Można się z nimi nie zgadzać, można polemizować, ale trudno ignorować fakt, że noty Weszło to najbardziej miarodajny system ocen polskich ligowców. Po każdym meczu w naszej redakcji toczy się intensywna dyskusja w gronie kilku osób, po czym podejmowane są decyzje. Pewnie nie zawsze mamy rację, ale z pewnością robimy co w naszej mocy, by nasza opinia była jak najbardziej sprawiedliwa. Nie jesteśmy jak Kazimierz Węgrzyn, u którego wszyscy w zwycięskiej drużynie mają ósemki, a przegrani siódemki. Daleko nam też do Piłki Nożnej, dlatego nie ciągniemy za uszy Macieja Jankowskiego, ani kogokolwiek innego. Jedyne, co czasem można nam zarzucić, to że jesteśmy zbyt krytyczni. Ale na pewno nie fałszujemy przy tym rzeczywistości.
W tym sezonie nasze klasyfikacje, w których braliśmy pod uwagę piłkarzy ocenionych minimum piętnaście razy, zdominował jeden człowiek. I to taki, którego jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek w życiu byśmy o to nie podejrzewali. To oczywiście Bartłomiej Drągowski z Jagiellonii, który od trzynastej kolejki wyszedł na prowadzenie w trzech kategoriach i nie oddał go do końca. Kiedyś już wspominaliśmy, że całe szczęście, iż młody golkiper jest Polakiem, bo dzięki temu nie dane mu było pozamiatać jeszcze w zestawieniu obcokrajowców.
Prawdę mówiąc nie pamiętamy tak spektakularnego wejścia w naszą Ekstraklasę. 17-latek z Polski, którego latem mało kto w ogóle kojarzył, został najlepszym zawodnikiem całej ligi. Według systemu InStat Drągowski ma jeden z najwyższych współczynników brilliant saves w Europie. W tym sezonie rozegrał kilka kapitalnych spotkań, jak z Koroną, obydwoma Górnikami czy Legią. Po tym ostatnim spotkaniu nie wytrzymał psychicznie, co paradoksalnie tylko wzmocniło jego pozycję. Jak mówił nam Michał Probierz, właśnie tym zachowaniem Drągowski pokazał, że ma wielki charakter i sprzedał się na Zachód.
Kto następny? Również golkiper i również taki, który jeszcze do niedawna niewiele znaczył. A dziś to jeden z architektów mistrzowskiego tytułu Lecha, z cudowną interwencją w Gdańsku, niejako na wagę końcowego triumfu. Maciej Gostomski w tym sezonie tak naprawdę rozegrał jeden słaby mecz, który – na jego nieszczęście – pamiętają wszyscy. To przegrany finał Pucharu Polski z Legią, który jednak nie może rzutować na jego ocenę w lidze, gdzie zazwyczaj był bezbłędny. Po drugiej stronie barykady mamy z kolei Piotra Stawarczyka z Ruchu, który jeszcze w poprzednim sezonie wydatnie przyczynił się do zajęcia przez Ruch miejsca na pudle, a dziś jest cieniem samego siebie.
***
O najlepszych bramkarzach dane nam było napisać przy klasyfikacji ogólnej. Warto podkreślić, że trzecim najwyżej ocenianym golkiperem jest Arkadiusz Malarz, który na wiosnę przegrywał rywalizację ze znajdującym się po przeciwnej stronie barykady Dusanem Kuciakiem. Takiego wyboru Henningowi Bergowi mogliby pozazdrościć trenerzy Podbeskidzia, którzy na bramce wybierali pomiędzy opcją złą i jeszcze gorszą. Zwracamy też uwagę na chyba największy zawód tego zestawienia, czyli Dariusza Trelę, który legitymuje się najniższym współczynnikiem obronionych strzałów w całej lidze – 61 procent.
Wśród obrońców całą pulę zgarnął Paulus Arajuuri, czyli niekwestionowany lider mistrzowskiej defensywy Lecha, która przy okazji – podobnie jak obrona Legii – straciła najmniej goli w całej lidze. A oprócz Fina w czołowej siódemce znalazło się też miejsce dla Kędziory i Douglasa. Po tej klasyfikacji doskonale widać, gdzie jest najsłabszy punkt defensywy „Kolejorza”. Nie mamy wątpliwości, że przed walką o Ligę Mistrzów Maciejowi Skorży przydałby się taki gość, jak drugi na naszej liście Michał Pazdan.
W czołowej siódemce znalazło się też miejsce dla Sretena Sretenovicia z Cracovii, który jest najlepszym przykładem metamorfozy, jaką zawodnicy „Pasów” przeszli pod wodzą Jacka Zielińskiego. To właśnie Serb zrobił największy postęp względem kadencji Roberta Podolińskiego. Natomiast na liście najgorszych mamy – nie mogło być inaczej – Rymaniaka i Żytkę, czyli gości odstawionych przez nowego szkoleniowca. Widać więc jak na dłoni, że była to najlepsza decyzja, jaką w tamtym momencie można było podjąć.
Najlepszym pomocnikiem ligi został Karol Linetty, który zrobił ogromny postęp i nie bez powodu jest jednym z bardziej rozchwytywanych zawodników na naszym rynku. Im bliżej końca rozgrywek – czyli im ważniejsze mieliśmy mecze – tym pomocnik Lecha grał lepiej. W grupie mistrzowskiej zaczął od bardzo ważnego trafienia przy Łazienkowskiej, jednak najbardziej zaimponował nam w starciach ze Śląskiem i Pogonią. Na liście mamy też klubowych kolegów Karola, czyli Trałkę i Pawłowskiego, którzy musieli jednak uznać wyższość rewelacyjnego wiosną Majewskiego. Natomiast wśród przegranych ponownie gościmy Michała Janotę.
Sabotaż Henninga Berga, o którym powiedziano i napisano już wszystko, świetnie widać też w klasyfikacji napastników. Drugi na liście najlepszych? Orlando Sa. Siódmy na liście najgorszych? Marek Saganowski. Dodatkowy komentarz wydaje się zbędny. Zwycięzcą zestawienia okazał się Marcin Robak, który właśnie przeniósł się do Lecha, w myśl zasady – najlepszy idzie do najlepszych. Z kolei dopiero na trzecim miejscu uplasował się król strzelców Ekstraklasy, Kamil Wilczek, któremu zdarzało się grać nierówno. Natomiast w pojedynku o tytuł czołowego snajpera Jagiellonii Białystok o jedną setną punktu zwyciężył Mateusz Piątkowski.
O najlepszych obcokrajowcach w większości wspominaliśmy już przy poprzednich kategoriach. Uwagę zwraca dwóch kumpli z Cracovii, czyli Covilo i Sretenović, którzy tworzyli szkielet drużyny, która tak efektownie zakończyła sezon. Natomiast zawodnicy z listy najgorszych są flagowym przykładem zagranicznego szrotu, którego jak najmniej chcielibyśmy oglądać na naszych boiskach.
Przejdźmy teraz do zestawienia piłkarzy U-21, czyli urodzonych w 1993 roku i młodszych. Cieszy nas, że pierwsza trójka składa się wyłącznie z Polaków, z których w przyszłości pożytek powinien mieć selekcjoner pierwszej reprezentacji. Linetty i Kędziora solidnie przyczynili się do zdobycia przez Lecha mistrzostwa Polski, natomiast Drągowski już w swoim pierwszym sezonie pokazał, że zdecydowanie przerasta tę ligę. Widać też jak na dłoni, który klub najlepiej radzi sobie ze szkoleniem i wprowadzaniem młodych zawodników do drużyny.
Kolej na panów z gwizdkiem, których na przestrzeni całego sezonu ocenialiśmy w skali 1-6. Zdecydowanie najlepszy był Paweł Raczkowski, natomiast na podium załapali się też Szymon Marciniak i Bartosz Frankowski. Z kolei najgorzej oceniany – co specjalnie nikogo nie powinno dziwić – był nie kto inny, jak Paweł Gil. Natomiast tym, który nie zmieścił się na żadnej z list został przeciętny w tych rozgrywkach Tomasz Musiał.
Spójrzmy też, kto miał największego nosa do zimowych transferów. Zaznaczmy jednak, że nie ocenialiśmy tu takich zawodników, jak Arkadiusz Malarz czy Sebastian Mila, którzy lwią część swojego dorobku wypracowali jesienią w poprzednich klubach. Skupiliśmy się na piłkarzach sprowadzonych spoza Ekstraklasy, a tu zdecydowaną dominację widać w szeregach mocnego na wiosnę Zawiszy. To właśnie dzięki takim ludziom jak Majewskij, Marić czy Barisić podopieczni Mariusza Rumaka walczyli o utrzymanie do ostatniej kolejki. Warto też podkreślić dobre ruchy, jakimi było sprowadzenie Sretenovicia do Cracovii i Putnockiego do Ruchu. A na wysokim szóstym miejscu mamy Karola Mackiewicza, który na początku roku wrócił do Jagiellonii.
No dobra, a kto zaliczył największy postęp względem rundy jesiennej? To również gracz Zawiszy, Alvarinho, który w zeszłym roku kopał się po czole, a pod koniec rozgrywek wyrósł na czołowego ofensywnego zawodnika całej ligi. Co więcej, podobną drogą podążyli też Micael i Sandomierski. Jeśli dodamy do tego udane transfery, zrozumiemy skąd wzięła się dobra dyspozycja drużyny Rumaka na wiosnę. Warto też zwrócić uwagę na skok jakościowy u Deleu, który dostał szansę od Jacka Zielińskiego i z całą pewnością ją wykorzystał.
Pora na spektakularne zjazdy. Pierwsze zaskoczenie? Wśród najgorszych nie ma Michała Żyry, ale znalazło się miejsce dla trzech innych legionistów. To lider zestawienia, Tomasz Brzyski, sprowadzony zimą z Zawiszy Michał Masłowski oraz Ondrej Duda. My zwracamy też uwagę na Pawła Baranowskiego, który jesienią regularnie pojawiał się wśród najlepszych, a wiosną wydatnie przyczynił się do pożegnania Bełchatowa z ligą.
Na koniec odpowiedź na pytanie, dlaczego wiosną Lech wyprzedził Legię. Porównaliśmy tegoroczną formę poszczególnych piłkarzy i tylko na trzech pozycjach ustępujący mistrz Polski przewyższał nowego. Co więcej, nawet tak chwalony Orlando Sa ostatnio grał niewiele lepiej, niż zewsząd krytykowany Zaur Sadajew. O mały włos to lechita okazałby się lepszy.
MICHAŁ SADOMSKI
Fot. FotoPyK