Pierwsza zagadka: skąd jest dalej, z Gdańska do Gliwic czy z Gliwic do Gliwic? Wydaje się, że z Gdańska do Gliwic. Druga: a bliżej jest na murawę z szatni gości czy z szatni gospodarzy? Wydaje się, że odległości są podobne. Zatem nie rozumiemy, dlaczego Piast był spóźniony i na pierwszą, i na drugą połowę.
W czwartej minucie już przegrywał. Karnego wykorzystał Mena po tym jak sam był faulowany przez Nobregę, co dowodzi faktu, że Piast był wówczas na boisku tylko ciałem, a nie duchem (natomiast Nobrega w optymistycznej wersji nigdy nie dojechał, w pesymistycznej – jednak dojechał i po prostu tak gra, czyli fatalnie).
Jeśli chodzi o drugą część gry, to nie potrzeba było nawet czterech minut, by Lechia strzeliła drugą bramkę (konkretnie Viunnyk po ładnej akcji). Co więcej i to nie przebudziło gliwiczan, z tym że ulitował się nad nimi Mena. Nie trafił tutaj:
I tutaj:
Niby chciałoby się go rozgrzeszyć, bo w drugiej sytuacji ewidentnie coś go pociągnęło w mięśniu, ale skoro miał siłę uderzyć, to równie dobrze mógł podać na dół. I pewnie Mena odetchnął, że gola przy użyciu Nobregi strzelił D’Arrigo, obijając sobie portugalską kłodę, a potem trafiając do siatki, natomiast radość nie trwała długo – Piast za sprawą Felixa doszedł na 3:2.
Mogło być 5:1, było 3:2.
Musicie wiedzieć, że Piast mimo swoich absurdalnych spóźnień, jednak na boisko docierał. W pierwszej połowie zameldował się gdzieś w 30. minucie, co przypieczętował golem Felixa tuż przed przerwą, a w drugiej wyczekał, czy na pewno dostanie dwa gole. Dostał i zaczął grać, znów błysnął Felix, ślicznym uderzeniem zza pola karnego.
Rodzi się pytanie, czy można było być wcześniej? No można było, ale najwyraźniej gliwiczanie czasu nie liczą.
Więc musieli gonić. Lechia od 2:3 zaczęła się bronić momentami błagalnie, wybijając byle dalej, licząc na Weiraucha. Ale tak rozpaczliwa musiała się skończyć tragicznie i faktycznie… trafił Rosołek.
Tydzień temu Xavi i Ibrahimović, dzisiaj Pippo Inzaghi! Taś taś kompletny, rykoszet od obrońcy, po palcach bramkarza, ale wpadło.
3:3, spóźnialscy dogonili Lechię. Lecz na więcej ich nie było stać, mieli też szczęście, że błąd Placha (wypluł prosty strzał) nie skończył się golem.
Rada dla Piasta: bądźcie na czas, będziecie wygrywać.
Rada dla Lechii: nauczcie się bronić, nauczcie się strzelać, będziecie wygrywać.
Czyli przed beniaminkiem dłuższa droga.
NOTY:
Piast: Plach 3 – Pyrka 4, Norbrega 1, Huk 3, Drapiński 2, Tomasiewicz 4, Chrapek 5, Rosołek 6, Szczepański 5, Felix 8, Katsantonis 2
Lechia: Weirauch 3 – Piła 4, Chindris 3, Olsson 3, Conrado 3, Żelizko 5, Mena 5, Kapić 5, Tsarenko 5, Chłań 4, Viunnyk 6 Sezonienko 4, Darrigo 6, Lewicki 4, Piasecki 4, Miguelito 5, Kadzior 4
Sędzia Paweł Raczkowski: 5
Piast Gliwice – Lechia Gdańsk 3:3 (1:1)
Mena 4′, 43′ Chrapek, 46′ Viunnyk, 63′ L’Arrigo, 66′ Felix, 81′ Rosołek
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Musiolik podpina Śląsk do tlenu, VAR miał dużo roboty
- Najlepszy Chodyna, nierówny i chaotyczny Luquinhas [NOTY]
- Skromnie, ale zawsze. Zalewski gra, Roma wygrywa w Lidze Europy
- Trochę niepotrzebnych nerwów było, ale ostatecznie Petrocub dostał w dziób
Fot. Newspix