W czwartek, 21 listopada, sejm przyjął nowelizację ustawy o sporcie, która wpłynie między innymi na skład zarządów polskich związków sportowych, w tym PZPN. Najgłośniej jest o parytecie płci, czyli wynikającej z ustawy konieczności dokooptowania kobiet do zarządu. Przepis ten może być kolejnym punktem sporu między federacją piłkarską a rządem. Słyszymy, że na linii PZPN – Ministerstwo Sportu i Turystyki w tej sprawie iskrzy już od dłuższego czasu.
Dwustu czterdziestu siedmiu posłów poparło rządowy projekt nowelizacji ustawy o sporcie, który od kilku miesięcy zapowiadał minister Sławomir Nitras. Proponowane zmiany dotyczą czterech dziedzin:
- zrównoważonej reprezentacji płci w zarządach związków sportowych,
- wsparcia dla zawodniczek w ciąży oraz po porodzie,
- przeciwdziałania przemocy i dyskryminacji w sporcie,
- dodatków do stypendiów dla sportowców kontynuujących edukację.
Powołany zostanie także rzecznik ochrony praw zawodników. Dla piłkarskiego środowiska najważniejszy jest jednak punkt pierwszy, który oznacza, że w zarządzie PZPN trzydzieści procent miejsc mają zająć kobiety. Oznacza to, że federacja będzie musiała wciągnąć do niego sześć pań. Oczywiście nie od razu, bo nowelizacja wchodzi w życie pierwszego stycznia, a związki mają pół roku na dostosowanie się do wytycznych. W dodatku ustawa trafi jeszcze do prac w Senacie.
Wiele związków sportowych ma szczęście: wybory za nimi, więc temat będzie można odłożyć w czasie. PZPN ma jednak pecha, bo prezesa wybierze w sierpniu, a więc od nowych przepisów się nie wywinie. Czy aby na pewno? Na korytarzach przy ul. Bitwy Warszawskiej 1920 słychać śmiech. Cezaremu Kuleszy chodzi po głowie pójście w zwarcie z ministrem sportu.
PZPN, rząd i ustawa o sporcie. Sławomir Nitras chce kobiet w zarządzie, Cezary Kulesza niekoniecznie
W PZPN robi się nerwowo. Plotki o tym, że Cezary Kulesza nie zamierza dostosować się do nowych wytycznych niosą się po siedzibie federacji, której po zmianie prezesa problemów nie brakuje. Różne osoby mówią nam, że obecny włodarz kpiąco podchodzi do pomysłu Sławomira Nitrasa, twierdząc, że politycy nie mają nic do gadania i nie mogą wtrącać się w sprawy związku, ustalać składu jego zarządu.
Prezes PZPN nie wyssał tego z palca. W jego otoczeniu panuje przekonanie, że nawet niebezpośrednia – bo przecież nie wskazano konkretnych nazwisk, a jedynie płeć – próba narzucenia tego, kto ma stanowić władze federacji skończy się interwencją UEFA i FIFA, które poprą Kuleszę. Organizacje te mają dość luźne podejście do tego, co przystoi, a co nie przystoi, lecz w przeszłości wielokrotnie karały czy zawieszały związki z tych krajów, w których rząd zbytnio się rozbisurmanił w kwestii kontrolowania lokalnych sterników futbolu.
FIFA na przestrzeni lat zawieszała wszystkich, od maluczkich, po największych. Kilka przykładów:
- Niemcy i Japonia: za udział w drugiej wojnie światowej,
- RPA: za politykę apartheidu,
- Chile: za sfingowany uraz bramkarza, który próbował wymusić walkower za atak kibiców,
- Zimbabwe: za molestowanie seksualne przez jednego z działaczy,
- Rosja: za agresję na Ukrainę,
- Irak: za ingerencję władz kraju w sprawy związku (dwukrotnie),
- Nigeria: za ingerencję rządu w związek piłkarski,
- Kuwejt: za ingerencję władz kraju w sprawy federacji,
- Pakistan: za ingerencję urzędników państwowych w związek piłkarski,
- Kenia i Czad: za rozwiązanie federacji przez krajowe władze.
Erick Otieno: FIFA wykluczyła Kenię na rok. Wracamy jako młoda drużyna [WYWIAD]
Gianniemu Infantino można zarzucić wszelkie obrzydliwości, FIFA można zasypać pytaniami o to, co z Izraelem i Palestyną, jednak historia wskazuje jasno: gdy rząd mieszał w federacji piłkarskiej, nie było mowy o taryfie ulgowej. Sprawa jest delikatna i zawiła, bo mimo wszystko rząd wskazuje tylko, żeby powierzyć stanowiska kobietom, co ciężko porównać do afrykańskich przypadków, w których watażkowie meblowali federację na swoją modłę od góry do dołu.
PZPN ma jednak jakiś parasol ochronny. Może nie jest on pewny jak Żelazna Kopuła, ale kto w rządzie porwałby się na coś, co mogłoby skutkować odebraniem Polsce prawa do startu w mistrzostwach świata czy Europy? Nikt rozważny, bo taka kompromitacja spadłaby na barki polityków, a nie tylko piłkarskich działaczy.
Inna sprawa, że PZPN też wypadłby niekorzystnie w oczach społeczeństwa, gdyby to, co się dzieje przy ul. Bitwy Warszawskiej musiał nadzorować komisarz FIFA. Utrwaliłoby to obraz związku-bantustanu i zrujnowało wizerunek obecnego prezesa (a dobrze wiemy, że nie ma czym szastać). Stąd też nerwówka wielu szeregowych pracowników federacji, którzy woleliby uniknąć takiej próby sił.
PZPN kontra Ministerstwo Sportu i Turystyki. Będzie kolejne spięcie Kuleszy i Nitrasa?
W Ministerstwie Sportu i Turystyki oczywiście wiedzą o tym, że PZPN gra chojraka, nawet jeśli robi to po cichu i nie wprost. Politycy czekają na rozwój wydarzeń i są przekonani, że racja leży po ich stronie: zmiany nie są na tyle poważne, żeby przyciągnęły uwagę FIFA, a sam Kulesza jest „za krótki”, żeby przekonać magnatów piłkarskiego świata, że jest inaczej.
Sławomir Nitras, co by nie mówić, jest twardym negocjatorem. W ostatnim czasie kluby występujące w europejskich pucharach próbowały odblokować środki obiecane im niegdyś w ramach promocji „Poland.Travel”, które minister zablokował, wymawiając się psuciem wizerunku kraju przy okazji różnych ekscesów, rzucając przy tym nieprawdziwymi oskarżeniami w kierunku władz Legii Warszawa. Bez skutku, pieniędzy nie będzie.
Kiedy minister Nitras przestanie kłamać?
Zablokowane zostało też wiele pomysłów, inicjatyw i dofinansowań dla klubów, które zrodziły się jeszcze za poprzedniego rządu. Mnóstwo tematów mieli się bez końca, zalicza pokaźne opóźnienie i stoi pod znakiem zapytania w przyszłości. Kluby pytają, lobbują, proszą. Pewne jest jedno: Sławomir Nitras nie zrobi niczego, co będzie na rękę Cezaremu Kuleszy.
Prezes PZPN był zbyt zbratany z rządem Prawa i Sprawiedliwości. Nie zmieni tego fakt, że zarzeka się, iż było inaczej, bo Nitras i spółka w to nie wierzą. Nazwijcie to karą za postawienie na złego konia, ale ciężko sobie wyobrazić współpracę tej dwójki. Nawet jeśli minister wziął w obronę Michała Probierza, w pewnym stopniu powielając narrację jego i Kuleszy, np. w temacie tego, że zawodnicy nie grają w klubach.
– Spadliśmy do dywizji B, ale Anglia też spadła Najważniejsze są eliminacje mistrzostw świata. Wszyscy jesteśmy rozczarowani, ale ciągle wierzę w Michała Probierza – mówił na antenie Radia Zet, jednocześnie radząc selekcjonerowi, żeby się uspokoił, bo zbyt często targają nim emocje.
Wracając jednak do tematu PZPN i klubów: ministerstwo może w nich znaleźć nieoczekiwanego sojusznika, który poniesie sztandar zmian. Tajemnicą poliszynela jest bowiem to, że Cezary Kulesza stracił poparcie przedstawicieli klubów, którzy w poprzednich wyborach szli w nim ramię w ramię.
Przepis o młodzieżowcu i czerwcowe głosowanie. Jak Cezary Kulesza stracił poparcie klubów?
Czerwiec 2024. Reprezentacja Polski dawno już spakowała walizki na powrót z nieudanych mistrzostw Europy, gdy Ekstraklasa SA zebrała się, żeby wybrać nową Radę Nadzorczą. Według regulaminu cztery miejsca w niej należą się przedstawicielom czwórki najlepszych klubów. Nie ma w niej Rakowa Częstochowa, co oznacza, że miejsce w Radzie stracił jej dotychczasowy przewodniczący, Wojciech Cygan.
Chyba że zostanie wybrany przez pozostałe kluby, co było ciekawym testem sił.
Gdy kilka tygodni wcześniej Cezary Kulesza i PZPN ubili projekt zmian w przepisie o młodzieżowcu, nad którym pracowała powołana wcześniej wspólna grupa robocza zrzeszająca przedstawicieli klubów oraz federacji, wielu słusznie mówiło o zdradzie. Prezes obiecywał przecież, że będzie działał w interesie klubów, że zniesie przepis. Po latach w końcu otworzyło się na to okienko, obydwie strony pracowały wspólnie nad zmianami, wydawało się, że sprawa jest przesądzona. PZPN nieoczekiwanie wyrzucił wszystko do kosza.
Młodzieżowcy zostają! PZPN odrzucił propozycję zmian
Od początku mówiliśmy o naciskach tzw. betonu, który mają najważniejszy głos w temacie wyboru prezesa federacji. To oni, w szczególności Henryk Kula, byli przeciwnikami zmian. Kulesza nie chce i nie może stracić ich poparcia. Głosy klubów ważą mniej, więc można było je poświęcić. Zresztą, nie było pewne, czy wszyscy się na Kuleszę obrażą, bo jak mówił sam zainteresowany przy okazji pierwszej elekcji:
– Panowie, znacie mnie!
W klubowym środowisku szybko poniosła się jednak plotka o innym, ukrytym celu tej wolty. Cezary Kulesza nie chciał, żeby sukces w postaci zmian przypadł Wojciechowi Cyganowi, jednemu z większych orędowników zmian w przepisie, który przez wielu był i jest typowany na rywala prezesa w następnych wyborach.
Cóż, jeśli prezes nie chciał wzmocnić Cygana, to osiągnął odwrotny efekt. W czerwcu kluby w zasadzie jednogłośnie wybrały go do Rady Nadzorczej Ekstraklasy SA w głosowaniu, które poprzedzały zabawne scenki. Obecni tam wspominają o tym, że przedstawiciele klubów kolejno wychodzili z sali, żeby odebrać telefon od Kuleszy. Miał on namawiać ich, żeby głosowali przeciwko Cyganowi.
Jeśli tak było, to poniósł symboliczną, sromotną klęskę i przekonał się, że oszukanie klubów w temacie młodzieżowca nie zostanie mu zapomniane.
Mamy więc bardzo ciekawą zakulisową rozgrywkę. Klubom zależy na tym, żeby dogadać się z Ministerstwem Sportu i Turystyki, żeby ruszyć z programami i finansowaniem projektów, na które liczyły. Sławomir Nitras podchodzi do piłkarskich działaczy niechętnie (pomysł podtrzymania “młodzieżowca” na przykład poparł), ale wie, że „wróg mojego wroga jest moim przyjacielem”, że kluby mogą namieszać w wyborach i pomóc w utarciu nosa Cezaremu Kuleszy.
Będzie to trudne, bo jak mówi Zbigniew Boniek, panujący prezes ma najłatwiejszą i najkrótszą drogę do stołka na kolejną kadencję. Im gorzej jednak jest z polską reprezentacją, im większy chaos zżera PZPN, tym większa szansa, że opozycja podniesie głowę, sformuje szyk i wystawi kandydata, który Kuleszę obali.
Kampania wyborcza w PZPN właśnie ruszyła
Kobiety w zarządzie federacji piłkarskiej, czyli fikcja i absurd. Promujmy kompetencje, nie płeć
Wróćmy jednak jeszcze do samej nowelizacji ustawy i do proponowanej zmiany promującej kobiety w zarządach związków sportowych. Jakkolwiek nie oceniać kadencji Cezarego Kuleszy, w tej sprawie można opowiedzieć się po jego stronie. Nie dlatego, że rząd nie powinien ustalać składu zarządu PZPN, lecz dlatego, że zarząd PZPN nie powinien być ustalany na podstawie tego, czy chodzisz do toalety oznaczonej trójkątem czy kółeczkiem.
Co to za chory pomysł, żeby ni stąd, ni zowąd, dorzucić do zarządu sześć kobiet, tylko dlatego, że są kobietami? Czy polską piłkę mamy reformować zapraszając do zarządu przypadkowe osoby z uwagi na płeć? Bo kandydatek, które nadają się do takiej fuchy kompetencjami zbyt wielu nie ma (tak, osobnym tematem są kompetencje obecnych członków zarządu, ale jednak).
Nasz redakcyjny kolega AbsurdB wylicza, że na 260 członków zarządów wojewódzkich ZPN-ów osiem to kobiety:
- Joanna Szulc (prezes GKS Cartusia Kartuzy; Pomorski ZPN),
- Agnieszka Matuszewska (wiceprezes, wcześniej dyrektor biura Pomorskiego ZPN),
- Justyna Marciniak (prezes Łokietka Brześć Kujawski; Kujawsko-Pomorski ZPN)
- Lidia Wrzesińska (polityczka PO, sołtys wsi Sypniewo; Kujawsko-Pomorski ZPN),,
- Magdalena Gorzelany-Dziadkowiec (ekonomistka, doktor habilitowany nauk społecznych, specjalistka od zarządzania przedsiębiorstwem; Małopolski ZPN),
- Ewa Gajewska (była sędzia, obserwatorka PZPN i delegatka UEFA; Małopolski ZPN),
- Teresa Tiszbierek (strażak ochotnik, pedagog, politolog, magister sztuki; Opolski ZPN),
- Kazimiera Tchórzewska (prezes ZOSP w Łambinowicach; Opolski ZPN).
Cztery związki, w nich po dwie kobiety. W Świętokrzyskim ZPN w zarządzie większą reprezentację mają nawet księża. Oczywiście możemy pozbierać też kobiety, które działały w klubach, jak Martyna Pajączek czy Agnieszka Syczewska. Pytanie jednak, czy chodzi właśnie o to, żeby jakoś uciułać sześć pań, czy jednak o wprowadzenie do zarządu ludzi, którzy realnie wywołają zmianę.
Agnieszka Matuszewska
PZPN ma problem z obsadzaniem kobiet w swoich strukturach. Na 376 członków różnych komisji tylko 16 to płeć piękna, tyle że w tym gronie poza fachowcami od futbolu są też Marta Poślad z Google czy Daria Abramowicz (obydwie w komisji ds. Innowacji). Nie jest jednak tak, jak próbował wmówić nam Sławomir Nitras, który twierdził, że „Wprowadzając kwoty płci w zarządach, Polska idzie w ślady innych krajów Unii Europejskiej (m.in. Danii, Finlandii, Francji czy Hiszpanii), w których istnieją już podobne rozwiązania mające na celu walkę z dyskryminacją ze względu na płeć”.
Nie jest, bo w Danii role w zarządzie są typowo zadaniowe, więc Birgitte Mabeck jest finansistką, Maria Wamsler prawniczką, a Julie Monsted Karnbak specjalistką od HR. Każda z nich jest menedżerką, która wykonuje zadania niekoniecznie typowo piłkarskie. Nitras wymieniał też Finlandię, gdzie w zarządzie są dwie kobiety: Katri Mattsson, była piłkarka oraz Mervi Katainen, żona byłego premiera. We Francji zaś mamy trzy kobiet: Alinę Rierę i Laurę Georges, czyli byłe piłkarki oraz Helen Schrub, właścicielkę FC Metz.
PZPN po zmianach proponowanych przez ministra niemal dorównałby łącznej liczbie kobiet we wszystkich tych związkach, co trąci absurdem. A przecież swojego przedstawiciela w zarządzie będą mogli wybrać także reprezentanci kraju. Czy po latach rozdawania stanowisk i naciągania rzeczywistości naprawdę nie stać nas na nic lepszego niż kolejne sztuczne pomysły, które promują wszystko, tylko nie kompetencje?
Chcielibyśmy doczekać w końcu momentu, w którym hasło „reforma” nie będzie oznaczało jedynie wywrócenia stolika, kompletnego chaosu i zamieszania w kotle dla samego faktu.
WIĘCEJ O POMYSŁACH PZPN I MINISTRA NITRASA:
- Absurdy pomysłu Nitrasa. Pomylone kluby, patologiczne zasady podziału
- Ministerstwo namawia kluby do fikcji. “Musicie stworzyć wehikuł”
- PZPN Invest. Narodziny, życie i śmierć pewnego pomysłu na innowacje
- Cezary Kulesza: Nie miałem przyjacielskich relacji z poprzednią władzą [WYWIAD]
SZYMON JANCZYK
fot. FotoPyK, Newspix