Słownikowo słowo szczęście ma dwa znaczenia. Ogólny stan radości, ale też pomyślny zbieg okoliczności. Oba znaczenia dobrze opisują występ polskich piłkarzy w Katarze. Trudno nie czuć szczęścia, gdy Wojciech Szczęsny broni kolejne rzuty karne, Robert Lewandowski ma łzy w oczach, a Polska wychodzi z grupy na wielkim turnieju. Ale trudno też nie czuć roli, jaką odgrywa w tym szczęście.

Film “Fuks” to nie jest żadne wielkie kino, ale z różnych względów mam do niego na tyle duży sentyment, by pamiętać, że Maciej Stuhr nie przyszedł obrobić willi swojego nielubianego ojca kompletnie nieprzygotowany. Naprawdę miał talent, plan, znał się na rzeczy i starannie wszystko przemyślał. Gdy jednak staje przed ostatnim sejfem, znajduje w nim zabezpieczenie, którego się nie spodziewał. Szybko przelicza w głowie miliony możliwych kombinacji, a wiedząc, że czas upływa, decyduje się w końcu losowo wbić jedną z nich. Trafia. A potem zdębiałemu ojcu mówi, że jeśli drzwi, które ma odkupić matce, nie będą ładne, zrobi to jeszcze raz. Sympatyczna bajka, która coś jednak mówi o naturze człowieka. Nawet jeśli odniósł sukces dzięki nieprawdopodobnej konfiguracji, zaledwie chwilę potem jest skłonny wierzyć, że zrobił to dzięki swoim szczególnym mocom. I myśli, że gdyby tylko zechciał, byłby w stanie zrobić to drugi raz. Mimo że w kluczowym momencie planu zadziałał czysty fuks. Szczęście nie sprzyja lepszym. Nie sprzyja nikomu. Szczęście to szczęście. Czysty los, przypadek.
Pisanie o reprezentacji Polski, która pierwszy raz od 36 lat wyszła z grupy mistrzostw świata, okazuje się zajęciem wyjątkowo niewdzięcznym. Z jednej strony nie sposób potępiać w czambuł trenera i drużynę, którzy osiągnęli wynik, będący w naszych warunkach sukcesem. Z drugiej, pomijanie wszelkich okoliczności, w jakich do tego doszło, byłoby oszukiwaniem samych siebie i wszystkich wokół. Tak, Czesław Michniewicz odrobił zadanie domowe, pracował najrzetelniej, jak mógł i wraz z zawodnikami zrobił wszystko, by przygotować się do mundialu jak najlepiej. Ale na końcu zupełnie spontanicznie wbił kod, który jakimś cudem okazał się trafny. A właściwie ktoś wbił ten kod za niego, przed nim tylko otworzyły się nagle drzwi. Pisanie o przypadku w futbolu jest jawnym umniejszaniem zasług trenera i piłkarzy. Ale niepisanie o przypadku w futbolu byłoby pomijaniem czynnika, który nierozerwalnie wiąże się z tą dyscypliną. A o tym, że Polska dalej gra w mundialu, oprócz zasług trenera i piłkarzy, zadecydowała seria korzystnych splotów okoliczności.
KOSMICZNY SZCZĘSNY
Do pocztu polskich szczęśliwych zdarzeń, które potoczyły się w dobrą stroną, choć mogły w złą, można by zliczyć wiele momentów z tej fazy grupowej. Począwszy od jej bohatera, czyli Wojciecha Szczęsnego. To bardzo dobry bramkarz, od ponad dekady, utrzymujący się na poziomie liczących się klubów świata. Bardzo dobry bramkarz z tego poziomu za ostatnich pięć sezonów wykręcił wynik +0,11 goli, przed którymi chroni drużynę na mecz. Czyli mniej więcej raz na osiem spotkań zapobiega utracie bramki, która przy przeciętnym bramkarzu by padła. Wojciech Szczęsny z mundialu chroni zespół średnio przed 1,2 (!) gola na mecz, co oznacza, że przebija swoją średnią z ostatnich pięciu lat dziesięciokrotnie. Szczęsny niewątpliwie wpadł w trans, jest w dobrej formie, ale też po prostu broni ekstremalnie szczęśliwie. W zatrzymywaniu rzutów karnych jest naprawdę dobry, nie dał się z nich pokonać już 26 razy w karierze. Ale jednocześnie 61-krotnie dał się pokonać. Czyli normalny Szczęsny puszcza dwie trzecie rzutów karnych, a nie broni dwa z rzędu mecz po meczu.
OSZCZĘDZONY CASH
A Matty Cash? Można narzekać, że sędziowie gwizdali przeciwko Polsce na tym turnieju miękkie rzuty karne. Ale nie sposób nie zauważyć, że równocześnie oszczędzili Casha w kluczowym meczu z Arabią Saudyjska, nie wyrzucając go z boiska już w pierwszej połowie. Jego ewentualne wykluczenie skomplikowałoby pewnie nie tylko sam mecz z Arabią Saudyjską, ale też wpłynęłoby na to, jaka byłaby sytuacja w tabeli fair play przez ostatnich kilkadziesiąt minut trzeciego meczu. Całkiem niewykluczone, że to Polacy musieliby atakować, a Meksykanie skupiliby się na obronie korzystnego wyniku. Całkiem niewykluczone, że to Meksykanie szykowaliby się dziś do spotkania z Francją. Polski obrońca miał furę szczęścia.
WSZYSCY JESTEŚMY KIWIORAMI
Każdemu z polskich zawodników można z tych trzech meczów znaleźć kilka takich momentów. Jakub Kiwior, który przy stanie 0:2 z Argentyną fatalnie podał w kierunku własnej bramki, mówił potem, że pozostało mu tylko patrzeć na rozwój wydarzeń i modlić się, żeby rywal zmarnował sytuację. Można by to rozciągnąć na całą drużynę. Polacy nad bardzo nielicznymi rzeczami mieli w środę kontrolę. Mogli się jedynie modlić, by inni coś zrobili za nich. I można się oczywiście cieszyć, że się udało. Ale jest to jak radość z wyrzucenia sześciu jedynek w grze w kości. Można chuchać na dłonie, można nimi potrząsać, lecz ostatecznie nie ma się absolutnie żadnego wpływu na to, że wypadł akurat tak skrajnie nieprawdopodobnie korzystny wynik. Faza grupowa niewątpliwie przyniosła więc polskim kibicom powody do świętowania. Jednak nie przyniosła powodów do dumy.
NAJWĘŻSZA DRUŻYNA MUNDIALU
Trudno ją czuć po spotkaniu, w którym praktycznie wszystko, co zależało od Polaków, poszło nie tak. Przedmeczowe zapowiedzi Michniewicza o tym, że nie można grać z Argentyną na 0:0, nijak się miały do rzeczywistości. Polacy od początku byli nastawieni tylko i wyłącznie na przetrwanie. Wszelkie próby zawiązania akcji ofensywnych rozbijały się już o każdą najmniejszą przeszkodę — przyjęcie piłki, celne pierwsze podanie po przechwycie. Nawet Robertowi Lewandowskiemu z rzadka udawało się utrzymać Polaków przy piłce. Całą uwagę polscy zawodnicy poświęcali utrzymywaniu zwartości ośmioosobowego bloku, którym się poruszali.
Przez całą pierwszą połowę pilnowali, by linie obrony i pomocy były możliwie blisko siebie, niemal nie opuszczając szerokości pola karnego, a nawet światła bramki. FIFA zmierzyła, że w głębokiej obronie, między najbardziej wysuniętym a najbardziej cofniętym polskim zawodnikiem były średnio tylko 23 metry. A między najbardziej skrajnymi zawodnikami na bokach zaledwie 33. Polacy bronili więc na przestrzeni zaledwie 759 metrów kwadratowych. Tylko Tunezyjczycy w meczu z Francuzami skupili się na jeszcze mniejszej powierzchni. Nikt na turnieju nie ustawił się natomiast na razie węziej od Polaków, co miało zapobiegać przeszywającym podaniom między obrońcami. Jednocześnie jednak oznaczało, że na skrzydłach Argentyńczycy mieli mnóstwo przestrzeni, którą wykorzystywał zwłaszcza Leo Messi, rzucając piłki do wbiegającego lewą stroną Acuni. To typ wejść przećwiczony już wielokrotnie w Barcelonie z Jordim Albą. Jednak argentyński lewy obrońca nie był w stanie w pełni ich wykorzystać.
OMIJANA OBRONA
Odpuszczenie boków miało przynieść uszczelnienie środka i rzeczywiście Argentyńczycy mieli trudności z graniem między liniami i przeszywaniem polskiej obrony. Raczej musieli ją omijać, niż przechodzić przez jej środek. I tak stwarzali jednak mnóstwo sytuacji. Sposób, w jaki Szczęsny obronił rzut karny Messiego, przyćmił oczywiście wszystko, co działo się wcześniej i później, ale i przed jedenastką bramkarz miał już do wybronienia kilka sytuacji. Polacy zmniejszali liczbę sytuacji Argentyńczyków, ale nie zapobiegali im. Ostatnie parę minut, które po obronionym karnym pozostały do przerwy, rozegrali fatalnie, błagając jedynie o końcowy gwizdek, ale szczęśliwie do niego dotrwali.
BŁĘDY REZERWOWYCH
W przerwie Michniewicz wprowadził na boisko dwóch skrzydłowych, z jednej strony chcąc pewnie mieć lepsze i bardziej wypoczęte opcje do kontrataków, a z drugiej poszerzyć nasz sposób bronienia, by lepiej zabezpieczyć boki. Można też było kalkulować, że mając świadomość, że po jego stronie gra ktoś szarpiący do przodu, Acuna będzie się trochę bardziej hamował w zapędach ofensywnych. Polacy nie zdążyli tego jednak sprawdzić. A błąd, który zapoczątkował serię niefortunnych zdarzeń, popełnił Jakub Kamiński, odsłaniając przestrzeń do podania wzdłuż linii bocznej. Kilka sekund później, po tym, jak dośrodkowanie nie zostało zablokowane przez Bartosza Bereszyńskiego i Jakub Kiwior nie doskoczył odpowiednio szybko do rywala w polu karnym, Polska straciła pierwszego gola na mundialu. Przy drugim też błąd popełnił zresztą zawodnik wprowadzony na boisko, bo Michał Skóraś zbyt łatwo pozwolił przeciwnikowi przedrzeć się przez środek polskiego szyku. Sprawa wymknęła się spod jakiejkolwiek kontroli.
GRA Z TELEFONEM PRZY UCHU
Dla Polaków zaczęła się najdziwniejsza faza meczu. Z jednej strony wyniki 0:2 i 2:0 dla Meksyku w równolegle toczonym starciu oznaczały, że Polacy zależeli w dużej mierze od tego, czy Meksykanie dadzą radę strzelić kolejne gole, z drugiej akurat te konkretne rezultaty jeszcze dawały Polakom awans. Powstawał więc dylemat, czy próbować strzelić gola i odzyskać kontrolę nad wydarzeniami, ale jednocześnie ryzykować stratę kolejnego, spychającego ich na trzecie miejsce. Polacy wybrali czekanie na to, co się wydarzy, zwłaszcza że argentyński napór po dwóch golach też trochę zelżał. Musieli jedynie pilnować, by nie stracić trzeciej bramki i nie łapać żółtych kartek, bo to na nich przez kilkadziesiąt minut wisiał awans do kolejnej rundy. Michniewicz wykazał się przezornością, zdejmując Grzegorza Krychowiaka, którego ewentualna druga żółta kartka wywróciłaby hierarchię w grupie. Jednocześnie przez problemy zdrowotne Bartosza Bereszyńskiego musiał wpuścić Artura Jędrzejczyka zawsze zwiększającego ryzyko otrzymania indywidualnej kary.
40 MINUT BEZ STRZAŁU
Świadomość, że nieprawdopodobny wariant, iż o awansie zdecyduje klasyfikacja fair play, zaczyna naprawdę wchodzić w życie, też pewnie nie ułatwiła bronienia się przeciwko Argentynie. Wszystko trzeba było robić ostrożnie i delikatnie. I nastawiać się na napłynięcie wieści o golu dla Meksyku, który sprawiłby, że zespół nie miałby już wyboru i musiałby ruszyć do ataku. To jednak nie nastąpiło. Wyszło więc na to, że mecz się skończył, a Polacy nie zrobili w nim nic, by w jakiś sposób strzelić gola. Nawet w meczu z Meksykiem, w którym ofensywa kulała, była jedna świetna okazja bramkowa. Tym razem jedyną wartą odnotowania był strzał Kamila Glika głową po stałym fragmencie gry. Po stracie drugiego gola Polacy nie oddali już choćby jednego strzału. Ostatni miał miejsce w 53. minucie. Celnego przez cały mecz nie było ani jednego. Ani razu nie udało się też Polakom przełamać (podaniem lub dryblingiem) linii defensywnej rywala. To pierwsza taka sytuacja na tym mundialu. Nawet Kostaryce z Hiszpanią raz się udało.
PRZECIEKAJĄCA OBRONA
Ofensywy w tym meczu nie było, ale czy można szczególnie chwalić defensywę po porażce 0:2, przy której pozostawało wrażenie, że gdyby Argentyna do awansu potrzebowała czterech goli, to by je strzeliła? Nawet przy zdjęciu nogi z gazu przez ostatnie pół godziny, rywale uzyskali wynik bramek oczekiwanych na poziomie 3,62 (wg WyScout). Adekwatna do liczby sytuacji byłaby więc utrata gdzieś trzech-czterech goli. To najwyższy wynik na tym mundialu. Nawet Kostaryka w przegranym 0:7 meczu dopuściła rywala do sytuacji wartych 2,79 xG. Iran Anglię przy wyniku 2:6 do xg 1,56. Japonia Niemców do 2,58. Pod względem sytuacji, do których dopuszczono rywala, był to najgorszy dotychczasowy występ jakiejkolwiek drużyny na tym mundialu. Trudno więc chwalić obrońców, grę defensywną czy plan trenera. Można chwalić jedynie bramkarza. I dziękować, że puścił tylko dwa gole, co akurat wystarczyło do awansu.
WSZYSTKO ZAWDZIĘCZANE INNYM
Za sposób, w jaki zagrali z Meksykiem, Polacy zebrali zasłużoną krytykę, ale wówczas można było jeszcze bronić trenera i drużynę, że w fatalnym stylu, ale coś jednak wywalczyła. Nie straciła gola. Miała sytuację z rzutu karnego. Przełamała zaklęty krąg polskich turniejów w XXI wieku, co mogło mieć niedoceniany efekt psychologiczny, zdejmując z piłkarzy potężny balast. I ostatecznie punkt wówczas dopisany okazał się cenny. W meczu z Argentyną Polacy osobiście nie wywalczyli nic, poza tym, że szczęśliwie uniknęli cięższego lania. Najważniejsze wydarzenia dla losów awansu rozegrały się jednak na innym stadionie. To smutne, ale nawet po meczu, który dał tak wyczekiwane wyjście z grupy na mundialu, poza bramkarzem trudno kogokolwiek pochwalić indywidualnie albo powiedzieć, że którymś z aspektów Polacy dobrze wyglądali na tle Argentyńczyków.
REAKCJA NA SUKCES
Jeśli o klasie sportowca decyduje w dużej mierze umiejętność zareagowania na niepowodzenie, od Polaków, mimo że de facto odnieśli sukces, należałoby teraz paradoksalnie oczekiwać reakcji. Podrażnienia ambicji. Pokazania, że jednak potrafią grać inaczej. Po słabym meczu z Meksykiem przyszedł lepszy z Arabią Saudyjską, który znów sprawił, że Polacy grali z Argentyną ze sporym obciążeniem psychicznym, by nie zepsuć szansy będącej tak blisko. Teraz jednak obciążenia psychicznego już być nie powinno. Ten zespół w kwestii wyniku na mundialu już osiągnął więcej niż kilka pokoleń przed nim. Czesław Michniewicz obronił, a wręcz umocnił legendę trenera-zadaniowca. Robert Lewandowski strzelił gola na mundialu, Wojciech Szczęsny został bohaterem wielkiego turnieju. Wszyscy przełamali więc różnego rodzaju polskie kompleksy zarówno drużynowo, jak i indywidualnie. W meczu z Francją nikt już niczego się po nich nie spodziewa ani niczego nie oczekuje. Dlatego dobrze by było wreszcie zobaczyć w nim jakieś zalążki luzu, radości, innej gry. Przepaść indywidualna jest zbyt duża, by nawet skrajnie defensywna gra w którymś momencie rywalizacji z Francją nie przeciekła. A skoro tak, może warto po raz pierwszy na tym turnieju pomyśleć o sposobie, w jaki ten mecz rozegramy, a nie tylko o jego wyniku. Tak, by była okazja na tych mistrzostwach poczuć nie tylko radość, którą szczęśliwie dostaliśmy, ale też dumę.
Więcej o reprezentacji Polski:
Panie Stanowski mam nadzieję,że 711 jest o wiele lepszym ojcem chrzestnym niż trenerem,bo Pana potomek może się rozczarować.
Swoją drogą to ciekawe, czy w eliminacjach do Euro z Wyspami Owczymi, 711 każe im oddać piłkę i czekać na kontry.
Zabieraj tego wieprza bo jem właśnie…
Krzysio mówi żeby się cieszyć :
https://youtu.be/noXjce1ST-k?t=3632
Cieszycie się ?
Oglądam kadrę od 20 lat i to był najgorszy mecz jaki widzialem
Oglądanie znęcania się nad bezbronną, bliską ci ofiarą to rozrywka dla zwyroli.
To było obrzydliwe, żyg na tych menszczyzn
Skoro Michniewicz osiągnął cel i wyszedł z grupy, to PZPN może za porozumieniem stron rozwiązać z nim kontrakt i na mecz z Francją zatrudnić nowego trenera.
Gorzej nie będzie, a przynajmniej pozostanie nadzieja na lepszą grę. Teraz 38 Polaków ma zabite marzenia
38 mln
Prawda jest taka, że Argentyna zlitowała się nad nami i w końcówce nie chcieli nas już biczować. Czysty przypadek zadecydował, że udało się wyczołgać z tej grupy. Powinniśmy dziękować Messiemu i spółce, że tak naprawdę otworzyli nam drzwi do 1/8. Oglądanie tej kadry to katorga i męki dla oczu. Mamy zawodników, którzy grają w najsilniejszych europejskich ligach a w meczach przeciwko Meksykowi czy Walii wyglądamy jak zbieranina przypadkowych zawodników, którym ktoś rzucił piłkę i kazał grać.
Oszczędzali siły na fazę pucharową. Nie mieli pół powodu, żeby się wypruwać, skoro Meksyk prowadził z Arabią.
Wiecej szczescia niz rozumu. Najgorsza pilkarsko druzyna wyszła z grupy. Czasami wydaje mi sie ze oni graja w cos innego niz inne zespoly. Na chuj nam Lewy ? Przeciez glownie gramy na swojej polowie. Lepiej dac jeszcze jednego Krychowiaka. Rozumiem ze Argentyna bije nas na leb technika ale nie kumam dlaczego nasi tak wolno biegaja i odbijali sie jak od sciany od tych argentynskich karzelkow. Yeb yeb yeb i nasi ciagle na glebie
Lewy w tej „taktyce” jest magnesem na obrońców drużyny przeciwnej, gdyby go nie było mogliby się angażować większą liczbą zawodników do ataku, a tak muszą pilnować Lewandowskiego. Drugi Krychowiak by tak nie zadziałał.
A po co go pilnowac na wlasnej polowie ? Tj naszej. Tu moga go kopac do woli bo karnego nie bedzie Lewy jest graczem pola karnego. Tam go nikt nie skosi bo bedzie karny A skoro tam nawet nie jestesmy w stanie dotrzeć to po co tym nieudacznikom Lewy ?.
Jednak to ciągle straszak na obrońców, jak nie na własnej połowie to na przypadkowym rzucie wolnym, rożnym itd… Lewandowski zawsze będzie absorbował więcej niż jednego obrońcę, natomiast drugi Krychowiak to by było 1 na 1.
I tak przegraliśmy 2:0, a gdyby Argentyna chciała, to strzelałaby kolejne gole. Po co więc taki manewr taktyczny, jak można było jeszcze skuteczniej murować bramkę?
Ja tylko piszę, dlaczego w tej „taktyce” lepszy jest Lewandowski niż drugi Krychowiak. Nawet przy opcji murowania 9 zawodnikami bramkę jest ten jeden przy środkowej linii co by straszyć obrońców. To kwintesencja polskiej myśli szkoleniowej. 10 nominalnych obrońców zaburzyło by ten delikatny, wyrachowany i zabójczy mechanizm 🙂
Masakra ten mecz. Mozna znalezc na youtube mecz z Argentyną w 74 i 78. Mielismy wtedy pilkarzy a nie pizdy
Nie porównuje się bogactwa do biedy. Nigdy i nigdzie.
Trenera mieliśmy.
Na szczęście, to można liczyć przy grach hazardowych, a tu jednak powinno grać się w piłkę, a w przypadku reprezentacji polski zobaczyliśmy futbol z epoki początków telefonii komórkowej (za to licznych połączeń), totalną murarkę, pozoranctwo, obsraną zbroję i modlitwę. Na czymś takim daleko zajechać się nie da, bo trzeba patrzeć nieco dalej, niż te mistrzostwa. Co nam daje, oprócz pretekstu do zbiorowej masturbacji, ten awans, skoro nawet laicy widzą, że tu nie ma niemal w ogóle piłki nożnej, bo wszystko, co z przodu opiera się na indywidualnych przebłyskach jednostek, bo nic a nic nie jest wypracowane, a to co z tyłu wygląda momentami (dłuższymi) dramatycznie i polega na staniu możliwie największą liczbą we własnym polu karnym, a główną trudnością dla rywali jest „organizacja” obrony polegająca na dużej ilości naszych w pobliżu bramki.
Jak wyglądały nasze ataki, gdy momentami mieliśmy piłkę w środku boiska, a Argentyńczycy nie doskakiwali czekając na nasz atak pozycyjny? Tjaaa.
Jak wyglądał nasz plan B, gdy awans realnie się zaczął wymykać pod koniec drugiej połowy wczorajszego meczu? Dalej grać cofniętym i liczyć, że Meksyk nie strzeli Saudyjczykom, a nam nie strzeli trzeciej Argentyna? Genialne w swej prostocie i wykonane perfekcyjnie. Faktycznie ten Michniewicz to jednak geniusz i wizjoner.
PS. W sytuacji gdy rywal nas niemiłosiernie cisnął, w 83 minucie selekcjoner wprowadził za Krychowiaka Piątka. Gdy rywal ciśnie, widzę trzy opcje wyjść z takiej sytuacji z korzyścią dla siebie.
Genialna była ta zmiana, zresztą nie ona jedna, ale ta wydaje się najbardziej oczywista, w swej (nazwijmy to eufemistycznie) nieoczywistości.
Czechowi bardziej zależało na zdjęciu Krychy jako gracza z żółtą kartką (a czerwona byłaby tragiczna) niż na tym kto wejdzie na boisko. Poza tym tak pewnie dogadał się ze Scalonim żeby spuścić Meksyk bo Argentyna ma chyba z nimi ostatnio kosę.
Nie ostatnio, tylko od zawsze. Chociaż jak znam życie to po prostu zaczęli się oszczędzać, bo mają tylko dwa dni przerwy.
Te mistrzostwa oglądne do końca, ale nie wyobrażam sobie przedłużenia kontraktu z Michniewiczem! Oglądając wczorajszy mecz czułem się jak kibic San Marino! Nie przegraliśmy 5-0, 6-0, bo mieliśmy lepszych obrońców i przede wszystkim bramkarza!
Z polskich trenerów albo Papszun, albo opcja zagraniczna!
Maciek Skorża.
Nie znam gorszej drużyny, która wyszła z grupy. Jesteśmy ewenementem na skalę światową. Niektórzy chcą nas porównać do Grecji z 2004, ale to nie ma sensu. Hellada na tamtym turnieju grała zajebiście w obronie. Dwa razy pokonali Portugalczyków, wywalili Francuzów (obrońców tytułu), ograli znakomitych wówczas Czechów i jeszcze zremisowali z Hiszpanią. My wygraliśmy tylko z Arabią Saudyjską, zremisowaliśmy z Meksykiem i dostaliśmy oklep od Argentyńczyków (wynik fałszuje obraz gry). Michniewicz znów ma więcej szczęścia niż rozumu, Gdyby był selekcjonerem 4 lata temu, to wylosowaliby mu grupę z Anglikami, Panamą i Tunezją. Chłop jest w czepku urodzony,
Jeśli ktokolwiek reprezentację Polski na tym turnieju porównuje do Grecji AD 2004 to albo nie oglądał tamtego turnieju, nie zna się na piłce lub głód sukcesu kopanej reprezentacyjnej jest tak duży, że te osoby nie zdają sobie sprawy co bzebzają. Coś gdzieś usłyszeli i jedynie bezmyślnie powtarzają. Grecja tak grała, taki był ich plan, bardzo dobra obrona plus gole, a tutaj chaos, modlitwy o jak najmniejszy wymiar kary i kapitalna postawa Szczęsnego. Bez niego awansu, by nie było, więc o żadnej taktyce nie może być mowy. Poza tym wystarczy spojrzeć ile akcji i strzałów wykreowali sobie rywale, a ile Polska w ciągu tych trzech spotkań. Kurtyna.
Grecja grała szybkie ostre ataki, z mocnymi podaniami, szybkim wybieganiem do przodu, mocnymi podaniami, sprintami z piłką – dlatego stosunkowo krótko miała piłkę. Nie mieli takiej jakości graczy ale co do „ducha gry” było w tym sporo tego, co potem widziałem u Niemców na MŚ w Brazylii.
Grecki prawy obrońca Seitaridis robił rajd za rajdem, był bodaj najbardziej dynamicznym graczem tamtych mistrzostw.
I Grecy potrafili też momentami zagrać ładnie z przodu. U nas się czeka, aż przeciwnik łaskawie wypierdoli się z piłką we własnym polu karnym i otworzy autostradę do bramki. Zajebisty plan taktyczny. Propsuję w chuj.
Nikt nigdy nie wygrał samą obroną. Grecja dobrze broniła, ale potrafiła robić skuteczne wypady pod bramkę rywala. My nie umiemy ani bronić, ani kontrować. My tylko stoimy i nasłuchujemy wieści z równoległego meczu. To nasz cały plan.
W czopku urodzony,
Ja akurat kojarzę – Grecja 2014. W sumie nie dziwię się, że ludzie o nich zapomnieli, bo nie dało się ich oglądać. Nieprawdopodobny fart. A że jakości w tym nie było za grosz, to Grecy szybko pożegnali się z poważną piłką i prędko raczej do niej nie wrócą.
„Gra z telefonem przy uchu” – czyli ulubiony styl Czesia 🙂
Nie bojmy sie tego słowa . Michniewicz w pizdu
Raczej postawa Szczęsnego dała awans, a wynik drugiego meczu – szczęście – tylko temu pomogło.
Bo to nie był mecz „nasz plac, na wasz plac”, tylko mecz:”na nasz plac”.
Czy spocony Czesiek kiedykolwiek przyzna, że z podwójną zmianą po przerwie przekombinował i z tego powodu padła 1 bramka dla Argentyny?
Wpuszczenie Skórasia i Kamińskiego miało ożywić skrzydła. Tylko pytanie: To w tym meczu mieliśmy jakieś skrzydła?
Kamiński wszedł i nie zareagował, kiedy Mac Alister rozpoczął akcję bramkową. Argentyńczyk złamał do środka, ale w pierwszej fazie to właśnie Kamiński powinien tę akcję skasować. A tylko odprowadził Argentyńczyka wzrokiem. Krychowiak wracał spacerkiem, a stoperzy nie dojechali i od 46 m. przegrywaliśmy 0:1.
Czesiek nigdy się do tego nie przyzna, bo to buc. Ale dobrze wie, że bramka padła, bo Kamiński się w porę nie ogarnął. A skrzydła jak nie grały, tak po wejściu Skórasia i Kamińskiego nic się nie zmieniło.
Polakowi nie dogodzisz. Sousa grał ofensywnie i poległ na Euro – źle! Czesław gra defensywnie i wychodzi z grupy, jesteśmy w jednym z 16 najlepszych drużyn na świecie – źle. 38 mln selekcjonerów i jakoś żaden nie aplikuje na posadę, żeby wreszcie pokazać z kadrą ofensywny i skuteczny futbol.
Awans jest, ale Polska bez gry na jakimkolwiek poziomie nie jest w top 16 na świecie. Wybij to sobie z głowy.
Dokładnie, gdyby eliminacje były globalne a nie kontynentalne, to z taką grą przenigdy byśmy z nich nie awansowali, bo lałaby nas połowa drużyn z Afryki, wszystkie (może poza Wenezuelą, chociaż się nie założę) z Ameryki Południowej i pewnie całkiem sporo Azjatów.
Zresztą jak Gruby zostanie, to nawet na Euro tym razem nie awansujemy, zakład że będzie murował z Albanią?
Sousa grał ofensywnie, lagując. To żaden trener był. Dlaczego robi się z Sousy synonim ofensywnej gry? Tak jakby tylko on mógł grać ofensywnie, a innych trenerów już nie było. Bajerant był takim samym dziadem, jak Michniewicz i Brzęczek.
Nie wyobrażam sobie żeby Michniewicz został trenerem na następne eliminacje. Przyjęło się w ostatnich latach, że selekcjonerzy działają zadaniowo. Nie byłem zwolennikiem Brzęczka, ale raczej wolałem żeby dać mu zagrać na Euro, skoro już został zatrudniony. Zrobiono precedens i wyrzucono go przy uzasadnieniu, że się pogubił a styl gry nie jest odpowiedni. Tłumaczono mi, że lepiej wywalić Brzęczka, bo tak grać nie możemy. Ok, zaakceptowałem to. Tyle że po pierwsze wciąż nie możemy ustabilizować sytuacji po tym korkociągu Brzęczko-Sousowym i rozpaczliwej łapance na nowego selekcjoneiro, a po drugie gra jest zdecydowanie gorsza niż za Brzęczka. Ok, Michniewicz zazielenił exela, zrobił to co w kontrakcie, mundial to koniec cyklu. Jeśli nie wygra z Francją lub przynajmniej nie da nam porażki połączonej z próbą pokazania światu, że wiemy na czym polega kopanie piłki, to nie ma nawet cienia uzasadnienia dla jego dalszej bytności w tej kadrze. Odczarowaliśmy lata fatalnych statystyk, wyszliśmy z tej cholernej grupy na MŚ – doceniam, serio, mamy to z głowy, teraz możemy sobie pozwolić na coś jednak odważniejszego. Dać kwiatka, jakąś flachę, (premia pewnie i tak będzie) i zmienić selekcjonera przed eliminacjami ME. Niech to będzie Polak, Australijczyk, Eskimos czy nawet Marsjanin – ma mieć wpisany do kontraktu zakaz promowania defensywki i skupiania się TYLKO i WYŁĄCZNIE na wyniku. Przerażające jest to, że my po prostu mając piłkarzy w niezłych klubach wciąż od kilku lat gramy coraz gorzej, a przecież już za Nawałki przebąkiwano, że przesadzamy z upieraniem się na konterce. Gra za Nawałki przy tym czymś co teraz oglądamy to była tiki-taka. Piłka nożna przypomnę panom z PZPN-u z odpalonymi excelami to jest nie tylko sport, ale tez i rozrywka, jak to się często mówi: show. I niech nikt nie mówi że to nie łyżwiarstwo, albo skoki, i nie ma punktów za oceny.
Ale za Nawalki objelismy prowadzenie z Portugalia i moglismy realnie ich przejsc. Za Michniewicza nie ma sznas na taki mecz.
Ale ja o tym właśnie piszę. Gra Nawałki była maksymalnym pragmatyzmem, takim już przed ostatnią linią przyzwoitości poniżej który schodziliśmy w następnych latach, za Brzęczka i Michniewicza (ten mitologizowany Sousa też nam dał przypomnę paździerzowe mecze o których niestety mitomani zapominają). Mecz z Portugalią to było normalne widowisko sportowe, gdzie faworyt ma przewagę, ale ta w teorii słabsza drużyna nawiązuje walkę sportową a jej kultura gry odpowiada randze rozgrywanego spotkania. My do przegrywania jesteśmy przyzwyczajeni, ale lud już nie da rady wytrzymać porażek (bo przecież z Argentyna przegraliśmy – a mam wrażenie że wielu ludziom wydaje się że my go zremisowaliśmy, to pewnie przez to wyjście z grup tak ich mózgi oszukują) gdzie my po prostu nie jesteśmy wymienić dwóch podań.
Z Sousą nie chodzi o mitologię. To był kiepski trener a jeszcze miał wszystko w dupie. Z Sousą chodzi o to, że nawet tak kiepski trener mający wszystko w dupie potrafił pozwolić drużynie zagrać dobre, dające się oglądać mecze z Hiszpanią czy Anglią, że mogliśmy widzieć Polaków wychodzących do ataku przeciw silniejszemu rywalowi. To jest dowód, że nie mamy wbudowanej fizycznej niemożliwości a nie gloria dla tego faceta.
Też zaczynam doceniać Nawałkę, bo każdy kolejny selekcjoner był tylko gorszy. Nawałka opierał się na defensywie, ale przynajmniej potrafiliśmy robić wypady pod bramkę rywali i postraszyć nawet Niemców (ówczesnych mistrzów świata). A takiej indolencji ofensywnej jak teraz, to chyba nie było nawet za Brzęczka.
Ja przede wszystkim oczekuję, że z Francją zobaczymy inne nastawienie. Tak naprawdę nie mamy już nic do stracenia, bo Argentyna (słabsza kadrowo od Francji) udowodniła nam, że nasza murarka i tak jest nieskuteczna. Więc tak, czy inaczej, stoimy na straconej pozycji. Pytanie tylko, czy podniesiemy głowy w ostatnim meczu Mundialu, czy dalej będziemy grać na kolanach i modlić się o jak najniższy wymiar kary. Jeżeli zrealizuje się scenariusz numer 2, a Michniewicz zostanie na stanowisku, to ja nie obejrzę ani jednego meczu eliminacji do Euro 2024.
Wątpię żeby to się stało. Michniewicz to jest człowiek, który całe życie tak ustawia drużyny i inaczej nie potrafi. To jest jego jak to się teraz mówi „mindset”. On obudował to medialnie tą niby analizą, wymyślaniem „pomyslów na rywala” itp. czym kupił – to chyba u nas jest niestety najwazniejsze – przychylność mediów sportowych. I taką grą doszedł do stanowiska selekcjonera. Nie zmieni tego teraz, ot tak, bo ludziom się to nie podoba.
Nie musisz sobie wyobrażać. Niedługo przekonasz się na własnej skórze 🙂
Jakość do kitu..ale jest awans?..jest i chyba trochę sukces…a Polacy rodacy dalej marudzą jak na PIS czy ogólnie życie..wiadomo że Francja nas rozjedzie..ale chwila efekt wyjścia z grupy miał być?, Jest…
pierwszy raz w życiu czułem wstyd że awansowali. Jeszcze ten Czesiu, który na konferencji oczywiście musiał się wielce oburzać o pytanie o styl w jakim to zrobił. A ten styl nie da się porównać do niczego, powtarzam DO NICZEGO! Może trzy razy mieliśmy z Argentyną wymianę na kilka podań. A reszta to bieganie i podglądanie rywali jak „tańczą” z piłką. Czesiu pewnie zostanie: tyle że kto to będzie chciał oglądać? Na miejscu Lewego po prostu podziękowałbym za grę w tej kadrze. Szkoda chłopa….
A jaki to efekt?
Dostałem w czasie meczu ostrego zapalenia spojówek. Przypadek?
dokładnie tu trzeba dzwonić do skutku do Kuleszy, żeby go zwolnił. Fryzjer nawet nie pomoże. Czesław ” jestem najlepszy” Michniewicz 711 jest idealnym trenerem…. ale dla Podbeskidzia, Korony czy Termaliki. to jego poziom.
Owszem nasi kiedyś też potrafili taki mecz odwalić, ale wtedy musieli być na kacu i żywszy doskok czy bieg powodował mdłości, ale obecni zadziwiają mnie pod względem totalnego braku charakteru, męskości i ambicji.
Do tego dochodzi brak umiejętności i lęk przed doskokiem i presingiem gdyż w 99% taka akcja kończy się wstydem gdyż przeciwnik przy minimalnym wysiłku drybluje, a w akcji zaczepnej odbiera. Ale wstyd ich opuszcza w chwili gdy dowiadują się o awansie, radość nie z tej ziemi a to jest już obleśne.
To nie było żadne szczęście. Szczęście sprzyja lepszym. Taka była taktyka i plan zeby tracić jak najmniej goli. Tak się gra w turniejach. Pięknie to sobie można grać z San Marino czy Mołdawia w eliminacjach. Na turniejach najważniejsze jest 0 z tyłu. Polacy chyba wola pięknie przegrać niż brzydko wygrać. Cel uświęca środki. Nauczcie się cieszyć z wygranych i zmieńcie mentalność przegrywów. Gramy Krychowiakiem i Bielikiem w środku pola to nie oczekujcie cudów.
Porażkę 0-2 nazywasz wygraną? Każda szanująca się drużyna szukałaby gola kontaktowego, a nie czekała w okopach na cud w równoległym meczu.
Przegramy brzydko z Francją i co wtedy powiesz?
Pisze ogólnie o naszych trzech meczach. 2-0 z Argentyna to żaden wstyd. Porażka z Francja też wstydem nie będzie. 0-0 z Meksykiem to świetny wynik. Gdyby nie lewy to byłoby 1-0. 2-0 z Arabia, gdzie mogłoby być z 4-0 dla nas gdyby nie znowu słabe wykończenie Milika i Lewego to też dobry wynik. Za Sousy próbowaliśmy grać otwarta piłkę i efekt był wiadomy. Czesław ustawia taktykę pod zawodników jakich ma i jak widzimy wyniki sa lepsze niż oczekiwane.
Trener wyklęty. Wszyscy go wyklinają.
Czesław mowie ci zeto jebnie…
Może jakiś admin by wyciął stąd tych mózgojebów, którzy wszędzie dokoła siebie widzą chuje?
Nic nie poradzisz, niektórzy muszą po prostu wrzucać wszędzie gdzie się da swoje zdjęcia.
Bojkotować , nie oglądać tej nędzy!, niech oglądają działacze i dziennikarzyny , ci którzy żywią sie to padliną.
https://streamable.com/yuclzi
Już teraz czas zacząć pisać na Twiterze, Fédération Française de Football, [email protected], aby zagrali z nami poważnie. Aby prowadząc 2-0 nie patrzyli że mają jeszcze mecze w MŚ. Tylko upokorzenie tak grającej kadry może doprowadzić do wywalenia, tego wielkiego trenera. Choć kibicowanie reprezentacji zawsze było czymś najważniejszym. Tak ten pseudo trener obrzydził skutecznie chęć oglądania naszej kadry.
Jeśli nie zrobimy tego my kibice, to nie zrobią nic hipokryci uważający się za dziennikarzy.
Tylko taka akcja sprawi że zauważą to inni dziennikarze i inne media.
+1 Reprezentacja Michniewicza wywołuje u mnie odruch wymiotny, obrzydzenie, żenadę i totalne zobojętnienie. Wręcz życzę jej źle. W życiu tak nie miałem, nawet za Brzęczka. Za Sousy to byłem dumny nawet z porażek, gdy nasi starali się klepać i grać odważnie. To co Abonent711 zrobił z tą drużyną, mając takich piłkarzy, jest dla mnie niepojetę.
Krzysio mówi żeby się cieszyć :
https://youtu.be/noXjce1ST-k?t=3632
Cieszycie się ?
Nie mamy w ogóle środka pomocy, Krychowiak i Bielik po mundialu out. Czas na nowych, jest Lederman, Moder wróci po kontuzji. W przyszłym roku można też sprawdzić Murawskiego chociażby. Michniewicz, gorzej nie będzie.
Dobry artykuł,szkoda,że nie zagramy odważ nie.
„… Powstawał więc dylemat, czy próbować strzelić gola i odzyskać kontrolę nad wydarzeniami,…”
Dobry tekst, taki humorystyczny
Wstyd, żygać się chce jak się patrzy na ten Antyfutbol promowany przez tego spoconego cwaniaka.
Michał, bardzo lubię Twoje teksty, ale moim zdaniem ten Ci wybitnie nie wyszedł. Przede wszystkim odnosisz się do definicji „szczęścia”, a powinieneś do „farta”. Różnica jest taka, że na szczęście w jakiś sposób zapracowuję, a fart jest losowy. Nikt mi nie wmówi, że zapracowaliśmy na awans. To, że jesteśmy w 1/8 finału MŚ, jest zwykłym fartem. My, a właściwie to Michniewicz, zrobił wręcz wszystko, żeby nie awansować. Poczynając do taktyki, przez przygotowanie mentalne, po dobór zawodników. Wziął Żurkowskiego, który jest totalnie bez formy (dawno nie widziałem tak słabego występu, jak jego z Chile) i Damiana Szymańskiego, który nie wyróżnia się absolutnie niczym, a pominął Karbownika, który zjada ich talentem, uniwersalnością i aktualną formą. Selekcjoner zrobił l fatalną selekcję. Chcąc wpuścić z ławki kogoś w wysokiej formie, to niespecjalnie ma kogo, bo jedyne co na ławce jest wysokie, to jego BMI. Znowu się wściekłem i zacząłem schodzić na temat Abonenta #711 xdddd Może przy okazji wrócę do moich uwag, powodzenia!
W końcu fajnie napisany artykuł!!! Brawo bo już myślałem że nikt już z dobrym piórem nie pisze dla WP