Reklama

Barcelona dopełniła dzieła zniszczenia. Czwarty Klasyk w sezonie, czwarta klęska Realu

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

11 maja 2025, 18:51 • 6 min czytania 85 komentarzy

Zaczęło się od demolki w październikowym starciu ligowym na Estadio Santiago Bernabeu. Potem była deklasacja w Superpucharze Hiszpanii, a niedawno triumf po pasjonującej batalii w finale Pucharu Króla. Dzisiaj Barcelona dopełniła natomiast dzieła zniszczenia w Klasykach. Katalończycy znowu pokonali Real Madryt w spotkaniu ligowym, tym razem 4:3 przed własną publicznością, i są już niemal pewni mistrzostwa Hiszpanii. A zatem czwarte El Clasico w sezonie 2024/25, czwarta wygrana Blaugrany – to wręcz upokarzający bilans dla Królewskich.

Barcelona dopełniła dzieła zniszczenia. Czwarty Klasyk w sezonie, czwarta klęska Realu

Oczywiście podopieczni Carlo Ancelottiego zachowują nadal matematyczne szanse na mistrzowski tytuł, ale chyba nawet sam Włoch nie wierzy już w możliwość odwrócenia losów ligowej rywalizacji. Żeby powrócić do gry o tytuł, Real po prostu musiał dziś zwyciężyć na Estadi Olimpic de Montjuic.

Nie zdołał tego dokonać.

FC Barcelona – Real Madryt 4:3. Kolejny ofensywny popis Blaugrany

Sześć goli w pierwszej połowie. Tak, to się wydarzyło naprawdę. W najprawdziwszym El Clasico, a nie w jakimś podwórkowym meczu albo w grze wideo. Choć jak tak patrzyliśmy na wyczyny Kyliana Mbappe oraz ofensywnych gwiazdorów Barcelony, to momentami zupełnie szczerze się zastanawialiśmy, czy aby na pewno nie mamy tu do czynienia z graczami sterowanymi komputerowo, którym na dodatek ktoś zdecydowanie za mocno podkręcił statystyki.

Z kolei postawa obu ekip – zwłaszcza Realu – w defensywie budziła uzasadnione skojarzenia z całkowicie beztroskim, podwórkowym graniem.

Reklama

Królewscy ewidentnie wzięli przykład z Interu Mediolan i zaczęli dzisiejszy mecz z niezwykłym impetem, co im się zresztą w stu procentach opłaciło. Real prowadził bowiem już po pięciu minutach – fatalny błąd popełnił Pau Cubarsi, Wojciech Szczęsny sfaulował szarżującego Kyliana Mbappe, no a ten ostatni trafił do siatki z rzutu karnego. Kilka chwil później Francuz cieszył się natomiast z drugiej bramki. Tym razem ze stoickim spokojem wykorzystał sytuację sam na sam z byłym reprezentantem Polski po znakomitym otwierającym podaniu od Viniciusa Juniora. Co tu dużo gadać, madrytczycy nie mogli sobie wymarzyć lepszego wejścia w mecz.

Zapachniało zemstą Los Blancos za porażki w trzech ostatnich Klasykach.

Problem w tym, że od tego momentu aż do końca pierwszej odsłony spotkania goście nie mieli już na murawie właściwie nic do powiedzenia. No, nie licząc jednego czy dwóch zrywów Mbappe, które wyglądały bardzo niebezpiecznie, ale kończyły się sygnalizacją pozycji spalonej.

Tymczasem Barcelona, rozochocona narastającą biernością rywali, w ekspresowym tempie rozwinęła skrzydła w ofensywie. I, najkrócej rzecz ujmując, przejechała się po Realu jak walec. Brutalnie i bez litości, ale też z rozmachem, z finezją, z szerokim uśmiechem na ustach. Strzelanie po stronie Katalończyków rozpoczął w 19. minucie Eric Garcia, a potem sprawy w swoje ręce wzięli już najwięksi gwiazdorzy Blaugrany. Najpierw fenomenalnie dysponowany Lamine Yamal, a następnie – dwukrotnie – Raphinha. Natomiast Ferran Torres nie trafił do siatki, ale zdążył już przed przerwą skompletować hat-tricka asyst. Mówimy to z całą odpowiedzialnością – nie ma w tej chwili w Europie zespołu, który byłby w stanie zaprezentować równie spektakularny futbol, co rozpędzona maszyna Hansiego Flicka.

Reklama

Barca osłabła w końcówce. Real był blisko wyrównania

Real nie miał żadnego pomysłu na wyhamowanie Katalończyków. Wprawdzie Thibaut Courtois popisał się kilkoma doskonałymi interwencjami, ale fruwający między słupkami bramkarz to za mało, gdy nacierają Yamal, Raphinha, Pedri i reszta ferajny. Linia obrony w składzie: Vazquez – Asencio – Tchouameni – Fran Garcia nie miała najmniejszych szans w konfrontacji z Katalończykami. Na pierwszego z wymienionych graczy Realu to wręcz przykro było patrzeć. 33-letni Vazquez pojawił się na murawie z kapitańską opaską na ramieniu, a grał tak, jakby trafił na boisko przez przypadek albo, cholera wie, w ramach jakiegoś konkursu dla kibiców.

Po zmianie stron Królewscy wyglądali na mocno przybitych, jak gdyby pogodzonych z kolejnym niepowodzeniem w El Clasico. Tymczasem Barcelona nie zdejmowała nogi z gazu, jednak nagle zaczęło jej brakować skuteczności – stuprocentowe szanse strzeleckie na potęgę partolił Raphinha, parę akcji sknocił też Torres. A wtedy przypomniał o sobie niezmordowany Mbappe – w 70. minucie gry Francuz po raz trzeci pokonał Szczęsnego, znowu po asyście Viniciusa Juniora.

Z polskiej perspektywy było to podwójnie bolesne. Po pierwsze dlatego, że Szczęsny skapitulował po raz trzeci. A po drugie, bo Mbappe wypracował sobie dwie bramki przewagi nad Robertem Lewandowskim w rywalizacji o koronę króla strzelców hiszpańskiej ekstraklasy. “Lewy” dzisiejsze spotkanie spędził w całości na ławce.

Kontaktowy gol wyraźnie napędził Katalończykom stracha i wygenerował jeszcze większe zamieszanie w ich formacji obronnej, która już wcześniej zdecydowanie zbyt łatwo dawała się zaskoczyć Królewskim, nieustannie szukającym okazji do zagrania piłki na wolne pole, za plecy wysoko ustawionych defensorów Blaugrany. W efekcie przyjezdni byli naprawdę blisko wyrównania. Najlepszą szansę do zdobycia czwartego gola zmarnował jednak 21-letni Victor Munoz, który wszedł na boisko w końcówce w miejsce poturbowanego Viniciusa. Okazję do strzelenia bramki numer cztery miał też Mbappe, ale tym razem przeczytał go Szczęsny.

Z kolei w doliczonym czasie gry z piątego trafienia cieszyła się Barcelona, a konkretnie – Fermin Lopez. Hiszpan zdążył nawet przeskoczyć przez bandy reklamowe i popędzić w euforii w stronę trybun, zanim zdał sobie sprawę, że jego bramka zostanie odwołana po długiej konsultacji arbitra z VAR-em. W ogóle decyzje pana Hernandeza Hernandeza stanowią tak naprawdę materiał na osobny artykuł, bo nazbierało się w tym spotkaniu chyba z pięć naprawdę grubych kontrowersji. Nie chcemy jednak robić z nich głównego punktu całego widowiska, bo – koniec końców – Barcelona była dziś po prostu od Realu lepsza i zatriumfowała zasłużenie.

***

Przebieg dzisiejszego spotkania świetnie podsumowuje cały sezon w wykonaniu Barcelony i Realu.

Blaugrana – rozpędzona, spektakularna, trochę szalona, ale jednak zbyt nierozważna w defensywie, by zatriumfować na wszystkich frontach. Królewscy – zawsze groźni dzięki wielkim indywidualnościom, lecz zespołowo zbyt rozklekotani, by zgarnąć choćby jedno z najbardziej prestiżowych trofeów.

Nie ma już sensu budowanie sztucznego napięcia. Barcelona zdobędzie w tym sezonie mistrzostwo Hiszpanii. Można zacząć odliczanie.

FC Barcelona – Real Madryt 4:3 (4:2)

  • 0:1 – Mbappe 5′ (rzut karny)
  • 0:2 – Mbappe 14′
  • 1:2 – E. Garcia 19′
  • 2:2 – Yamal 32′
  • 3:2 – Raphinha 34′
  • 4:2 – Raphinha 45′
  • 4:3 – Mbappe 70′

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Manchester United chce wydać fortunę na piłkarza. Złożył kolejną ofertę

Aleksander Rachwał
1
Manchester United chce wydać fortunę na piłkarza. Złożył kolejną ofertę

Hiszpania

Komentarze

85 komentarzy

Loading...