Uprawia boks już od szóstego roku życia, a sportem tym zajmuje się również troje z dziesięcioro jego rodzeństwa. Wszystko za sprawą ojca – byłego handlarza ulicznego i wielkiego miłośnika pięściarstwa, który już pierwszemu trenerowi syna powiedział, że jego dzieciak będzie kiedyś mistrzem świata. W sobotę we Wrocławiu Daniel Dubois (19-1,18 KO) będzie mógł spełnić przepowiednię taty i odebrać Oleksandrowi Usykowi (20-0, 13 KO) mistrzowskie pasy wagi ciężkiej federacji IBF, WBA i WBO. Choć Brytyjczyk jest w tym starciu underdogiem i niewielu na niego stawia, to pięściarz zapowiada: – Zamierzam zszokować świat i pokazać ludziom, jak dobry naprawdę jest Daniel Dubois.
Spis treści
RODZINKA JAK Z PLAKATU
Daniel Dubois od małego był uważany za ogromny talent brytyjskiego boksu. Trudno się temu dziwić, skoro na sali treningowej Peakock Gym, położonej we wschodniej części Londynu, po raz pierwszy pojawił się jako sześciolatek. Oczywiście wraz z ojcem – wielkim fanem pięściarstwa, który od najmłodszych lat pchał syna do tego sportu.
Lecz zanim napiszemy więcej o samym Danielu, przybliżmy najpierw postać jego taty, Dave’a. A w zasadzie Stana, bo tak brzmi prawdziwe imię seniora rodziny Dubois. A spora to familia, bowiem Dave (będziemy trzymać się popularniejszej wersji) doczekał się aż jedenaścioro dzieci z dwiema kobietami. Jednak to nie jest historia o biednej, wielodzietnej rodzinie w której staruszek ledwo wiązał koniec z końcem by wyżywić potomstwo. Przeciwnie – ojciec Daniela od małego był bardzo obrotnym człowiekiem. Jako młodzian handlował plakatami w Camden Town, dzielnicy Londynu która do dziś jest prawdziwą oazą dla artystów oraz centrum kultury alternatywnej miasta.
Jak twierdził w artykule dla Guardiana, na początku lat 80. sprzedawał skopiowane plakaty artystów z Afryki i Karaibów po 2 funty za sztukę, przy czym ich produkcja kosztowała 5 pensów. Czterdziestokrotna przebitka na plakacie to całkiem niezły interes. Ale to jeszcze nie wszystko. Prawdziwą żyłą złota dla Dave’a okazała się podróż do Nowego Jorku, gdzie mieszkał jego ojciec.
– Wziąłem ze sobą plakaty i zapytałem tatę: „Gdzie czarni spędzają czas?”. Kazał mi iść na 125 Ulicę w Harlemie. Pojechałem więc do Harlemu, rozkleiłem plakaty i nie mogłem w to uwierzyć. Pierwszego dnia zarobiłem 4000 dolarów – wspominał Dave.
Ojciec Daniela Dubois kiedyś zarabiał na życie handlując plakatami. Dziś wizerunek jego syna zdobi plakat promujący walkę o mistrzostwo świata wagi ciężkiej. Fot. Materiały promocyjne KnockOut Promotions.
Jak sam twierdzi, od tej pory regularnie latał do Wielkiego Jabłka, zalewając całe miasto plakatami. Pewnego razu wybrał się z kolegami za Ocean z ambitnym planem sprzedania aż stu tysięcy sztuk, które sprowadzili. Zajęło to trzy miesiące, ale transakcja się powiodła, przynosząc całej świcie milion dolarów dochodu.
Dave bardzo szybko został też ojcem, gdyż jego pierwsze dziecko pojawiło się na świecie, gdy on sam miał szesnaście lat. W międzyczasie zapałał miłością do boksu. I przelał to uczucie na czwórkę z jedenaścioro swoich dzieci – Daniela, Prince’a, Caroline oraz Solomona. Owszem, z zewnątrz takie zaangażowanie dziatwy w pięściarstwo może wyglądać niczym próba zaspokojenia chorych ambicji staruszka, który podporządkował życie rodziny pod ich sportowy rozwój i sukcesy. Jednak każde z czwórki podkreśla, że taki wybór był ich decyzją. Ojciec nie musiał ich specjalnie zachęcać do treningu. Wystarczyło, że dał ku temu niezłe możliwości.
Być może u dzieciaków zagrały geny, kwestia pochodzenia. Jak bowiem twierdzi senior rodu, ich przodkiem jest Sylvia Dubois – afroamerykańska niewolnica, która słynęła z ogromnej siły i często uczestniczyła w walkach na gołe pięści. Dave kolportuje wersję, jakoby charakterna Sylvia pewnego dnia pobiła swego pana. Tak naprawdę, z gniewem niewolnicy spotkała się kochanka jej właściciela, która często się nad nią znęcała. Pewnego dnia Sylvia nie wytrzymała kolejnych szykan i tak załatwiła kobietę, że ta omal nie umarła. Po tym czynie uciekła do Nowego Jorku. Wówczas pan Sylvii w istocie dał jej wolność, nie chcąc sprowadzać jej ponownie na swoje włości.
Jeżeli praprababcia Dubois była tak silną i zadziorną osobą, to bez wątpienia można stwierdzić, że rodzinka posiada odpowiednie geny do boksu. Jak wspomnieliśmy, pięściarstwem pałało się także dwóch braci Daniela. Prince (19 lat) wiele nie osiągnął w tym sporcie, tocząc zaledwie trzy zawodowe walki (bilans 2-1). Ale dla odmiany Solomon (11 lat) to oczko w głowie bokserskiej rodziny. Jej członkowie mówią jednym głosem – ten dzieciak może dokonać wielkich rzeczy i posiada największy talent spośród całego klanu.
OBSTAW WYNIK WALKI USYK-DUBOIS W FUKSIARZ.PL!
A to spory komplement, bo pozostała dwójka także ma sporą smykałkę do boksu. Caroline (22 lata) była bardzo dobrą amatorką (rekord 37-3), która zdobywała złote medale podczas młodzieżowych mistrzostw Europy, świata oraz igrzysk olimpijskich. W ubiegłym roku przeszła na zawodowstwo (rekord 7-0, 5 KO). Jest uważana za jeden z największych prospektów kobiecego pięściarstwa, a pod koniec września stanie do walki o wakujący pas IBO w wadze lekkiej.
Jednak już w sobotę najgłośniej może zrobić się o tym, który jako pierwszy z rodzeństwa postawił na boks.
ZAWODOWSTWO WAŻNIEJSZE OD IGRZYSK
Daniel Dubois ma 25 lat, jednak boks towarzyszy mu od pierwszych lat życia. Jak już wspomnieliśmy, pierwszy raz pojawił się w sali treningowej Peacock Gym mając zaledwie sześć lat. A i tak nie przekroczył progów tego przybytku jako zupełny świeżak, bowiem już wcześniej ojciec kupił mu worek treningowy.
– Zawsze lubiłem boks, ponieważ kształtuje charakter. W przypadku Daniela, jeszcze zanim się urodził, pomyślałem „On zostanie mistrzem świata” – mówił Guardianowi Dave.
– Jego tata popisywał się, mówiąc, że syn będzie tym i tamtym. Jak wszyscy ojcowie, był z niego bardzo dumny. Ale wtedy nie zwracałem na to zbytniej uwagi… miał tylko sześć lat! – mówił Martin Bowers, pierwszy trener Daniela, który prowadził go aż do 2021 roku.
Aktualnie tylko jedna walka dzieli Dynamite’a od spełnienia ojcowskich przewidywań. Ale Daniel nie doszedł do takiego miejsca wyłącznie w oparciu o wiarę taty. Od zawsze był typem pracusia, który z radością podporządkował pięściarstwu każdy aspekt swojego życia. Nawet edukację, gdyż uczył się w domu.
– Oznaczało to, że mogłem lepiej skupić się na boksie. Mój tata trzymał prostą ścieżkę – boks, boks przez cały dzień. Moi pozostali bracia i siostry chodzili do szkoły, ale ja od początku uczyłem się w domu. Myślę, że musisz być cały czas skupiony na zadaniu, bo czasami rozpraszacze mogą działać na dziecko już od najmłodszych lat – mówił Dubois w wywiadzie dla The Athletic.
Wieczory zaś spędzał w salach bokserskich. Liczba mnoga jest uzasadniona, bo choć zaczynał w Peacock, to z czasem bujał się po różnych klubach, byle tylko sparować: – Kochałem sztuki walki i chyba myślałem, że się do tego urodziłem. Podjąłem się tego z łatwością. To tak jak z treningiem: im więcej robię, tym lepszy się staję, a im ciężej trenuję, tym lepiej walczę.
A trenował naprawdę ciężko. Jak twierdzi, już jako nastolatek potrafił robić pompki na kostkach przez bite trzy godziny, czyniąc z tego ćwiczenia serię składającą się z tysięcy powtórzeń. Z czasem zaczął się ograniczać do zaledwie 30 minut pompowania. Za to rosły jego umiejętności czysto pięściarskie. A kiedy zobaczył w akcji Mike’a Tysona, był pewien, że też chce kiedyś zostać mistrzem wagi ciężkiej. Więc zaczął pracować także nad zwiększeniem masy mięśniowej.
– Mistrzostwo świata wagi ciężkiej to w boksie najbardziej szanowany tytuł. Moim zdaniem to jedno z największych osiągnięć na świecie. Dla mnie liczyło się przede wszystkim mistrzostwo wagi ciężkiej – mówił Dubois.
Oczywiście Daniel najpierw zaczynał od boksu amatorskiego. I osiągał w nim przyzwoite sukcesy. Według portalu BoxRec, jego rekord wynosi 69 wygranych i 6 porażek. Jako junior był na tyle dobry, że został włączony do programu Great Britan Boxing, który miał na celu sprowadzenie na wspólne treningi najlepszych pięściarzy amatorskich z Wysp. To wiązało się z przeprowadzką Dubois do Sheffield, gdzie spędził 18 miesięcy. Oraz sparował z takimi pięściarzami jak Joe Joyce (15-1, 14 KO) czy Anthony Joshua (26-3, 23 KO). Podobno Dubois dawał sobie z nimi radę, choć przecież był od nich znacznie młodszy.
Pierwotnym planem Brytyjczyka był występ na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Jednak dość prędko, bo już w 2016 roku, Daniel zmienił swój cel. Jak twierdził, jego miejsce w kadrze na igrzyska w Japonii i tak nie byłoby pewne. Pod względem doświadczenia znacznie ustępował Frazerowi Clarkowi (7-0, 5 KO), który ostatecznie wywalczył tam brązowy medal w kategorii superciężkiej. Z tego względu Dynamite obrał inną drogę – zapragnął zostać najmłodszym mistrzem wagi ciężkiej z Wielkiej Brytanii. I podpisał zawodowy kontrakt z promotorem Frankiem Warrenem. Tym samym, który odpowiada za karierę Tysona Fury’ego (33-0-1, 24 KO).
PLAN NA USYKA? BIĆ SIĘ, NIE BOKSOWAĆ
Daniel Dubois bardzo dobrze odnalazł się na zawodowych ringach. Brytyjczyk dysponuje całkiem niezłymi warunkami fizycznymi, jednak jego największy atut to stara szkoła wagi ciężkiej – siła ciosu. Na 19 wygranych pojedynków, 18 zakończył przed czasem. Jedynym pięściarzem który wytrzymał z Dubois, był Kevin Johnson (36-21-2, 20 KO). Ale amerykański journeyman wyszedł na ring nie z zamiarem zwycięstwa, lecz wyłącznie przetrwania.
Jednak nie ulega wątpliwości, że Daniel posiada instynkt ringowego zabójcy: – Nigdy nie martwię się zdrowiem rywala. Nigdy nie biorę tego pod uwagę. Kiedy jestem na ringu, chcę cię skrzywdzić. Taki jest cel w walce. Twoje dobro nie jest moją troską – głosił sam zainteresowany w rozmowie z Guardianem. Swoje zachowanie w ringu zaczerpnął oczywiście od Mike’a Tysona:- Tyson uosabia boks. Doprowadził agresję do ekstremalnego poziomu, ale z tej gry ludzie wychodzą ranni, a ich życie jest zagrożone. Tyson był moim bohaterem boksu. Zachwyciła mnie jego dzikość. Próbuję to wykorzystać, czerpać z niego inspirację.
Co jednak znamienne, Dynamite jest bestią wyłącznie pomiędzy linami. Prywatnie to bardzo spokojny gość, który pod względem stylu życia znajduje się na przeciwnym biegunie od Tysona.
Lecz czy na tle znakomitego Ukraińca, znajdziemy więcej argumentów przemawiających w walce za Brytyjczykiem? Nie oszukujmy się – takich w zasadzie nie ma. I nie o to chodzi, że Dubois jest słabym pięściarzem. Nie, on jest solidny w każdym elemencie. Ale bycie wszędzie zaledwie solidnym to za mało w starciu z mistrzem świata trzech federacji.
Bo czy Dubois jest lepszy technicznie? Oczywiście, że nie. Obecny trener Daniela, Don Charles, zdaje sobie z tego sprawę, że w czystym, pięściarskim pojedynku jego podopieczny może otrzymać srogą lekcję: – Na pewno nie można boksować z kimś takim jak Usyk. My będziemy chcieli zrobić z tego nawet brzydką, ale fizyczną walkę – mówił Charles.
Brytyjczyk względem Ukraińca nie wyróżnia się też specjalną odpornością na ciosy, która będzie dodatkowo słabnąć wraz z malejącą wytrzymałością. Usyk pokazał już, że posiada w baku ogromne zapasy paliwa i nie sposób go zamęczyć. Tego samego nie można powiedzieć o Dubois. W swojej jedynej przegranej na zawodowych ringach – z dobrym znajomym Joe Joycem – 25-latkowi w drugiej części walki zaczęło brakować sił. Wprawdzie podczas wczorajszego ważenia pokazał, że zadbał o aspekt kondycji. Na wagę wniósł 105,8 kg, najmniej od 2017 roku. Ale to i tak 5,6 kilograma więcej od Usyka. Większa masa mięśniowa to także większa moc, lecz jeżeli ciosy Dynamite’a będą pruły powietrze, to zaleta zamieni się w wadę. Mięśnie zaczną domagać się tlenu.
W dodatku Joyce wykorzystywał jego luki w obronie, niszcząc rywala lewym prostym. Jeżeli on potrafił to zrobić, to trudno wyobrazić sobie, że Ukrainiec nie sprosta temu zadaniu. Swoją drogą, zapewne to właśnie 37-letni Brytyjczyk byłby rywalem Usyka, gdyby w kwietniu tego roku sam niespodziewanie nie przegrał swojej walki z Zhileiem Zhangiem (25-1-1, 20 KO): – Irytuje mnie, że Dubois jest przede mną, tak samo jak Hrgovic. Niestety nie mam na to wpływu. Pokonałem Dubois w dewastującym stylu, a on teraz mnie wyprzedza. To jest możliwe tylko w boksie – narzekał Juggernaut.
Jeżeli zaś chodzi o pracę nóg, to w tym elemencie występuje przepaść na korzyść ukraińskiego kozaka. Różnica może być tym większa, że w ostatniej walce z Kevinem Lareną (29-2, 14 KO), Dynamite doznał urazu więzadła krzyżowego. Przez tę kontuzję w pierwszej rundzie był liczony aż trzy razy, ale ostatecznie zacisnął zęby i pokonał rywala przez nokaut. Jakkolwiek należy mu się szacunek za taką postawę, to jednak wraz z kolejnymi rundami, noga, którą przez pięć miesięcy doprowadzał do porządku, może dać o sobie znać.
Biorąc pod uwagę te wszystkie czynniki, trudno specjalnie dziwić się, że promotor Dubois Frank Warren niespecjalnie walczył o to, by Queensberry Promotions zorganizowała tę walkę w Wielkiej Brytanii. Jasne, na swoich profilach w mediach społecznościowych zarówno grupa Franka Warrena jak i sam promotor publikują wpisy zapewniające o tym, że ich pięściarz jest gotowy odebrać Usykowi pasy. Ale można odnieść wrażenie, że to robienie dobrej miny do złej gry. Sami Brytyjczycy podskórnie wiedzą, że wygrana Dubois byłaby rozpatrywana w kategoriach sensacji. Niemniej jednak, jak twierdzi Dev Sahini z grupy Queensberry, w kontrakcie na walkę nie zawarto klauzuli rewanżowej. Oznacza to, że gdyby Dubois jednak sprawił niespodziankę, to szalenie prawdopodobny stanie się jego pojedynek z Tysonem Furym o unifikację czterech pasów mistrza świata wagi ciężkiej. W końcu obaj pięściarze należą do tej samej stajni.
There is in Saturday’s fight between Oleksandr Usyk and Daniel Dubois ❌
This means the winner has no contractual obligation to immediately defend his titles against Oleksandr Usyk.#UsykDubois pic.twitter.com/KqkFmkANwY
— Dev Sahni (@devsahni) August 25, 2023
Obóz Dubois mówi o tym, że ma jasny plan na tę walkę. Daniel ma nieustannie wywierać na Usyku presję i skracać dystans. Zabierać mistrzowi miejsce do przeprowadzenia własnych akcji i szukać typowej szansy punchera. – Zamierzam zaszokować świat i pokazać ludziom, jak dobry naprawdę jest Daniel Dubois – odgrażał się pretendent, któremu dodatkowo w przygotowaniach pomaga James Ali Bashir, czyli były trener Usyka.
Pomoc w rozgryzieniu niewygodnego stylu Ukraińca będzie nieodzowna. Wprawdzie pretendent miał już do czynienia z mistrzem, gdyż gościł na jego obozach przygotowawczych. Jednak ten fakt powinien bardziej przemawiać za Usykiem. To pięściarz obdarzony większą ringową inteligencją, który znakomicie czyta rywali. Nie byłoby to wielkim zdziwieniem gdyby w ringu okazało się, że na podstawie wspólnych treningów Oleksandr już rozgryzł przeciwnika.
Brytyjczykowi nie można odmówić pewności siebie. Podczas otwartego treningu pokazał, że nie obijał się w trakcie przygotowań do swojej walki życia. W dodatku niczym jego idol Mike Tyson, posiada potężną siłę ciosu, a także ma nieźle nakreślony plan walki. Jednak w starciu z takim wirtuozem boksu jak Oleksandr Usyk, w pewnym momencie Dubois może boleśnie przekonać się o prawdziwości jednego z najsłynniejszych cytatów Żelaznego Mike’a: – Każdy ma plan, dopóki nie dostanie w twarz.
Transmisja gali Usyk-Dubois odbędzie się za pośrednictwem platformy Megogo. Początek gali zaplanowano na godzinę 19:00, zaś walka wieczoru odbędzie się po godzinie 23:00.
SZYMON SZCZEPANIK
Fot. Newspix
Czytaj więcej o boksie: