Reklama

Gregg Popovich nie będzie już trenerem San Antonio Spurs. Nowa rola legendy

Sebastian Warzecha

02 maja 2025, 19:55 • 3 min czytania 2 komentarze

1988 rok. Wtedy Gregg Popovich rozpoczął po raz pierwszy pracę w San Antonio Spurs. Najpierw jako asystent, potem miał przerwę, a od 1996 roku prowadził już Ostrogi jako główny trener. I został w tym klubie absolutną legendą. Po udarze, którego doznał w trakcie trwającego sezonu, nie wróci już jednak na ławkę. Ale w klubie zostanie.

Gregg Popovich nie będzie już trenerem San Antonio Spurs. Nowa rola legendy

Gregg Popovich rozstaje się z ławką San Antonio Spurs

Jego zasługi to przede wszystkim pięć mistrzostw NBA, zdobywanych w trzech różnych dekadach. Pierwsze w 1999 roku, kolejne za sprawą wielkiej ekipy Spurs w cyklu dwuletnim: 2003, 2005 i 2007. I to ostatnie, z 2014 roku. Popovich na przestrzeni lat miał rękę do tworzenia wspaniałych drużyn, ale też do rozwijania gwiazd. To u niego szlify zbierały takie postaci jak Tim Duncan, Tony Parker, Manu Ginobili, Kawhi Leonard czy ostatnio – Victor Wembanyama. Każdy z nich – poza Victorem, który wciąż się rozwija – pod ręką Popa stał się koszykarzem absolutnie wybitnym i sięgał z San Antonio po trofea.

Reklama

Ważne w karierze Gregga Popovicha było też jednak to, że miał swoją filozofię gry, którą naśladować próbowało potem mnóstwo drużyn – z lepszym lub gorszym skutkiem. Dbałość o detale, przywiązanie do systemu, ale też wymaganie, by gracze mimo wszystko byli kreatywni. Popovich wierzył równocześnie i w system, i w swoich zawodników. A do tego – w asystentów. W czasie jego niemal 30-letniej przygody ze Spurs w sztabie miał wielu trenerów, którzy potem zostali samodzielnymi szkoleniowcami najlepszych ekip NBA. Podobnie zresztą niektórzy z jego graczy.

Pod Popovichem pracowali lub grali między innymi Will Hardy (szkoleniowiec Utah Jazz), Steve Kerr (twórca wielkich Golden State Warriors), Doc Rivers (trener wielu ekip w NBA, obecnie w Milwaukee Bucks) czy Ime Udoka (w przeszłości w Boston Celtics, dziś trener Houston Rockets). Dodajmy, że Popovich ma też zasługi dla koszykówki reprezentacyjnej – był trenerem kadry USA na igrzyskach olimpijskich w Tokio, gdzie Amerykanie sięgnęli po złoty medal.

Nic dziwnego, że jest uznawany z jednego z najlepszych trenerów w historii NBA. Teraz w jego ślady będzie próbował pójść Mitch Johnson, czyli dotychczasowy asystent Popa. Ten ostatni z kolei zostanie zaangażowany w działania Spurs jako Team President. Uznał bowiem, że choć chce pozostać związany z zespołem, to już nie w roli trenera, bo to praca zbyt wyczerpująca dla organizmu, zwłaszcza po udarze, którego doznał w listopadzie.

– Moja miłość i pasja do sportu wciąż istnieje, zdecydowałem jednak, że to czas, by ustąpić ze stanowiska trenera. Jestem na zawsze wdzięczny wspaniałym graczom, trenerom, członkom klubu i fanom, którzy pozwolili mi pracować dla nich jako trener Spurs. Ekscytuje mnie szansa na to, by kontynować wsparcie dla tej organizacji, społeczności i miasta, które tak wiele dla mnie znaczy – pisał Popovich w swoim oświadczeniu.

Możliwe więc, że w Spurs zadziała podobny system, jak w Miami Heat, gdzie Pat Riley po sukcesach w roli trenera pełni od 2008 roku dokładnie tę rolę, jaką teraz w Spurs ma piastować Pop. A Johnson może mieć przez to łatwiejszy start jako pierwszy trener – choć tak naprawdę już przez ten sezon w dużej mierze to on prowadził zespół. Jeremy Sochan będzie więc mieć nowego – ale w pewnym sensie – starego szkoleniowca. Choć w klubie nie dojdzie do rewolucji.

Bo Pop nadal w nim będzie. A to od niemal trzech dekad w San Antonio jest niezmienne.

Fot. Newspix

Czytaj więcej o NBA:

2 komentarze

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Koszykówka

Boks

Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski – poznaliśmy nominowanych!

Szymon Janczyk
28
Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski – poznaliśmy nominowanych!
Reklama
Reklama