Janusz Wójcik miał swoje „kiełbasy do góry”. Inni polscy trenerzy czasem puszczają przed ważnymi meczami „Gladiatora”. Paris Platynov łapie się za pas. Zawodowi coache różnymi sztuczkami podnoszą pewność siebie. Oni wszyscy mogą uczyć się od kibiców Zagłębia Lubin, którzy wznieśli się na wyżyny w aspekcie motywacji.
To mistrzostwo świata. Płomienna przemowa, po której czujesz się jak przyszły zwycięzca Ligi Mistrzów. Nie wiemy, czy to efekt przeczytanych książek, odbytych kursów, szkół, podyplomówek czy gniazdowy z Lubina jest domorosłym mistrzem motywacji. Wiemy jedno – jeśli tak inspirujące słowa nie trafią do głów zawodników z Lubina, to nie ma już dla nich ratunku.
Po takim gorącym wykładzie wychodzisz na boisko i przenosisz góry. Taranujesz każdą przeszkodę, jaka stanie na twojej drodze. A jeśli choć raz zwątpisz, to wystarczy, że przypomnisz sobie olśnienie, jakiego doznałeś po meczu z Cracovią, i od razu wraca twoja wiara. Przekaz, jaki został wystosowany do piłkarzy Zagłębia po ostatnim meczu ligowym, jest uniwersalny. Każdy z nas przeżywa swoje upadki i niepowodzenia. I każdy z nas może sam zapytać siebie:
Ile, kurwa, można?
I co, lepiej? Uświadamiasz sobie, że jest światełko w tunelu? Widzisz je? Będziesz już szedł przez życie z podniesionym czołem i zaliczysz pasmo sukcesów? Do chuja?
Zrób to dla siebie. Obejrzyj. Wysłuchaj. Zainspiruj się. Tak jak piłkarze „Miedziowych”.
Kibice Zagłębia Lubin merytorycznie ZAORALI swoich pilkarzy 👏👏👏 pic.twitter.com/0dB2aj6dsL
— Michał (nowe konto) (@majkeI1999) October 31, 2022
Dokonajmy analizy retorycznej tej płomiennej, inspirującej przemowy.
„Zdzieramy gardła, kurwa. Swój cenny czas, kurwa, poświęcamy”.
Kibice podkreślają na wstępie swoje poświęcenie. Nie ma wątpliwości – za to, że niedzielne popołudnia wolą spędzać na stadionie śpiewając przyśpiewki, a nie na kanapie, należy im się dozgonny szacunek. To ogromne oddanie. Kto, jak nie oni, może udzielać wskazówek? Mają naturalny autorytet, w końcu chodzą na mecze.
„Rozumiemy. Dobra, kurwa, jeden mecz przejebać. Wiadomo, kurwa, bywa. Wypadek przy pracy”.
Kibice okazują tu swoją wyrozumiałość. Nie mają oczekiwań z kosmosu. Dopuszczają do siebie myśl, że jeden mecz – nie za często, od czasu do czasu – można przegrać. Każdy czasem może się potknąć, nawet piłkarze Zagłębia Lubin.
„Panowie, jak wy [niezrozumiały fragment] frekwencje na meczach, do chuja, kurwa? Powiedzcie: jak, kurwa? Dziesięć tysięcy ludzi było. A teraz, co jest kurwa? Cztery tysiące naciągane”.
No jak to jest, kurwa, że kiedyś, do chuja, było dziesięć tysięcy, kurwa, widzów, a teraz, kurwa, nie ma?
My też, kurwa, nie wiemy, kurwa.
Na pewno nie, kurwa, dlatego, że na stadionie są jakieś wulgaryzmy, kurwa, do chuja.
„Panowie, kurwa. Powiedzcie nam teraz wszystkim: ile, kurwa, można? Czekamy na odpowiedź. Zapraszamy kapitana. Gdzie jest kapitan?”
Odpowiedź na słowa Bartosza Kopacza, który mówi „nie wiecie jaki jest sport”: „Dobra, kurwa. Wiemy jaki jest sport. Ile, kurwa, można, stary, kurwa?”
„Ciągle, kurwa, wpierdol, blamaż i tak dalej. Ile, kurwa, można? Powiedzcie: ile można? Jaki jest, kurwa, wasz pomysł, żeby zapełnić te trybuny? Na początku było po dziesięć tysięcy. Teraz, kurwa, po trzy. Stary, kurwa, ile można?”.
To najważniejsza część przemowy, z której wybrzmiewa jedno, podstawowe pytanie:
Ile, kurwa, można?
Kibice chcą w ten sposób skłonić zawodników do refleksji. Być może ci nie wiedzą, że przegrali właśnie czwarty mecz z rzędu i dopiero sugestia kibiców sprawi, że sobie to uświadomią. To pytanie graniczne. Pytanie, które otwiera oczy. Pytanie, po którym zmieniasz całe swoje życie.
„Trzy, kurwa, celne strzały. W trzech meczach, kurwa, panowie. To mówi samo za siebie. Panowie, kurwa. Jak, kurwa, z takimi wynikami, mamy, kurwa, podchodzić? Ile, kurwa, można, do chuja?”
W przemowie pojawia się także element piłkarski. Kibice chcą tymi słowami przekonać zawodników, że warto częściej oddawać strzały, by zwiększyć swoje szanse na strzelenie bramki, a co za tym idzie – wygranie meczu. To cenna instrukcja taktyczna. Piotr Stokowiec nie może jej zlekceważyć.
Po takiej przemowie przewiezienie kolejnego rywala piątką to oczywistość. Zwłaszcza, gdy słyszysz ją drugi raz w odstępie kilkunastu dni, bo pierwszy miał miejsce w drodze powrotnej z przegranego spotkania Pucharu Polski, gdy lubińscy kibice podnosili piłkarzy na duchu na stacji benzynowej. Po takich wydarzeniach wracasz do domu i rozpiera cię energia. Nie czujesz zmęczenia, chcesz od razu rozegrać następny mecz. Adrenalina w tobie buzuje. Zwłaszcza, gdy przypomnisz sobie, że masz za sobą tak oddanych kibiców.
Dumnych po zwycięstwie.
Wiernych po porażce.
WIĘCEJ O ZAGŁĘBIU LUBIN:
- Gorąco w Lubinie. Konflikt z kibicami pogrzebie Piotra Stokowca?
- Na Zagłębie nie da się patrzeć
- Stokowiec: Nie toleruję chamstwa i nie boję się starych piłkarzy
Fot. newspix.pl