Nie ma dowodu, że zawodnicy Petrocubu potrafią grać w piłkę. Może potrafią, może nie, ale dowodu nie ma. Jest nagroda miliona dolarów dla kogoś, kto taki wskaże. Tym bardziej martwiło, że Jagiellonia tak długo z tym przeciwnikiem nie otwierała wyniku. Ostatecznie jednak to zrobiła, udało się jej też go podwyższyć i ma sześć punktów w Lidze Konferencji po dwóch meczach. Za to brawo, za nerwy – niekoniecznie.
Kazachski sędzia zachowywał się tak, jakby było mu szkoda przyjezdnych. Wymyślał bowiem rzeczy niestworzone – kiedy Hansen został nadepnięty, gwizdnął faul Hansena. Gdy strzał Imaza obronił bramkarz, kazał mu zacząć od piątki, bez rożnego. Gdy z kolei uderzył Petrocub (to wydarzenie), ale niecelnie (to zrozumiałe), korner już zobaczył.
Robił, co mógł, niczym ojciec, który gra z synem szachy i udaje, że nie wie, jak chodzi wieża.
Wyglądało to wszystko kuriozalnie, bo ten Petrocub chyba by sięrobi nie utrzymał w pierwszej lidze, ale Jaga… nie strzelała. Pierwsza połowa na zero, ponad 20 minut drugiej też na zero i zaczęło się robić gorąco. Stracić punkty u siebie z takim przeciwnikiem? Przecież to byłby wstyd tylko piętro niżej od słynnych eurowpierdoli.
Na szczęście Jaga ma Pululu. Najpierw strzelił, a jakże, piętką, potem załadował pod ladę. I wszyscy byliśmy spokojni, że skończy się zwycięstwem, bo dwa gole Mołdawian były tu równie prawdopodobne, co lądowanie statku kosmicznego, z którego wyszedłby Jarosław Jakimowicz.
Ale niedobrze, że to tyle trwało. Oczywiście, można i trzeba się czepiać Imaza, który pudłował na potęgę. Przełożył rywala w polu karnym, ale puścił taś-tasia. Czymś w rodzaju przewrotki podał mu Stojinović, to też trafił w golkipera. Kapitalna wymiana podań z Pululu? Oczywiście – broni Smalenea, dzisiaj najpoważniejszy przedstawiciel przyjezdnych.
Natomiast te historie Imaza to powinny być didaskalia. Nie trafiłeś, Imazie? Nic nie szkodzi, bo my mamy już 4:0. No, ale Jagiellonia grała długimi momentami zbyt wolno, przewidywalnie, żeby zaskoczyć przeciwnika, którego niejednokrotnie potrafiła zaskoczyć piłka (serio).
Zatem: nie był to wielki mecz Jagiellonii, można mieć wrażenie, że gdyby taki rywal jakimś cudem trafił się w Ekstraklasie, to klepnęłaby go 7:0, ale że to Europa i świadomość wielkiej szansy grania dalej, nogi nie zawsze słuchały ekipę Siemieńca.
Natomiast trzy punkty są. Punkty do rankingu są. Awans coraz bliżej. Zakończmy więc na gratulacjach i nie dokuczajmy więcej.
JAGIELLONIA BIAŁYSTOK – PETROCUB 2:0
Pululu 69′ 72′
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- TSC Bačka Topola – dziecko Orbana i sąsiedzkiego sojuszu
- Petrocub Hîncești – co to za drużyna?
- Trela: Jak (nie) grać w Europie. Polskie kluby jak oksfordzki trawnik
Fot. Newspix