Niewykluczone, że po tym meczu do języka kibiców Arsenalu na stałe wejdzie przysłowie “bezradny jak Real Madryt”. Jeśli ktoś oczekiwał dziś wielkiej remontady Królewskich, musiał być zdruzgotany. Podopieczni Carlo Ancelottiego (zapewne jeszcze tylko przez chwilę) ani przez sekundę nie doprowadzili do sytuacji, w której Kanonierzy mogliby czuć, że awans wymyka im się z rąk. Zespół z Londynu – jak najbardziej zasłużenie, proszę państwa! – wszedł do półfinału Ligi Mistrzów. Polskiego kibica może cieszyć, że świetne zawody rozegrał Jakub Kiwior.
Fani Realu zapewne liczyli, że Ancelotti będzie kreatywny niczym Profesor z “Domu z papieru” i zaskoczy Arsenal jakimś spektakularnym planem na ten mecz. Już po pierwszej połowie było wiadomo, że nic z tego. I że Włoch ma tyle wspólnego z pomysłowością, co Kylian Mbappe z pucharem za wygranie Ligi Mistrzów.
Real – Arsenal 1:2. Fatalne wrzutki i kiepski środek pola Królewskich
Patrząc na pierwsze 45 minut człowiek miał wrażenie, że jedynym planem włoskiego szkoleniowca były niekończące się wrzutki w pole karne. Z prawej i lewej strony. Z bliska i daleka. Mocne i słabe. Ale przede wszystkim: nie zagrażające w żaden sposób bramce Arsenalu. Oglądający to spotkanie kibic z Wysp musiał przez chwile zastanawiać się, czy naprzeciwko Kanonierów gra Real, czy jakaś drużyna z Championship.
Mizerne dośrodkowania to był jeden z dwóch znaków rozpoznawczych gospodarzy przed przerwą. Drugim był środek pola będący definicją bezradności. Aurelien Tchouameni, Jude Bellingham czy Fede Valverde mocno chcieli, ale za cholerę nie potrafili tych chęci przekuć w konkrety. Szczególnie, że Arsenal nie zamierzał im ułatwiać zadania – może i Declan Rice nie był dziś spektakularnym zagrożeniem pod bramką Królewskich, tak jak w zeszłym tygodniu, ale za to w drugiej linii harował za trzech. Nie odpuszczał rywalom na milimetr, a ta jego zawziętość przechodziła na kolejnych kolegów z drużyny. W jej efekcie przepychający się przy rzucie rożnym w polu karnym z Raulem Asencio Mikel Merino został zdaniem sędziego sfaulowany i mieliśmy rzut karny.
𝐓𝐇𝐈𝐁𝐀𝐔𝐓 𝐂𝐎𝐔𝐑𝐓𝐎𝐈𝐒 𝐁𝐑𝐎𝐍𝐈 𝐑𝐙𝐔𝐓 𝐊𝐀𝐑𝐍𝐘! 🔥🔥
Bukayo Saka nie wytrzymał presji! W Madrycie nadal mamy 0:0!
📺 Transmisja meczu w CANAL+ EXTRA 1 i serwisie CANAL+: https://t.co/OFoz9m2gHf pic.twitter.com/aJy6zwezda
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) April 16, 2025
Bukayo Saka postanowił zabawić się z Thibault Courtoisem i strzelić mu podcinką, Anglik przymierzył jednak fatalnie i Belg mógł szaleć po udanej interwencji. I ta sytuacja nie załamała jednak londyńczyków i nie napędziła Realu, który przez całą pierwszą połowę wyglądał beznadziejnie. Przez drugą zresztą też. Najlepszą puentą tego wieczoru był fakt, że Kylian Mbappe zszedł z boiska po kontuzji jakiej nabawił się… faulując Rice’a.
Benny Hill w Madrycie, serio, patrząc na te nieporadność Królewskich brakowało nam tylko charakterystycznej melodii kojarzonej z tym komikiem. A zresztą, raz się żyje, łapcie:
Tak, jak Sace nie wyszła pierwsza podcinka, tak drugą wykorzystał już idealnie – z gry, po podaniu Merino. Paradoksalnie chwilę po tym trafieniu kibice Królewskich mogli uwierzyć, że Real… zacznie odrabiać starty. Wszystko dlatego, że Vinicius odebrał piłkę Williamowi Salibie – który myślami był już chyba na pomeczowej paelli w jednej z madryckich restauracji – i wyrównał.
𝐂𝐈𝐎𝐒 𝐙𝐀 𝐂𝐈𝐎𝐒 𝐖 𝐌𝐀𝐃𝐑𝐘𝐂𝐈𝐄! 🤜💥🤛 Bukayo Saka dał Kanonierom prowadzenie, ale już po chwili Real wyrównał za sprawą Viniciusa Júniora! 🔥
📺 Transmisja meczu w CANAL+ EXTRA 1 i serwisie CANAL+: https://t.co/OFoz9m2gHf pic.twitter.com/wsFuqQFJ6w
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) April 16, 2025
Kiwior zdał ważny egzamin
W żaden sposób nie wpłynęło to jednak na pewność siebie znakomitych piłkarzy Arsenalu. Ba, goście strzelili jeszcze jednego gola – po kontrze trafił Gabriel Martinelli, asystował znów Merino, a całą zabawę rozpoczął wybiciem piłki z własnej szesnastki Kiwior.
Kuba naprawdę mógł się dziś podobać – w tym spotkaniu między innymi zablokował próbę strzału z przewrotki Bellinghama, zatrzymał wślizgiem potencjalną kontrę Viniciusa i wspaniale wygrał rywalizację o piłkę w polu karnym z Endrickiem.
Polak był pewnym punktem drużyny, która po raz pierwszy od 16 lat zagra w półfinale Ligi Mistrzów. Miejmy nadzieję, że i w nim, w dwumeczu z PSG, znajdzie się miejsce na placu dla Kiwiora. Kuba pokazał dziś swojemu Profesorowi Mikelowi Artecie, że można go uwzględnić w najbardziej zuchwałym planie, którego efektem było zmasakrowanie w dwumeczu Realu.
Real Madryt – Arsenal 1:2 (0:0)
- 0:1 – Saka 65′
- 1:1 – Vinicius 66′
- 1:2 – Martinelli 90+3′
Fot. Newspix.pl