Najlepszy konkurs Polaków w sezonie. Brzmi dobrze? Brzmi. Choć rzeczywistość jest daleka od ideału. Do drugiej serii awansowało dziś bowiem trzech Biało-Czerwonych, a uplasowali się po swoich pierwszych skokach na 10., 14. i 15. miejscu. Poprawić (lub zepsuć) tych rezultatów nie mieli okazji, bo druga seria została odwołana w połowie – tuż przed skokiem Pawła Wąska. W efekcie Ruka przyniosła nam trochę szczęścia. I oby była to zapowiedź nieco lepszych czasów.
Wczorajszy konkurs? Niespecjalnie było co wspominać. Aleksander Zniszczoł był co prawda 13., ale w punktach zawody skończył poza nim tylko Kamil Stoch… i to dopiero na 27. miejscu, po zepsutym drugim skoku. Dziś było nieco lepiej. Co prawda już w kwalifikacjach przepadł – z powodu dyskwalifikacji – Jakub Wolny, ale w pierwszej serii odpadł tylko jeden z Polaków. I to, jak to w Ruce bywa, wszystko się odwróciło. Najbardziej pechowym z naszych skoczków okazał się bowiem Olek Zniszczoł.
I to faktycznie był pech. Zniszczoł trafił bowiem na najgorszy moment, gdy w torach przymarzał padający deszcz, a i wiatr nie pomagał. W efekcie przepadała wówczas większość zawodników, a tylko kilku miało do warunków szczęście.
Najczęściej wykonywany gest w Ruce:#skijumpingfamily #Ruka pic.twitter.com/IK8w7OFwRQ
— Eurosport Polska (@Eurosport_PL) December 1, 2024
Na to ostatnie narzekać nie mógł Dawid Kubacki. Mistrzowi świata z 2019 roku nieźle powiało, w efekcie osiągnął 130.5 metra. Do tego zrobił to w niezłym stylu, co sprawiło, że przez skoki dobrych kilku kolejnych zawodników Polak pozostawał liderem. A nawet gdy ostatecznie wyprzedził go Artti Aigro, to Dawid nie spadał w klasyfikacji przesadnie szybko. Ostatecznie tylko dziewięciu zawodników okazało się lepszych od niego, stąd mogliśmy zobaczyć Kubackiego na 10. miejscu. I to, uwaga, pierwszy raz w tym sezonie, gdy któryś z Polaków zameldował się w dyszce.
A gdy dodamy do tego 14. i 15. miejsce dwóch innych, to wychodzi nam najlepszy konkurs w sezonie. Choć, żeby zdobyć się na szczerość, trzeba przyznać, że w normalnych warunkach Kamil Stoch i Paweł Wąsek skokami na 127.5 oraz 124.5 m raczej by takich lokat nie zajęli. Ale że wiatr kręcił, duża część ich rywali odpadała, często dotykając nartami śniegu już w okolicach setnego metra, to obaj Polacy pięli się w górę. I ostatecznie dotarli na całkiem niezłe lokaty.
A co działo się z przodu? Przede wszystkim dziś na podium nie stanął Pius Paschke, który do tej pory pudła w tym sezonie nie opuścił. Lider Pucharu Świata skoczył co prawda aż 144 metry, ale w połączeniu z innymi czynnikami – notami i przelicznikami wiatru oraz belki – wystarczyło to na siódme miejsce. Na podium zameldowali się za to dwaj Niemcy – Karl Geiger był trzeci, a Andreas Wellinger pierwszy. I ten drugi trafił tam w pełni zasłużenie, to on oddał dziś bowiem najdłuższy skok konkursu – Andi lądował aż na 146.5 m. O półtora metra bliżej swój lot zakończył z kolei Stefan Kraft i to on skończył w Ruce drugi.
Za tydzień z kolei czas na konkursy w Wiśle. I pozostaje nam liczyć, że tam Polacy pokażą, że dzisiejsze niezłe wyniki nie były tylko zasługą szczęścia do warunków i pecha rywali. No, poza Olkiem Zniszczołem – on z kolei mógłby udowodnić, że dzisiejszy skok to właśnie wina tego, jak mu powiało.
Fot. Newspix
Czytaj więcej o skokach narciarskich:
- Przeliczniki za wiatr wciąż kontrowersyjne. „System nie działa sprawiedliwie”
- Wielka Szóstka i cała reszta. Smutna rzeczywistość skoków dla maluczkich
- Pięć pytań przed sezonem skoków. Czy nasi skoczkowie odpalą?
- Trenował Norwegów, pomoże naszym? “Polskie skoki weszły w trudny okres” [WYWIAD]
- Wszyscy następcy oraz kompani Stocha, Kubackiego i Żyły. Kiedy ktoś odpali na dobre?