Reklama

Beterbijew kontra Biwoł. Wielki rewanż na bokserskiej gali wszech czasów

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

22 lutego 2025, 08:12 • 13 min czytania 3 komentarze

Na papierze to bez wątpienia najlepsza gala w historii pięściarstwa – w końcu dojdzie na niej do aż siedmiu starć o mistrzowskie tytuły. Pojedynki, które w normalnych okolicznościach byłyby walkami wieczoru, w tym przypadku pełnić będą rolę smakowitej przystawki do dania głównego, którym jest rewanżowe starcie Artura Beterbijewa (21-0, 20 KO) z Dmitrijem Biwołem (23-1, 12 KO) o miano niekwestionowanego czempiona kategorii półciężkiej. Który z pięściarzy tym razem opuści ring jako zwycięzca? I dlaczego wydarzenia w Rijadzie trzeba śledzić od samego początku gali?

Beterbijew kontra Biwoł. Wielki rewanż na bokserskiej gali wszech czasów

KONTROWERSYJNE ZWYCIĘSTWO BETERBIJEWA

Na papierze było to typowe starcie 50 na 50, gdzie nie sposób było wyłonić faworyta, a obaj wojownicy mieli swoje kolosalne atuty. Biwoł, opromieniony wygraną nad Saulem Alvarezem (62-2-2, 39 KO), jawił się jako mistrz techniki. Pięściarz, który może rzadko nokautuje, ale za to sam jest nieuchwytnym celem dla rywala, skrupulatnie go przy tym punktując. Ponadto urodzony w Kirgistanie zawodnik pod względem wieku i doświadczenia był mniej wyeksploatowany od Beterbijewa.

Lecz wówczas 39-letni zawodnik pochodzący z Dagestanu, także miał czym straszyć. Przemawiało za nim ogromne doświadczenie wyniesione jeszcze z ringów amatorskich, umiejętność zadana niesygnalizowanego ciosu oraz nieustanna presja, którą wywierał na rywalu w trakcie walk. I przede wszystkim – niszczycielska siła. Do październikowego starcia Artur wszystkie dwadzieścia zawodowych starć rozstrzygnął przed ostatnim gongiem.

Pod względem poziomu obaj zawodnicy nie zawiedli, a fani pięściarstwa otrzymali niezwykle wyrównany i dobry pojedynek. W pierwszych dwóch rundach aktywniejszy był Biwoł, który kontrolował rywala lewym prostym i umiejętnie schodził z linii natarcia Beterbijewa to w lewą, to w prawą stronę. Od trzeciego starcia pięściarze wchodzili w coraz więcej wymian. Taki przebieg walki bardziej odpowiadał starszemu z zawodników, który zdawał się przejmować kontrolę nad pojedynkiem. Zaimponował zwłaszcza w siódmej rundzie. Tę wprawdzie lepiej rozpoczął Dimitrij, jednak z czasem Artur ruszył do ataku, a jego ciosy ewidentnie wywierały wrażenie na rywalu. Ale Biwoł nie odpuszczał. Po kryzysowym dla niego starciu, kolejne było już bardziej wyrównane, zaś w dziewiątym i dziesiątym to on ponownie przeważał.

Reklama

Rundy mistrzowskie należały jednak do Beterbijewa, który ostatecznie po raz pierwszy w karierze pozostawił wynik w rękach arbitrów punktowych. Ci widzieli triumf posiadacza tytułów WBC, WBO i IBF, który wygrał po niejednogłośnej decyzji: 115-113, 116-112 i 114-114. Tym samym Beterbijew do trzech pasów dołożył także tytuł federacji WBA, stając się niekwestionowanym czempionem kategorii półciężkiej.

NAWET STATYSTYKI SIĘ ZE SOBĄ POKŁÓCIŁY

Jednak czy Artur dokonał tego zasłużenie? Po pojedynku podniosło się wiele głosów, że spośród dwóch reprezentantów Rosji, to Biwoł zaprezentował się lepiej. Niektórzy mówili wręcz o tym, że 33-latek został w Rijadzie oszukany.

Z całym szacunkiem dla Beterbijewa, ale nawet jego mowa ciała pokazywała, że czuł się pokonany. 116:112 polskiego sędziego [walkę punktował Paweł Kardyni – dop. red.]? Tylko cztery rundy dla Biwoła? Przecież to jakiś żart. Dmitrij został obrabowany z wygranej w walce o tytuł absolutnego mistrza świata. A ten sędzia nie powinien już nigdy więcej oceniać walk bokserskich. Biwoł wygrał tę walkę – grzmiał promujący 33-latka Eddie Hearn [ten i inne cytaty zostały przetłumaczone za portalem Bokser.org].

Moje zdanie jest następujące: oglądałem tamto starcie i „na gorąco” wypunktowałem wygraną Beterbijewa 115-113. W ramach przygotowania do zapowiedzi ich drugiej walki, obejrzałem październikowy pojedynek ponownie. Podtrzymuję swoją punktację… ale dostrzegam też, że niektóre rundy – jak trzecia, czwarta czy ósma – można było wypunktować w obie strony. Innymi słowy, werdykt sędziów może wzbudzać kontrowersje, gdyż starcie było książkowym przykładem wyrównanej walki. Jednak nazywanie go skandalem czy oszustwem to spora przesada.

W kontrakcie do pierwszego pojedynku wprawdzie nie zawarto zapisu o rewanżu, ale wobec takich wydarzeń w ringu było formalnością, że reprezentujący saudyjskie interesy Turki Alalshikh wyłoży pieniądze na ponowne spotkanie Beterbijewa z Biwołem. W końcu walka była emocjonująca, jej stawka wysoka, a werdykt wywoływał dyskusje. Przecież nawet portale statystyczne nie były zgodne co do tego, który z pięściarzy lepiej się zaprezentował. Znany każdemu kibicowi pięściarstwa CompuBox wyliczył bowiem, że Beterbijew doprowadził do celu 137 ciosów, z czego 90 zaliczono jako mocne uderzenia. Biwoł miał za to celnie uderzyć rywala 142 razy, przy czym 84 z nich były tzw. power punches.

Reklama

Rzecz w tym, że zupełnie inaczej tę walkę widział Jabbr.ai. To stosunkowo nowy program do zliczania ciosów, który powstał dwa lata temu. Do zbierania danych wykorzystuje jednak sztuczną inteligencję, a w środowisku uchodzi za dokładniejszy niż CompuBox. Jabbr zyskał nawet akceptację platformy DAZN, więc głównego nadawcy hitowych starć, która od września ubiegłego roku podczas transmisji podaje widzom statystyki właśnie z tej platformy. Nowszy program wyliczył, że wprawdzie Biwoł zadał więcej „znaczących ciosów” (50 do 23), ale Beterbijew ogólnie częściej celnie uderzał rywala (233 do 219). Chociaż Artur boksował na znacznie niższej skuteczności, a wiele jego ataków kończyło się na gardzie Biwoła, to był w ringu był agresywniejszy i wywierał większą presję.

Doszło więc do sytuacji, w której dwa programy zaprezentowały fanom zupełnie inne dane, przy czym obliczenia CompuBox sugerowały triumf 33-latka, a Jabbr – Beterbijewa.

CZTERDZIESTOLETNI MISTRZ

Fani boksu mogą jednak cieszyć się, że do ponownego starcia obu wojowników dojdzie tak szybko, bo ledwie cztery miesiące po pierwszej walce. Cóż, jak widać, ogromne pieniądze są w stanie zakopać nawet największe promotorskie podziały. Obaj pięściarze za pierwsze starcie zainkasowali bowiem po dziesięć milionów dolarów. Za drugie więcej zgarnie obecnie panujący czempion. Beterbijew ma bowiem zarobić szacunkowo około 12 milionów, podczas gdy Biwoł – 7.

I bardzo dobrze, że do rewanżu dojdzie już w pierwszym kwartale 2025 roku, więc w momencie, kiedy obaj zawodnicy jeszcze znajdują się u szczytu formy. Taki stan rzeczy może bowiem długo się nie utrzymać, gdyż Beterbijew ma już czterdzieści lat. Nie ma wątpliwości, że to jedna z jego ostatnich walk na samym szczycie. I być może jedna z ostatnich w ogóle, jeżeli będzie chciał z tego bokserskiego szczytu zejść niepokonanym.

To ostatnie nie będzie jednak takie proste. Drugie starcie z Biwołem ponownie zapowiada się na szalenie wyrównany pojedynek, w którym bukmacherzy niemalże równo rozkładają szansę obu pięściarzy na wygraną.

Dziś to już nieważne, czy wtedy wygrałem czy przegrałem. Moją porażką był fakt, że to była na tyle równa walka, że pojawiły się wątpliwości po ostatnim gongu. Bo jeśli zaboksuję dużo lepiej i zrobię wszystko jak należy, wątpliwości już nie będzie. Ani żadnych wymówek. Jeśli zawalczę dobrze, nie popełnię błędów, wygram bez wątpliwości oraz niedomówień. Wiemy o sobie dziś znacznie więcej. On w rewanżu może być agresywniejszy, pójść naprzód i tak dalej, ale na pewno ja muszę zadawać dużo więcej ciosów w porównaniu z pierwszą potyczką. Jeśli będzie taka potrzeba, mogę z powodzeniem wymieniać z nim ciosy – stwierdził Biwoł.

On jak dotąd dał mi najtrudniejszą walkę w karierze, dlatego zwycięstwo w rewanżu da mi jeszcze więcej satysfakcji niż pierwsza walka. Spotykałem się z groźniejszymi puncherami niż on, silniejszymi fizycznie, można jednak powiedzieć, że Biwoł dał tę najtrudniejszą walkę. Najpierw bardzo chciałem pozbierać wszystkie pasy, teraz równie mocno chcę ich bronić. Czemu nie podaje ręki rywalowi? Przecież on zaraz będzie chciał mnie pobić i uderzyć najmocniej jak potrafi. Jak skończymy z sobą, wtedy będę mógł mu podać rękę mówił z kolei Beterbijew.

CO PO REWANŻU?

Choć walka elektryzuje cały pięściarski świat i trudno wskazać jej zwycięzcę, to pięściarze często pytani są o dalsze kroki w karierze. W przypadku kolejnego wyrównanego starcia – a to jest bardzo prawdopodobne – zmagania obu reprezentantów Rosji mogą zamienić się w trylogię. Na zwycięzcę sobotniej walki wieczoru z niecierpliwością czeka też David Benavidez (30-0, 24 KO). Niepokonany jak do tej pory wojownik jest posiadaczem tytułu mistrza WBC w wersji interim, a także obowiązkowym pretendentem federacji WBC i WBA.

Benavidez długo występował w kategorii super średniej, gdzie pragnął spotkać się z innym niekwestionowanym czempionem, jakim był Saul Alvarez. Problem polegał na tym, że choć starcie z Meksykaninem zapewniłoby 28-latkowi wypłatę życia, to Alvarez nie garnął się do tego pojedynku. Dlatego właśnie David przeniósł się do kategorii półciężkiej.

Co jednak ciekawe – tak się złożyło, że w lutym kontrakt z Saudyjczykami na cztery walki podpisał… Alvarez. W pierwszej kolejności Canelo da pojedynek z Williamem Scullem (23-0, 9 KO), a później głośno mówi się o jego walce z Terence’em Crawfordem (41-0, 31 KO). Ale wyobrażamy sobie sytuację, w której rewanżowe starcie Beterbijew – Biwoł wygrywa młodszy z Rosjan, przez co Saudyjczycy decydują się zorganizować jego drugą walkę właśnie z Alvarezem. Los (oraz największe postaci bokserskiego świata) wówczas okrutnie zakpiłyby z Benavideza, jednak nie jest to scenariusz wykluczony.

Dimirtij Biwoł bardzo spokojnie podchodzi do tego rodzaju rozważań: –  Pojawia się zbyt dużo informacji, trylogia, Canelo, Benavidez, ale ja nie myślę w ogóle o kolejnych krokach. Najpierw mam biznes do zrobienia z Beterbijewem i nie dbam o nic innego. Nie obchodzi mnie, kto będzie następny, interesuje mnie tylko ten rewanż i skupiam się wyłącznie na nim.

NAJLEPSZA GALA BOKSU W HISTORII?

Starcie o miano niekwestionowanego króla kategorii półciężkiej to bezsprzecznie najważniejsze wydarzenie gali w Rijadzie. Ba, to jeden z najważniejszych pojedynków, które fani boksu zobaczą w tym roku. Jednak niezwykłe jest to, jak znakomicie prezentuje się cała karta walk sobotniego wydarzenia. Nie brakuje nawet głosów, że to najlepsze zestawienie w historii pięściarstwa.

Trudno się dziwić takim opiniom, kiedy zerkniemy w rozpiskę pojedynków. W końcu na dziewięć zaplanowanych walk, w stawce aż siedmiu znajdą się mistrzowskie tytuły – i to nie byle jakie. Poza omówionym powyżej starciem na szczycie kategorii półciężkiej, zobaczymy też dwie rywalizacje o mistrzostwo świata, a także kolejne cztery, na szali których znajdą się tytuły czempiona globu, tyle że w wersji interim.

Co-main eventem wieczoru miał być pojedynek Daniela Dubois (22-2, 21 KO) i Josepha Parkera (35-3, 23 KO), a stawką walki, będący w posiadaniu Brytyjczyka pas mistrza świata IBF wagi ciężkiej. Na dwa dni przed galą doszło jednak do niespodziewanego zwrotu akcji. Dubois bowiem na ostatniej prostej poważnie się rozchorował. Wirus okazał się na tyle uciążliwy, że 27-latek musiał zrezygnować z występu.

Wobec takiego obrotu spraw, Saudyjczycy jak gdyby nigdy nic się nie stało, zastąpili Daniela… Martinem Bakole (21-1, 16 KO). Czyli piątym zawodnikiem wagi ciężkiej w rankingu BoxRec i szóstym według The Ring. Pięściarzem z absolutnego topu królewskiej kategorii wagowej. To dosłownie tak, jakby Arabowie stwierdzili: okej, Mercedes w naszej flocie uległ awarii, tym razem weźmy Audi. Cóż, fani boksu mogą się cieszyć, że akurat szejkowie mogą sobie pozwolić na tak topowe podmiany na karcie walk. Tym sposobem karta walk w ogóle nie straciła na jakości.

Naprzeciwko Bakolego stanie Joseph Parker (35-3, 23 KO). Z Dubois pięściarz z Nowej Zelandii nie byłby faworytem nadchodzącego starcia, ale z zawodnikiem pochodzącym z Demokratycznej Republiki Konga sytuacja ma się inaczej. Martin do walki przystępuje z marszu, a jego forma jest wielką niewiadomą. Parker może brutalnie obnażyć braki fizyczne rywala, gdyż jest szybszy i lubi dyktować tempo walki. Z tego względu najlepszą taktyką dla Bakolego wydaje się więc postawienie wszystkiego na pierwsze rundy i próba szybkiego wykończenia Nowozelandczyka. Ten jednak pokazał już, że potrafi mądrze boksować z zawodnikami, którzy mają czym uderzyć, a do takich należy Bakole. Parker w ostatnich walkach pokonał bowiem Deontaya Wildera (43-4-1, 42 KO) i Zhileia Zhanga (27-2-1, 22 KO). Z Chińczykiem dwa razy lądował nawet na deskach, ale ostatecznie udało mu się go wypunktować. Jeżeli więc 33-latek nie da się ustrzelić zakontraktowanemu w ostatniej chwili rówieśnikowi, to powinien wyraźnie wypunktować go w walce na pełnym dystansie czasowym.

Jakby starcie zawodników z czołowej dziesiątki wagi ciężkiej było za mało prestiżowe, to federacja WBO dorzuciła do niego tytuł w wersji Interim. To bardzo ważny ruch, bowiem oznacza, że zwycięzca nadchodzącego pojedynku będzie mógł domagać się walki z Oleksandrem Usykiem (23-0, 14 KO) jako obowiązkowy pretendent do pełnoprawnego pasa WBO. Parker i Bakole zawalczą więc o szansę na następny występ, który zapewni im miliony dolarów wypłaty.

Ciekawie zapowiada się też konfrontacja Hamzaha Sheeraza (21-0, 17 KO) i Carlosa Adamesa (24-1, 18 KO) o pas WBC wagi średniej. Obaj zajmują kolejno 2. i 3. miejsce w zestawieniu tej kategorii według magazynu The Ring. Z kolei BoxRec widzi Brytyjczyka jako drugiego najlepszego pięściarza tej kategorii, a wojownika z Dominikany stawia na 5. miejscu. Innymi słowy, to pojedynek zawodników ze ścisłej czołówki. W nim delikatnym faworytem jest Sheeraz, ale właśnie – tylko delikatnym, a potencjalne zwycięstwo Adamesa nie będzie wielkim zaskoczeniem.

W walkach o regularne tytuły mistrza świata zobaczymy też Shakura Stevensona (22-0, 10 KO) – czempiona WBC niezwykle silnej wagi lekkiej. Jednak jego starcie jawi się jako najmniej wyrównane. Pierwotnie Stevenson miał boksować z Floydem Schofieldem (18-0, 13 KO) – solidnym zawodnikiem, który zajmuje 11. pozycję w rankingu kat. lekkiej BoxRec. Schofield jednak wycofał się na kilka dni przed pojedynkiem, wobec czego rywalem Shakura został Josh Padley (15-0, 4 KO). Trudno sobie wyobrazić inny scenariusz, niż łatwą wygraną obecnie panującego mistrza WBC.

Już taka rozpiska świadczyłaby o świetnej gali. Tymczasem to ledwie część tego, co ma nam do zaoferowania nadchodzące święto boksu! Poza starciami o pełnoprawne pasy mistrza świata, dojdzie tam bowiem do trzech walk o tytuły w wersji interim.

W kategorii junior średniej o pas WBC Interim zawalczą Vergil Ortiz Jr (22-0, 21 KO) oraz Israil Madrimow (10-1-1, 7 KO). Niech nie zwiedzie was niewielka liczba walk Uzbeka oraz to, że ostatnią w nich przegrał. Jak na ironię, to ona bowiem najbardziej rozsławiła Madrimowa. Israil zmierzył się wówczas ze wspomnianym już Crawfordem. Chociaż był skazywany na pożarcie, to dał znakomity pojedynek i sprawił Budowi wiele kłopotów. W starciu z niepokonanym Ortizem, jego styl oparty na unikach i kontrach może sprawić rywalowi wiele kłopotów. Ale niepokonany Amerykanin także posiada swoje atuty. To bardzo ofensywny pięściarz, który boksuje na niesamowitej intensywności. Jak do tej pory, tylko jeden przeciwnik wytrzymał z nim pełen dystans… ale miało to miejsce w ostatniej walce, już po tym, jak Ortiz zmienił kategorię wagową z półśredniej na superpółśrednią. Może więc okaże się, że w wyższej wadze tak eksplozywny styl za bardzo zużywa jego zapas sił.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez DAZN Boxing (@daznboxing)

O taki sam tytuł jak Ortiz i Madrimow, tyle że w kategorii ciężkiej, zmierzą się Zhilei Zhang i Agit Kabayel (25-0, 17 KO). 41-letni Chińczyk to odpowiednik Goro z Mortal Kombat: jest wielki, odporny na uderzenia, a przy tym sam dysponuje kowadłem w łapie. Z drugiej strony, niczym wspomniana postać ze słynnej bijatyki, jest także powolny, niezbyt aktywny w ringu, a z czasem opada z sił. Z tego względu radzimy uważnie obserwować pierwsze rundy tego starcia, w których Zhang ma największe szanse znokautować rywala. Jednak wraz z ich upływem będą rosły szanse Kabayela – jednego z największych wygranych wagi ciężkiej w galach organizowanych w Arabii Saudyjskiej. Niemiec o Tureckich korzeniach wcześniej odprawił bowiem Arsłanbeka Machmudowa i Franka Sancheza, choć w obu tych walkach nie był faworytem. Tym razem jednak jest inaczej, a Kabayel ma sporą szansę zgarnąć kolejny cenny bokserski skalp.

W Rijadzie dojdzie też do brytyjsko-brytyjskiej wojny w wadze półciężkiej, w której Joshua Buatsi (19-0, 13 KO) stanie naprzeciw Calluma Smitha (30-2, 22 KO). Niepokonany Buatsi posiada pas mistrza świata Interim federacji WBC, ale do tej pory nie napotkał na swojej drodze wielkich nazwisk. A raczej – napotkać ich nie chciał, gdyż jego rekord i wiek (ma 31 lat) dobitnie świadczą o tym, że jest bardzo ostrożnie prowadzony. Z pięściarzami ze światowej czołówki walczył za to Smith, a dwie porażki na jego koncie są udziałem Canelo Alvareza i Artura Beterbijewa. Główna gwiazda gali w Rijadzie porządnie jednak porozbijała Smitha pokazując, że walka z najlepszymi pięściarzami kategorii półciężkiej to dla Anglika mogą być już za wysokie progi. W każdym razie, szykuje nam się kolejne ciekawa walka, w której delikatnym faworytem jest Buatsi.

A jakie są wasze typy walk podczas gali w Rijadzie? Beterbijew obroni mistrzowskie tytuły, czy tym razem Biwoł znajdzie sposób na starszego rodaka? I którzy pięściarze będą lepsi w innych walkach? Podzielcie się swoimi przewidywaniami w komentarzach.

Galę z udziałem Beterbijewa i Biwoła obejrzeć można w systemie PPV za pośrednictwem platformy DAZN. Pierwsze starcie na karcie głównej zaplanowano o godzinie 17:45 polskiego czasu. Walka wieczoru odbędzie się około północy.

SZYMON SZCZEPANIK

CZYTAJ WIĘCEJ O BOKSIE:

Fot. Newspix

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Jerzy Dudek mówi o charakterze polskich piłkarzy. “Może trzeba wrócić do boisk asfaltowych?”

Michał Kołkowski
8
Jerzy Dudek mówi o charakterze polskich piłkarzy. “Może trzeba wrócić do boisk asfaltowych?”
Niemcy

Imad Rondić rozczarowuje w Niemczech. Wkrótce znajdzie się na wylocie?

Michał Kołkowski
4
Imad Rondić rozczarowuje w Niemczech. Wkrótce znajdzie się na wylocie?

Boks