Co tam u pucharowiczów? A zdaje się, że całkiem nieźle – można być zdziwionym, nie ma jakiejś wielkiej wyprzedaży, tylko jest budowanie kadr na zbliżające się mecze. Czy to jeszcze Ekstraklasa, ludzie kochani!
Zacznijmy od Legii – nie dość, że przedłużyła kontrakt z Josue, to jeszcze nie czeka na sierpień, kiedy może być już poza pucharami, tylko robi wszystko, żeby trener miał jak największy komfort w trakcie przygotowań. Wzięła Guala, wzięła Kuna, dorzuciła dwóch obcokrajowców, zobaczymy, co z nich będzie, ale generalnie trener nie może narzekać – jak to wcześniej bywało – że jedzie na obóz i do gierki potrzebuje masażystów.
Raków? Już siedem transferów i to takich, że trudno mieć wątpliwości, czy jeden z drugim wpasują się w towarzystwo. Pestka, Zwoliński i tak dalej znają ligę, przynajmniej spodziewali się, co może ich czekać w Rakowie, nie muszą jeździć tramwajem w jedną i drugą, żeby złapać tę mityczną aklimatyzację.
Wiadomo – częstochowianie mają swoje problemy, odejście Papszuna to kłopot, kontuzja Iviego to też wielki kłopot, ale co mogą porządnie zrobić w Rakowie, to robią. Znów: nie ma czekania na koniec okienka i gadek, że polskie kluby nie są pierwszym wyborem, ble, ble, ble.
Zwleka nieco Lech, ale też trudno się czepiać – nie jest tak, że ta kadra wymaga ogromnych wzmocnień, a rozumiem argumentacją o konieczności ściągania naprawdę jakościowych piłkarzy. Zresztą, już się Kolejorz ruszył, jak dopną te ruchy, o których się mówi – będzie dobrze. Trochę może martwić obrona, szczególnie jej środek – przy dwóch frontach może być niewesoło – ale liczę, że zaraz Lech załatwi i tę sprawę. Ponadto sytuacja poznaniaków jest inna niż rok temu – nie zmienili trenera za pięć dwunasta, kalendarz początku sezonu nie jest tak napięty. Spokój to nic złego.
Pogoń… Hm, ja tutaj nie mam wielkich oczekiwań. Niech przejdzie jedną rundę, jak przejdzie dwie – będzie super. Do grupy się nie dostaną, jak się wczytać w ich przedsezonowe wypowiedzi, to sami na to nie liczą, więc czemu ja miałbym?
Tak czy tak – powoli, cholernie powoli, ale coś się zmienia w polskim futbolu. Pamiętamy, że jeszcze parę lat temu, można było odpalać letnie bingo. Dyrektorzy i prezesi mówili zawsze:
- 1) Jak kogoś sprzedamy, to kogoś kupimy
- 2) Kupimy kogoś, jak będzie okazja
- 3) Kluby Ekstraklasy muszą się uzbroić w cierpliwość, nie są pierwszym wyborem
- 4) Kadra już jest szeroka
- 5) Chcemy stawiać na młodzież, to będą nasze transfery
- 6) Z wypożyczenia wrócił Franek, dobrze pokazał się w Iskrze Pierdziszewo, niech naciska podstawowych zawodników
I tak dalej, i tak dalej – generalnie byli nam w stanie sprzedać każdą pierdołę, byleby usprawiedliwić to, jak bardzo są nieprzygotowani do sezonu. Teraz jakoś tego nie widać i jeśli chodzi o trzy drużyny, na które można liczyć w europejskich pucharach, wygląda to nieźle.
Nie mówię, że lato w Europie będzie fantastyczne, bo równie dobrze możemy się powypieprzać na pierwszych przeszkodach, ale doceniam zawczasu przygotowania.
Nasza piłka wciąż jest brzydka, ale tego lata chociaż jakoś lepiej umalowana.
WOJCIECH KOWALCZYK
Czytaj więcej o polskiej piłce klubowej:
- Śląsk wziął na pokład czeskiego bajeranta? „W Czechach nie ma dla niego miejsca”
- Źle, gorzej, strata Iviego Lopeza. Raków i wyzwanie, które ciężko udźwignąć
- Buksa: – Miałem dziurę w nerce. Po stracie 12 kilogramów wyglądałem jak patyk
- Cisza na morzu. O braku transferów Lecha Poznań
- Płacz i zgrzytanie zębów. Co się dzieje wokół Pogoni