Will Still spełnił marzenie każdego, kto przez Football Managera przegrywa życie: wirtualną rozgrywkę przeniósł do realnego świata. Ma 30 lat, jest najmłodszym trenerem w pięciu czołowych ligach świata, jeszcze nie przegrał meczu i właśnie szykuje się do starcia z Paris Saint-Germain.
Szlabany, groźby i prośby nie pomagały. “Powtarzało się wiele wieczorów, gdy patrzyłem na zegarek i była 22.00. Mówiłem sobie: dobra, jeszcze chwilę pogram. I nagle robiła się czwarta rano”. Zna to każdy, kto miał kiedyś styczność z którymś wcieleniem gry Football Manager. Przepastna baza danych, przerażająco realistyczna rozgrywka, konieczność szczegółowego ustawienia każdego z aspektów funkcjonowania klubu, od skautingu, przez treningi i taktykę, po rozmowy indywidualne z zawodnikami. Możliwość rozgrywania sezonu za sezonem praktycznie w nieskończoność. To wciąga. Will Still pierwszy raz z serią zetknął się w 2001 roku, jako dziewięciolatek. Kilka lat później, widząc, że niewinna rozrywka zmienia się w nałóg, jego rodzice nie na żarty martwili się, że ich syn przegrywa życie.
ZATRZYMAĆ GWIAZDOZBIÓR
Ostatnie lata przyniosły kilka wdzięcznych medialnie historii o ludziach, którzy dostali pracę w prawdziwej piłce, bo dobrze radzili sobie w Football Managerze. Albo, ubiegając się o stanowisko w danym klubie, wpisywali do życiorysu, że w wirtualnym życiu wygrali z nim Ligę Mistrzów. Ale zwykle takie rzeczy działy się na peryferiach futbolu. A historia 30-letniego Anglika wychowanego w Belgii pisze się w samym środku czołowej ligi świata, w klubie, który grał w finałach Pucharu Mistrzów z Realem Madryt i który w najbliższy weekend spróbuje zatrzymać Paris Saint-Germain. Tym razem trzeba będzie przygotować taktykę, która zadziała przeciwko Leo Messiemu, Neymarowi czy Kylianowi Mbappe we własnych osobach.
KARA ZA BRAK LICENCJI
Stillowi już raz się udało. W październiku, na kilka dni przed trzydziestymi urodzinami, stał przy linii bocznej, dyrygując ekipą Stade Reims w meczu z paryskim gwiazdozbiorem. Odniósł sukces, bo jego zawodnikom udało się wywalczyć bezbramkowy remis. Aż do styczniowej porażki z Lens był to jedyny mecz w sezonie, w którym ekipa Christophera Galtiera nie strzeliła gola. Wówczas Anglik był jedynie zastępcą swojego niedysponowanego szefa. Ale kilka dni później został jego następcą. Ekipa z północy Francji zwolniła Oscara Garcię, a zagrożony spadkiem zespół tymczasowo powierzono jego młodemu asystentowi. Od tego czasu Reims nie przegrało ani jednego meczu i trudno o nim powiedzieć, by wciąż realnie musiało się obawiać spadku z Ligue 1. Najmłodszemu aktualnie trenerowi w ligach top 5 usunięto już sprzed nazwiska człon “tymczasowy”. Przynajmniej do końca sezonu jego szefowie są gotowi płacić 25 tysięcy euro kary za każdy mecz, w którym Still prowadzi ich zespół, bo ich trener nie ma jeszcze licencji UEFA Pro. “Umówiliśmy się, że dopóki wygrywam, będą w ten sposób inwestować w mój rozwój” – śmiał się w rozmowie z “Daily Mail”.
ZAKOCHANY W FOOTBALL MANAGERZE
Jego rodzice wyemigrowali z Wielkiej Brytanii do Belgii jeszcze przed jego narodzinami. Całą piłkarską edukację przeszedł więc w kraju urodzenia. Był defensywnym pomocnikiem, który nigdy nie wyściubił nosa ponad amatorski poziom. Zwierzał się, że był niesamowicie wolny i przebiegnięcie stu metrów zajmowało mu “dziesięć dni”. Nigdy się jednak nie zatrzymywał. Ciągle biegał, nie unikał fizycznych starć, starał się, by rywalom było wyjątkowo nieprzyjemnie grać przeciwko niemu. – Poza boiskiem taki nie jestem, ale mama zawsze wstydziła się, gdy oglądała mnie w grze – opowiadał. Bardzo szybko uświadomił sobie, że na boisku kariery nie zrobi. A godziny spędzone przy Football Managerze pozwoliły mu odkryć, że to, co naprawdę chciałby robić w życiu, to zostać trenerem piłkarskim.
NAJMŁODSZY SZKOLENIOWIEC W BELGII
Pierwszą styczność z tym fachem miał podczas szkolnych praktyk, gdy jako 19-latek był asystentem w drużynie 14-latków w jednej ze szkół w Preston. Po powrocie do Belgii zaczął wydzwaniać do tamtejszych klubów, poszukując kogoś, kto da mu szansę. Sint-Truiden zgodziło się, by bez żadnego wynagrodzenia przeprowadzał dla nich wideoanalizy. Pozwoliło mu to wejść do piłkarskiego świata. Trener Yannick Ferreira docenił jego pracę i wziął ze sobą do Standardu Liege. A później to samo stanowisko obsadzał w II-ligowym, ale posiadającym bogate tradycje Lierse. To tam zaczął zbliżać się do boiska. W 2017 roku, gdy miał 24 lata, awansowano go na asystenta trenera, a wkrótce na tymczasowego szkoleniowca. W ciągu dwóch miesięcy wygrał siedem z ośmiu prowadzonych meczów, ale klub wkrótce potem i tak ogłosił bankructwo. Młody trener znów musiał wrócić do drugiego szeregu. W drugoligowym Beerschot był asystentem przez trzy lata i świętował awans do najwyższej ligi. A na początku 2021 roku, gdy mianowano go pierwszym trenerem, w wieku 27 lat został najmłodszym szkoleniowcem w historii ligi belgijskiej.
ZAPROSZENIE DO FRANCJI
Najpóźniej wtedy stał się gwiazdą w branżowym lokalnym światku. Doprowadził zespół do bezpiecznego środka tabeli i zaczął otrzymywać ciekawsze oferty. Anderlecht proponował mu, by został asystentem Vincenta Kompany’ego. Reims, położone tylko 40 minut drogi od belgijskiej granicy, zaproponowało mu już w 2021 roku posadę asystenta Garcii. Musiał ją jednak szybko porzucić, gdy okazało się, że jego licencja trenerska obowiązywała tylko w Belgii. Na krótko wrócił więc do kraju, pomagając w prowadzeniu Standardu Liege i w międzyczasie uzupełniając wykształcenie, by w połowie zeszłego roku wrócić do Reims już w roli pełnoprawnego asystenta pierwszego trenera. Tego, którego trzy miesiące później zastąpił.
PŁASKA HIERARCHIA
Still porzucił preferowaną przez poprzednika grę trójką stoperów i przeszedł na ustawienie 4-2-3-1. Dokonał korekt personalnych i wykorzystał dobrą znajomość belgijskiego rynku. Ale przede odmienił atmosferę pracy. W wywiadach podkreślał, że obecne pokolenie zawodników chce czerpać z futbolu przyjemność. Pragnie robić na co dzień coś fajnego, a on im w tym jedynie pomaga. Każe do siebie mówić “Will”, a nie “panie trenerze”. Daje drużynie swobodę i wspiera jej kreatywność w rozwiązywaniu boiskowych problemów. – Dobrze rozumiem zawodników. Słuchają muzyki, której ja też słucham, rozmawiają o rzeczach, które też oglądałem w telewizji albo robiłem z kumplami. Nie ma między nami przepaści – podkreśla.
NAJMŁODSZY ZESPÓŁ WE FRANCJI
Według danych CIES Football Observatory Still wystawia najmłodszy zespół w lidze, o średniej wieku piłkarzy przebywających na boisku wynoszącej jedynie 25 lat (tyle, ile AS Monaco). Jako pierwszy trener jeszcze nie przegrał. Prowadził zespół do sześciu zwycięstw — w tym dwóch w pucharze przeciwko drużynom z niższych lig — oraz do sześciu remisów. Stawia na grę pressingiem i zachęca zawodników do zachowań proaktywnych. W Football Managera już nie gra, ale dopiero teraz uświadamia sobie stopień jego realizmu. – To szalone, jak wiele rzeczy się z nim pokrywa w rzeczywistym świecie – twierdzi. Przetestował to już zresztą w Sint-Truiden. Dostawszy tam pracę, zaczął grać tym klubem, korzystając z przepastnej bazy zawodników do podpowiadania rozwiązań skautingowych.
BRAT W EKSTRAKLASIE BELGIJSKIEJ
Sam najczęściej prowadził w grze West Ham United. To samo za ścianą robił jego dwa lata starszy brat. – Jest zupełnie inny. Wszystko u niego jest poukładane, ma swoją strukturę, podczas gdy u mnie dzieje się spontanicznie. Gdybyś wszedł do jego domu, myślałbyś, że jesteś w jakimś muzeum – wyjaśniał jednemu z przepytujących go dziennikarzy. W jednym Edward Still jest jednak do młodszego brata bardzo podobny. On też podczas gry w FM-a uświadomił sobie, że właśnie to chce robić w życiu. Dziś jest trenerem KAS Eupen w najwyższej lidze belgijskiej. Dopiero dziś ich rodzice widzą, że synowie nie przegrywali przed komputerem życia, tylko pilnie przygotowywali się do przyszłej pracy.
Czytaj więcej o trendach w piłce nożnej:
- Futbol przyszłości, czyli jakie zmiany w przepisach mogłyby zmienić piłkę nożną
- Dziura pokoleniowa. Jak byli reprezentanci Polski wypisali się z zawodu trenera
- Zejściowa jedenastka. Dlaczego warto zmienić sposób patrzenia na składy
Fot. Newspix