Cztery mecze bez liczb w Ekstraklasie dla większości skrzydłowych nie będą żadnym dramatem czy odstępstwem od normy. Dla Kamila Grosickiego być może też nie, lecz akurat w tym momencie kapitan Pogoni Szczecin mógł czuć frustrację. Forma uciekła w momencie, gdy Portowcy wciąż walczą o miejsce w pucharach. Całe szczęście, że wróciła, zanim nadzieje Pogoni na grę w Europie minęły bezpowrotnie.
Grosickiemu zarzuca się czasami, że liczby ma świetne, ale coraz częściej znika w większych meczach. Ostatnio jednak liczb brakowało mu przede wszystkim w spotkaniach, w których Pogoń mogła liczyć na punkty jako faworyt. Nie było go z Piastem Gliwice, lecz mówimy głównie o wizycie w Radomiu. To wtedy Portowcy, świeżo po porażce w finale Pucharu Polski, potrzebowali impulsu, gola lub asysty swojego lidera, żeby otworzyć sobie alternatywę do gry w Europie.
I właśnie wtedy Kamil Grosicki rozegrał chyba najgorszy mecz w sezonie, co wzbudziło obawy, czy nie przeżywamy deja vu sprzed roku. Wówczas na finiszu Pogoń zdobyła siedem na dwanaście możliwych punktów, dwukrotnie wygrywając jedną bramką, wyraźnie zwalniając tempo. Cóż, obawy rozwiane. Można mówić, że do Szczecina przyjechał przeciekający Motor, któremu wbić parę sztuk jest łatwo, ale na końcu przecież trzeba to zrobić. Za sprawą Grosickiego Pogoń zadanie wykonała.
Ekstraklasa. Pogoń Szczecin — Motor Lublin 3:0 (1:0)
Nie ma co, to był popis wybitnego solisty. Obydwie bramki wyglądały jak akcje najlepszego chłopaka na boisku pod trzepakiem, który wściekł się, że jego bandzie nie idzie i postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Za pierwszym razem Grosicki po prostu wpadł za wysoko ustawioną linię obrony, po czym skarcił wycieczkowicza Gaspara Tratnika. Golkiper Motoru popędził do piłki zagranej do boku boiska, ale w kluczowym momencie zabrakło mu przekonania, cofnął się, nie poszedł do końca. Grosicki dopadł do futbolówki pierwszy, opanował ją i stwierdził, że raz się żyje — podjął się próby lobu z boku, z ostrego kąta, dokręcił piłkę tak, że odbiła się ona od słupka i wpadła do siatki.
𝐊𝐀𝐌𝐈𝐋 𝐆𝐑𝐎𝐒𝐈𝐂𝐊𝐈! 💪 Ależ pięknie to dokręcił! 🥐😍 Pogoń prowadzi z Motorem 1:0! 🔥
📺 Transmisja meczu w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/xEktmaZ0vt
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) May 14, 2025
Ładnie, brawo, ale chyba nawet bardziej imponuje trafienie numer dwa. Portowcy bardzo sprawnie przenieśli grę na drugą stronę boiska po odbiorze piłki, Grosicki dostał podanie w okolicach czterdziestego metra, przyśpieszył, zszedł do środka, ograł Bartosza Wolskiego i przymierzył z dystansu.
𝐆𝐑⚽𝐒𝐈𝐊 𝐒𝐇⚽𝐖! 🤩 Dublet kapitana Portowców! ⚓ Gospodarze prowadzą 2:0!
📺 Transmisja meczu z Motorem w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/NlFVxW4G9t
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) May 14, 2025
Obydwa trafienia to był manifest jakości, sportowej złości. Tak było przez cały mecz, bo przecież chwilę przed drugim golem Grosicki mógł zaliczyć asystę po tym, jak wpadł w pole karne i poszukał kolegów z zespołu. Wówczas w ostatniej chwili Adriana Przyborka zablokował Filip Luberecki. Albo nawet pierwszy kwadrans — Grosicki we wspaniały sposób zagrał w pole karne do Efthymisa Koulourisa, który zmarnował dogodną okazję.
Facet w pojedynkę stworzył trzy, cztery sytuacje strzeleckie, w tym dwie naprawdę dobre. Strzelił dwie sztuki. Tak wygląda lider, szef. Trzeci gol Pogoni padł już bez jego udziału — zadziałał wysoki pressing, błyskawiczny odbiór piłki Sergiemu Samperowi pod polem karnym Motoru. Tym razem instynkt Koulourisa już nie zawiódł, to mógł być gol pieczętujący tytuł króla strzelców dla napastnika Pogoni.
Pogoń wykorzystuje błąd zawodników Motoru Lublin i prowadzi już 3:0! 💥
Do siatki trafił nie kto inny, jak Efthymios Koulouris! ⚽
📺 Transmisja meczu z Motorem w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/lRPeWLwH6w
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) May 14, 2025
Motor się zatarł. Defensywa do poprawy
Osobne słowo należy się jeszcze Motorowi, któremu ewidentnie zatarł się silnik. Jasne, okoliczności nie były idealne. W okolicach dwudziestej minuty z kontuzją wyleciało dwóch zawodników, w tym stoper. Niemniej, gdyby Samuel Mraz nie był Samuelem Mrazem — napastnikiem skutecznym, ale też marnującym sporo dogodnych okazji — Motor mógł ten mecz otworzyć i złapać oddech. Niestety. Mraz przegrał pojedynek z bramkarzem, więc gola dla gości nie było.
Nie było też rzutu karnego, którego domagali się goście z Lublina. Co prawda Filip Wójcik został lekko dotknięty przez Grosickiego (dotknięty, sam zainteresowany tak to określił), ale szanujmy się: nie każdy kontakt, to faul. W tym przypadku Wójcik sporo dodał od siebie, zbyt wiele, żeby uznać, że wejście rywala uniemożliwiło mu kontynuowanie akcji.
Im dalej w las, tym wyglądało to gorzej. Skarcona wysoko ustawiona linia obrony, błąd bramkarza, bierność niemal całego zespołu poza Wolskim przy drugim trafieniu, wreszcie złe rozegranie piłki od tyłu i kolejna w ostatnim czasie wpadka Sergiego Sampera. Wiadomo, sezon dla ekipy Mateusza Stolarskiego i tak był udany, jednak widać, ile pracy czeka Motorowców latem, bo liga nie wybaczy. Drugi rok tak bronić i mieć utrzymanie po prostu się nie da.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
- Trzech na trzech. Wszyscy beniaminkowie dowieźli, a to nie takie łatwe
- To jest nowy napastnik Widzewa! Są konkrety! [NEWS]
- Rekord Śląska Wrocław: w Polsce nikt nie spadł sezon po sezonie tak nisko, w Europie mało kto
Zmiany:
Legenda
fot. Newspix