Reklama

Czas sobie poużywać. Ile bramek złowi Lewandowski z Litwą i Maltą?

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

20 marca 2025, 16:50 • 6 min czytania 40 komentarzy

Michał Probierz na starcie zgrupowania jednym z głównych zadań drużyny określił dostarczanie piłek Robertowi Lewandowskiemu. On sam z kolei żywo zainteresował się pytaniem o pościg za setnym golem w reprezentacji Polski. Mecze z Litwą i Maltą będą idealną okazją ku temu, żeby kapitan odżył w drużynie narodowej pod kątem strzelanych bramek i zbliżył się do wspomnianej, magicznej bariery. Obecnie jego licznik wskazuje 84 trafienia.

Czas sobie poużywać. Ile bramek złowi Lewandowski z Litwą i Maltą?

Jeśli porównamy dorobek bramkowy Roberta Lewandowskiego w reprezentacji Polski w poszczególnych latach, okaże się, że kapitan niedawno zamknął jeden z gorszych rozdziałów w międzynarodowej karierze. Dwa gole strzelił co prawda także w 2020 roku, lecz wtedy wpływ na to miała znacznie mniejsza liczba spotkań. Teraz gier było dziesięć, tymczasem bramki i tak są dwie. Tak źle było tylko w 2012 roku i wcześniej, gdy status i rola Roberta nie były jeszcze tak istotne, jak teraz.

Można wymawiać Lewandowskiemu wiek, ale obecny sezon Barcelony pokazał, że wciąż ma w sobie instynkt killera. Wystarczy tylko dobrze go obsłużyć, wykorzystać i maszyna pracuje na wysokich obrotach. Wystarczy — brzmi jak łatwizna, lecz wykorzystanie Roberta w podobny sposób, jak w klubie, jest największą bolączką kolejnych selekcjonerów. Przed najłatwiejszym zgrupowaniem w ostatnich latach, gdy Michał Probierz zapowiada efekty ofensywnego nastawienia, które wbija do głów kadrowiczów, trzeba jednak oczekiwać właśnie tego.

Roberta Lewandowskiego, który traktuje słabeuszy jak worek treningowy, na którym można poprawić liczby.

Reprezentacja Polski. Robert Lewandowski najsłabszym strzela dużo i często

1284. To ranking Elo mocniejszego z dwójki naszych rywali w pierwszej serii gier o mundial. Statystycy stawiają Litwinów na tej samej półce co Tadżykistan, Sierra Leone, Etiopię i Kirgistan. Wiadomo, że europejskim rywalom ciut ciężej podbić liczby, bo na co dzień mierzą się z silniejszymi przeciwnikami, ale nie wynika to tylko z tego. Litwini dostali w łeb w sześciu poprzednich meczach, w których rywalizowali z Cyprem, Kosowem oraz Rumunią. Gwiazdami tej drużyny są zawodnicy grający w Torino oraz Cercle Brugge.

Reklama

Tak, tym Cercle Brugge.

Bogaci jak Club, mądrzy jak Cercle, piękni jak Brugge [REPORTAŻ Z BELGII]

Z Maltą jest jeszcze gorzej, więc nie ma sensu się nad tym rozwodzić. Lepiej zaznaczyć, że Robert Lewandowski przeciwko rywalom z tej półki — i gorszym — zebrał niemal jedną trzecią swojego dorobku w reprezentacji Polski. Dwadzieścia cztery gole. To normalne, temu służą spotkania z gorszymi od siebie, więc żadna to ujma. Miło byłoby jednak, gdyby ten wynik wciąż się powiększał, bo przed nami grupa, w której można dać sobie i kibicom sporo radości.

– Byliśmy fanami podejścia trenera Sousy do tematu. Gdy graliśmy ze słabszymi drużynami, jak San Marino, to nie zakładaliśmy, że mamy wygrać, tylko że mamy ich zmiażdżyć. 6:0, 7:0… Teraz musimy podejść tak samo, bo wiadomo, że jesteśmy lepszymi piłkarzami — mówi wprost Jakub Moder.

Gdy reprezentacja Polski, jak to ujął pomocnik Feyenoordu, miażdżyła rywali, zawsze działo się to przy znaczącym udziale Roberta Lewandowskiego. Na liście najbardziej efektownych zwycięstw w jego erze — tych z przynajmniej czterema bramkami przewagi na tablicy wyników — ciężko znaleźć mecze, w których notował coś mniej niż dublet. Zwykle, gdy już tak się działo, było to spowodowane zmianą lub w ogóle brakiem występu. Spójrzcie sami:

  • 10:0 z San Marino — gol i 2 asysty (grał 65 minut)
  • 6:1 z Singapurem — 2 gole, asysta (45 minut)
  • 4:0 z Andorą — gol (58 minut)
  • 5:0 z San Marino — 2 gole, asysta
  • 5:1 z San Marino — nie grał
  • 7:0 z Gibraltarem — 4 gole, asysta
  • 4:0 z Gruzją — gol
  • 4:0 z Gruzją — 3 gole
  • 8:1 z Gibraltarem — 2 gole, 2 asysty
  • 5:0 z Finlandią — bez gola (27 minut)
  • 6:1 z Armenią — 3 gole
  • 4:0 z Litwą — 2 gole
  • 4:0 z Izraelem — gol
  • 7:1 z San Marino — 2 gole, asysta (45 minut)
  • 5:0 z San Marino — bez gola (66 minut)
  • 5:1 z Estonią — bez gola, asysta

Reklama

Robert Lewandowski u Michała Probierza strzelił tylko trzy bramki

Można powiedzieć, że takie mecze są pułapką dla napastnika, nawet dla Roberta. Klasa rywala jest wyraźnie niższa, ale tłok w polu karnym sprawia, że nawet on, ekspert od wywodzenia obrońców w pole i znajdowania sobie przestrzeni, pozycji do oddania strzału, ma ograniczone pole manewru.

To jednak teoria, bo liczby mówią co innego. WyScout od 2015 roku zbiera zaawansowane dane z meczów reprezentacji Polski. Wynika z nich, że średnia liczba kontaktów Roberta Lewandowskiego z piłką w polu karnym rywala w spotkaniach drużyny narodowej wynosi 3,81/90 minut. W tym okresie dziesięciokrotnie mierzyliśmy się z przeciwnikami równymi lub słabszymi obecnym — Litwie oraz Malcie. Lewandowski zagrał w dziewięciu z tych spotkań i za każdym razem notował wynik lepszy niż średnia.

Z Łotyszami potrafił zanotować dziewięć kontaktów z piłką w polu karnym, z Farerami osiem, z Gibraltarem i Andorą po siedem. Jasne, miał w tych meczach sporo pracy, bo angażował się także w rozgrywanie piłki. Nieprzypadkowo jego średnia podań w ostatnią tercję boiska przeciwko najsłabszym rywalom rośnie niemalże dwukrotnie. Jeśli jednak kiedykolwiek możemy odwzorować sytuację, w której Lewandowski zazwyczaj jest w klubie — gdzie jako target man w dominującym zespole znajduje się na końcu wyjątkowo owocnego procesu kreatywnego — to właśnie nadchodzi ten moment.

Odcięty od podań. Dlaczego Lewandowski nie gra w kadrze tak jak w klubie?

Polska czeka na efektowne zwycięstwo od trzech lat. Bez Lewandowskiego to się nie uda

Wzdychaliśmy i wyczekiwaliśmy, kiedy reprezentacja Polski złapie kogoś i stłucze go na kwaśne jabłko, bo w ostatnim czasie częściej mierzyła się z na tyle silnymi rywalami, że prędzej to my mogliśmy zostać ofiarą. Po zawalonych eliminacjach do mistrzostw Europy każdy liczy na to, że zobaczy kadrę uśmiechniętą, ale nie w szyderczo-politycznym znaczeniu. Skoro wiemy, że grupa kwalifikacyjna nie powinna być dla nas wyzwaniem, wróćmy do zapomnianej sytuacji: gdy udowadniamy to na boisku.

W ostatnich latach uczono nas, że trzeba docenić brzydki awans z grupy czy wygrany baraż bez oddania celnego strzału, bo cel uświęca środki. W porządku, lecz futbol pociąga najbardziej w odsłonie szalonej, ofensywnej. Od ostatniej minimum trzybramkowej wygranej reprezentacji Polski minęły niedawno trzy lata. Żadna z nas potęga i nie wymagamy takich wyników co przerwę na kadrę, ale skoro Michał Probierz uparcie wmawia nam, że przyświeca mu ofensywna myśl, to wypada w końcu to pokazać.

Kluczem do tego będzie Robert Lewandowski i wspomniane przez samego selekcjonera dostarczanie mu piłki. Jak dotąd kadencja Probierza jest dla Roberta wyjątkowo mało produktywna. Trzy trafienia w dwunastu spotkaniach pod wodzą tego selekcjonera to wynik taki sam, jak u Fernando Santosa, lecz wtedy Lewandowski rozegrał dwa razy mniej meczów. Jeśli nie doczekamy się jego bramki z Litwą, statystyki w podziale na selekcjonerów będą już gorsze niż za czasów Leo Beenhakkera, który wpuścił młodego chłopaka do kadry. I takie same, jak za Waldemara Fornalika, gdy oglądaliśmy najsmutniejszą odsłonę Lewandowskiego, jeśli nie całej reprezentacji.

Jasna strona księżyca. Opowieść o kadrze Leo Beenhakkera

Dobrze byłoby zademonstrować, że cała droga i szlify, o których selekcjoner opowiadał przez poprzednie miesiące, to nie kit oznaczający kupno czasu. Bo skoro ktoś zapowiada, że coś wydarzy się w przyszłości, to wiadomo, że jednocześnie odsuwa moment rozliczenia do chwili, gdy rzeczona przyszłość nastanie. Do Michała Probierza zbliża się ona tak szybko, że słyszymy jej kroki za drzwiami. Za moment okaże się, czy należą one do kostuchy, czy raczej do pani wiosny, która wszystkim nam nieco poprawi nastroje.

Jeśli Robert Lewandowski naprawdę liczy na strzelenie stu bramek w narodowych barwach — czego dotychczas dokonało tylko trzech graczy na świecie — to czas zabrać się do roboty. Łatwiejszych łupów niż w marcu nie zbierze, a czas ucieka, nagli, goni. Takiej okazji przepuścić nie można.

WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI NA WESZŁO:

SZYMON JANCZYK

fot. FotoPyK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

MMA

Błachowicz pokazał, że nadal swoje potrafi. Ale walki nie wygrał

Sebastian Warzecha
1
Błachowicz pokazał, że nadal swoje potrafi. Ale walki nie wygrał
Polecane

Polka jeszcze nie straciła seta. Teraz zagra z wielką gwiazdą

Jakub Radomski
3
Polka jeszcze nie straciła seta. Teraz zagra z wielką gwiazdą

Piłka nożna

MMA

Błachowicz pokazał, że nadal swoje potrafi. Ale walki nie wygrał

Sebastian Warzecha
1
Błachowicz pokazał, że nadal swoje potrafi. Ale walki nie wygrał
Polecane

Polka jeszcze nie straciła seta. Teraz zagra z wielką gwiazdą

Jakub Radomski
3
Polka jeszcze nie straciła seta. Teraz zagra z wielką gwiazdą