Dotychczas głównie chwaliliśmy zawodników Legii Warszawa za występy w fazie zasadniczej Ligi Konferencji Europy. Dzisiaj jednak tak słodko nie będzie, ponieważ Wojskowi zaprezentowali się beznadziejnie i w pełni zasłużenie przegrali u siebie z Lugano. Na komplementy zasłużył tak naprawdę tylko jeden piłkarz warszawskiej ekipy. A reszta? Cóż, zapoznajcie się z naszymi notami.
Gabriel Kobylak – 5
Przy straconych bramkach nie miał za wiele do powiedzenia, błędy popełniali przede wszystkim obrońcy. Poza tym – raczej pewny w swoich poczynaniach, solidny na linii. Goście zmusili go aż do ośmiu interwencji, ale większość z nich nie była szczególnie wymagająca. Krótko mówiąc – przyzwoity występ.
Paweł Wszołek – 5
Motor napędowy ataków Legii w pierwszej fazie meczu. To po jego szarży padła bramka na 1:0, a trzeba zaznaczyć, że Wszołek nie zaniedbywał też obowiązków defensywnych. Udało mu się skasować jedną niezwykle niebezpieczną akcję gości. Kiedy przygasł, to wraz z nim skapcaniała cała ekipa Wojskowych.
Radovan Pankov – 2
Dziś pokazał swoje najgorsze oblicze chaotycznego, elektrycznego stopera. Szczytem wszystkiego była oczywiście druga żółta kartka, którą sędzia wlepił mu w samej końcówce za zbędne dyskusje, ale już wcześniej Pankov zachowywał się – delikatnie mówiąc – nieroztropnie. Starał się grać tak, jak lubi najbardziej – na wyprzedzenie i agresywnie, ale można było odnieść wrażenie, że nieustannie brakuje mu odpowiedniego timingu. Również stąd jego frustracja skierowana do arbitra.
Steve Kapuadi – 2
Zamieszany w utratę obu bramek po stałych fragmentach gry. Zbyt wolny w ruchach i pomyślunku, jak gdyby nieco ospały. Koszmarny występ.
Patryk Kun – 4
Z jednej strony – trudno mu cokolwiek zarzucić w kwestii zaangażowania. Starał się być aktywny, parę razy dał nawet sygnał do wyższego pressingu, który sam próbował zakładać, ustawiając się w roli lewoskrzydłowego. Ale więcej było w tym wszystkim chaosu niż konkretów. Coś tam poszarpał, lecz niewiele z tego wynikało.
Bartosz Kapustka – 3
Jeśli chodzi o szeroko rozumianą grę do przodu – totalnie anonimowy występ.
Lugano momentami całkowicie dominowało nad Legię w środkowej strefie boiska i miażdżyło Wojskowych, jeśli chodzi o posiadanie piłki, a Kapustka nie dał drużynie żadnego impulsu, by wypchnąć oponentów z własnej połowy. Okej, gospodarze byli nastawieni na kontrataki, ale bez przesady – nie można było dopuścić do aż tak dużej dominacji Szwajcarów. Przed niższą notą ratuje Kapustkę tylko sporo energii włożonej w grę w destrukcji, ale w jego przypadku wymagania są znacznie wyższe.
Jurgen Celhaka – 2
Nie no, dramat. Fatalne zachowanie przy pierwszej bramce dla gości, całkowicie przegrana walka o centralną część boiska. W zasadzie trudno powiedzieć, po co Celhaka był na boisku. Kreatywność? Zerowa. Defensywa? Masa błędów, łatwy do ogrania choćby i najprostszym zwodem albo po prostu balansem ciała. Żeby on chociaż dawał drużynie zastrzyk energii, wybieganie… ale nawet na tym polu nie można go pochwalić.
Ryoya Morishita – 6
Autor jedynej dziś bramki dla Legii i jej zdecydowanie najlepszy zawodnik w dzisiejszym spotkaniu. Kolegów Japończyka krytykujemy za bezjajeczną postawę i grę w trybie slow motion, ale akurat Morishita był jedynym graczem Wojskowych, który nadążał dziś za piłkarzami Lugano. No ale wiadomo, jak to jest – i Herkules dupa, kiedy wrogów kupa. Morishita nie mógł za wiele zdziałać w pojedynkę.
Kacper Chodyna – 3
Początek spotkania był jeszcze w jego wykonaniu w miarę obiecujący, ale im dalej w las, tym mocniej irytował. Dość powiedzieć, że na siedem bezpośrednich pojedynków z rywalami, udało mu się wygrać zaledwie jeden. Obrońcy Lugano schowali go do kieszeni.
Marc Gual – 2
I kolejny z piłkarzy Legii, o którym możemy napisać, że pokazał się dziś z najgorszej możliwej strony. W grze kombinacyjnej praktycznie bezużyteczny, strzały w jego wykonaniu przypominał raczej podania do bramkarza Lugano. Aż się prosiło, by zdjąć go z boiska, no ale z drugiej strony, kogo tu za niego wpuścić?
Luquinhas – 2
Okropny występ. Luquinhas był do tego stopnia zdekoncentrowany, że nie wychodziły mu nawet najprostsze zagrania. Strzelał panu Bogu w okno, podawał pod nogi przeciwnikom, nieodpowiedzialnie tracił piłkę, głupio faulował. Zupełna beznadzieja.
Sergio Barcia, Tomas Pekhart – grali za krótko, by ich ocenić.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Legia w końcu przegrywa w Europie, ale czy to naprawdę musiało się wydarzyć akurat dziś?
- Jóźwiak podsumował straconą bramkę Legii. “Ustawieni jak w kolejce po kiełbasę”
- Pytanie filozoficzne. Lepiej przegrywać w Lidze Mistrzów czy zwyciężać w Lidze Konferencji?
fot. FotoPyk