Jeśli reprezentacja Polski nie zacznie eliminacji do mistrzostw świata od dwóch zwycięstw, będziemy mieli do czynienia z ogromną kompromitacją. Oba mecze u siebie, obaj rywale naprawdę słabi – sześć punktów to obowiązek ekipy Michała Probierza. Choć historia uczy, że na starcie eliminacyjnych kampanii nie powinniśmy lekceważyć nawet bardzo nisko notowanych przeciwników. Dość powiedzieć, że Władysław Jerzy Engel pozostaje ostatnim selekcjonerem, który zdołał rozpocząć walkę o wyjazd na mundial od dwóch wygranych z rzędu.
Biało-Czerwoni pod jego wodzą najpierw zatriumfowali nad Ukrainą w Kijowie (3:1 dla Polski), a miesiąc później pokonali u siebie Białoruś (też 3:1). Pierwsze drobne rozczarowanie nadeszło 11 października 2000 roku, gdy podopieczni Engela zremisowali u siebie bezbramkowo z Walią. W końcowym rozrachunku nie miało to jednak większego znaczenia. Reprezentacja Polski zdemolowała konkurencję w swojej grupie i w ekspresowym tempie przyklepała awans na mistrzostwa świata.
A jak to wyglądało później?
–
Spis treści
Jak reprezentacja Polski zaczynała walkę o wielkie turnieje?
Wtopa za Bońka, trudny start Beenhakkera
Walkę o udział w Euro 2004 reprezentacja Polski rozpoczęła pod wodzą Zbigniewa Bońka. Niestety – w dramatycznym stylu. Wprawdzie na rozgrzewkę wygraliśmy na wyjeździe 2:0 z San Marino po bramkach zdobytych w końcowej fazie spotkania, ale 12 października 2002 roku przegraliśmy w Warszawie 0:1 z Łotwą.
– Wybitnie nam ten mecz nie wyszedł, a Łotysze strzelili ładnego gola. Pamiętam, że mocno obwiniano za niego Jurka [Dudka], że nie tą ręką, że zawalił, ale ta porażka była winą całego zespołu. Również wtedy mieliśmy zdecydowanie większą jakość niż Łotwa i powinniśmy bez problemu zwyciężyć – opowiadał nam Kamil Kosowski, który został zmieniony w 63. minucie. – Jedyne wspomnienie, jakie mam, to “dziura” założona mi przez Mariansa Paharsa. Później graliśmy razem w Southampton. W mniejszym lub większym stopniu w kontakcie pozostaliśmy do dziś – dodał.
17 lat temu było 0:1 z Łotwą. “Za dużo optymizmu, za mało taktyki”
Eliminacje do mistrzostw świata w Niemczech również udało się rozpocząć od zainkasowania trzech punktów. Zespół dowodzony przez Pawła Janasa w całkiem niezłym stylu uporał się wówczas na wyjeździe z Irlandią Północną (3:0). 8 września 2004 roku do Polski zawitała jednak reprezentacja Anglii, która okazała się zbyt silna dla Biało-Czerwonych, wygrywając 2:1. Na pocieszenie została nam całkiem ładna bramka Macieja Żurawskiego po asyście wspomnianego przed chwilą “Kosy”, a przede wszystkim – cała reszta eliminacji, gdzie wygraliśmy już wszystkie mecze poza, a jakże, rewanżową konfrontacją z Synami Albionu.
Jeszcze trudniejsze było pierwsze eliminacyjne zgrupowanie Leo Beenhakkera, który w 2006 roku zabrał się do sprzątania bałaganu po mundialowej klęsce “Janosika”. O tym, jak wiele miał do zrobienia, niech zaświadczy fakt, że batalię o wyjazd na Euro 2008 kadra zaczęła od blamażu w domowym starciu z Finlandią (1:3) i remisu u siebie z Serbią (1:1). Umówmy się – jeden punkt zdobyty w dwóch meczach rozegranych przed własną publicznością nie wróżył nic dobrego. No ale już w październiku karta się odwróciła – Biało-Czerwoni najpierw zatriumfowali w Kazachstanie, a później odnieśli historyczne zwycięstwo nad Portugalią w Chorzowie.
Jak na ironię, podopieczni Holendra lepiej zapunktowali w pierwszej fazie eliminacji do mundialu w Republice Południowej Afryki. Wtedy Polska zremisowała u siebie ze Słowenią (1:1) i wygrała na wyjeździe z San Marino (2:0). Zresztą później wywalczyła także komplet punktów w starciu z Czechami. Wtedy wciąż jeszcze zdawaliśmy się być faworytami do zajęcia pierwszego miejsca w grupie. Finalnie wyprzedziliśmy w niej jednak wyłącznie autsajderów z San Marino.
Potknięcie przydarzyło się nawet w erze Nawałki
Do mundialowych eliminacji w 2012 roku przystąpiliśmy z Waldemarem Fornalikiem na ławce trenerskiej. Reputacja drużyny narodowej była wówczas zbrukana przez katastrofalny występ na domowych mistrzostwach Europy, więc następcy Franciszka Smudy mocno zależało na tym, by od razu zasygnalizować rozpoczęcie zupełnie nowego rozdziału w dziejach kadry. Nie do końca się to udało, choć punktowo nie wypadliśmy najgorzej – Biało-Czerwoni najpierw zremisowali 2:2 z Czarnogórą w kultowej Podgoricy, a później wygrali we Wrocławiu 2:0 z Mołdawią. Jeśli dołożymy do tego również remis z Anglią w spotkaniu numer trzy, rysuje nam się umiarkowanie optymistyczny początek eliminacji. No ale potem dostaliśmy w łeb od Ukrainy na Narodowym i nawet ten szczątkowy optymizm natychmiast szlag trafił.
Potrzeba było dopiero Adama Nawałki, by powtórzyć wyczyn drużyny Engela, z tym że w eliminacjach do ME. Wprawdzie reprezentacja Polski w sparingach poprzedzających kwalifikacje do mistrzostw Europy we Francji prezentowała się raczej nędznie, a dziwaczne eksperymenty selekcjonera spotkały się z powszechną krytyką, jednak jak przyszło do rywalizacji o punkty, nie było się już czego czepiać. Polacy najpierw rozbili Gibraltar 7:0 (aż sześć goli padło wtedy po przerwie), a 11 października 2014 roku odnieśli historyczny triumf 2:0 nad Niemcami, a więc ówczesnymi mistrzami świata. Był to mecz założycielski kadry Nawałki, taki jak wygrana nad Ukrainą dla ekipy Engela.
Batalię o wyjazd na mundial do Rosji zaczęliśmy już jednak w znacznie gorszym stylu. 4 września 2016 roku podopieczni Nawałki tylko zremisowali na wyjeździe z Kazachstanem (2:2), a miesiąc później z trudem uporali się z Danią (3:2) i Armenią (2:1). Niepokoić mógł zwłaszcza ten trzeci mecz, bo naprawdę niewiele wówczas brakowało, by to Ormianie zainkasowali w Warszawie trzy punkty. No a na remis to już goście naprawdę solidnie zapracowali.
Jeśli natomiast chodzi o Jerzego Brzęczka, to przystąpił on do eliminacji w okolicznościach dość niezwykłych, bo nie z marszu, na przykład zaraz po nieudanym turnieju, tak jak wielu jego poprzedników, ani nie po długiej serii spotkań o pietruszkę. Kadra pod wodzą Brzęczka zaliczyła najpierw solidne przetarcie w nowo powstałej Lidze Narodów. No i można powiedzieć, że to zaprocentowało, ponieważ walkę o udział w Euro 2020 rozpoczęliśmy od wygranych z Austrią (1:0 na wyjeździe) oraz Łotwą (2:0 u siebie). Nie były to spektakularne widowiska, najdelikatniej rzecz ujmując, ale punktowo – żadnych powodów do narzekania.
Cóż, kadencja Brzęczka w pigułce.
Wydawało się, że do rywalizacji o wyjazd na mistrzostw świata w Katarze przystąpimy z tym samym selekcjonerem u steru. Jednak zimą 2021 roku Zbigniew Boniek postanowił dokonać nieoczekiwanej podmianki na ławce trenerskiej. Tuż przed startem eliminacji – i na krótko przed przełożonymi o rok mistrzostwami Europy – pieczę nad ekipą Biało-Czerwonych przejął Paulo Sousa, przedstawiony przez prezesa PZPN jako “top” szkoleniowiec. Ale eliminacji nie udało się rozpocząć topowo. 25 marca 2021 roku Polacy ledwo-ledwo uratowali remis w wyjazdowej potyczce z Węgrami (3:3). Potem pokonali 3:0 Andorę, a trzymeczowe zgrupowanie zamknęli porażką w konfrontacji z reprezentacją Anglii.
Na dodatek w drugim z wymienionych spotkań kontuzji nabawił się Robert Lewandowski, co wyhamowało go w kluczowym momencie sezonu, który mógł zostać zapamiętany jako najlepszy w jego karierze. Lewy wykurował się dość szybko, by pobić rekord Gerda Muellera w Bundeslidze, ale nie pomógł Bayernowi Monachium w ćwierćfinałach Ligi Mistrzów. Pozbawieni swojego super-snajpera Bawarczycy polegli w dwumeczu z PSG i nie obronili tytułu.
O nie najlepszy początek eliminacji trudno jednak obwiniać Sousę – autorem całego zamieszania był w gruncie rzeczy Zbigniew Boniek. Zresztą remis wyszarpany w Budapeszcie okazał się w końcowym rozrachunku niezwykle cennym rezultatem.
Santos oberwał od Czechów. Jak spisze się Probierz?
No i docieramy do ostatnich eliminacji, czyli do nieszczęsnej kadencji Fernando Santosa. Trzech minut potrzebowali reprezentanci Czech, by wyjść na dwubramkowe prowadzenie w starciu z Polakami, które otworzyło walkę o wyjazd na Euro 2024. Ostatecznie nasi południowi sąsiedzi pokonali nas wówczas 3:1, jeszcze bardziej pogarszając fatalną i bez tego atmosferę, jaka otaczała drużynę narodową w związku z aferą premiową. Trzy dni później Biało-Czerwoni zwyciężyli zaś u siebie 1:0 z Albanią. Chyba nawet najwięksi pesymiści nie przypuszczali wtedy, że eliminacje zakończymy z czterema oczkami straty do Albańczyków.
Pierwsze dwa mecze reprezentacji Polski w eliminacjach:
- MŚ 2002 – 6 punktów
- ME 2004 – 3 punkty
- MŚ 2006 – 3 punkty
- ME 2008 – 1 punkt
- MŚ 2010 – 4 punkty
- MŚ 2014 – 4 punkty
- ME 2016 – 6 punktów
- MŚ 2018 – 4 punkty
- ME 2020 – 6 punktów
- MŚ 2022 – 4 punkty
- ME 2024 – 3 punkty
Jak widać, wejście w eliminacje do wielkiej imprezy bez straty punktów w dwóch kolejnych meczach to dla reprezentacji Polski duża rzadkość. Czy Michał Probierz dokona tego, co nie udało się Bońkowi, Janasowi, Beenhakkerowi, Fornalikowi, Sousie i Santosowi?
Rywali ma do tego wymarzonych. No ale Mołdawianie też wyglądali na kelnerów, a jak nam z nimi poszło – pamiętamy.
WIĘCEJ O MECZU POLSKA-LITWA:
- Kulesza w UEFA dzięki… rosyjskiemu? Odsłaniamy kulisy wyborczej walki
- Puchacz, Skrzypczak i Trojak – nasz skład, gdyby Polska była Litwą
- Litwa wcale nie jest tak słaba? „Remis z Polską nie będzie dla mnie szokiem”
- Czy Polska awansuje na MŚ 2026? Na Litwie możemy przede wszystkim stracić…
- “Zakochałem się w Litwie. Gdybym nie wyjechał, chyba zakończyłbym karierę”
fot. NewsPix.pl