Reklama

120 minut mordęgi dla wszystkich. Legia z Pucharem Polski

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

02 maja 2023, 19:37 • 4 min czytania 204 komentarzy

Marek Papszun nie odejdzie z Rakowa z potrójną koroną. Finał Pucharu Polski z Legią przegrał, mimo że jego drużyna praktycznie całe spotkanie rozegrała w przewadze. Kosta Runjaic za to przeżywa największy triumf w swojej karierze, bo wreszcie wywalczył jakieś trofeum.

120 minut mordęgi dla wszystkich. Legia z Pucharem Polski

To było 120 minut mordęgi. Mordęgi dla zawodników Legii, którzy po błyskawicznej czerwonej kartce dla Ribeiro nie mieli wyjścia i musieli się zamurować. Mordęgi dla zawodników Rakowa, którzy od pewnego momentu byli absolutnie bezradni. “Medaliki” od dłuższego czasu imponują intensywnością w swojej grze, wysokim pressingiem, błyskawicznym odbieraniem piłki po stracie czy bardzo skutecznym bronieniem dostępu do własnej bramki. W ataku pozycyjnym jednak oglądaliśmy dziś typową polską drużynę – przeważnie bez elementu zaskoczenia i bez przyspieszenia.

Legia Warszawa – Raków Częstochowa: emocje w finale Pucharu Polski głównie poza boiskiem

No i przede wszystkim była to mordęga dla nas i dla was, zwłaszcza że duet komentatorski Polsatu nie ułatwiał odbioru spotkania, a to i tak najdelikatniejsze słowa. Coraz bardziej niecierpliwie zerkaliśmy na zegar, czekając najpierw na dogrywkę, a później na rzuty karne. Jeśli ktoś po tym widowisku miał się zakochać w piłce, to prędzej uznał, że pora zacząć sklejać samoloty albo odkurzyć kolekcję znaczków.

Chyba że imponowała mu sama otoczka, mnóstwo podtekstów i pozaboiskowe emocje eksplodujące z każdej strony.

Atmosfera była wyjątkowo napięta już przed meczem. Raków kilka tygodni temu przegrał na Łazienkowskiej w lidze 1:3, mając mnóstwo pretensji do Piotra Lasyka za odwołanie rzutu karnego w drugiej połowie. Teraz Marek Papszun na konferencji wywarł presję na Lasyku, wyrażając zdziwienie, że finału Pucharu Polski nie prowadzi najlepszy polski sędzia, czyli Szymon Marciniak. Wcześniej Legia ogłosiła transfer Patryka Kuna na przyszły sezon, co na pewno ubodło ludzi z częstochowskiego klubu. Papszun bezlitośnie dziś potraktował tego zawodnika, wprowadzając go pod koniec pierwszej połowy, a zdejmując przed początkiem dogrywki. Sygnał wydawał się jasny: nie spełniłeś oczekiwań, powodzenia w Warszawie.

Reklama

Legia od 6. minuty w dziesiątkę

Spotkanie zaczęło się od trzęsienia ziemi – Ribeiro podciął wyprzedzającego go Tudora i Lasyk (dopiero) po analizie VAR pokazał mu czerwoną kartkę. Jasne, Tudor sporo dodał od siebie, a jego długie leżenie po starciu ocierało się o żenadę – każdy wiedział, że nic mu się nie stało – ale trudno polemizować z samym wykluczeniem portugalskiego obrońcy “Wojskowych”.

Na ławkach rezerwowych obu drużyn emocje sięgały zenitu. W pewnej chwili Papszun dosłownie ruszyłby na solo z Runjaiciem, gdyby wokół nich nie znajdowały się inne osoby. Pomniejsze wymiany “uprzejmości” między członkami sztabów szkoleniowych miały miejsce jeszcze przez długi czas. Adrenalina buzowała, iskry leciały.

Szkoda tylko, że głównie za linią boczną. Raków po zyskaniu liczebnej przewagi początkowo do swoich szans jeszcze dochodził. Kacper Tobiasz wreszcie doczekał się występu, w którym został bohaterem i który będzie mu pamiętany nawet po latach. Gdyby nie obronił strzału Iviego Lopeza z rzutu wolnego, nie wygrał dwóch pojedynków z Gutkovskisem i nie odbił uderzenia Koczerhina, pewnie narracja dotycząca Rakowa byłaby teraz inna.

A tak Runjaic jeszcze przed przerwą wprowadził Nawrockiego, przywracając optymalne ustawienie swoich piłkarzy w defensywie. Od tej pory podopieczni Papszuna wyli z ofensywnej niemocy. Jeżeli już nawet jakimś cudem coś zaczynało się dziać, gdy Ivi “położył” jednego rywala, to zaraz z asekuracją nadbiegał następny. Legia bardzo rzadko próbowała się odgryzać, choć raz mogło być naprawdę groźnie, gdyby Slisz lepiej rozegrał kontrę 5 na 4, którą dobrze zaczął.

Dogrywka tylko spotęgowała nasze męczarnie, choć trzeba przyznać, że w jej drugiej części Raków zaczął wreszcie doprowadzać do zamieszania w polu karnym “Wojskowych” i trochę się w nim kotłowało.

Reklama

Kacper Tobiasz bohaterem

Ufff, dożyliśmy, rzuty karne.

Pierwszych jedenastu strzelców się nie myliło. Trelowski często przepuszczał uderzenia w środek bramki. Tobiasz początkowo próbował śmiesznych min i prowokujących gestów, ale gdy działania te nie przynosiły efektów, nieco się uspokoił i właśnie w tym okresie w końcu dopiął swego. Wyczuł intencje Mateusza Wdowiaka i utonął w ramionach kolegów. Udało się.

Raków przegrywa po złym strzale zawodnika, który dotychczas był specjalistą od finałów PP. Kolejna ironia losu.

Legia będzie kończyła ten sezon z podniesionym czołem. Wywalczyła trofeum, a w lidze niemal na pewno zajmie drugie miejsce ze średnią punktową, która w wielu poprzednich sezonach dawałaby tytuł. Raków pocieszy się za tydzień lub dwa, gdy przypieczętuje mistrzostwo, lecz lekka nuta goryczy na finiszu pozostanie.

Legia Warszawa – Raków Częstochowa 0:0 po dogrywce, rzuty karne 6:5

Karne:
1:0 – Slisz
1:1 – Tudor
2:1 – Rosołek
2:2 – Svarnas
3:2 – Augustyniak
3:3 – Tobiasz
4:3 – Sokołowski
4:4 – Nowak
5:4 – Wszołek
5:5 – Jean Carlos
6:5 – Nawrocki
6:5 – Wdowiak

CZYTAJ WIĘCEJ O FINALE PUCHARU POLSKI:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

204 komentarzy

Loading...