Niby Wielkanoc nie słynie z tradycji obdarowywania, ale pod swoim koszyczkiem Dariusz Mioduski znalazł dziś bardzo fajny prezent. Właściciel i prezes Legii Warszawa dostał piękną laurkę od portalu Give Me Sport. – Zaczął od skromnych początków i szybko stał się jednym z najważniejszych wizjonerów europejskiego futbolu – pisze tam Ben Jacobs.

Dziennikarz miał zresztą okazję porozmawiać z prezesem Mioduskim w Warszawie. Właściciel Legii opowiadał o wyjeździe z Polski i życiu na emigracji, w Houston. I o początkach jego kariery, która zaczęła się na amerykańskim uniwersytecie. – Ameryka po prostu coś we mnie obudziła. Zacząłem wierzyć, że to, co robię, ma znaczenie. Byłem ambitny, więc złożyłem podanie na Harvard i się dostałem. Spełniłem marzenie, które większość uważała za niemożliwe do spełnienia – mówi Mioduski w rozmowie z Give Me Sport.
Prezydent i właściciel Legii. Jakby co – to dwie różne osoby
Prezes klubu z Warszawy opowiedział też Jacobsowi anegdotę z czasów uczelnianych. Dariusz Mioduski uwielbiał w młodości grać w koszykówkę, a wśród jego rywali był choćby… Barack Obama. – Mieszkałem w akademiku obok siłowni i po wykładach chodziliśmy z kolegami pograć w koszykówkę – wspomina Mioduski. I przypomina sobie, że w rywalizacji wyróżniał się pewien gość. – Ten jeden facet grał naprawdę świetnie. Studiował rok wyżej i był dobry. Nie wiedziałem, kim on jest, ale ktoś powiedział mi, że to prezes Harvard Law Review, co oznaczało, że jego rówieśnicy uważali go za najlepszego studenta – czytamy wspomnienia budującego napięcie właściciela Legii.
– Był wyższy ode mnie, dość chudy… i nazywał się Barack Obama! Nie byliśmy przyjaciółmi, a po prostu dwoma facetami grającymi razem w koszykówkę trzy razy w tygodniu. A potem on został prezydentem Stanów Zjednoczonych – kończy tę opowieść Dariusz Mioduski.
O Legii też jest kilka słów. „Mamy największą markę sportową i klub w Polsce”
Prowadzenie klubu piłkarskiego jest dla Dariusza Mioduskiego jednym z ważniejszych zadań. Właściciel Legii twierdzi, że warunki do rozwijania tego typu instytucji są w Polsce bardzo dobre, a w przyszłości może będą nawet lepsze. – Legia ma szczęście, ponieważ mamy największą markę sportową i klub w Polsce, w dodatku z ogromną bazą fanów. A polska gospodarka rośnie. Jestem bardzo optymistycznie nastawiony do przyszłości polskiej piłki nożnej – mówi w rozmowie z Jacobsem.
– Naszą ambicją jest regularna gra w Lidze Mistrzów. I myślę, że polska piłka nożna zmierza w kierunku, w którym ranking naszego kraju się poprawi, co stworzy realną możliwość, aby to osiągnąć – ocenia Mioduski, tłumacząc, czym jest jego zdaniem rozwój sportowy polskiego futbolu.
Czy Legia mogłaby kiedyś zostać klubem filialnym jakiegoś europejskiego giganta? Pytanie o taką kwestię też padło, a na pewno padła odpowiedź prezesa: – Nie wyobrażam sobie, żeby Legia kiedykolwiek była klubem dowożącym, na przykład do drużyny z Premier League – zaznaczył właściciel stołecznego zespołu. – Legia mogłaby być jednak częścią grupy obok mniejszego klubu Premier League, który niekoniecznie rywalizuje o Ligę Mistrzów, a to mogłaby być dobra współpraca pod względem rozwoju zawodników. Byłoby to bardzo mile widziane i dlaczego nie? – dopytuje retorycznie Mioduski.
Poruszonych wątków jest jeszcze więcej. Nowoczesny ośrodek szkoleniowy, klubowa akademia, Liga Konferencji i jej zalety. No i kierunek, w jakim zdaniem Mioduskiego zmierza piłka nożna w ogóle.
– Mamy dużo pracy do wykonania, zarówno w celu ochrony tego, co zbudowaliśmy, jak i dalszego rozwoju. Spodziewam się, że kolejne kilka lat upłynie nam znowu pod znakiem transformacji i zmieni się sposób, w jaki patrzymy na futbol.
CZYTAJ WIĘCEJ O LEGII WARSZAWA NA WESZŁO:
- Legia ograła Chelsea. Jak to wpłynie na przyszłość Feio?
- Przeżyjmy to jeszcze raz! Jagiellonia i Legia w Europie – najlepsze momenty
- Oyedele z Chelsea jak szef. Poznaliśmy wszystkie jego zalety
Fot. FotoPyK