tym bardziej, że nie miałem przecież jakiejś większej styczności z pierwszym zespołem Girondins Bordeaux. Z początku myślałem, że chodzi o powołanie do młodzieżowej kadry – przyznał sam „Krycha”.

Tym samym Krychowiakowi przyszło zadebiutować w seniorskiej reprezentacji w okolicznościach, co tu kryć, nieszczególnie ekscytujących. 14 grudnia 2008 roku pomocnik pojawił się na boisku w 56. minucie towarzyskiego meczu z Serbią, wygranego przez biało-czerwonych 1:0. Tę wiekopomną potyczkę z perspektywy trybun niewielkiego obiektu w Aksu niedaleko Antalyi obserwowało ledwie kilkudziesięciu widzów, głównie dziennikarzy. Żeby dodać nieco pikanterii całej opowieści, trzeba koniecznie wspomnieć, że Krychowiak pojawił się na murawie w miejsce Antoniego Łukasiewicza, a oprócz niego Beenhakker sprawdził tamtego dnia między innymi Sebastiana Tyrałę, Macieja Małkowskiego, Piotra Polczaka i Michała Zielińskiego. Niesłychana ekipa.

Co ciekawe, w tym samym spotkaniu w reprezentacji Serbii zadebiutowali między innymi Nemanja Matić i Dusan Tadić. A zatem – niby paździerzowy zimowy sparing na kameralnym tureckim stadioniku, a jednak paru poważnych graczy zebrało tego dnia międzynarodowe przetarcie.

Reklama

Bez szans u Smudy (2012)

O niesamowitym potencjale Krychowiaka mówiło się w Polsce latami, ale dopiero w sezonie 2010/11 Grzegorz zaczął naprawdę rozwijać skrzydła w seniorskiej piłce klubowej, notując przeszło 30 występów w barwach Stade Reims na poziomie drugiej ligi francuskiej. Większą część kolejnej kampanii „Krycha” także spędził w Ligue 2, tym razem grając w ekipie Nantes. W obydwu klubach przebywał na zasadzie wypożyczenia z Girondins Bordeaux, gdzie nie był w stanie przebić się do wyjściowego składu. Trzeba bowiem pamiętać, że „Żyrondyści” wówczas liczyli się jeszcze na krajowym podwórku w rywalizacji o najwyższe cele. W 2009 roku udało im się sięgnąć po mistrzostwo Francji, a w kolejnych sezonach należeli do ligowej czołówki i bili się o miejsca premiowane grą w pucharach.

Z dzisiejszej perspektywy jest jednak dość zaskakujące, że selekcjoner Franciszek Smuda w okresie przygotowań reprezentacji Polski do Euro 2012 dość konsekwentnie pomijał Krychowiaka, pozostawiając go do dyspozycji trenerów drużyn młodzieżowych. „Krycha” u Franza rozegrał zaledwie kilka minut w towarzyskim starciu z Norwegią, wygranym przez biało-czerwonych 1:0. Przesiedział też na ławce sparingi z Argentyną i Francją. No i to by było na tyle. Smuda dużo większym zaufaniem darzył choćby Adama Matuszczyka, co się dziś – delikatnie rzecz ujmując – nie broni.

Ostatecznie piłkarzem, który na Euro 2012 miał zebrać turniejowe przetarcie jako „młody-zdolny” pomocnik, został Rafał Wolski. Smuda nie zabrał na turniej nie tylko Krychowiaka, ale również Kamila Glika, a zatem dwóch graczy stanowiących potem przez lata o sile reprezentacji.

Wreszcie w pierwszym składzie (2012)

Koniec końców to Waldemar Fornalik okazał się tym selekcjonerem, który z całą stanowczością postawił na Krychowiaka. Po klęsce biało-czerwonych na mistrzostwach Europy pojawiła się potrzeba wprowadzenia do kadry nowych twarzy i „Krycha” należał do głównych beneficjentów tego trendu. Choć chyba w innych okolicznościach 22-latek również by sobie poradził, ostatecznie w sezonie 2012/13 występował on już regularnie w Stade Reims i to na poziomie Ligue 1. Na dodatek zbierał naprawdę pochlebne recenzje we francuskiej prasie. Fornalik byłby szaleńcem, gdyby zdecydował się na pomijanie takiego zawodnika. Francuzi określali Krychowiaka „człowiekiem o czterech płucach”, doceniając jego niesamowitą nieustępliwość i intensywność gry w środku pola.

17 października 2012 roku Krychowiak wreszcie się doczekał – wyszedł w podstawowym składzie reprezentacji Polski w meczu o punkty. I to przeciwko naprawdę klasowemu oponentowi, bo biało-czerwoni mierzyli się wtedy przed własną publicznością z Anglikami. Decyzja selekcjonera nie była jednak dla nikogo zaskoczeniem – kilka dni wcześniej pomocnik pokazał się z rewelacyjnej strony w towarzyskiej konfrontacji z Republiką Południowej Afryki.

–Grzegorz zagrał bardzo dobre spotkanie – tak w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” chwalił swojego byłego podopiecznego Michał Globisz po zremisowanym starciu z Anglią. – Zdecydowanie nie zawiódł. Miał więcej zadań defensywnych, niż ofensywnych, ale spełnił oczekiwania. Pracował na całym boisku, miał dużo cennych odbiorów piłki, stoczył dużo męskich pojedynków, szczególnie ze Stevenem Gerrardem. Śmiem twierdzić, że zagrał od niego lepiej.

Łyżka dziegciu w beczce miodu, a właściwie to cała chochla?

Podział punktów z „Synami Albionu” to jedyne naprawdę pozytywne wspomnienie z eliminacji mistrzostw świata w Brazylii. Ekipa Fornalika tylko jeden mecz z Mołdawią i dwa z San Marino. Krychowiak uczestniczył między innymi w pamiętnej porażce 1:3 z Ukrainą na Stadionie Narodowym.

Pierwsze gole w kadrze (2014-2015)

Kadencja Adama Nawałki wielu dotychczas rozczarowującym reprezentantom Polski przyniosła okazję do odbudowania pewności siebie i odzyskania sympatii kibiców. Symboliczne przekazanie kapitańskiej opaski Robertowi Lewandowskiemu stanowiło nowe otwarcie w drużynie narodowej – nastał czas nowych liderów, wśród których najjaśniej świeciła rzecz jasna gwiazda „Lewego”, ale również rola Krychowiaka znacząco wzrosła. Nie ulegało wątpliwości, kto w środku pola jest kluczowym trybikiem (Krychowiak), a kto tylko pomniejszym elementem (Mączyński, Mila, Jodłowiec) dobrze naoliwionej przez Nawałkę maszyny.

„Krycha” zagrał rzecz jasna od deski do deski w wygranym 2:0 meczu z Niemcami. – To nie był konkurs piękności, to była wojna, w której od wirtuozów więcej warci byli żołnierze jak Glik czy Krychowiak – pisaliśmy w pomeczowej relacji.

Natomiast w listopadzie 2014 roku Grzegorz, wtedy już będący zawodnikiem Sevilli, zapisał na swoim koncie pierwszego gola w drużynie narodowej. Dołożył cegiełkę do zwycięstwa 4:0 w wyjazdowym starciu z reprezentacją Gruzji. Jeszcze ważniejsze okazało się jednak jego trafienie w ostatnim spotkaniu eliminacyjnej kampanii, gdy otworzył wynik starcia z Irlandią, ostatecznie zwyciężonego przez biało-czerwonych 2:1.

Tak, mało kto już o tym pamięta, ale myśmy o wyjazd na Euro 2016 walczyli do ostatnich chwil eliminacji. W tych trudnych momentach Krychowiak należał do grona zawodników, na których kadra bezwzględnie mogła liczyć.

Ciekawostka – we wszystkich meczach kwalifikacyjnych „Krycha” obejrzał tylko dwie żółte kartki (obie przeciwko Szkotom)

Gwiazda mistrzostw Europy (2016)

Czas na niewątpliwie szczytowy punkt Krychowiaka w drużynie narodowej. Mistrzostwa Europy we Francji. Wprawdzie dla defensywnego pomocnika reprezentacji Polski zabrakło finalnie miejsca w oficjalnej drużynie turnieju, tej wybieranej przez UEFA, ale już „France Football” czy „The Guardian” w swoich zestawieniach Polaka doceniły i absolutnie nie mogło to dziwić. Krychowiak rozegrał naprawdę kapitalny turniej pod właściwie każdym względem. Harował w defensywie, nie popełniał błędów w rozegraniu piłki, potrafił uruchomić akcję długim podaniem do skrzydła, no i nie zawiódł w serii jedenastek ze Szwajcarią.

Wziął na siebie decydujące uderzenie i przypieczętował awans biało-czerwonych do ćwierćfinału.

Cóż to był za czas Krychowiaka… Kapitalny wielki turniej w jego wykonaniu, sukcesy w Lidze Europy z Sevillą, transfer do naszpikowanego gwiazdami Paris Saint-Germain. Aż trudno uwierzyć, że od tamtego momentu kariera zaczęła się pomału załamywać.

Katastrofalny błąd na mundialu (2018)

W ekipie PSG reprezentant Polski, co tu kryć, kompletnie się nie sprawdził i bardzo szybko znalazł się na wylocie. Nie udała mu się również przygoda w Premier League. Co oczywiście nie oznaczało, że Grzegorz stracił zaufanie Adama Nawałki. Wprawdzie w eliminacjach do mistrzostw świata w Rosji opuścił kilka spotkań, ale już w meczu otwarcia mundialu, gdy biało-czerwoni zmierzyli się z Senegalem, „Krycha” znalazł się w wyjściowej jedenastce.

I zaprezentował się fatalnie.

Tak recenzowaliśmy jego występ na Weszło:

– Szybko obejrzał żółtą kartkę po przerwaniu kontry, którą sam sprokurował. Przez to musiał grać do bólu ostrożnie i nie wikłać się w ostre starcia. Właśnie – musiał. Ale tego nie robił i jeszcze przed przerwą za nierozważny atak na stopę rywala powinien wylecieć z boiska za drugie napomnienie. To też w dużej mierze na jego barki spada odpowiedzialność za gola na 0:2 – lobowanie ostatniego stopera mając piłkę na połowie rywala? SERIO?!

Oczywiście nie można zapominać, że to właśnie Krychowiak w 86. minucie spotkania zdobył bramkę kontaktową, dając biało-czerwonym nadzieję na wyrównanie w samej końcówce spotkania z Senegalczykami. Ale ten gol w końcowym rozrachunku niczego nie zmienił, więc nie ma mowy o odkupieniu win. Co gorsza, Krychowiak jeszcze gorzej zagrał z Kolumbią. Znów cofnijmy się do naszych not: – Strata w 20. minucie, po której poszła groźna kontra, odpuszczone krycie przy golu, kryminał z pilnowaniem Falcao. I jeszcze ta niewykorzystana sytuacja w końcówce. Zapamiętaliśmy same negatywne momenty.

To był chyba pierwszy moment, gdy powszechnie dostrzeżono naprawdę dramatyczny regres formy Krychowiaka. Jego notoryczne spowalnianie akcji ofensywnych, nierozważne faule i błędy w grze obronnej, które jeszcze dwa czy trzy lata temu byłyby w jego przypadku nie do pomyślenia.

Nieszczęsna czerwona kartka (2021)

Mogło się wydawać, że Krychowiakowi pomoże przeprowadzka do nieco słabszej ligi. W rosyjskiej ekstraklasie pomocnik zauważalnie odżył – grał zdecydowanie bardziej ofensywnie, zdobywał sporo bramek, zbierał bardzo pozytywne recenzje i cieszył się reputacją lidera drugiej linii Lokomotiwu Moskwa. Nie przekładało się to jednak na jego postawę w narodowych barwach, ponieważ selekcjoner Jerzy Brzęczek wciąż wykorzystywał go przede wszystkim w roli głęboko ustawionej „szóstki”. Jednocześnie trener ignorował głosy nawołujące do odstawienia „Krychy” od podstawowego składu kadry. Zresztą z doświadczonego pomocnika nie miał również zamiaru rezygnować Paulo Sousa. I między innymi ta decyzja okazała się dla Portugalczyka zgubna.

W meczu otwarcia Euro 2020 biało-czerwoni w kompromitującym stylu przegrali 1:2 ze Słowacją, a Krychowiak w 62. minucie gry wyleciał z boiska z drugą żółtą kartką na koncie. To cholernie bolało, ponieważ akurat w tamtym okresie Polacy dociskali oponentów do muru i byli naprawdę blisko wyjścia na prowadzenie.

Krychowiak poprzez swój brak odpowiedzialności podciął skrzydła własnej drużynie. W praktyce – zawalił nie tylko mecz, ale cały turniej.

To jego najczarniejszy moment w drużynie narodowej.

– Nie przyszedłem, żeby mówić, że było coś pozytywnego, bo nie chcę wyjść na klauna. […] Popełniłem wczoraj poważny błąd, który może przeszkodzić nam zrealizować założone cele. Mój błąd miał olbrzymi konsekwencje i biorę krytykę na klatę – komentował Krychowiak.

Symbol marazmu (2022)

Oczywiście nie jest tak, że ostatnie lata Krychowiaka w kadrze to wyłącznie błędy, faule i generalnie – nieudane występy. Jesienią 2021 roku pomocnik rozegrał genialne zawody w zremisowanym 1:1 starciu z Anglią, dał też kapitalną zmianę w wygranym barażu ze Szwecją, kiedy wywalczył kluczowy rzut karny. Ale to były już tylko pojedyncze przebłyski dawnej formy. Co do zasady, Krychowiak stał się symbolem wszystkiego, co zaczęło tak bardzo irytować kibiców reprezentacji. Na boisku „Krycha” wkurzał powolną grą i uciekaniem od odpowiedzialności, a poza nim – coraz bardziej kuriozalnymi wypowiedziami.

Nie oczekujcie od nas, że będziemy grać pięknie w piłkę, bo taka gra nie przynosiła nam efektów – zapowiadał przed mundialem w Katarze.

Z kolei o aferze premiowej mówił na łamach „Meczyków” tak: – Nie mam sobie nic do zarzucenia. To nie my przynieśliśmy i stworzyliśmy ten problem. Obiecano nam ogromną kwotę za awans. Przyjęliśmy to do wiadomości, ale od początku słuchało się tego wszystkiego z dużym niedowierzaniem. Już trochę w tym życiu widzieliśmy. Nie z takich rzeczy powstawały afery. Wstaliśmy od stołu i powiedzieliśmy sobie w wąskim gronie: „Panowie, będzie z tego syf”. Że to jest złe. Że to uderzy głównie w nas. Przecież my o nic się nie prosiliśmy. Nie wyciągaliśmy po nic rąk. To były pieniądze, których nikt od nikogo nie chciał. Nie wiedzieliśmy nawet, czy to jest do końca na poważnie. Zostaliśmy tą propozycją po prostu zaskoczeni, ale ustaliliśmy, że jeśli to ma się faktycznie zmaterializować, to duża część tej kwoty musi pójść na cele charytatywne. Tylko taki ruch może w jakiś sposób uratować nas od tej niezręcznej sytuacji.

Ile było prawdy w tych opowieściach… cóż, można się domyślać, zwłaszcza mając w pamięci późniejsze wypowiedzi Łukasza Skorupskiego.

Smutny koniec (2023)

Fernando Santos początkowo zrezygnował z powoływania Grzegorza Krychowiaka do drużyny narodowej i wydawało się, że właśnie w ten sposób kariera pomocnika w kadrze dobiegnie końca. Jakkolwiek spojrzeć, „Krycha” pożegnałby się z reprezentacją poprzez występ w fazie pucharowej mundialu. Jeśli przymknąć oko na styl gry biało-czerwonych, a przede wszystkim na pozaboiskowe skandale, to moglibyśmy mówić o całkiem zgrabnej puencie. Jednak Santos postanowił dać Krychowiakowi kolejną szansę, czym w jakimś sensie pogrążył samego siebie, a także definitywnie obnażył 33-letniego gracza Abhy.

„Krycha” nawet na tle półamatorów z Wysp Owczych wyglądał na piłkarza będącego po drugiej stronie rzeki. W przegranym starciu z Albanią zaprezentował się równie słabo. W jego setnym występie w narodowych barwach biało-czerwoni niemal stracili szanse na bezpośredni awans na Euro 2024. Przykry to finał. Ale zupełnie nie dziwi nas decyzja Michała Probierza, by Krychowiaka nie uwzględniać dłużej wśród kandydatów do gry w reprezentacji.

Ten pociąg już dawno odjechał.

***

Bardzo trudno w sposób jednoznaczny ocenić karierę Grzegorza Krychowiaka w reprezentacji Polski. Z jednej strony? Sto występów, kilka ważnych goli, ćwierćfinał Euro 2016, 1/8 finału mundialu 2022. Z drugiej zaś strony – zawalone Euro 2020, nędzny mundial w Rosji, koszmarne pożegnanie. Choć pewnie kiedy opadnie kurz, na pierwszy plan – jak to zwykle bywa – wysuną się przede wszystkim te pozytywne dokonania i piękne wspomnienia.

Szkoda po prostu, że nie było ich troszkę więcej. Prime Krychowiaka skończył się zdecydowanie zbyt szybko.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Najnowsze

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Komentarze

37 komentarzy

Loading...