Reklama

Magiera: Bez stadionu trudno będzie Rakowowi utrzymać drużynę, która walczy o najwyższe cele

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

01 kwietnia 2023, 09:59 • 11 min czytania 70 komentarzy

– Bez odpowiedniego zaplecza, stadionu, na który będzie przychodziło po 15 tysięcy kibiców, trudno będzie utrzymać drużynę, która walczy o najwyższe cele. Porównanie zysku z dnia meczowego Lecha, Legii z tym, że trzeba jechać na puchary do Sosnowca czy Bielska, jest nieprzyjemne. Nie udźwignie się tego tylko i wyłącznie zwiększaniem budżetu. Nie wiem, jak głęboka jest ta studnia w klubie, natomiast ten sukces musi w końcu obudzić środowisko polityków w Częstochowie, że stadion jest konieczny – mówi nam Jacek Magiera przed hitem Legia – Raków. Częstochowianin, wychowanek Rakowa, potem mistrz z Legią jako piłkarz, mistrz jako trener. Trudno było nie porozmawiać właśnie z nim przed takim spotkaniem. Zapraszamy!

Magiera: Bez stadionu trudno będzie Rakowowi utrzymać drużynę, która walczy o najwyższe cele

Inaczej się czeka na hit, kiedy widać, że dwaj liderzy nie są teoretyczni, tylko odjechali, punktują ze średnią przekraczającą dwa oczka na mecz.

Dawno tak nie było. Rzeczywiście jest to na mecz na szczycie, choć jakby mi ktoś powiedział 10 lat temu, że takie spotkanie będzie uznawane za klasyk ligi, to bym do końca nie uwierzył. Legia jak najbardziej tak, ale Raków był w zupełnie innym miejscu – ci, którzy się interesują, wiedzą, jak blisko było upadku, jak klub pałętał się po niższych ligach. Od momentu przyjścia Michała Świerczewskiego klub pnie się w tabeli i jak najbardziej zasłużenie walczy o mistrzostwo Polki. Ameryki nie odkryję, jak powiem, że po zwycięstwie Rakowa w Warszawie będzie można ich koronować.

Nawet po remisie.

Przy remisie pewnie poczekalibyśmy jeszcze z jeden mecz, żeby powiedzieć na sto procent. Wygrana Legii to zaś ostatni cień szansy, że mogłaby jeszcze powalczyć. Ale wiemy, że Raków jest bardzo mocny, intensywny, ma wyrównany skład i nie zanosi się, żeby poza pojedynczym meczem gdzieś się potknął.

Reklama

Pana zdaniem to 0:4 z pierwszej rundy siedzi w głowach legionistów? Albo czy w ogóle nie mają kompleksu, bo przecież przez pięć ostatnich spotkań z Rakowem są bez zwycięstwa.

Takiemu zespołowi jak Legia nie przystoi przegrywać 0:4, a przecież wynik mógł być jeszcze wyższy, gdyż w końcowych minutach Raków wychodził z kolejnymi akcjami i mógł strzelić więcej. Natomiast aż tak daleko bym – w kierunku kompleksu – nie szedł, niemniej Raków nauczył się wygrywać z Legią, przeszliśmy nad tym do porządku dziennego i w większych opałach są warszawiacy.

A nie jest też trochę tak, że łatwo zaakceptowano obraz, który jest obecnie? Niedawno Legia była hegemonem, wygrywała mistrzostwa, teraz drugie miejsce traktuje się wręcz w kategoriach sukcesu.

Po ostatnim sezonie na pewno będzie sukcesem. To znaczy – dla kibiców może być porażką, bo tak się do tego w Warszawie podchodzi. Na pewno nie można porównywać Warszawy do Częstochowy, stadionu Legii do stadionu Rakowa, zysków z dnia meczowego, stuletniej historii. To wszystko stoi za Legią. A czy teraźniejszość została łatwo zaakceptowana – chyba nie, bo zobaczymy, co będzie dalej, po zdobyciu przez Raków mistrzostwa. Na pewno częstochowianie są jedynym zespołem w ostatnim czasie, który po sukcesie – Puchar Polski, wicemistrzostwo – nie sprzedawał najlepszych piłkarzy, tylko żegnał się z tymi, którzy mu nie pasowali do koncepcji, a wzmacniał dającymi jakość. Do tej pory było tak, że po sukcesie następowała wyprzedaż – nie dokładanie jakości, tylko budowanie jakości. A to zasadnicza różnica.

Mam jednak wrażenie, a wręcz pewność, że Legia wciąż płaci za błędy sprzed paru lat.

Każdy może ocenić to sam. Ja ze swojej perspektywy mogę powiedzieć, że byłem w Legii 23 lata, najpierw jako zawodnik, potem trener. Zdobyliśmy mistrzostwo Polski, wyszliśmy z grupy Ligi Mistrzów i zostałem zwolniony ze średnią punktów w lidze 2,17. Ponad dwie bramki na mecz strzelaliśmy w tamtym momencie, mimo że sześciu czy siedmiu zawodników odeszło. No, ale taka była decyzja właściciela.

Reklama

Jak rozumiem, chodzi tutaj panu o brak ciągłości projektu, a w Rakowie ta pewność istnieje?

Bez odpowiedniego zaplecza, stadionu, na który będzie przychodziło po 15 tysięcy kibiców, trudno będzie utrzymać drużynę, która walczy o najwyższe cele. Porównanie zysku z dnia meczowego Lecha, Legii z tym, że trzeba jechać na puchary do Sosnowca czy Bielska, jest nieprzyjemne. Nie udźwignie się tego tylko i wyłącznie zwiększaniem budżetu. Nie wiem, jak głęboka jest ta studnia w klubie, natomiast ten sukces musi w końcu obudzić środowisko polityków w Częstochowie, że stadion jest konieczny. Raków też będzie chciał jak najszybciej zdobyć mistrzostwo, bo to zwiększy nawet taką możliwość, żeby ostatnie pięć-siedem kolejek zagrać z większą liczbą młodzieżowców, by nie płacić tej umownej kary. To też jest plan – zdobyć tytuł, a potem dobijać limit.

Swoją drogą niezbyt uczciwy jest ten przepis względem tych biedniejszych.

No nie jest, nie jest. Dużo się na ten temat mówiło. Ja zupełnie inaczej patrzyłem na ten przepis, gdy byłem selekcjonerem reprezentacji młodzieżowych, a inaczej, gdy byłem wewnątrz klubu, kiedy trzeba się zmierzyć z wieloma rzeczami. Nie zawsze to idzie w parze z dobrym startem do piłki seniorskiej dla tych zawodników, którzy nie zawsze grają dlatego, że powinni, a dlatego, że muszą. To niektórym mąci w głowie, też pojawiają się wygórowane stawki finansowe, przez które wydaje im się, że są na wysokim poziomie, a rzeczywistość jest zupełnie inna.

Wracając do stadionu – jaka jest baza kibiców, jaki obiekt byłby odpowiedni?

Taki podobny do tego, co jest w Sosnowcu. Może trochę jak Widzew, ciut mniejszy. Coś w tym rodzaju. Nie widzę stadionu w Częstochowie na 30 tysięcy, broń Boże, 15 tysięcy to jest maksimum. Dzisiaj nie ma komfortu w oglądaniu, tam się nic praktycznie nie zmieniło od momentu, kiedy ja zacząłem grać w Rakowie w 1988 roku. Oczywiście trochę hiperbolizuje, bo jest kryta trybuna, ale sam profil stadionu się nie zmienił. W Częstochowie jeszcze niedawno było wielkie „wow”, jak jupitery postawili, które przecież w całej Polsce funkcjonują dłużej niż od dziesięciu lat. To na pewno jest bolączka klubu. A może inaczej: nie klubu, tylko miasta. Klub – jak widać – sobie radzi, ale bez odpowiedniego wsparcia samorządu trudno zbudować stadion. Zapotrzebowanie jest, widać to po finale Pucharu Polski, gdzie z Lechem było 15 tysięcy kibiców. Ewenement jak na Częstochowę. Uczciwie powiem jako częstochowianin – nie wierzyłem, że tyle ludzi przyjedzie. Spodziewałem się maksymalnie 10 tysięcy.

Dlaczego władze śpią?

Nie wiem! Wielokrotnie ten temat poruszałem, tak samo Jurek Brzęczek, Krzysiek Kołaczyk, Kuba Błaszczykowski, którzy działali w klubie kilka lat temu. Jest cisza. Wybudowano halę dla siatkarzy, a nie ma klubu siatkarskiego na poziomie ekstraklasy, takim jak kiedyś był AZS. To był wybitny klub, który wychował setki zawodników, reprezentantów Polski, żeby przełożyć na futbol: taka Legia. Niestety AZS zniknął z mapy siatkarskiej w dużym wydaniu. Jest żużel, ale ten obiekt też nie jest nowoczesny, tylko reanimowany. Raków się nie doczekał, to przykre, bo wszystkie miasta stawiają stadiony. Nawet w Gorzowie, gdzie nie ma piłki na poziomie centralnym, buduje się obiekt. Był projekt, ale projekty to jeszcze pamiętam w 1988 roku, przyszła wichura i było po projektach; jeszcze wtedy huta Bolesława Bieruta stała. Potem następny koncept i nic, jeszcze kolejny: na Lisińcu, taka dzielnica, miał powstać kompleks rekreacyjny dla całego społeczeństwa, ale to też umarło śmiercią naturalną. No i cóż: obiekt Rakowa został odmalowany na tyle, że można rozgrywać mecze w Ekstraklasie, ale na pewno nie jest to wizytówka miasta czy prawdopodobnego mistrza Polski.

Marek Papszun mówi na konferencji: fajnie, że tak mały, skromny klub jak Raków może rywalizować z Legią. Ściąga presję?

Nie, nie sądzę. Tam wszyscy są świadomi, o co grają, tym bardziej że Raków wie, iż może wygrać z Legią na Łazienkowskiej. Do 2019 roku byłem ostatnim strzelcem bramki na stadionie Legii przez zawodnika Rakowa, dopiero potem zmienił mnie Petrasek. To też pokazuje jak wygląda historia tych dwóch klubów. A Marek jest pewnym siebie szkoleniowcem, który zbudował zespół bardzo intensywny, potrafiący dominować. Pracuje siedem lat, miał czas na zbudowanie czegoś takiego, co przynosi odpowiednie efekty. Gratulacje dla właściciela za wytrzymanie wielu presji, ciśnień na poziomie drugiej-pierwszej ligi, gdzie bywało różnie, jak i gratulacje dla Marka, który potrafił to dobrze poukładać. Ale też nie chcę dzielić skóry na niedźwiedziu, dopóki ktoś ma matematyczne szanse na mistrzostwo, trzeba być spokojnym.

No tak, Raków ma tendencję do wywracania się metr przed metą – rok temu w lidze, latem ze Slavią.

Byłem na meczu ze Slavią, rozmawiałem z Michałem Świerczewskim, prezesem Cyganem. Uczulałem, że w Pradze będzie zupełnie inna percepcja grania, choćby ze względu na stadion z zupełnie innym rozkładem trybun. Ktoś powie, jaka różnica, a jest – granie na Rakowie jest cholernie trudne dla drużyn przeciwnych, inna percepcja, wszystko blisko. Dlatego kluczowa była koncentracja i niestety, w momencie kiedy już pisano, kto będzie strzelał karne, padła bramka dla Slavii. Teraz jednak Raków w lidze ma większą przewagę niż wtedy. Wiadomo, można stwierdzić, że Legia może sobie pluć w brodę za remisy z Widzewem czy Cracovią, ale tak każdy może powiedzieć. Raków najmniej przegrywa, dwa razy, to porównywalny sezon do tego 16/17, kiedy po objęciu sterów przeze mnie Legia przegrała dwukrotnie, a większość spotkań wygrała. To jest klucz do bycia na pierwszym meczu.

Ten Raków to jest gotowy zespół na puchary?

To zależy od ruchów posezonowych – czy skład zostanie utrzymany, czy wzmocniony, na kogo Raków trafi. Wiadomo, że spotkania w lipcu i sierpniu są dla polskich klubów najważniejsze – jesteśmy po sezonie, układ nerwowy jeszcze nie jest wypoczęty, a jeden temat się skończył i zaraz otwiera się następny, ważniejszy. Co z tego, że zdobyłeś mistrzostwo, jak zaraz jedziesz na pierwszą rundę i musisz wygrać. Zawsze powtarzam: polskie zespoły potrafią grać w pucharach w fazie grupowej. A zatem nie patrzmy na styl wcześniej, liczy się przejście każdego kolejnego etapu.

Cały czas wraca jednak problem z napastnikiem – można przymykać oko, że Gutkovskis nie trafia w lidze, ale w pucharach jest mniej meczów i po prostu trzeba być skuteczniejszym.

Na pewno atutem Rakowa jest to, że ma dużo strzelców – nie skupiają się na jednym zawodniku, tylko w razie kontuzji siły są rozłożone. Ale rzeczywiście im wyżej w Europie, tym bardziej taki strzelec z jakością jest potrzebny. To jest nie tylko problem Rakowa, ale większości zespołów, że ta dziewiątka jest poszukiwana. Gutek dochodzi do mnóstwa sytuacji i gdyby wykorzystał połowę, to byłby już królem strzelców. Nawet w ostatnim spotkaniu miał dwie sytuacje do pustej, wcześniej ze Śląskiem też były okazje. Jest to bolączka nie tylko klubu, ale Gutek, jak i Sebastian Musiolik też pewnie mają do siebie pretensje.

Wracając do Legii – Josue to jest piłkarz, dla którego warto robić komin płacowy?

Ja jestem zwolennikiem kominów płacowych. Oczywiście bez przesady, ale im wyższa jakość poszczególnych zawodników, tym wyższy poziom sportowy, to naturalne. To jest ważny zawodnik Legii, ale też nie taki najlepszy w ostatnich latach – Vadis czy Danijel Ljuboja byli piłkarzami, którzy na ten komin zasługiwali. Niemniej Josue jest cwany, wykorzystujący potencjał, nieprzewidywalny. Potrafi zadziwić swój zespół i kibiców, a zirytować przeciwników, bo jest dla nich wkurzający.

A gdzie jeszcze Legia ma silne punkty?

Ma wyrównany skład. Trzech bramkarzy na poziomie. Solidna linia obrony z rutyniarzem Jędrzejczykiem, Nawrockim, którego miałem w reprezentacji i cieszę się, że robi taki postęp. Potrafi bronić, wyprowadzić piłkę i znaleźć się w polu karnym przeciwnika. Dalej: Slisz robi czarną robotę, podnosi agresję, Kapustka wraca na swoje tory, groźny jest Wszołek, bardzo podoba mi się Muci, który gra odważnie, dobrze prowadzi piłkę. Wrócił Pekhart, potrafiący się odnaleźć w polu karnym. Więc tych mocnych punktów jest sporo.

Legia rzuci się na Raków? Kosta Runjaić ma coś takiego w tych ważnych meczach, że lubi pokombinować, nie zawsze to wychodzi.

Nie sądzę, by Legia się rzuciła. Natomiast trybuny nie pozwalą na to, by gospodarze czekali na przeciwnika – na pewno mają dominować i grać ofensywnie, ale Raków pokazał, że łamie każdy zespół. Tą intensywnością, o której mówię. Wynik nie jest zagrożony, nawet jeśli przegrywa – tak było z Cracovią; tam nie mogło się nic wydarzyć, bo im dalej w mecz, tym przeciwnik ma coraz większe problemy. Ja jestem ciekaw, jak to będzie wyglądało. Ważne będzie dla Legii, żeby przy bezpośredniej grze Rakowa zbierać drugą piłkę, sprowadzać ją na ziemię i próbować budować akcje. No, ale wiadomo jak jest – gadać można, narysować też wszystko można. Zobaczymy, jak będzie z realizacją. Najważniejsze, żeby był to dobry mecz, taka wizytówka Ekstraklasy.

Pana serce jest za Legią czy Rakowem?

Ja już się wyleczyłem z serca… W Rakowie nauczyłem się wszystkiego, miałem tam znakomitych trenerów mentorów: Zbigniew Dobosz, Godhard Kokott, Henryk Turek, Robert Olbiński, Jan Basiński, Andrzej Samodurow… To były osoby, które na mnie ogromnie wpłynęły, potem trafiłem do Legii, wielkiego klubu. Tam osiągnąłem swoje największe sukcesy – zdobyłem wszystkie możliwe trofea, jestem jedną z czterech osób, która zdobyła mistrzostwo jako trener i jako zawodnik. To wszystko jest dla mnie ważne i wielokrotnie jestem pytany: za kim będę? Usiądę, obejrzę. Niech wygra lepszy. Kibicuję jednym i drugim.

Kusi pana powrót na ławkę?

Kusi, kusi. Coraz bardziej. Zobaczymy, jestem gotowy. Czekam na jakiś ruch, a czy i kiedy się coś wydarzy – zobaczymy.

Pojawiał się pan w takich rozważaniach, że przy polskim asystencie Santosa to mógłby być pan. Był jakiś kontakt?

Nie było tematu.

A brakuje panu kogoś takiego w tym sztabie?

Pytanie, co on by tam robił. Najważniejszy jest plan na takiego człowieka. Z drugiej strony nie dziwię się Santosowi, że ma swoich ludzi. Też sobie nie wyobrażam, że poszedłbym pracować za granicę do jakiejś reprezentacji sam, bez swoich ludzi. Człowiek jest wtedy skazany na porażkę. Prezes Kulesza podjął taką decyzję, bierze za to odpowiedzialność. Ja jestem kibicem i kibicem zostanę. Czy będę kiedyś trenerem, czy jednym z trenerów kadry – dzisiaj tego nie przewidzimy.

WIĘCEJ O LEGII I RAKOWIE:

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów

Szymon Janczyk
0
Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów
Ekstraklasa

Rocha: W Brazylii jest ciężko. Byłem na testach, a trenerzy na mnie nie patrzyli

Kamil Warzocha
0
Rocha: W Brazylii jest ciężko. Byłem na testach, a trenerzy na mnie nie patrzyli
Boks

Najmłodszy mistrz, skazaniec, bankrut. Przełomowe momenty w życiu Mike’a Tysona

Błażej Gołębiewski
0
Najmłodszy mistrz, skazaniec, bankrut. Przełomowe momenty w życiu Mike’a Tysona

Ekstraklasa

Piłka nożna

Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów

Szymon Janczyk
0
Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów
Ekstraklasa

Rocha: W Brazylii jest ciężko. Byłem na testach, a trenerzy na mnie nie patrzyli

Kamil Warzocha
0
Rocha: W Brazylii jest ciężko. Byłem na testach, a trenerzy na mnie nie patrzyli

Komentarze

70 komentarzy

Loading...