Przepisy gry w wielu sportach ewoluują na przestrzeni lat. W jednych dyscyplinach zmiany reguły gry uznaje się wręcz za przełomowe (jak np. wprowadzenie zasady 24 sekund na rzut w koszykówce), w innych zmiany zasad są przyjmowane wręcz z ostracyzmem ze strony kibiców. Piłka nożna nie jest też tu wyjątkiem i nie oparła się ona zmianom w przepisach. Wykorzystując sezon ogórkowy uznaliśmy, że warto zadać sobie pytanie: do jakich zmian może dojść w przyszłości w zasadach gry w piłkę nożną?
Spis treści
- Zatrzymywanie czasu po 80. minucie gry
- Trzeci kolor kartki (pomarańczowa)
- Liberalizacja przepisu o spalonym
- Rzut wolny, a nie rzut karny, za zagranie ręką we własnym polu karnym
- Zmiana formuły wykonywania serii rzutów karnych
- Branie "czasu" przez trenerów
- Określony czas na wyjście z własnej połowy
- Komunikacja VAR z kibicami
Zatrzymywanie czasu po 80. minucie gry
Ten temat został ostatnio poruszony w „Hejt Parku” z udziałem Tomasza Listkiewicza i Tomasza Kwiatkowskiego. I dotyczy sprawy, które niezwykle irytuje wielu obserwatorów futbolu. Otóż zespół wygrywający przy korzystnym dla siebie rezultacie notorycznie kradnie czas – a to przeciągają wznowienie gry, a to symulują urazy…
Zatrzymywanie czasu na przestrzeni całego meczu wydaje się rozwiązaniem logicznym, aczkolwiek ma luki. Biorąc pod uwagę, że efektywny czas gry wynosi około 60 minut na 90-minutowe spotkanie, wówczas protestowaliby pewnie szefowie stacji telewizyjnych, którzy muszą wyemitować reklamy, zaplanować transmisje i ogarnąć cały ten porządek godzin w trakcie weekendowego grania.
Sensowny wydaje się zatem pomysł, w którym sędzia główny komunikowałby w 80. minucie czas doliczony, ale od tej 80. minuty czas byłby wstrzymywany przy każdej przerwie w grze. Ograniczyłoby to ekstremalne kradnięcie czasu w tym kluczowym etapie meczu. Dobrze wiemy, że te końcówki spotkań często wyglądają paskudnie – wybicie, uraz, bramkarz kradnący 30 sekund przy wybiciu piłki. Nadal gralibyśmy do tej 93. czy 94. minuty, ale ostatnie 13-14 minut meczu byłoby faktycznie czystą piłką z elementami wybijania rywala z rytmu, a nie festiwalem symulek i przetrzymywania futbolówki.
Trzeci kolor kartki (pomarańczowa)
– Oj, to było ostre wejście, na pomarańczową kartkę! – krzyczą czasem komentatorzy, gdy faul faktycznie podpada gdzieś pod nierozważność (żółta kartka) a atak brutalny karany z automatu czerwonym kartonikiem.
Wprowadzenie trzeciego koloru kartki pozwoliłoby zmniejszyć lub nawet zlikwidować szarą strefę. Pomarańczowa kartka sprawiałaby, że piłkarz musiałby opuścić boisko na pewien czas i zespół osłabiony nie mógłby w tym czasie wprowadzić za niego żadnego rezerwowego piłkarza.
Oczywiście wprowadzenie pomarańczowej kartki byłoby poważną rewolucją w wytycznych sędziowskich. Bo gdzie kończy się kryterium kartki żółtej, a gdzie zaczyna się już pomarańczowa? Zaczną się dyskusję, że dany faul to jawna czerwona, a nie pomarańczowa kartka. Natomiast wydaje się, że zróżnicowanie typu fauli ubogacałoby wachlarz narzędzi, zgodnie z którymi sędziowie mogliby karać piłkarzy.
Do ustalenia byłby oczywiście czas, na który wykluczani byliby piłkarze ukarani pomarańczową kartką. Ciekawy pomysłem byłoby też ukaranie pomarańczową kartką piłkarza notorycznie faulującego – od danej liczby przewinień piłkarz z automatu dostawałby „pomarańczko”.
Liberalizacja przepisu o spalonym
To chyba najczęściej podejmowany temat w kwestii zmian w przepisach. Niektórzy forsują tezę, by wobec wątpliwości – nawet przy wykorzystywaniu systemu VAR – oceny spalonych, wprowadzić tolerancję pasa np. 12 centymetrów, która pozwalałaby przymykać oko na minimalne ofsajdy. Ale to spowodowałoby jedynie przesunięcie granicy afery. Bo zaraz dyskutowalibyśmy, że skoro puszczamy spalone dwunastocentymetrowe, to dlaczego nie puszczać czternastocentymetrowych? I tak w kółko.
Dlatego nie kombinowalibyśmy w ogóle przy ocenie spalonego – każdy wystający centymetr napastnika bliżej linii końcowej od ciała przedostatniego obrońcy to ofsajd i tyle. Ale jeśli chcemy większej liczby goli, jeśli chcemy promować grę ofensywną, to może zliberalizować punkt wyznaczania ofsajdu?
Zgodnie z tym pomysłem: napastnik musiałby mieć jakąkolwiek część ciała styczną z linią ofsajdu, by puścić akcję. Innymi słowy – teraz napastnik nie może wystawać przed linię, a po zmianie nie mógłby wystawać przed tę linię w całości. Dajmy na to: linię wyznacza pięta defensora, wówczas bliżej bramki może być cały tułów, głowa i noga napastnika, ale gdzieś swoją piętą musi zawadzać o linię ofsajdu.
Ten pomysł wygląda jak promocja gry ofensywnej, ale z drugiej strony mamy obawy, czy nie sprawiłoby to, że obrony zaczęłyby grać znacznie niżej, by nie ryzykować nieudaną pułapką ofsajdową.
Rzut wolny, a nie rzut karny, za zagranie ręką we własnym polu karnym
Biorąc pod uwagę, jak mało w piłce nożnej zdobywanych jest punktów w trakcie meczów (czyli około 2,6 „punktu” – bramki – na spotkanie), rzut karny o wartości około 0,75 xG jest bardzo cennym łupem dla drużyn atakujących. Dlatego być może warto rozważyć to, jak wyceniane są zupełnie przypadkowe ręki we własnym polu karnym.
My rozumiemy, że trudno byłoby przyznawać rzut wolny bezpośredni w sytuacjach typu Luis Suarez wybijający piłkę zmierzającą do bramki w starciu z Ghaną na mundialu w RPA. Natomiast czy faktycznie na rzut karny zasługują zagrania pokroju trafienia w rękę przy próbie blokowania dośrodkowania gdzieś na skraju szesnastki?
Nie da się ukryć, że takich jedenastek jest sporo, a nagroda z dość przypadkowego zagrania ręką jest ogromna w porównaniu do skali przewinienia. I dlatego niewykluczone, że w przyszłości zagranie ręką we własnym polu karnym zostanie uszczegółowione. Przy próbie blokowania strzału – rzut karny i żółta lub czerwona kartka (czyli tak, jak jest teraz), a przy walce o piłkę lub przy próbie blokowania dośrodkowania – rzut wolny bezpośredni z miejsca, w którym doszło do przewinienia.
Zmiana formuły wykonywania serii rzutów karnych
Były już próby wprowadzenia tego w przeszłości, ale zakończyły się fiaskiem. Sami nie jesteśmy wielkimi zwolennikami ruszania formuły serii jedenastek, jednak coś nam podpowiada, że to nie koniec próby majstrowania przy sposobie rozstrzygania meczów.
Kiedyś próbowano takiej formuły:
Branie „czasu” przez trenerów
Kiedyś Ivan Djurdjević opowiadał nam, że podczas jednego z meczów Franciszek Smuda krzyczał do niego z uwagami. Problem polegał na tym, że na stadionie było tak głośno, że Serb w ogóle go nie słyszał i tylko pokazał uniesiony kciuk, co Smuda zdiagnozował jako przyjęcie jego wskazówek. Problem w tym, że Djurdjević w ogóle nie wiedział, co trener mu przekazał.
Przypominamy tę anegdotkę, bo czasu na roszady taktyczne w trakcie meczów jest niewiele. To znaczy: tak, trenerzy zmieniają systemy podczas spotkań, ale nie mają czasu na dokładniejsze wskazówki taktyczne. Śladem koszykówki czy siatkówki moglibyśmy wprowadzić w futbolu po jednym oknie brania „czasu” przez trenera jednej z drużyn na mecz. Dajmy na to: dwuminutowe okno na przekazanie uwag, ale też na to, by wybić rywala z rytmu albo dać czas swojej drużynie na chwilę oddechu.
Z takiego rozwiązania ucieszyliby się też zapewne broadcasterzy, którzy dostaliby po dwóch dodatkowych oknach w trakcie spotkań na pokazanie reklam.
Określony czas na wyjście z własnej połowy
Pewnie trenerzy, którzy są zwolennikami starannego budowania akcji od tyłu, złapią się teraz za głowy i zwyzywają nas od heretyków. Ale przyznajcie, że zobaczylibyście to nawet w formule testów.
Założenie jest takie: zespół z piłką po wznowieniu gry od własnej bramki ma określony czas na przekroczenie połowy. Jak w koszykówce. Przyjmijmy, że byłoby to 25 sekund. Jeśli przez ten czas zespół nie wyszedłby z piłką z własnej połowy, wówczas sędzia techniczny sygnalizowałby głównemu naruszenie przepisu i rywal zaczynałby grę od autu wykonywanego na wysokości linii środkowej.
– Co by to dawało? – zapytacie. A przyspieszałoby tempo gry i okresy martwego rozprowadzania rywala podaniami między stoperami. No i premiowałoby reprezentację Polski, która akurat piłkę na połowę rywala potrafiła – jak na mundialu – wystrzeliwać przy każdej możliwej sposobności!
Komunikacja VAR z kibicami
To prawdopodobnie najprostsza zmiana z całego zestawienia, najmniej ingerująca w grę i też relatywnie prosta do wprowadzenia. Chodzi nam o system znany chociażby z futbolu amerykańskiego, gdzie sędzia komunikuje swoje decyzje przez mikrofon, a jego słowa puszczane są kibicom przez głośniki.
W piłce nożnej można byłoby to wprowadzić wyłącznie przy decyzjach VAR-owych. Zresztą: według najnowszych doniesień IFAB chce, by przetestować ten system podczas Klubowych Mistrzostw Świata.
***
Jeśli macie jakieś propozycję, to podrzućcie je w komentarzach. I odpowiadając na wasze pytania – czy nam się nudzi w okresie bez Ekstraklasy? Chyba widać!
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- „Nie zdziwiło mnie, że spodobał się Mourinho”. Oto 18-letni Polak z Romy
- Teoria ewolucji wg Rakowa. Jak piłkarze rosną pod Jasną Górą
- Hokus Pontus. Jak Almqvist zaczarował Szczecin
Fot. Newspix