Gdy zakończył się pierwszy set, mało kto mógł wierzyć, że Iga Świątek odwróci losy spotkania z Madison Keys. Polka to jednak zrobiła. I można nawet napisać, że od startu drugiej partii była to jedna z najlepszych wersji Świątek, jakie widzieliśmy na korcie w tym sezonie. Iga grała odważnie, ofensywnie i pewnie zmierzała do celu, jakim był półfinał turnieju w Madrycie. Taka wygrana to kolejny dowód na to, że polska tenisistka powoli wraca do wysokiej formy.

Iga Świątek pokonała Madison Keys. Wielki rewanż za półfinał Australian Open
Dziś wyszły na kort razem po raz siódmy, ale – co nie dziwi – ze wszystkich poprzednich meczów najbardziej pamiętamy ten ostatni. Wcześniej czterokrotnie wygrywała Iga, zawsze w dwóch setach. Madison zrewanżowała jej się raz, też zwyciężając stosunkowo gładko. Aż przyszło do półfinału Australian Open, który stał na genialnym poziomie i zakończył się wielkim triumfem Madison Keys. Amerykanka pokonała Igę w tie-breaku trzeciego seta, a potem poszła za ciosem i ograła Arynę Sabalenkę, sięgając po życiowy sukces.
CZYTAJ TEŻ: MADISON KEYS I JEJ DROGA DO WYGRANIA SZLEMA. „MOJE CIAŁO POWOLI SIĘ ROZPADAŁO”
Od tamtego czasu Madison Keys nie wygrała już żadnego turnieju, ale też grała stosunkowo mało. Ominęła imprezy na Bliskim Wschodzie, wystąpiła dopiero w Indian Wells (półfinał) i Miami (odpadła w drugim meczu, przegrywając z… Alexandrą Ealą, która potem wyeliminowała Igę). Nie poszło jej też w Charleston i wreszcie przyleciała do Madrytu. A w nim radziła sobie bardzo dobrze – uległy jej Lucia Bronzetti, Anna Kalinska (która ograła ją w Charleston) i Donna Vekić. Wszystkie w dwóch setach.
W dodatku miała za sobą jeszcze jeden atut – gdy wygrywała pierwszego seta w tym sezonie (a zrobiła to 18 razy), to w ani jednym przypadku nie przegrała po tym spotkania.
A dziś też triumfowała w pierwszej partii. I to w jakim stylu! Igę Świątek ograła bowiem 6:0. Polka była bezradna. Madison za to i świetnie serwowała, i doskonale returnowała. Stale przyspieszała grę, uderzała bez zawahania. Po prostu była nie do zatrzymania. Oglądaliśmy na korcie najlepszą możliwą wersję Amerykanki. Pewną swego, zmierzającą do celu dokładnie tak, jak robiła to w Australian Open. Równocześnie obawialiśmy się, że Iga nawet nie powalczy. Bo w tym sezonie widzieliśmy już spotkania – z Mirrą Andriejewą czy Jeleną Ostapenko w turniejach na Bliskim Wschodzie – w których Polka nie potrafiła się podźwignąć wobec takiej dominacji przeciwniczki.
Off to a flyer in Madrid 🤩@Madison_Keys with a 6-0 first set over the defending champ!#MMOPEN pic.twitter.com/XntwWtqKJj
— wta (@WTA) April 30, 2025
A w tamtych meczach nie oberwała przecież aż tak bardzo. Seta w stosunku 0:6 nie przegrała bowiem od 2021 roku, a i wtedy przydarzyło jej się to na najmniej lubianej przez nią nawierzchni, czyli trawie. Ogółem był to 11. raz w jej karierze, kiedy ktoś zaserwował jej tenisowego bajgla. Wcześniej wygrała tylko dwa takie spotkania – po raz ostatni na Roland Garros 2019, w meczu z Monicą Puig. A więc w swoim pierwszym seniorskim sezonie.
Statystyki ewidentnie nie stały więc po stronie Igi. Ta jednak pokazała, że powoli wraca do wysokiej dyspozycji. I po przerwie między setami na kort wyszła z zupełnie innym nastawieniem.
Wielki comeback Igi Świątek
Wiele razy w tym sezonie polskiej tenisistce nie udawało się odwrócić losów meczu. W dużej mierze dlatego, że nie potrafiła odmienić swojej gry. Gdy nie wychodziło to, co proponowała na korcie… próbowała grać dalej tak samo, z nadzieją, że jednak nagle coś „zaskoczy”. I tu niespodzianka – nie działo się tak. Że Iga jednak jest gotowa zmieniać jakieś elementy swojej gry, po raz pierwszy zobaczyliśmy w starciu z Jeleną Ostapenko w Stuttgarcie. Owszem, przegranym, ale tam po bardzo słabej pierwszej partii, w drugiej Polka zagrała odważniej i to dało efekt. Bo seta wygrała i wyrównała stan rywalizacji.
Odmienić losy meczu udało jej się za to już w Madrycie, w starciu z Alexandrą Ealą. Zrobiła to po serii spotkań, w których po porażce w pierwszej partii, przegrywała też cały mecz. I choć w starciu z Filipinką Iga nabiła mnóstwo niewymuszonych błędów, to jednak był to jakiś pozytyw. Podobnie jak dwa kolejne mecze – najpierw gładka wygrana z Lindą Noskovą, a potem triumf, mimo problemów, nad Dianą Sznajder. Wszystkie te spotkania sugerowały nam, że Iga zaczyna wyciągać dobry wynik nawet wtedy, gdy ma problemy z grą samą w sobie.
Dziś dostaliśmy tego kolejny, tym razem naprawdę wielki dowód.
Bo po przegraniu pierwszego seta, Polka wyglądała na korcie, jakby dopiero zaczynała mecz. Nie przejmowała się tym, co stało się w otwierającej spotkanie partii. Owszem, od czasu do czasu pokazała nieco nerwów, pokrzyczała sobie, ale nie wpadała w spiralę, tylko nadal starała się robić swoje. Grała odważniej. Atakowała z obu stron kortu, przyciskała Madison Keys do linii końcowej, nie dawała jej się rozpędzić. Chodziła nawet do siatki. Grała kontry w odpowiedzi na ataki Amerykanki. I tak jakby decydując się na takie granie, przy okazji zdjęła z siebie nieco presji – bo nagle zaczęła trafiać.
Cannot predict this one! 🍿@iga_swiatek strikes back with a 6-3 second set to level things up!#MMOPEN pic.twitter.com/h5wABhTnLE
— wta (@WTA) April 30, 2025
I forehand, i backhand działały jej niemal perfekcyjnie. Często atakowała pod samą linię. Zmuszała Keys do odgrywania defensywnego lub podejmowania ryzyka – a w takiej sytuacji Madison zaczęła popełniać błędy. Efekt przyszły szybko. Najpierw przełamanie na 3:1, potem na 5:1. I choć Amerykanka jeszcze się zebrała i wygrała dwa kolejne gemy, to Iga domknęła seta przy własnym podaniu. I tu rzecz kluczowa: nie spadła z tego poziomu gry na starcie trzeciej partii, jak to było w niedawnym starciu z Ostapenko.
Wręcz przeciwnie – zdawało się, że nakręcona Polka gra coraz lepiej. Wygrywała niemal każdą dłuższa wymianę, jeszcze bardziej naciskała na Keys. Amerykanka zaczęła pod tym naporem pękać i nawet, gdy wypracowywała sobie przewagę sytuacyjną, potrafiła zepsuć okazję. Znów straciła serwis. Potem zrobiła to po raz drugi w secie, a czwarty w meczu. Idze pozostało zamknąć spotkanie przy własnym podaniu. I zrobiła to, wykorzystując drugą piłkę meczową.
— wta (@WTA) April 30, 2025
Polka, która broni w Madrycie tytułu, dotarła więc już do półfinału tego turnieju i za niedługo zagra o to, by po raz pierwszy w tym sezonie wystąpić w finale jakiejkolwiek imprezy. W nim zagra albo z Mirrą Andriejewą, albo z Coco Gauff, czyli tenisistkami, które w tym sezonie już ją pokonały. Ale Madison Keys też to zrobiła. Może czas więc na kolejny rewanż?
Iga Świątek – Madison Keys 0:6, 6:3, 6:2
Fot. Newspix