Reklama

Kolejny medal HME! Maksymilian Szwed pobił rekord Polski

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

08 marca 2025, 22:25 • 5 min czytania 2 komentarze

Kolejny medal halowych mistrzostw Europy i to… autorstwa jeszcze młodszego zawodnika, niż wczorajszy. Zdobył go bowiem 21-letni Maksymilian Szwed. Polska w Apeldoorn wyraźnie więc młodością stoi. I to musi nas cieszyć.

Kolejny medal HME! Maksymilian Szwed pobił rekord Polski

Młodość na Maksa

Wczoraj po medale sięgali Pia Skrzyszowska (niespełna 24 lata) i Jakub Szymański (niespełna 23 lata). Dziś przebił ich Maksymilian Szwed, o którym już od kilku lat było wiadomo, że to wielki talent naszych 400 metrów. Taki, jakiego Polska u mężczyzn nie miała od kilkunastu, może nawet kilkudziesięciu lat. I tak, piszemy to z pełną świadomością tego, że mieliśmy mistrzów i rekordzistów świata w sztafecie 4×400 w hali, a Kajetan Duszyński wybiegał nam na ostatniej zmianie złoto w sztafecie mieszanej na igrzyskach w Tokio.

Szwed może być od nich wszystkich lepszy. Ba, jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego – powinien. Bo potencjał jest w nim absolutnie ogromny.

Progres zresztą też jest u Maksa fenomenalny. W 2023 na hali wybiegał 48,26 s, rok później zbił tę życiówkę do 46,84 s, a dziś? Dziś pobił życiówkę po raz kolejny i zrobił wynik 45,31 s. A to rekord Europy do lat 23 i… nowy rekord Polski. Poprzedni – w wykonaniu Marka Plawgi – trzymał się przez 23 lata. Szwed pobiegł więc, jak na polskie warunki, nie tyle fenomenalnie, co absolutnie historycznie. Nikt z naszego kraju nie śmigał jeszcze po krótkiej bieżni szybciej.

A i w Europie niewiele osób:

Reklama

A przecież Maks Szwed ma tylko 20 lat. 21. urodziny obchodzić będzie dopiero w sierpniu. Przez kolejnych kilka lat powinien się jeszcze rozwijać i urywać ze swoich wyników kolejne setne czy nawet dziesiąte sekundy. Ostatecznie, oczywiście, najbardziej interesuje nas stadion. Tam Polak zbijać będzie z 45,25 s – tyle wybiegał w zeszłym roku w Bydgoszczy. I jeśli pójdzie mu tak, jak na hali, to na celowniku może mieć już rekord Polski Tomasza Czubaka, który wynosi 44,62 s i obowiązuje od 1999 roku.

Najwyższy czas go pobić, prawda?

Ale to melodia przyszłości. Dziś najważniejsze jest to, że wynik, który osiągnął, dał mu pierwszy wielki sukces w seniorskiej karierze – srebro halowych mistrzostw Europy. Równie istotne jest jednak to, jak Maks na nie zareagował. Na antenie TVP mówił bowiem: – Cały czas sobie wyobrażałem, że dobiegam pierwszy. Prawie się udało. [Atilla] Molnar jest jeszcze dla mnie za mocny. Ale jeszcze 10 metrów i może by się udało… Mega się cieszę, było dokładnie tak, jak chciałem. To spełnienie marzeń. Nie ma miejsca na zarywanie nocek, niezdrowe jedzenie. W głowie tylko trening.

Reklama

I niech ten trening daje tylko takie efekty. Bo podejście Maks ma dokładnie takie, jakie mieć powinien. Jeśli je utrzyma, powinno być znakomicie… ale już nie w tym sezonie halowym. Szwed z góry bowiem zapowiedział, że na halowe mistrzostwa świata się nie wybiera.

Justyna walczyła, Ania powalczy jutro

Wczoraj wpadły nam do dorobku dwa medale, dziś musieliśmy zadowolić się jednym. Ale to nie oznacza, że na hali brakowało innych polskich emocji. Wszystko wieczorem zaczęło się od rywalizacji w półfinałach biegu na 60 metrów. U mężczyzn biegł tam Oliwer Wdowik i… zabrakło mu jednej setnej sekundy, by wejść do rywalizacji o medale. On sam mówił potem, że jest bardzo rozczarowany i wręcz wstyd mu za to, jak się spisał. Trzeba jednak dodać, że chyba niepotrzebnie jest dla siebie aż tak ostry. W tym sezonie zmagał się bowiem z problemami zdrowotnymi, długo dochodził do formy. Fakt, że wybiegł w tych okolicznościach naprawdę dobre 6,62 s świadczy, że jest w nim spory potencjał.

A to też młody chłopak – 23-letni. Przy czym on już urodziny w tym roku obchodził. Sporo biegania przed nim.

Starsze od niego były nasze zawodniczki biegające na 800 metrów, które – niestety – biegały ze zmiennym szczęściem. Angelika Sarna przepadła w półfinale (choć do awansu zabrakło niewiele), z kolei Anna Wielgosz po świetnie rozplanowanym biegu spokojnie awansowała i jutro z pewnością powalczy o medal, na który zdecydowanie ją stać. – Jest zapas, cieszy mnie to bardzo. Jestem gotowa na te dłuższe finisze. […] Zobaczymy jak się bieg ułoży, dobrze byłoby nie prowadzić. Rywalki zdeterminują, co się będzie działo, będę starała się mieć to pod kontrolą – mówiła po biegu. Ona zresztą medal mistrzostw Europy już ma, ale ze stadionu – z 2022 roku. Ten z hali byłby takim pierwszym w jej karierze.

Niestety, w finale 800 metrów mężczyzn nie pobiegnie żaden z naszych reprezentantów, a w półfinałach mieliśmy ich aż trzech. Maciej Wyderka długo prowadził swój bieg, ale brakło mu sił na finiszu, Patryk Sieradzki – na co dzień głównie pacemaker – biegł z tyłu i nie udało mu się dogonić rywali, z kolei Bartosz Kitliński w drugim biegu był bliski tego, by tej sztuki dokonać, ale ostatecznie zabrakło mu 0,17 s do awansu.

Dla wielu głównym wydarzeniem dnia był jednak ostatni polski start tego wieczoru – bo w finale 400 metrów kobiet biegła, wracająca do naprawdę dobrej dyspozycji, Justyna Święty-Ersetic. Nadzieje na jej medal były co prawda niewielkie, ale historia startów Polki uczyła nas, że kogo jak kogo, ale jej skreślać nigdy nie wypada. I Święty-Ersetic faktycznie walczyć próbowała, ale trafiła na… jeden z najlepszych biegów w historii HME. I ostatecznie skończyła na piątym miejscu z czasem 51,59 s.

Powinnam być zadowolona z siebie. Jako sportowiec wiedziałam, że medal jest w zasięgu, ale w zależności od tego, jak się potoczy bieg. Walczyłam od początku, pewnych rzeczy jednak nie przeskoczę – nie jestem tak dynamiczna i szybka jak inne dziewczyny. 51,59 s to dobry rezultat. Mam jeszcze wiele do udowodnienia, przede wszystkim sobie. Chciałabym poprawić rekord życiowy – mówiła. Dodała też, że może nie jest to jej ostatni start halowy w tym sezonie, co oznaczałoby, że – w przeciwieństwie do Szweda – może wybrać się do Chin na HMŚ.

Ale nawet gdyby miała tam nie pojechać, to cieszy nas, że wraca do formy. Bo dobrze wiedzieć, że nie tylko młodzież, ale i weterani swoje jeszcze w polskiej kadrze potrafią.

Fot. Newspix

CZYTAJ WIĘCEJ O LEKKOATLETYCE:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Lekkoatletyka

Ekstraklasa

Leśnodorski: Jeśli Żewłakow dostanie kasę i wolną rękę, Legia zdominuje polską ligę

Paweł Paczul
48
Leśnodorski: Jeśli Żewłakow dostanie kasę i wolną rękę, Legia zdominuje polską ligę

Komentarze

2 komentarze

Loading...