Wahan Biczachczjan lubuje się w ważnych golach. Takich mniej lub bardziej dramatycznych i urodziwych, rozpalających stadion, wbitych w samych końcówkach, niemal zawsze na wagę zwycięstw i punktów. Tym razem nie było inaczej, Ormianin załadował bramkę na 2:1, a Pogoń wciąż może marzyć o wyprzedzeniu Legii w batalii o wicemistrzostwo Polski.
Tylko „wicemistrzostwo”, bo wygrana Portowców przesądziła o losach najistotniejszej rywalizacji tego sezonu w Ekstraklasie. Miejmy konwenanse i wstępy za sobą, usystematyzujmy sobie sytuację: Raków został mistrzem Polski. Na trzy kolejki przed końcem kampanii otwarta jest za to wciąż sprawa drugiego miejsca. Legia ma 60 punktów. Pogoń – 54. Lech – 52.
Coś się jeszcze może tu zadziać.
„Może” to słowo klucz, bo sześć punktów przewagi przy dziewięciu oczkach możliwych do zdobycia stanowi spory kapitał zespołu Kosty Runjaicia, sami przyznacie.
Polot Pogoni
Nie zabijajmy jednak zabawy. Szczególnie, że podobał nam się entuzjastyczny polot Pogoni. Wydaje się, że daleko za tym zespołem kryzys spod znaku transparentu „One way ticket” wymierzonego w Jensa Gustafssona. W ostatnich tygodniach absolutnie kapitalnie wyglądać potrafi choćby Mateusz Łęgowski. Jesienią zadebiutował w reprezentacji Polski, ale w Ekstraklasie przeważnie zawodził, a teraz? Świetny z Cracovią, świetny ze Stalą, świetny z Legią.
Huknięcie z dystansu na 1:0?
Stadiony świata.
Niech się rozwija, potencjał drzemie w nim olbrzymi.
Albo ta akcja na wagę zwycięstwa. Na małej przestrzeni i w gąszczu nóg, a jednak z głową, przemyślanie, kombinacyjnie i przede wszystkim skutecznie, normalnie jak nie polska drużyna. Rozegranie typu „masterclass” tercetu Grosicki-Kowalczyk-Biczachczjan. Sztuka o tyle imponująca, że na każdym poziomie tej wymiany każdy z nich mógł to koncertowo spieprzyć. Nie spieprzyli, więc zasłużenie wygrali.
Liga będzie ciekawsza
Z Legią zaś działo się coś dziwnego. Może to efekt zmęczenia bieganiem w dziesiątkę przez sto dwadzieścia minut finału Pucharu Polski, może aura Szczecina, a może jeszcze coś innego z gatunku przypadłości piekiełka Ekstraklasy, ale brakowało jej jakiejś takiej elementarnej werwy. Niby pięknym prostopadłym podaniem przy bramce popisał się Maik Nawrocki, niby dobre zmiany dali Igor Strzałek i Maciej Rosołek, niby w pewnym momencie było 1:1, ale…
Poprosimy odpowiedzi na kilka nurtujących pytań:
a) kim jest facet, który wrócił z Panathinaikosu i podszywa się pod Carlitosa, bo na pewno nie Carlitosem sprzed wyjazdu z Polski?
b) kim jest facet, który wrócił z Göztepe i podszywa się pod Makanę Baku, bo na pewno nie Makaną Baku sprzed wyjazdu z Polski?
Tajemnice XXI wieku. Archiwum X. Czekamy na propozycje rozwikłań tych zagwozdek, bo nie możemy uwierzyć, że tak, wydawałoby się, utalentowani piłkarze aż tak obniżyli loty. Tak czy inaczej, Pogoń wygrała z Legią i Pogoń tę Legię spróbuje jeszcze dogonić w tabeli Ekstraklasy. I fajnie. Jak mawia klasyk: liga będzie ciekawsza.
Czytaj więcej o Ekstraklasie:
- Najwięksi bohaterowie wiosny: Korona Kielce
- Łyszczarz: – Czułbym wstyd, gdyby Śląsk spadł z moim udziałem
- Od afery do afery. Kalendarium upadku Lechii Gdańsk
Fot. Newspix