Simone Inzaghi, Liga Mistrzów, mecz o posadę? Ale to już było! Trener Interu Mediolan trzeci raz w trwającej edycji rozgrywek walczy o zachowanie pracy. Dzisiaj albo zostanie pierwszym włoskim szkoleniowcem od Eugenio Berselliniego w 1981 roku, który wprowadzi Nerazzurrich do półfinału Champions League, albo stanie się bezrobotnym.
Październik 2022. Inter na początku miesiąca przegrał z Romą 1:2 i tym samym zanotował czwartą porażkę w ośmiu pierwszych kolejkach Serie A. To najgorszy start w historii klubu, tak samo Nerazzurri zaczęli sezon 2011/12. W klubie wrze, Simone Inzaghi nie może spać spokojnie, jego los ma się rozstrzygnąć w ciągu dziewięciu dni – od spotkania z Barceloną na San Siro przez potyczkę z Sassuolo na Mapei Stadium po rewanż z Dumą Katalonii na Camp Nou. Wóz albo przewóz. Albo będzie dobrze, albo Inzaghiego nie będzie w Interze.
Dwa zwycięstwa i remis wystarczyły do utrzymania posady.
Luty 2023. Co prawda Inter to wicelider, ale przed chwileczką zremisował z fatalną Sampdorią i znowu w klubie się zakotłowało. Ponownie przyszłość Inzaghiego zależy od wyników w Lidze Mistrzów i dwumeczu z Porto w 1/8 finału. Właściciel Nerazzurrich Steve Zhang uważa, że ekipa z Mediolanu musi wyeliminować portugalskiego przeciwnika i zakomunikował to trenerowi. Awans do ćwierćfinału to dodatkowe 20 milionów euro (środki od UEFA oraz sponsorów), które zapewniłyby więcej spokoju latem.
Inter pokonał Porto u siebie i jakimś cudem zremisował na wyjeździe. Inzaghi uratowany.
Kwiecień 2023. Porażka z Monzą 0:1 jest trzecią z rzędu poniesioną u siebie i w sumie już jedenastą w Serie A. To najgorszy wynik od sezonu 16/17, kiedy ostatecznie Nerazzurri dostali po głowie czternastokrotnie i finiszowali na siódmym miejscu. Co więcej, okazało się, że triumf nad Porto nie był zwiastunem niczego dobrego – od potyczki ze Smokami zespół ze stolicy Lombardii z siedmiu spotkań przegrał pięć, raz zremisował i ledwie raz odniósł zwycięstwo. To odbiło się na pozycji w tabeli – w tym momencie Inter ma dwa punkty straty do TOP 4, ziemi obiecanej, czyli kwalifikacji do Ligi Mistrzów.
Dlatego nikt w Italii nie ma wątpliwości – Inzaghi w dzisiejszym rewanżu z Benfiką gra o życie. Znów.
Musi być TOP 4
Tego było już za wiele. Wszyscy święci Interu uznali, że muszą natychmiastowo zareagować, by klub nie wylądował na najniższym kręgu piekieł. Zaraz po meczu z Monzą zeszli ze strefy VIP i ruszyli na spotkanie z Inzaghim. Czterech – dyrektora sportowego Piero Ausilio, wicedyrektora Dario Baccina, dyrektora generalnego ds. sportu Beppe Marottę i dyrektora generalnego korporacji Alessandro Antonello – uchwyciły telewizyjne kamery w strefie mieszanej San Siro. Zacięte miny, zamyślony wzrok, szybki krok. Właściciel i prezes Steve Zhang dołączył osobno.
Jak donosiła “La Gazzetta dello Sport”, debatowano długo. Tak długo, że drużyna już dawno zdążyła się rozjechać do domów, a wierchuszka Nerazzurrich ciągle dyskutowała na stadionie. Konkluzja – albo czwarte miejsce i awans do Ligi Mistrzów, albo koniec Inzaghiego w Mediolanie.
Nazajutrz w ośrodku treningowym w Appiano Gentile doszło do kolejnego spotkania – priorytet został powtórzony, ale pojawił się pomysł dodatkowej premii za zrealizowanie celu. Władze wicemistrzów Italii chcą zrobić absolutnie wszystko, by finiszować w strefie gwarantującej fazę grupową Champions League. Brak awansu to strata rzędu od 45 do 60 milionów euro. W obliczu problemów finansowych właściciela to oznaczałoby katastrofę dla klubu (m.in. dzisiaj rozpocznie się proces z chińskim bankiem, któremu jest winien 300 milionów euro).
Chwila, skoro czołowa czwórka to cel nadrzędny, dlaczego szkoleniowiec ma stracić robotę w przypadku klęski w rewanżu z Benfiką? To proste – roztrwonienie dwubramkowej zaliczki z Lizbony będzie dla szefostwa równoznaczne z brakiem perspektyw na osiągnięcie głównego zadania. Według jednej z wersji eliminacja z Ligi Mistrzów poskutkuje natychmiastową dymisją Inzaghiego, którego do końca sezonu zastąpi Christian Chivu, obecnie prowadzący Inter U-19, mistrza Włoch 2022.
Oczywiście to byłoby rozwiązanie tymczasowe. Działacze najchętniej zatrudniliby Roberto De Zerbiego, aktualnego menedżera Brighton & Hove Albion. Ausilio już miał się kontaktować z agentem trenera i co więcej, zgodnie z wiadomościami niektórych mediów Zhang chciałby go sprowadzić nawet w przypadku spełnienia wymagań przez Inzaghiego.
Zbyt wąska i zbyt stara kadra
Inter bezsprzecznie przystąpi do meczu z Benfiką w najgorszym momencie za kadencji szkoleniowca z Piacenzy i nie ma sensu go całkowicie rozgrzeszać czy bagatelizować wpływu na rezultaty, ale… trudno nie dostrzec błędów władz klubu.
W sumie w kwietniu Nerazzurri rozegrają dziewięć spotkań, z czego pięć mają za sobą, tymczasem już na starcie mieli najbardziej eksploatowaną drużynę z czołówki Serie A. Na starcie tego „maratonu” aż dwunastu zawodników Inzaghiego miało minimum dwa tysiące minut w nogach, zdecydowanie najwięcej ze szczytów ligi włoskiej, bo w Romie było takich dziesięciu, w Napoli, Lazio i Juventusie dziewięciu, a w Milanie ledwie ośmiu. W Serie A w Interze wystąpiło 24 piłkarzy i tylko trener Lazio Maurizio Sarri skorzystał z mniejszej grupy (22).
A przecież mowa o zawodnikach, z których większości bliżej do finiszu kariery niż początku. W lidze włoskiej żadna ekipa nie ma tak wysokiej średniej wieku grających piłkarzy – 29,5 (za fbref.com). Spośród ćwierćfinalistów Champions League nikt nie zgłosił starszej kadry – 28,4 (za transfermarkt.de). Przy czym absolutnie nie chodzi o to, że „stary człowiek” już nie może, a o tempo regeneracji. Na dłuższą metę biologii nie da się oszukać, organizm z wiekiem regeneruje się wolniej.
Działacze zbudowali skład zbyt wąski i zbyt stary, by skutecznie rywalizować na trzech frontach (Inter wciąż uczestniczy w Coppa Italia), a do tego po kosztach w porównaniu do tego, co inwestowano za Antonio Conte. Jak wyliczały miejscowe media, za tego szkoleniowca wydano na transfery 275 milionów euro, za Inzaghiego – 100. Jest różnica, prawda? Naturalnie ma to związek z kłopotami Zhanga, aczkolwiek warto o tym pamiętać przy ocenie pracy trenera.
Z zespołu, który w 2021 roku zdobył scudetto, odeszli Achraf Hakimi, Christian Eriksen, Ivan Perisić i Romelu Lukaku, który co prawda po roku wrócił, tyle że kilka kilogramów większy i do dzisiaj nie przypomina samego siebie z mistrzowskiego sezonu. A przecież młodsi nie zrobili się Samir Handanović czy Stefan De Vrij, a Milan Skriniar w ostatnich miesiącach prędzej myślał o przeprowadzce do Paryża niż graniu ku chwale Nerazzurrich. Ubytki uzupełniano przede wszystkim „doświadczeniem” – Edinem Dzeko (35 lat w chwili transferu), Henrichem Mchitarjanem (33) czy Francesco Acerbim (34), bo jako uzupełnienie trudno rozpatrywać notorycznie zawodzącego Denzela Dumfriesa, przesiadującego w rezerwie Kristjana Asllaniego lub kompletną pomyłkę Joaquina Correę. W zasadzie z tych młodszych nabytków wyłącznie Hakana Calhanoglu (jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy piłkarz w tym sezonie) i Andre Onanę (świetny w Lidze Mistrzów) można rozpatrywać jako udane.
Tak naprawdę bez względu na wyniki osiągane w najbliższych tygodniach, Inter będzie potrzebował zmian, a kasa z Ligi Mistrzów (obecnej i przyszłej edycji) powinna jedynie decydować o skali rewolucji.
Brak skuteczności
A mimo wszystko Nerazzurri nie grają tak źle, jak wskazywałyby na to rezultaty czy pozycja w tabeli. W ekipie z San Siro szwankuje po pierwsze, drugie i trzecie – skuteczność. Wicemistrzowie kraju według współczynnika punktów oczekiwanych (xPts, za understat) powinni mieć ponad jedenaście więcej niż aktualnie i to najgorszy wynik w całej Serie A. Biorąc pod uwagę, co kreowali i na co pozwalali rywalom, powinni zajmować drugą pozycję, tuż za Napoli.
Doskonale widać to po ostatnich pięciu kolejkach – Inter miał sytuacje na poziomie xG 12,9 i strzelił z tego ledwie trzy gole. Tak, prawie dziesięć mniej niż powinien. Zawodnicy Inazghiego są w takim amoku, że nie trafiliby do bramki na lotnisku, muszli klozetowej czy łyżką do ust. Symbolem nieporadności może być pudło Lukaku ze starcia z Fiorentiną, kiedy z kilku metrów nie trafił na pustą bramkę.
Szczególnie przerażająco wygląda bilans napastników w lidze włoskiej:
- Lautaro Martinez bez gola od 5 marca
- Dzeko bez gola od 4 stycznia
- Correa bez gola od 29 października
- Lukaku bez gola z gry od pierwszej kolejki – 13 sierpnia
Dramat.
Na szczęście dla Interu w Lidze Mistrzów było lepiej ze skutecznością, a i dzisiaj zdobywać bramek nie trzeba, skoro w Lizbonie było 2:0, wystarczy nie stracić więcej niż jednej. A akurat defensywą Nerazzurri imponują – w fazie pucharowej Champions League ciągle nie stracili bramki i jeśli podtrzymają tę passę, Inzaghi zachowa robotę. Przynajmniej na jakiś czas.
WIĘCEJ O SERIE A:
- Kanciarz. Szalona historia wielkości Rocco Commisso
- Pięć rzeczy, których Lech musi się spodziewać po Fiorentinie
- Sen o Victorze. Ewolucja welociraptora
foto. Newspix