Przed sezonem trudno było zakładać, że ostatnie El Clasico w sezonie, na kilka kolejek przed końcem, będzie tak ważne. Oczywiście żadnego ze spotkań Barcelony z Realem nie należy bagatelizować pod kątem emocji, ale przecież w sierpniu wydawało się, że “Królewscy” zjedzą ligę hiszpańską. I że Barca, która dziś jest liderem z czterema punktami przewagi, nie będzie miała szans z Mbappe i spółką. A tu proszę – nie dość, że trochę odwróciły nam się role, to jeszcze pod względem indywidualnym, gdyby złożyć łączoną jedenastkę, też mielibyśmy kilka zaskoczeń.
I właśnie to robimy. Moment jest idealny, bo za kilka tygodni kończy się kampania ligowa. Zobaczyliśmy piłkarzy obu ekip w pełnej okazałości, więc nie powinno być wielkich debat, kto miał lepszy sezon, a kto słabszy. Mamy “papier” i wrażenia wizualne. Wszystko jest czarno na białym.
Barcelona – Real Madryt. Łączona jedenastka
W jedenastce Realu i Barcelony, którą za chwilę zobaczycie, nie ma wyłącznie piłkarzy dostępnych tu i teraz. To grupa, która w pełni zdrowia tworzyłaby dzisiaj być może najsilniejszą ekipę w Europie. Według kilku czynników: dopasowania, stylu gry, doświadczenia czy po prostu osiąganych liczb w tym sezonie. Łącząc to wszystko, dwa oczywiste nazwiska, które powinny znaleźć się tutaj na przykład pół roku temu, dziś byłyby na ławce rezerwowych.
Thibaut Courtois
Fajną Wojtek Szczęsny ma przygodę w Barcelonie, ale to nie ten poziom. Courtois to od dobrych kilku lat ścisły top bramkarzy, kluczowy w Lidze Mistrzów dla Realu, gdy przychodziło zdobywać trofea. Kiedy go nie ma, “Królewscy” cierpią. Pojedyncze błędy (jak w ostatnim El Clasico) nie są w stanie przysłonić wartości, jaką jest dla zespołu. To tego typu golkiper, który grałby w wyjściowym składzie każdego klubu na świecie.
Jules Kounde
Pewnie mało kto pamięta, że to był nominalnie środkowy obrońca. Przesuwany na bok obrony z konieczności, bo w Barcelonie był na środku swego czasu kapitalny… Ronald Araujo. Niesamowita to jest historia: na bok obrony wypchał go Urugwajczyk, którego reputacja u kibiców mocno podupadła, a sam Kounde, po początkowej niechęci do gry na tej pozycji, został jednym z najlepszych prawych obrońców na świecie. Messi miał swojego Daniego Alvesa, Yamal ma swojego Kounde. W naturze wszystko musi być spójne.
Pau Cubarsi
Choć z pewnością nie jest naturalne to, jak gra jeden z najmłodszych piłkarzy Barcelony. Pau Cubarsi osiadł się w składzie jako 17-latek, skończył 18 lat i właściwie nie widać po nim, że futbolu seniorskiego na najwyższym poziomie dopiero się uczy. To mniej efektowny, ale przypadek na wzór Yamala, na innej pozycji. Nie dość, że w wielu meczach Cubarsi jest cichym liderem, to jeszcze trudno go nie lubić. Nie wywołuje kontrowersji, nie prowokuje, nie jest brutalny. Skupia się na robocie, jest silny, świetny w rozegraniu i przewidywaniu zagrań topowych napastników. Gdyby był odrobinę szybszy i wyższy, miałby wszystko. To prawdopodobnie Carles Puyol tej ery futbolu.
Inigo Martinez
Stoper po trzydziestce przychodzący za darmo z Athleticu Bilbao? To nie brzmiało jak historia, której warto poświęcić osobny akapit. Inigo miał być w Barcelonie uzupełnieniem, czwartym w hierarchii obrońcą, ale od lata 2023 roku wiele się zmieniło. Najpierw wydawało się, że Barcelona sprowadziła szklankę, bo Hiszpan miał problem z urazami. Aż wreszcie przyszedł sezon 2024/2025, który pokazał, ile w tym gościu drzemie jakości, która dawno temu powinna zostać sprawdzona na najwyższym poziomie. Gdyby nie Hansi Flick, prawdopodobnie nie dowiedzielibyśmy się, że to tak dobry obrońca w starym stylu, z lekkim liftingiem: jeżdżący na tyłku, typowy generał, ale też z fajnie ułożoną lewą nogą do rozgrywania futbolówki (6 asyst).
Alejandro Balde
Kolejny przykład tego, jak od przyjścia Flicka do Barcelony zmieniają się poszczególni piłkarze. Przed tym sezonem Balde był co najwyżej obietnicą świetnego bocznego obrońcy. Z fizycznością na absolutny top, owszem, ale nie było do niego przekonania, bo brakowało mu wizji boiskowej na miarę piłkarza Barcy i ogłady w grze obronnej. Gdy to się zmieniło, właśnie za kadencji niemieckiego szkoleniowca, zwłaszcza w 2025 roku widzimy krzyżówkę Daviesa z Marcelo. Bardzo szybki, silny, z dryblingiem, fajną wrzutką i solidny na tyłach – to już nie prototyp, tylko w tym sezonie czołowy lewy obrońca w Europie.
Pedri
Brakuje czasami słów na tego piłkarza. Wiele mówi się o Yamalu czy Raphinhi, ale przecież to Pedri jest mózgiem tego zespołu. Odkąd trafił do Barcelony z Las Palmas, zawsze mówiło się, że jest w nim coś magicznego. Ten słynny sezon, kiedy rozegrał ponad 70 spotkań z IO na dokładkę, w dodatku pokazał, że młody Hiszpan jest niezmordowany. Niestety później okupił to kontuzjami, które męczyły go wieloma miesiącami, aż wreszcie pod skrzydłami Flicka stał się na nie odporny. A gdy Pedri nie wypada z gry, gdy nic nie wybija go z rytmu, jest najlepszym środkowym pomocnikiem na świecie, którym zachwycają się wszyscy.
Jude Bellingham
Gdyby obok Pedriego w tej samej drużynie stanął Bellingham, przeciwnik z góry musiałby zakładać, że piłki zbyt długo w czasie meczu nie powącha. Anglik pod względem fizycznym jest lepszym piłkarzem niż Pedri i ma cenną umiejętność strzelania bramek, co byłoby idealnym uzupełnieniem. A że też biega dużo i ma swoje progresywne rajdy z piłką przy nodze, tak samo jak Hiszpan musi być umieszczany w czołówce pomocników. W innym stylu, nie typowo barcelońskim, ale to nawet lepiej. Gdyby Pedri nie zakłamywał ogólnych standardów, jak swego czasu Andres Iniesta, że kupa mięśni w środku pola to obowiązek, właśnie Anglik zasługiwałby na miano numeru 1.
Fede Valverde
Jeszcze jeden do biegania “box to box”, z armatą w nodze, a co. Gdyby Pedriego i Bellinghama uzupełniał Valverde, a dobry trener by ich właściwie poustawiał, mielibyśmy najlepszą linię pomocy na świecie. Urugwajczyk dodałby w tym gronie coś, czego pozostali nie potrafią tak dobrze – zrywałby pajęczyny strzałami z dystansu. Oczywiście w chwilach bez piłki zamęczyłby rywala w pressingu jak pozostali, z żelaznymi płucami, przez 90 minut. Z tej trójki pomocników najmniej medialny, ale przecież – jak widać w Realu – cholernie przydatny.
Lamine Yamal
O Yamalu powiedziano w ostatnich tygodniach tyle, że wiele dodawać nie trzeba. W 2025 roku to najlepszy skrzydłowy na świecie, może nawet najlepszy piłkarz ogółem. Wybryk natury, którego podziwia każdy, bez względu na barwy klubowe. Nosi Barcę na barkach, gdy inni mają słabszy dzień, bawi się futbolem, zabawia nas. Do tego dorzuca, jak na 17-latka rozgrywającego dopiero drugi sezon w karierze, chore statystyki. W 51 występach zanotował 15 goli i 24 asysty, a kto ogląda mecze Barcelony, ten wie, że obu liczb powinno być zdecydowanie więcej. Dlatego aż strach pomyśleć, co będzie, jeśli Hiszpan w pełni rozwinie swój potencjał z biegiem lat.
Raphinha
53 mecze, 32 gole i 25 asyst – słuchajcie, to jest jakiś kosmos, który przed sezonem przypisalibyśmy najprędzej do Viniciusa. Ale jego w tym gronie nie ma, bo na tle innych piłkarzy, zwłaszcza kolegi z reprezentacji, zwyczajnie brakuje miejsca. Raphinha przeszedł samego siebie, wykręcając sezon, który powinien dać mu co najmniej miejsce w TOP 3 plebiscytu “Złotej Piłki”. To piłkarz-paradoks: nie tak zjawiskowy jak Yamal, często nieobecny przez większość meczu, ale jakimś cudem prawie zawsze dający konkret z przodu. I to niezależnie od klasy rywala, niezależnie od sceny (13 goli i 9 asyst w Lidze Mistrzów!), co czyni go punktem obowiązkowym w każdej tego typu jedenastce.
Kylian Mbappe
Tak, nie Robert Lewandowski, tylko Kylian Mbappe. Okej, Polak ma minimalnie lepszy liczby w tym sezonie, ale jeśli porównujemy jakość piłkarską i to, co może zaoferować ofensywny piłkarz poza golami, na ten moment Francuz wydaje się po prostu lepszym wyborem. Przy takiej parze skrzydłowych jak Yamal i Raphinha trzeba nadążać, a Mbappe, mimo że klasyczną “dziewiątką” oczywiście nie jest, to oferuje. Nie jest to w żadnym razie deprecjonowanie “Lewego”, ale w takiej układance większość z was, gdyby miała podjąć wybór tu i teraz, raczej wskazałaby na piłkarza Realu. Gdybyśmy składali najlepszą jedenastkę wszech czasów albo coś podobnego, biorąc pod uwagę cały zasób kariery – byłoby inaczej.
WIĘCEJ O BARCELONIE I REALU:
- Real, Barcelona i sędziowie. Bezcelowa telenowela pokrzywdzonych
- Czy Lamine Yamal jest już najlepszym piłkarzem świata?
- “Problem” Barcelony. Jak Lewandowski zyskał godnego zastępcę
- Co Xabi Alonso może dać Realowi i jakie czekają go wyzwania?
Fot. Newspix