Szczęście czy fart? Pytał wszystkich Jacek Magiera, tłumacząc, że przychylność fortuny może być efektem czyjejś pracy. W przypadku reprezentacji Polski podczas mistrzostw świata w Katarze pytanie może być podobne — Szczęsny czy fart? Sprawdziliśmy, jak bronią biało-czerwoni i ile w tym zasługi świetnej formy bramkarza, a ile planu na zaryglowanie własnego pola karnego.
Niski pressing, zwarte szyki i przydzielenie zadań defensywnych nawet skrzydłowym (Meksyk) czy napastnikom (Argentyna) – nie ma wątpliwości, że Czesław Michniewicz w fazie grupowej mistrzostw świata postawił sobie za cel zamurowanie dostępu do pola karnego, czy też — jak niektórzy to nazywają — zaparkowanie „Czesiobusa”. Taktyka okazała się o tyle skuteczna, że Polacy zakończyli dwa z trzech spotkań z zerem z tyłu, co otworzyło im furtkę do awansu do kolejnej rundy turnieju.
O tym, że biało-czerwoni jednocześnie nie powalają w statystykach ofensywnych (tylko Kostaryka stworzyła sobie mniej okazji strzeleckich i oddała mniej strzałów na bramkę) wiele zostało już powiedziane. A jak wyglądają liczby, gdy weźmiemy pod uwagę defensywę?
Mistrzostwa Świata 2022. Jak broni reprezentacja Polski?
Wojciech Szczęsny to bramkarz z najlepszym bilansem „uratowanych goli”. Według danych czołowej analitycznej firmy świata – „Opta” – Polska powinna stracić 3,7 bramki więcej. W ten sposób najprościej pokazać, jak mocny wpływ na wyniki spotkań miała doskonała dyspozycja golkipera. Zawodnik Juventusu jest także na czele rankingu obronionych strzałów — tylko on i Vanja Milinković-Savić zanotowali 16 skutecznych interwencji. Tak dobre wyniki Szczęsnego wskazują, że jego forma jest wybitna i można go tylko chwalić. Jednocześnie jednak fakt, że bramkarz miał tyle pracy, wysuwa pytanie o to, czy Polacy faktycznie zamurowali dostęp do własnej bramki tak, jak mieli to w planach.
Według „Opta” tylko trzy drużyny wykręciły wyższy współczynnik goli oczekiwanych przeciwnej drużyny: Kostaryka (10,1), Serbia (7,3) oraz Arabia Saudyjska (6,0). Żadna z nich nie miała między słupkami takiego kozaka jak Wojciech Szczęsny, więc do ich siatki wpadło odpowiednio 11, osiem i pięć bramek. Statystyki przewidywanych goli przeciwko podbija jednak fakt, że przeciwko Polakom podyktowano dwie „jedenastki”, na które można spojrzeć dwojako:
- a) były to bardzo miękkie i kontrowersyjne rzuty karne
- b) ale jednak wynikały z tego, że pozwalaliśmy rywalom na swobodne wchodzenie we własne pole karne
Do drugiego punktu jeszcze wrócimy, jednak najpierw przyjrzyjmy się statystykom przewidywanych goli rywali bez rzutów karnych (tzw. non-penalty xG). Polska z wynikiem 4,5 wciąż jest w czołówce, ale już na ósmym, a nie czwartym miejscu. Poza wymienioną wcześniej trójką gorzej broniły także Kamerun, Australia, Ghana i Walia. Niezmiennie każda drużyna straciła więcej goli niż biało-czerwoni.
Taktyka zaryglowania się przed własną bramką przyniosła nam dwie, spore korzyści: drużyna Czesława Michniewicza znalazła się w TOP 10 (na dziewiątym miejscu) zespołów pod względem dystansu, z jakiego rywale oddawali uderzenia (18,7 m), co oznacza, że całkiem skutecznie odsuwaliśmy przeciwnika od własnego pola karnego. Rywale oddawali mnóstwo strzałów na bramkę Polaków, jednak większość z nich to uderzenia z niezbyt dobrze przygotowanych pozycji. Pokazuje to statystyka non-penalty xG per shot, którą możemy uznać za miernik jakości każdego strzałów oddanych na bramkę Wojciecha Szczęsnego (bez karnych). Wynik 0,09 jest bliższy czołówki niż ogona stawki.
Czy reprezentacja Polski ma pożytek z Grzegorza Krychowiaka?
Polska – Argentyna, czyli totalny brak kontroli. Jak źle broniliśmy w tym meczu?
Średnia npxG/shot dla wszystkich drużyn wynosi 0,11 – biało-czerwoni rzadko dopuszczali rywali do strzałów mających wyższy współczynnik xG. W dwóch pierwszych spotkaniach odnotowaliśmy tylko cztery lepsze okazje dla rywali.
- Mohammed Al-Breik – 0,34 (45+1. minuta, prawa noga)
- Henry Martin – 0,21 (64. minuta, głową)
- Salem Al-Dawsari – 0,20 (55. minuta, lewą nogą)
- Hector Moreno – 0,18 (12. minuta, głową)
Każdą z nich dobrze pamiętamy. Al-Breik to słynna dobitka rzutu karnego. Martin to niebezpieczny rykoszet po strzale z dystansu. Al-Dawsari skorzystał z błędu i niepewnego wybicia Jakuba Kiwiora, oddając strzał z bliskiej odległości. Moreno to uderzenie głową po dośrodkowaniu z lewego skrzydła — uderzenie bardzo niecelne, bo dobrze blokowany stoper reprezentacji Meksyku posłał piłkę wysoko ponad bramką.
W dwóch pierwszych spotkaniach dobrze więc broniliśmy, ale warto pamiętać, że w obydwu przypadkach byliśmy albo faworytem, albo zespołem równym potencjałem rywala — większość bukmacherów w starciu z El Tri oceniała nasze szanse na 50/50. Problem pojawił się jednak w spotkaniu z Argentyną. Albicelestes wykręcili w nim najwyższe xG w historii swoich występów na mundialach, w pierwszej połowie oddali rekordową liczbę celnych strzałów (7, tyle samo ile w 1982 roku przeciwko Węgrom), a dane “Opta” wskazują, że nie wykorzystali żadnej z sześciu „big chances”, czyli czegoś, co potocznie nazywamy „stuprocentowymi sytuacjami”. O ile w dwóch pierwszych spotkaniach dopuściliśmy do czterech strzałów o wartości >0,11, tak sama Argentyna zaliczyła aż 10 takich prób.
Jakub Kwiatkowski, rzecznik PZPN, dzień po spotkaniu mówił o kontrolowaniu kwestii awansu. Ciężko jednak kupić tę narrację, gdy widzi się, jak wiele Polska zrobiła w celu zminimalizowania szans rywala na zwycięstwo. Najlepszym sposobem underdoga na przeciwstawienie się przeciwnikowi jest wypełnienie kilku założeń.
- Obniżenie efektywnego czasu ogółem i efektywnego czasu gry rywala (jeśli lepszy zespół gra w piłkę krócej niż zwykle, jego szanse na wygraną maleją)
- Podjęcie ryzyka poprzez zwiększenie liczby odbiorów w tercji ataku (tercji najbliższej bramki rywala)
- Jakość, a nie liczba strzałów (mniej uderzeń, za to z lepiej przygotowanych pozycji)
Polakom nie wyszło to kompletnie, co pokazują dane platformy „WyScout”, na które chwilowo się przesiądziemy, ponieważ “Opta” nie ma ogólnodostępnych danych ze spotkań przed mistrzostwami świata. W każdym razie wygląda to tak:
- efektywny czas gry Argentyńczyków przed meczem z Polską (mecze w 2022 roku): 31 minut, 25 sekund; efektywny czas gry Argentyny z Polską: 45 minut, 52 sekundy
- odzyskane piłki w ostatniej tercji za kadencji Czesława Michniewicza (bez meczu z Argentyną): 9,2; odzyskane piłki w ostatniej tercji z Argentyną: 8
- xG/shot Polaków za kadencji Czesława Michniewicza (bez meczu z Argentyną): 0,15; xG/shot z Argentyną: 0,04
Asado, yerba mate i futbol. Trzy religie Argentyny [REPORTAŻ]
Posiadanie piłki w tercji ataku w meczu Polska — Argentyna wskazywało na ogromną przewagę rywala (6,5% – 93,5%). Od 2015 roku, a więc od kiedy “WyScout” gromadzi dane, żaden rywal biało-czerwonych nie zaliczył tylu wbiegnięć w pole karne, ile odnotowała drużyna Lionela Scaloniego (16). Co więcej, Argentyna też nigdy nie spotkała się z rywalem, który tak otwarcie rozłożył przed nią nogi. Jeśli zaś rozszerzymy tę rubrykę o wszystkie wejścia w pole karne (a więc także podania i dośrodkowania), Polska zaprosiła rywala w swoją szesnastkę 46 razy, raz więcej niż Estonia. Na więcej Albicelestes pozwolił jedynie Singapur (62 wejścia w pole karne).
Licząc na korzystny wynik (czy też jak najniższy wymiar kary) powinniśmy ograniczać działania ofensywne rywala, podczas gdy my je zwiększyliśmy, prosząc się o kłopoty. Wynik osiągnęliśmy więc nie dzięki strategii na to spotkanie, a wbrew niej. Dla porównania lepszy plan na powstrzymanie Albicelestes miała Arabia Saudyjska, która zwiększyła szanse na to, że strzeli gola, z kolei Meksyk lepiej zminimalizował szanse na trafienie Argentyny.
Posiadanie piłki w tercji ataku | Efektywny czas gry Argentyny | Odzyskane piłki w tercji ataku | xG/shot | |
Polska | 6,5% | 45:52 | 8 | 0,04 |
Meksyk | 34,8% | 29:53 | 7 | 0,03 |
Arabia Saudyjska | 36% | 34:12 | 13 | 0,1 |
Ale cóż, piłka nożna to sport losowy. Czasami fuks zamazuje rzeczywisty obraz spotkania — Czesław Michniewicz nie jest tego pierwszym i nie będzie ostatnim beneficjentem.
Mistrzostwa Świata 2022. Jak wypada Polska w defensywnych statystykach?
Wróćmy jednak do danych opisujących cały turniej w naszym wykonaniu. Wspominaliśmy o pozytywie, jakim było zmuszenie rywala do oddawania strzałów z niezbyt dobrych pozycji oraz o tym, że Polakom na ogół nieźle wychodziło odsuwanie przeciwnika od własnej bramki. Skąd więcej tak wysokie statystyki Wojciecha Szczęsnego? Niestety biało-czerwoni nie ustawiali autobusu tak dobrze, jakby mogło się wydawać. Weźmy na przykład statystykę serwowaną nam przez FIFA, czyli skutecznie złamanie linii defensywnej. Które mury najczęściej kruszyli rywale?
- Australia – 55 razy
- POLSKA, Kostaryka – 54 razy
- Arabia Saudyjska – 53 razy
Biało-czerwoni są także w trójce drużyn, które częściej niż 50 razy pozwalały rywalom na posłanie podania we własną tercję obronną. Więcej podań w pole karne niż Polska (13,3) przyjęły tylko Ghana (15,3) i Kostaryka (14,7), choć najniższy stopień „podium” dzieli z nami Australia. Tylko Holandia (4) i Hiszpania (3) pozwoliły rywalom wykreować tak dużo sytuacji strzeleckich po własnych błędach, co Polska (3), ale przecież w przypadku tych drużyn wynika to z czego innego: z odważnej gry podaniami już od momentu rozpoczęcia akcji przez bramkarza. Za to gdy mówimy o sytuacjach strzeleckich wynikających z podań przeciwnika, gorzej od nas wypadają tylko Kostaryka, Australia i Belgia.
Kontynuując wyliczankę: tylko dwa zespoły pozwoliły rywalom na więcej niż 200 kontaktów z piłką w tercji najbliżej własnej bramki — Polska (232,7) i Kostaryka (262,3). Z kolei trzy zespoły dały rywalom więcej niż 30 okazji do kontaktu z piłką we własnym polu karnym — Australia (35), Kostaryka (34,7) oraz Polska (30,7). W wielu innych statystykach defensywnych także plasujemy się w ogonie stawki.
Analizując wszystkie te liczby można łatwo stwierdzić, że defensywna taktyka Polaków zakłada wpuszczanie przeciwnika na własną połowę, a nawet do własnej tercji obronnej. Świadczy o tym także średnia PPDA, a więc liczby podań, na które zespół pozwala rywalowi przed podjęciem próby odzyskania piłki. Biało-czerwoni są trzecią najbardziej bierną drużyną mundialu pod tym względem (19,87; więcej tylko Katar 20,15) i Kostaryka (23,7). Podobnie wygląda to w przypadku intensywności pojedynków w momencie, gdy rywal posiada piłkę — wynik 4,2 kwalifikuje drużynę Czesława Michniewicza jako średnio zainteresowaną odbiorem piłki, co potwierdza również klasyfikacja piłek odzyskanych w tercji ataku (25, piąte miejsce od końca). I wreszcie dwa ostatnie rankingi potwierdzające naszą bierność w defensywie: najmniej udanych odbiorów wg “Opta” – Polska (19), najniższy % wygranych defensywnych pojedynków wg “WyScout” – Polska (50%, jednocześnie mamy na koncie największą liczbę pojedynków w obronie).
Biorąc pod uwagę wszystkie statystyki, nasza drużyna pojawia się na dnie poszczególnych klasyfikacji tak samo często, jak Serbia, Australia, Kostaryka, Arabia Saudyjska, Belgia czy Japonia. Z tego grona to my straciliśmy jednak najmniej bramek. Nasze dwa gole wyglądają jak anomalia, bo pozostałe sześć drużyn legitymuje się średnią 6,83.
Polska – Francja: co zrobić, żeby dać sobie szansę na niespodziankę?
Reprezentacja Polski tańczy na linie nad przepaścią. Pozwala rywalowi na wystarczająco wiele, żeby ten urządził sobie ucztę, ale mimo to nie została upieczona na ruszcie i nie robi za główne danie. Szczęście czy fart? Jednoznacznej odpowiedzi nie ma. Skoro potrafimy obniżyć jakość strzałów rywala, to jednak nie jest to jedynie fart. Szczęsny czy fart? Tu stawiamy na Wojtka, bez dwóch zdań. To jego wysoka forma sprawia, że gdy już powinie nam się noga i wydaje się, że wspomniane balansowanie na krawędzi skończy się katastrofą, mamy między słupkami gościa, który powstrzymuje bolesny upadek.
Ryzykowna taktyka przyjęta przez Czesława Michniewicza nie miałaby więc racji bytu, gdyby Wojciech Szczęsny nie dojechał na turniej. Wtedy hulanki przeciwników kończyłyby się pewnie tak, jak w przypadku kadry Kostaryki, która przyjęła 11 sztuk i pożegnała się z mistrzostwami świata. Czy takie gdybanie ma w ogóle znaczenie? Ma, bo ciężko mówić o wybitnym planie selekcjonera i określać jego pracę jednoznacznie pozytywnie, gdy jego strategia ma sporo luk. Z drugiej strony trzeba też zrozumieć kilka spraw, które popchnęły trenera do takiego pomysłu. Michniewicz zapewne stwierdził, że mimo wszystko mniejszym ryzykiem będzie murowanie pola karnego i dopuszczenie rywala w jego okolice niż wyjście wyżej, co rywal mógłby obrócić przeciwko nam, korzystając z braków szybkościowych Glika czy Krychowiaka.
Reprezentacja Polski ma jednak jeszcze jedno spotkanie przed sobą. Mecz, w którym Czesław Michniewicz może pokazać, że Argentyna była wypadkiem przy pracy i potrafi przygotować zespół na grę pragmatyczną, ale we właściwym tego słowa znaczeniu. Czyli na spełnienie wspomnianych wcześniej trzech warunków. Wzorem dla polskiej kadry powinno być spotkanie Ligi Narodów, w którym Dania wygrała z Francją 2:0. Dlaczego?
- efektywny czas gry Francuzów obniżony z 33:15 (średnia za rok) do 25:48
- lepsze PPDA: 8,95 względem 18,14 (średnia za rok)
- więcej kontaktów z piłką w polu karnym rywala: 24 względem 10,45
- 19 odzyskanych piłek w tercji obronnej Francuzów (średnia za rok: 9)
Duńczykom nie udało się jedynie podniesienie jakości strzałów (0,09 względem 0,11), co jednak wykonali w drugim wygranym z Francją meczu (2:1), odnotowując średnią 0,14. Kiedyś pomysły reprezentacji Danii doprowadziły do naszej klęski na mundialu, gdy Adam Nawałka po rozszyfrowaniu go przez Age Hareide postawił na głowie grę naszej drużyny. Teraz posłuchanie podszeptów selekcjonera ekipy z kraju klocków Lego może nam się opłacić, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że za trzecim razem wysokie odbiory i rozstrajanie akcji „Trójkolorowych” nie przyniosło Duńczykom sukcesu, bo w Katarze to mistrzowie świata byli górą.
Być może nie uda się to i nam, ale jedno jest pewne — jeśli Czesław Michniewicz przyjmie taki plan, nikt nie będzie mógł mu zarzucić, że znów zawierzył wszystko opatrzności. I Wojciechowi Szczęsnemu.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Awans dał szczęście, szczęście dało awans
- Koniec złudzeń: Bielik i Krychowiak to nie jest duet na mundial
- Michniewicz dowiódł swego. Czas zostawić po sobie dobre wrażenie
STAN MUNDIALU:
SZYMON JANCZYK
fot. FotoPyK