Trudno w to uwierzyć, ale zbliża się przedostatnia kolejka Ekstraklasy przed zimowo-mundialową przerwą. Jeszcze tylko niewiele ponad tydzień i pożegnamy się z tymi jakże pięknymi rozgrywkami aż na dwa miesiące. Trzeba się jednak z cieszyć z tego, co nam jeszcze pozostało, a w tych dwóch ostatnich kolejkach może się sporo wydarzyć. Na początek tej najbliższej wielka piłka zawita do Mielca, gdzie Zagłębie Lubin, chcąc uniknąć wyjazdów do Niepołomic w przyszłym sezonie, spróbuje w końcu strzelić bramkę, czyli dokonać czegoś, czego nie potrafi dokonać od trzech spotkań.
To jednak nie wszystko, bo tego wieczoru Ekstraklasa gra także w Warszawie, gdzie Legia spróbuje nieco zniwelować stratę do lidera Ekstraklasy – Rakowa Częstochowa. Aby tego dokonać, warszawianie muszą uporać się z Lechią Gdańsk, co wbrew pozorom może nie być takie łatwe. Pamiętając początek tego sezonu, to zdanie trudno przechodzi przez gardło, ale trzeba je wypowiedzieć – Biało-Zieloni są w formie. Udało im się uciec ze strefy spadkowej, ale Marcin Kaczmarek i spółka na pewno będą chcieli się od niej jeszcze oddalić. Dlatego na Łazienkowskiej z pewnością będzie dzisiaj gorąco.
Szukanie przewag. Dlaczego Korona zwolniła trenera, który na to nie zasłużył?
Stal Mielec – Zagłębie Lubin (18:00): zapowiedź meczu
Powiedzieć, że atmosfera w Lubinie jest fatalna, to jak nic nie powiedzieć. Tak źle na Dolnym Śląsku nie było już od dawna, choć pamiętamy przecież, że poprzedni sezon również nie należał do specjalnie udanych. Ale teraz jest jeszcze gorzej. Pewnie mało kto się spodziewał, że taka sytuacja będzie miała miejsce akurat pod wodzą, co by nie mówić, zasłużonego człowieka dla Zagłębia – Piotra Stokowca. Lubinianie prezentują się fatalnie, ostatnie ligowe zwycięstwo odnieśli 1 października, a w czterech ostatnich meczach zdobyli zaledwie punkt i jedną bramkę. Jakby tego było mało, po drodze zdołali jeszcze odpaść z Pucharu Polski po porażce z drugoligowym Motorem Lublin.
Po tamtej kompromitacji w Lublinie stołek Stokowca stał się chyba najgorętszym w całej Ekstraklasie, choć z dzisiejszej perspektywy brzmi to dziwnie, ponieważ od tamtej pory pracę stracili już dwaj inni szkoleniowcy – Waldemar Fornalik i Leszek Ojrzyński. Nie można jednak wykluczyć, że decyzja o zwolnieniu 50-latka już w Lubinie zapadła, ale działacze chcą dać mu dokończyć rundę, w której zostały do rozegrania już tylko dwie kolejki.
Pomimo tego, że pozycja Stokowca nie jest najmocniejsza, to ten zdaje sobie nic z tego nie robić i jeszcze zaognia sytuację. Jest przecież spora szansa, że jego ostatnia kłótnia z kibicami po porażce z Cracovią stanie się kultowa i zapisze się w historii Ekstraklasy na zawsze. Na pewno będzie tak w przypadku historii Niepołomic, bo trener Zagłębia jest przekonany, że gdyby nie jego sztab i piłkarze, to właśnie tam karnie udawaliby się kibice z Lubina.
Nasz bohater. #twitterzl pic.twitter.com/PnE3Qs0uBK
— H_OCB (@ocb03pl) October 30, 2022
Wygląda więc na to, że Piotr Stokowiec walczy w tym momencie już ze wszystkimi i trudno znaleźć kogoś, kto by go bronił za wszelką cenę. A jak dobrze wiemy, takie sytuacje do niczego dobrego nie prowadzą. Tak więc, czy już w piątek Zagłębie i jego trener zostaną pogrzebani? Może tak być, bo rywal solidny – Stal Mielec, a na dodatek mecz rozgrywany na wyjeździe. Ostatnia wycieczka lubinian do Mielca zakończyła się porażką 2:4, choć trzeba pamiętać, że trenerem był jeszcze wtedy Dariusz Żuraw.
Ile, ku*wa, można? Wykład motywacyjny kibiców Zagłębia
Legia Warszawa – Lechia Gdańsk (20:30): zapowiedź meczu
To będzie już ostatni mecz na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej w rundzie jesiennej. Dlatego w stolicy trwa powszechna mobilizacja kibiców, aby wykrzesać z siebie ostatki sił i pomimo nieco gorszej pogody pojawić się licznie na trybunach. Fani chcieliby mieć pod kontrolą piłkarzy, aby ci przypadkiem nie poczuli już nieco bardziej wakacyjnego nastroju i nie popsuli wszystkim humorów na najbliższe dwa miesiące. A tak by na pewno było, gdyby podopieczni Kosty Runjaicia przegrali z Lechią Gdańsk.
Zeszłotygodniowe zwycięstwo w Białymstoku było chyba jednym z największych triumfów Legii w ostatnich miesiącach. Było ono nie tylko niezwykle efektowne, okraszone hat-trickiem kapitana Josue, ale przede wszystkim przełamało klątwę stadionu przy Słonecznej, z którą Legioniści nie potrafili sobie poradzić już od dłuższego czasu. Po raz ostatni triumfowali tam bowiem jesienią 2016 roku, czyli w okresie, kiedy grali w Lidze Mistrzów. Historia.
Dlatego też nie ma wątpliwości, że warszawianie podejdą do piątkowego starcia w fantastycznych humorach. Ale nie tylko oni. Lechia jest oczywiście obecnie na zupełnie innym biegunie, bo dopiero co była w strefie spadkowej. Ale właśnie – była. Ostatnie dwa mecze gdańszczan to dwa zwycięstwa – z Zagłębiem Lubin (3:0) i Stalą Mielec (1:0), w dodatku odniesione bez straty bramki. Doliczając do tego jeszcze triumf 4:1 z Radunią Stężyca w Pucharze Polski, można ośmielić się o dopisanie Biało-Zielonym serii zwycięstw.
Niestety na korzyść Lechii nie przemawia zbyt wiele. Ostatnie sześć spotkań pomiędzy tymi zespołami to tylko jedno zwycięstwo drużyny z Gdańska. A ostatni triumf Biało-Zielonych na Łazienkowskiej miał miejsce w 2019 roku, czyli jeszcze za kadencji Piotra Stokowca. Nie spoglądając na historię, Marcin Kaczmarek musi zmotywować swoich podopiecznych, jak to tylko możliwe, bo porażka w stolicy może oznaczać dla nich powrót do strefy spadkowej.
Dlatego trener Lechii podchodzi z pokorą do ostatnich sukcesów. – Lubimy podejście zero-jedynkowe. Albo jest beznadziejnie, jak z Rakowem, albo jak teraz, po wygranych, że jest już wszystko super i wszystko wygramy do końca. W piłce to tak nie działa. Nie można odbijać się od ściany do ścian. Nie jestem cudotwórcą. Obejmując zespół z deficytami i problemami, nie można przez miesiąc sprawić, aby to wszystko zniknęło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Każdy mecz to etap, aby Lechia lepiej funkcjonowała, ale w kontekście całego sezonu. Pojedynczy mecz o niczym nie przesądza. Trzeba cały czas podchodzić z dużą pokorą i rozwagą. Łatwo jest wygłosić jakąś tezę, ale później trzeba obronić. Czasami lepiej być powściągliwym – przypomniał Kaczmarek przed piątkowym meczem.
Oby zbyt powściągliwi nie byli jego piłkarze.
Czytaj więcej o Ekstraklasie:
- Zwoliński: Piłkarze mieli fatalną opinię na uczelni
- Kosta Runjaić w poszukiwaniu legijnej tożsamości [ANALIZA TAKTYCZNA]
- Bejger: Lukaku śmiał się, że powinienem potrenować na siłowni
Fot. Newspix