Duch Puszczy do końca życia. Tytuł honorowego obywatela Białegostoku. Lotnisko w podlaskiej stolicy imienia Marca Guala. Przegięcie? Pewnie, że tak, ale takie spontaniczne pomysły przyszły nam do głowy, gdy Hiszpan walnął trzy gole, dołożył asystę i przeprowadził Jagiellonię od 0:2 do 4:2 w spotkaniu z Wisłą Płock. Gdyby nie on, zaśmierdziałoby proszeniem się o spadek.
Ciut zabawne, że jeszcze tydzień temu Guala przyłapano na spotkaniu Legii z Lechem. Po prawdzie jednak określenie o jakimkolwiek „przyłapaniu” stanowi tu spore nadużycie, bo Hiszpan jakby nigdy nic siedział sobie na trybunach przy Łazienkowskiej w towarzystwie Magdaleny Woźnickiej, pracującej w dziale skautingowym i koordynacji administracji sportowej stołecznego klubu. Sam już nawet nie próbuje kryć się z faktem, że latem przeniesie się do Warszawy.
I kapitalnie.
Tacy piłkarze muszą zostawać w Polsce, żeby Ekstraklasa mogła się upoważniać. Jagiellonia zrobiła się dla niego stanowczo za mała. Jeśli ktoś miał zresztą w tej kwestii jakiekolwiek wątpliwości, to ten występ z Wisłą Płock jest ostatecznym dowodem na słuszność takiego stwierdzenia. Pierwszy gol? Półobrót z piłką, niesygnalizowany strzał, trochę niezdarności Gradeckiego. Drugi gol? Zimnokrwiste wykończenie kapitalnej akcji Nene i Prikryla. Trzeci gol? Samotny rajd, strzał z dystansu, hat-trick. Czwarty gol? Napędzenie kontry, przytomne dogranie do Imaza w polu karnym, robota skończona, 4:2!
Występ perfekcyjny.
Pan piłkarz.
Uratował tyłek Jagiellonii, która przecież w pierwszych dziesięciu minutach dostała dwa gole. Jeszcze wtedy wydawało się, że bohaterem tego widowiska zostanie fantastyczny Rafał Wolski. Ależ się bawił. Kręcił sobie każdym, dryblingi przeplatał dzióbnięciami, triki mieszał z podaniami, maczał palce i przy trafieniu Śpiączki, i przy golu Sekulskiego, a Pavol Stano – gustowna skórzana kurteczka, doceniamy – mógł się tylko mu ukłonić, bo wychodziło na to, że po katastrofalnym występie zespołu w Gliwicach, nagle przyszło otrzeźwienie w Płocku…
Nic z tego.
Wisła Płock nie potrafiła nadążyć za krokiem Wolskiego. Nie miała odpowiedzi na Guala. Popełniała niewybaczalne błędy w defensywie i z minuty na minutę gasła w ofensywie. Roztrwoniła przewagę. Żal było na to patrzeć. Ciut to było frajerskie… A może i nie. I to wcale nie jest pochwała, bo pytanie, czy jest sens się dziwić, skoro rozmawiamy o drużynie, która w 2023 roku punktuje najgorzej w lidze. Jej szczęście, że fantastycznie zaczęła sezon, bo byłby dramat i zgrzytanie zębami, czyli coś na co płocczanie aktualnie pracują w pocie czoła.
Jaga zaś oddaliła się od strefy spadkowej.
Na chwilę może odetchnąć z ulgą.
I jeszcze raz, wszyscy razem: viva Marc Gual!
Czytaj więcej o Jagiellonii Białystok:
- Od parzenia kawy na praktykach do prowadzenia drużyny w Ekstraklasie. Historia nowego trenera Jagi
- Marc Gual: Dzięki piłce możesz mieć spokojniejsze życie
Fot. Newspix