Reklama

„Karierowiczka. Najlepsza specjalistka. Zawładnęła wszystkim”. Historia Darii Abramowicz

Autorzy:Sebastian Warzecha Jakub Radomski

17 października 2024, 07:12 • 25 min czytania 131 komentarzy

Dla Igi Świątek jest jedną z najważniejszych osób. Aleksandra Mirosław, jedyna polska mistrzyni olimpijska z Paryża, mówi, że była kluczowa w wywalczeniu przez nią złota. Chwali ją Ewa Pajor. Ale już były trener, z którym współpracowała, twierdzi, że to „wyrachowana, bezwzględna i fałszywa osoba”. Inna persona dodaje: „dobry psycholog, ale indywidualistka i karierowiczka”. Daria Abramowicz jest obecnie w polskim sporcie najbardziej znaną psycholog. Ale jak doszła do tego miejsca? Opisujemy jej drogę – od zawodniczych początków w żeglarstwie, przez pracę w roli trenerki i studia, aż po sukcesy osiągane ze Świątek.

„Karierowiczka. Najlepsza specjalistka. Zawładnęła wszystkim”. Historia Darii Abramowicz

Daria Abramowicz. Kariera psycholog Igi Świątek

„Abramowicz mnie sprzedała”

Piotr Zaradny to były polski kolarz szosowy. Zakończył karierę w 2008 roku, później pracował jako szkoleniowiec. W latach 2016-2019 prowadził kadrę kobiet na średnim dystansie w kolarstwie torowym. – Jakbym był trenerem chłopaków, pewnie do dziś bym działał w zawodzie. Ale kobiety wybiły mi kolarstwo z głowy. Przez rok po odejściu ze stanowiska nie chciało mi się niczego czytać na temat tego sportu – mówi dziś szczerze w rozmowie z Weszło.

A gdy pytamy go o Darię Abramowicz, z którą współpracował w kadrze przez prawie trzy lata, Zaradny stwierdza na początku:

Nie dziwię się, że trener Igi Świątek niedawno zrezygnował z pracy. Ta pani ma straszny wpływ na ludzi. Jest wyrachowana, zimna i pewna siebie. Moim zdaniem to po prostu fałszywa kobieta.

Reklama

Wszystko zaczęło się w 2016 roku. Poprzedni szkoleniowiec kadry, Grzegorz Ratajczyk, został zwolniony. Choć, z tego, co słyszymy, bardziej pasuje tutaj określenie – „urlopowany”. – Zatrudnił mnie Andrzej Piątek, wówczas dyrektor sportowy Polskiego Związku Kolarskiego. Pamiętam, że to on spytał mnie, czy nie chciałbym współpracować z psychologiem. Stwierdziłem, że możemy spróbować. Wtedy Andrzej przedstawił mi Darię. Ona przyjechała do związku i ustaliliśmy zasady współpracy – zaczyna swoją opowieść Zaradny.

Piotr Zaradny

Piotr Zaradny w czasach kariery zawodniczej. Fot. Newspix

Abramowicz od początku była blisko drużyny narodowej. Jeździła z kadrą na zawody Pucharu Świata oraz mistrzostwa świata i zgrupowania.

– Często rozmawiałem z nią na temat dziewczyn i ich problemów. Mówiłem, co według mnie wygląda źle. I teraz tak: gdy rozmawiałem z nią w restauracji albo jakimś podobnym miejscu, byłem przekonany, że to zostanie między nami. W końcu jest psychologiem, tak? Uważałem, że powinna naprawiać sytuację we współpracy ze mną. A ona mnie sprzedała. Mówiła dziewczynom to, co ja mówiłem jej o nich. Praca z kobietami to ciężki kawałek chleba. W pewnych aspektach pani Abramowicz na pewno się przydała, ale większość spartaczyła – przekonuje Zaradny.

Szkoleniowiec ma wobec Abramowicz jeszcze jeden zarzut. Psycholog kadry miała według niego faworyzować niektóre kolarki. Przede wszystkim jedną, której często nosiła torby czy rolki.

Reklama

Pani Abramowicz skumała się z ojcem tej zawodniczki. Ten człowiek, niech panowie sobie to wyobrażą, próbował ingerować w skład kadry. W to, kto jedzie na mistrzostwa świata. Chciał być wszędzie. W końcu miałem już tego dość. Nie wytrzymałem. W Ministerstwie Sportu powiedziałem wprost: albo trener kadry dobiera zawodniczki, albo rodzice. Była taka odprawa w pokoju pani Abramowicz podczas zawodów w Hongkongu. Nastąpiły pewne zgrzyty z zawodniczkami. Daria spuściła głowę. W ogóle mnie nie poparła. Nic. Mam ją za wyrachowaną, bezwzględną i fałszywą osobę. Miała straszny wpływ na innych. Być może spora część kolarek chwaliła sobie współpracę z nią, ale o jednej, o której teraz jest głośno, wiem, że się po prostu tolerowały i tyle – opisuje były trener.

Daria im bardzo pomogła

Tak wygląda wersja Zaradnego. A co na ten temat sądzą zawodnicy i zawodniczki? – Słyszałem z dobrego źródła, że Daria znalazła się w tamtej kadrze, bo ktoś zauważył, że trener Zaradny zupełnie nie radzi sobie w relacjach z kobietami – mówi nam jeden z najbardziej znanych polskich kolarzy torowych.

W tamtej kobiecej kadrze ważnymi postaciami były Justyna Kaczkowska i Katarzyna Pawłowska. Obie, gdy w drużynie znalazła się Abramowicz, miały swoje problemy. – Miałam depresję, ataki paniki – wyznaje szczerze Kaczkowska.

Byłam przetrenowana. Pojawiały się myśli, że chcę skończyć z kolarstwem. Daria mnie z tego wyciągnęła – mówi z kolei Pawłowska w rozmowie z Weszło. A zapytana o trenera Zaradnego, komentuje wprost: – Ten pan nigdy nie powinien pracować z kobietami. Miały miejsce ciągłe różnice zdań, a sposób, w jaki traktował zawodniczki? Może podam przykład, mówił na przykład do nas per „panowie”. Działy się rzeczy, które nie powinny mieć miejsca. Daria została zatrudniona, żeby być mediatorem i na początku bardziej pomóc Piotrkowi, niż zawodniczkom.

Justyna Kaczkowska i Katarzyna Pawłowska

Justyna Kaczkowska i Katarzyna Pawłowska. Fot. Newspix

Pytamy też obie kolarki o to, co przede wszystkim zawdzięczają Abramowicz.

Mogłam do niej dzwonić o każdej porze dnia i nocy. Otoczyła mnie ogromną opieką i nauczyła zarządzać emocjami. Miałam problem, polegający na tym, że podpalałam się przed finiszem. Trenerzy pokazywali mi nagrania, przeprowadzali analizy, a Daria zaczęła używać jednego, prostego komunikatu, który do mnie trafiał. Miałam go w głowie podczas zawodów, to było takie pstryknięcie. Uważam ją za osobę z zasadami – bardzo twardą i konsekwentną, ale jednocześnie mającą w życiu odpowiedni balans – opisuje Kaczkowska.

Ja bym powiedziała, że ona przede wszystkim jest niezwykle profesjonalna. Przy innych psychologach zdarzało się, że pewne prywatne rzeczy wychodziły na zewnątrz, a tutaj nic takiego nie miało miejsca. Darii się ufało. Poza tym to ona pozwoliła mi poczuć, że mogę mieć jakąś słabość. Gdy chciałam kończyć karierę, namawiała: „Nie, nie, wsiadasz na rower”. I jeszcze trochę pociągnęłam. Ona mi uświadomiła, że jestem tylko człowiekiem, a nie jakąś maszyną do zapieprzania – stwierdza z kolei Pawłowska.

Inna niż pozostali psychologowie

Tamten czas był specyficzny i dynamiczny nie tylko w kolarstwie torowym kobiet, ale i u mężczyzn. W pewnym momencie, po zwolnieniu trenera Andrzeja Tołomanowa (mimo dobrych wyników), doszło do połączenia kadr i Abramowicz jako psycholog została pełnoprawnym członkiem drużyny również u mężczyzn.

Gdy się pojawiła, od razu wzbudziła sympatię. Była inna niż pozostali psychologowie, z którymi miałem okazję współpracować. Oni często próbowali inwazyjnie wpływać na zawodnika. Miałem wrażenie, że pojawiali się z przypadku i trzeba było przy nich uważać na to, co się mówi. Do tego narzucali swoje przekonania i rutyny przedstartowe. Daria nigdy tego nie robiła. Była takim dobrym duchem drużyny. Rozmawiało się z nią jak z przyjacielem, mającym ludzką naturę. Potrafiła jak mało kto łagodzić wewnętrzne konflikty i spajać środowisko. Była trochę jak taki ChatGPT: filtrowała informacje i przekazywała je dalej. Nigdy w swojej karierze nie współpracowałem w tych kwestiach z lepszym specjalistą – mówi w rozmowie z Weszło Krzysztof Maksel, dwukrotny wicemistrz Europy (2012 i 2015) w sprincie drużynowym.

Wychodzi na to, że zawodnicy i zawodniczki chwalą sobie współpracę z Abramowicz, a Zaradny wręcz przeciwnie. Ale szkoleniowiec nie jest odosobniony w swojej krytycznej opinii na jej temat. Od innej osoby ze środowiska, która pragnie być anonimowa, słyszymy:

Wiecie panowie, co jest najważniejsze, jeżeli chce się osiągnąć sukces? Więź między zawodnikiem a trenerem. Juergen Klopp od samego początku budował to w Liverpoolu i dlatego odniósł sukces. Ściskał zawodników, tworzył relacje. W kadrze kolarek było odwrotnie, bo pani Abramowicz wyciągała informacje od trenerów i zawodniczki o wszystkim wiedziały. Słyszała od szkoleniowców, żeby porozmawiała z kolarkami, sprawiła, by było lepiej, a ona po prostu przekazywała im słowo w słowo, co ci o nich myślą. Jak taka drużyna może być zbudowana? Ona się po prostu musi rozpieprzyć.

Szkoleniowcy ostrzegali się przed nią między sobą. Była taka sytuacja, gdy pani Abramowicz przyjechała do Pruszkowa na trening. Chwilę się pokręciła na torze, po czym przyjeżdża telewizja, a ona udziela wywiadów. Dla mnie to indywidualistka i karierowiczka. To był jeden wielki lans, dużo osób jej nie ufało. Choć muszę przyznać, że prawdopodobnie jest dobrym psychologiem. Myślę, że z Igą idzie jej dlatego, że ma obok siebie jednego wybitnego sportowca, a nie grupę, a w tle jest sława i wielkie pieniądze – kończy nasz rozmówca.

Wszyscy, niezależnie od swojej opinii co do etyki jej pracy, podkreślają natomiast jedno – widać było, że Daria Abramowicz żyje sportem i czuje sport. Ale trudno się dziwić, skoro wcześniej przez lata była zawodniczką, a później trenerką.

Na początku był taniec

„Po pierwszym zejściu na wodę okazało się, że to jest to. Myślę dziś o tym żeglarstwie jako o czymś, w czym nigdy – i nie przesadzam – ani jeden dzień to nie był dzień, kiedy czułam się zmuszona, żeby trenować. Myślę, że to jest ogromny kapitał i wielkie szczęście” – mówi Abramowicz w swoim podcaście. „Wyjście na wodę, bycie daleko od brzegu, bycie z samym sobą, sprawdzanie się w różnych warunkach atmosferycznych, co było dla mnie bardzo ciekawe. Sama złożoność żeglarstwa, które dotyka fizyki, meteorologii, dotyka inżynierii w różnych aspektach, powoduje, że czuje się pierwotną zajawkę i poczucie fajności” – dodaje.

Daria zaczęła żeglować już w wieku siedmiu lat. Startowała w klasach Optimist, Laser 4.7, Europa i Laser Radial. Jako dziewięciolatka pojechała na swoje pierwsze zagraniczne regaty. Miała 14 lat, gdy wzięła udział w pierwszych mistrzostwach Europy. Cztery lata później dozna kontuzji, która zakończy jej karierę zawodniczki. I, zanim pochłonie ją psychologia, skupi się na 10-letniej pracy trenerki żeglarstwa.

Wcześniej, od przedszkola, Abramowicz uprawiała jeszcze taniec towarzyski. Zapisała się na niego z potrzeby ruchu. Dziś uważa go za aktywność, która kształtuje cechy motoryczne i daje wstęp do robienia różnych ciekawych rzeczy. W szkole podstawowej chodziła do klasy o profilu lekkoatletycznym i miała przygodę z bieganiem. Ale to żeglarstwo najmocniej ukształtowało ją jako człowieka.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Daria Abramowicz (@abramowiczdaria)

W podstawówce byłam w klasie sportowej, uwielbiałam biegać. Ale wtedy już żeglowałam i nauczyciel wuefu powiedział: wybieraj – albo to, albo to. Wybrałam żagle. Dyscyplina niewdzięczna, bo zawsze jest albo za zimno, albo za gorąco, wieje, pada, bolą ręce, odciski zalewa się… klejem. Ale na każdy trening wychodziłam z radością. Miałam osiem czy dziewięć lat, kiedy zaczęłam wyjeżdżać za granicę. Ucząc się w liceum, spędzałam około 250 dni w roku na wodzie – wspominała w rozmowie z portalem Twój Styl.

Na żaglach radziła sobie nieźle. Jako juniorka zdobywała medale mistrzostw Polski. W 2001 roku w Gran Canarii była 24. we wspomnianych już mistrzostwach Europy. Rok później w portugalskiej Tavirze dopłynęła na 10. miejscu. Miała potencjał, ale czegoś jej brakowało.

„Zjadał ją stres”

Krzysztof Królik jest dziś trenerem w MOS-ie Iława, klubie, z którego wywodzi się Abramowicz. Jako młody człowiek startował razem z Darią. Razem sięgali m.in. po Zespołowy Puchar Europy.

Trenowaliśmy w najlepszej szkole żeglarskiej w Polsce. Nasze wyniki nie brały się z niczego, wynikały z mądrego treningu i tych wszystkich godzin w wodzie. Tamten sukces osiągnięty z Abramowicz wspominam wyjątkowo, bo wymagał nie tylko umiejętności żeglarskich, ale również wszechstronności i współpracy na najwyższym poziomie. A sama Daria? Pamiętam, że była koleżeńska i jako dziewczynka bardzo lubiła grać w piłkę nożną – opowiada Królik.

Abramowicz, w podcaście, o swoich żeglarskich początkach: „Już wtedy działo się ze mną coś takiego, że choć na treningach naprawdę wszystko wychodziło świetnie: żeglowałam szybko, bardzo mądrze taktycznie, to klikało. […] przychodzą regaty, warunki rywalizacji i dzieje się coś takiego, że ja nie jestem w stanie tych możliwości przekuć na wyścig”.

Już wówczas zauważyła, że chodzi o coś ważnego, wtedy być może nie do końca jeszcze rozpoznanego. Jednocześnie osoby z jej najbliższego otoczenia nie potrafiły wyjaśnić jej tego w spójny i adekwatny sposób. Pamięta to też Aleksandra Dzik, jedna z żeglarek prowadzonych przez Abramowicz, która wcześniej żeglowała razem z nią w grupie:

Trenował nas pan Wojciech Janusz, wyjątkowy człowiek. Pracowity, rzetelny, dla wielu z nas był drugim ojcem. Później zostanie kimś na kształt mentora Darii, gdy ona w młodym wieku zacznie pracę szkoleniową. Abramowicz przez cały czas, już jako zawodniczka, bardzo liczyła się z każdym jego słowem. A z tymi jej startami rzeczywiście było coś dziwnego. Daria całą duszą poświęcała się sportowi, ale wyniki zawodów nie do końca to odzwierciedlały. Myślę, że czasami po prostu zjadał ją stres – mówi nam Dzik.

„Dała mi wielkie wsparcie”

Dziś Daria nazywa swoją kontuzję wyjściem ze sportu w roli zawodnika. Miała 17 lat, pakowała sprzęt. Spieszyła się, dlatego chwilę później jej życie diametralnie się zmieniło. Spadła z przyczepy, złamała kość nadgarstka. Obecnie taki uraz w przypadku żeglarki nie musiałby oznaczać końca kariery, ale 19 lat temu możliwości leczenia, jak i świadomość samej Darii były nieco inne.

Abramowicz w swoim podcaście podkreśla, że tę historię, jeszcze zanim weszła w zawód psychologa, sama przepracowała terapeutycznie, dlatego dziś łatwiej jest jej pomagać sportowcom, którzy przez uraz są na dłużej wyłączeni z robienia tego, co kochają. Albo jednocześnie kochają i nienawidzą.

Sama została trenerką żeglarstwa w zasadzie jeszcze w momencie, gdy nie była pełnoletnia. Pomogła jedna, konkretna sytuacja. Po wypadku wydawało jej się, że nastąpił koniec świata, ale trzy tygodnie później zadzwonił do niej trener Janusz. Powiedział, że we Włoszech, na rzadko „opływanym” akwenie, są rozgrywane ważne regaty, Drużynowy Puchar Europy, i potrzeba by było kogoś, kto mógłby przekazać grupie doświadczenie. Zapytał Darię: „Może pojechałabyś tam jako trener?”.

Abramowicz nie miała 18 lat, nie posiadała prawa jazdy i żadnych kwalifikacji trenerskich. Na zawody pojechał z nią jeden z rodziców, który prowadził samochód. Na miejscu Daria służyła radą i wiedzą. Na tyle skutecznie, że MOS Iława wygrał całą imprezę, co było sensacją.

Daria Abramowicz

Daria Abramowicz w czasie mistrzostw Polski w 2014 roku, w tle prowadzony przez nią zawodnik. Fot. Instagram Darii Abramowicz

Abramowicz uważa dziś te regaty za moment, który bardzo podniósł ją w kryzysowym momencie. Niedługo później objęła oficjalnie prowadzenie grupy w klasie Laser 4.7. Była kimś w rodzaju asystentki Janusza, który nie chciał pracować ze wszystkimi, więc jedną klasę oddał Darii, widząc jej pasję i zaangażowanie.

Aleksandra Dzik:

Daria nagle z koleżanki stała się moją trenerką, co nie jest łatwe. Ale poprowadziła mnie do jednego z moich największych sukcesów, czyli wygrania Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży. Pamiętam, że zawody odbywały się w Czorsztynie. Specyficzny, niełatwy akwen. Nagle, znikąd, mógł nadejść wiatr i człowiek spadał z pierwszego miejsca na jakąś 15. pozycję. Daria dała mi wtedy ogromne wsparcie. W żeglarstwie i tego typu zawodach ważne jest, by mieć osobę, która będzie z tobą i wie, kiedy ewentualnie powiedzieć ci, że nic się nie stało. Do dziś pamiętam, jak w najważniejszym momencie płynęła obok mnie, motorówką, i pokazywała mi gestem, że wszystko jest ok.

Marcin Tkaczyk był zawodnikiem klasy Laser 4.7. Przyznaje, że Daria na początku pracy trenerskiej nie miała łatwo. Z jednej strony ona, młoda dziewczyna, a z drugiej – kilkoro zawodników, większość stanowili chłopcy.

Była wymagająca, wiedziała, czego chce. Kojarzą mi się z nią długie treningi na wodzie, najczęściej od czterech do pięciu godzin. Wiecie co? Ja dzięki Darii Abramowicz w ogóle zacząłem biegać. Na lądzie normą były treningi biegowe, takie po 10 km. Albo rowerowe. Zdarzało się, że przejeżdżaliśmy po 60 km, ale na szczęście w spokojnym tempie. Pamiętam, jak kiedyś pojechaliśmy do Włoch, nad jezioro Garda. Któregoś dnia, zamiast nad wodę, poszliśmy w góry, i to na cały dzień. Daria mówiła, że trzeba się zmęczyć, dlatego trasa jest długa. Pamiętam też, że już wtedy po naszych zajęciach od razu szła do książek, czytać o psychologii. My nie byliśmy łatwi, przyznaję to szczerze. Dzisiaj czasami śmiejemy się z chłopakami, że może to przez nas Daria stwierdziła, że wybierze psychologię – wspomina ze śmiechem Tkaczyk w rozmowie z Weszło.

„W sporcie jest coś więcej”

Wspomnianą psychologię studiować zaczęła już wtedy, gdy pracowała jako trenerka. Przez dłuższy czas łączyła te dwie aktywności, z pracy szkoleniowej zrezygnowała dopiero w 2015 roku, po dekadzie w zawodzie. W rozmowie z portalem Wprost podkreślała, że decyzja o obraniu tego kierunku w edukacji, była dla niej w pełni logiczna.

W pewnym momencie pomyślałam jednak, że chcę się zagłębić [w sport] jeszcze bardziej. Dawniej dostęp do wiedzy był utrudniony. Dzisiaj znalezienie badań naukowych na jakiś temat czy odpowiedniej książki to są dwa kliknięcia. Miałam w sobie takie poczucie, że w sporcie jest coś więcej. A jak już się tym zajęłam, to też bardzo się zainteresowałam. Następnie stwierdziłam, że muszę uporządkować moją wiedzę i między innymi przeszłam swoją terapię. Chciałam połączyć moje perspektywy zawodniczki, trenerki i psychologa. Dzisiaj to jest dla mnie spory kapitał.

Na studia poszła do Warszawy. Jak sama pisze na swojej stronie internetowej: „Ukończyłam psychologię ze specjalnością psychologia kliniczna na SWPS Uniwersytecie Humanistycznospołecznym w Warszawie oraz szkolenie I stopnia w Centrum Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach CTSR”. W ramach studiów zaliczyła moduły związane z psychologią sportu oraz pomocą psychologiczną krzywdzonym dzieciom. Potem były jeszcze studia podyplomowe, na tym samym uniwersytecie, oraz kolejne studia – na Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku.

Co istotne – już jako studentka stała się aktywna w sieci. Od 2010 roku działała na internetowym Forum Psychologicznym, była tam jedną z administratorek. Dla użytkowników było to miejsce, w którym mogli wymieniać się doświadczeniami, ale też prosić o porady specjalistów. Na forum udzielała się między innymi Monika Dreger – psycholog i mediator rodzinny z Warszawy, a przy okazji matka Mikołaja, jednego z podopiecznych Abramowicz w żeglarstwie, którego prowadzenie Daria opisywała na specjalnie założonym w tym celu fanpage’u na Facebooku. Sama Abramowicz przy kilku okazjach wspominała zresztą, że gdy zaczynała karierę w psychologii, znała już ludzi związanych z tym środowiskiem, co pomogło jej na początku zawodowej drogi.

Dreger była jedną z takich osób. Niedługo potem Abramowicz zaczęła współpracować z nią w ramach Warszawskiej Grupy Psychologicznej, w założonym właśnie przez Dreger zespole psychologów, istniejącym zresztą do dziś. Na stronie WGP przeczytać można: „Z mojego [Moniki Dreger] doświadczenia wynika, że rośnie świadomość funkcji psychologa w życiu człowieka. Psycholog może pomóc rozwiązać problem, może pomóc w poprawie komfortu funkcjonowania. Może spełniać rolę przyjaciela i powiernika. W takiej sytuacji postanowiłam zaprosić do współpracy psychologów różnych specjalności, aby w jednym miejscu, w jednej poradni stworzyć naszym klientom możliwość wyboru swojego psychologa”.

W tym czasie Abramowicz zaczęła też mocniej angażować się w prowadzenie profili w mediach społecznościowych, co – jak wspominała po latach – również miało okazać się bardzo istotne w jej karierze. Na fanpage’u na Facebooku, istniejącym od 2011 roku, regularnie wrzucała przemyślenia na tematy sportowe i psychologiczne. Dziś robi to nieco rzadziej, ale wciąż pozostaje stosunkowo aktywna czy to tam, czy na Instagramie lub X (Twitterze). W kwietniu 2012 roku zaczęła z kolei pracować w portalu Park Psychologii, którego została redaktor naczelną. Na nieistniejącej już stronie przeczytać można było:

„Podstawowym zadaniem i misją Parku Psychologii jest zwiększanie świadomości społecznej roli psychologa i psychologii w naszym życiu. Poprzez publikowanie doniesień z badań naukowych, artykułów dotyczących praktycznych zastosowań psychologii oraz informacji dotyczących rynku psychologicznego chcielibyśmy nie tylko przyczynić się do popularyzacji psychologii w społeczeństwie, ale także pokazać, jak bardzo korzystając z dobrodziejstw tej nauki, możemy poprawić własne funkcjonowanie”.

Taka aktywność w sieci – w połączeniu ze znajomością z osobami ze środowiska, które często trafiały też do mediów w roli ekspertów – sprawiła, że Daria Abramowicz zaczęła dostawać propozycje rozmów z portalami, stacjami radiowymi czy nawet wystąpień w telewizji. Równocześnie jej usługom postanowiła zaufać coraz większa liczba sportowców.

Poleciły ją dwie osoby

Poza kolarkami torowymi Abramowicz po studiach zajmowała się też bowiem między innymi pływakami, choć tutaj, jak słyszymy, nie była aż tak blisko kadry narodowej, jak w przypadku kolarstwa. To była bardziej współpraca, zajmowanie się kilkoma osobami. Sama Daria wspominała też, że ma doświadczenia związane z narciarstwem, szachami czy nawet e-sportem. Jednak to, co najważniejsze i co pozwoliło jej osiągnąć obecny status, zaczęło się w 2019 roku.

Piotr Zaradny: – Już w momencie, gdy kończyłem pracę z kadrą kolarek, Daria przebąkiwała, że zaczęła zajmować się pewną tenisistką. Ale nie mówiła jeszcze wtedy, że chodzi o Igę Świątek.

Oficjalna informacja, że Abramowicz jako psycholog rozpoczyna współpracę z Warsaw Sports Group, zrzeszającą wtedy kilku sportowców, w tym Igę, pojawia się 19 lutego 2019 roku. Świątek już wcześniej sugerowała swojemu otoczeniu, że chciałaby współpracować z psychologiem. Zaczęło się od Pawła Habrata, który pracował wtedy z piłkarzami Lechii Gdańsk, ale też grupami młodzieżowymi Polskiego Związku Tenisowego. Świątek i Habrat, raz, czasami dwa razy w miesiącu, rozmawiali wirtualnie – na Zoomie albo Teamsach. Iga i jej otoczenie uznali jednak, że to nie jest to. Nie chodziło o osobę psychologa, bardziej właśnie o formę współpracy.

Abramowicz z ludźmi z Warsaw Sports Group poznały dwie osoby: były prezes Legii Bogusław Leśnodorski oraz dziennikarz radiowy Dariusz Urbanowicz, który z żeglarstwa znał zarówno Darię, jak i jej męża. Abramowicz pracowała wtedy jeszcze w Polskim Związku Kolarskim, ale ta organizacja nie miała najlepszej reputacji. Dała się namówić, by zamienić kolarstwo na nowy, ciekawy projekt.

Piotr Sierzputowski, Daria Abramowicz i Iga Świątek

Piotr Sierzputowski, Daria Abramowicz i Iga Świątek w pierwszych miesiącach współpracy. Fot. Daria Abramowicz – psychologia w sporcie/Facebook

We wspomnianym tekście o dołączeniu do Warsaw Sports Group Abramowicz wypowiada się tak:

Celem współpracy będzie między innymi stworzenie długofalowego programu wsparcia psychologicznego na wszystkich poziomach sportowego rozwoju zawodników, trenerów, rodziców oraz osób zarządzających szkoleniem. Nasza współpraca obejmie również działania związane z edukacją społeczną i zwiększaniem świadomości w zakresie psychologii w sporcie.

– To początek dużego projektu, który ma na celu uświadomienie młodym zawodnikom i ich rodzicom, jak ważny jest trening mentalny w procesie rozwoju i kształtowania osobowości sportowca – dodawał Artur Bochenek, prezes WSG.

Nie każdy wie, że Daria na początku pracowała nie tylko z Igą. Zajmowała się również innymi tenisistami: Kacprem Żukiem oraz Paulą Kanią. Opiekowała się też wioślarką Weroniką Deresz i panczenistą Arturem Nogalem, który potrzebował wsparcia mentalnego, po tym, jak na zimowych igrzyskach w Pjongczangu w 2018 roku wywrócił się chwilę po starcie i dla ludzi pozbawionych empatii stał się obiektem szydery.

Skupiała się tylko na Idze

Deresz zrezygnuje z tej współpracy po ponad miesiącu, a Nogal po dwóch spotkaniach. Powód w ich przypadkach był ten sam: uważali, że Daria za bardzo myśli o sobie, a ich nieustannie porównuje do Igi. I w ogóle za bardzo zaczyna koncentrować się tylko i wyłącznie na Świątek.

Mieli w tym sporo racji, bo Abramowicz w tamtym okresie rzeczywiście coraz bardziej skupia się na tenisistce, widząc w niej spory talent i możliwości. Ich pierwsze spotkanie Daria wspominała na łamach Tenis Magazynu:

Mam już spore doświadczenie w sporcie i niejedno widziałam, ale gdy zobaczyłam Igę na korcie, to pomyślałam: „To jest coś! To jest naprawdę duży potencjał!”. To mityczne „coś” można zauważyć. Ten ogień, który ma w sobie Iga, dynamika, która wynika nie tylko ze sprawności jej ciała, ale także zaangażowania i determinacji, są czymś, co ją wyróżnia. Warto jednak zaznaczyć, że to zawodnik musi wyrazić otwartość, gotowość i chęć takiej współpracy. To Igę absolutnie wyróżnia. Mimo młodego wieku Iga jest bardzo dojrzała, jeśli chodzi o postrzeganie roli psychologii w sporcie. To wynika nie tylko ze zmiany generacyjnej, ale także jej indywidualnych cech i faktu, że aspekt psychologiczny jest dla niej ważny.

Abramowicz w roli psychologa Igi szybko czekał pierwszy poważny sprawdzian. Wcześniej Świątek doznała poważnej kontuzji, która na siedem miesięcy wyłączyła ją z gry i musiała przejść operację. W teamie zrobiło się nerwowo. Świątek przeszła fizjoterapię, pracowała nad górnymi częściami ciała, bo to mogła robić, ale była sfrustrowana. Pojawiły się emocje, również u jej ojca, które narastały z czasem. Słyszymy, że Abramowicz z miejsca wzięła na siebie rozładowanie już rozwiniętego konfliktu i poradziła sobie z tym świetnie. Kilka miesięcy później sama zaczęła dostrzegać, że praca ze Świątek daje efekty.

Inna wypowiedź dla Tenis Magazynu:

Pierwszy raz realnie zobaczyłam, że nasza praca zaczyna przynosić efekty, podczas meczu III rundy French Open w 2019 roku z Monicą Puig. To, jak Iga wróciła do meczu po pierwszym przegranym secie, z drobnym urazem, jak wtedy zarządzała bólem, pokazywało, że idziemy w dobrym kierunku. A na dobre, zdecydowanie podczas turnieju w Toronto [Polka przebijała się tam z kwalifikacji i odpadła w III rundzie po zaciętym meczu z Naomi Osaką – dod. red.]. To było dla mnie bardzo istotne.

Daria Abramowicz i Iga Świątek

Daria Abramowicz i Iga Świątek. Fot. Newspix

Team Igi tworzyły wówczas osoby, które nie osiągnęły wcześniej wielkiego sukcesu. Głównym trenerem był Piotr Sierzputowski, za przygotowanie fizyczne odpowiadała Jolanta Rusin-Krzepota, która już we wrześniu 2019 roku odejdzie z teamu, ze względu na różnice zdań z Darią. Zastąpi ją Maciej Ryszczuk, w sztabie Polki obecny do dziś. Koniec 2021 roku – odchodzi Sierzputowski. Kilkanaście dni temu – pojawia się informacja o zakończeniu współpracy z jego następcą, Tomaszem Wiktorowskim.

Nasz rozmówca, znający dobrze środowisko tenisowe: – Czy Daria Abramowicz jest bardzo dobrym psychologiem? Tak, jest. Jej wpływ na to, jaką drogę pokonała Iga, jak wspięła się na szczyt, jest ogromny. To dzięki niej nie tylko Iga jest najlepsza na świecie, ale również taki Maciek Ryszczuk stał się dla światowej opinii publicznej fachowcem z absolutnego topu. Tyle tylko, że obecnie to bardzo zamknięta grupa. Daria zawładnęła wszystkim.

„Brakujący puzzel”

Jeżeli jesteś psychologiem najlepszej zawodniczki świata w tak konkurencyjnym sporcie, jak tenis, lgną do ciebie również inni zawodnicy i zawodniczki. Na swojej stronie internetowej Abramowicz pisze, że obecnie zajmuje się też Aleksandrą Mirosław i Ewą Pajor.

Mirosław uprawia wspinaczkę na szybkość. To konkurencja, w której masz do pokonania 15-metrową ścianę z przewieszeniem, co najlepszej kobiecie na świecie w ostatnich latach, czyli właśnie Oli, zajmuje niewiele ponad sześć sekund. Ale właśnie – nie masz marginesu błędu. Na zawodach, od pewnego momentu, jest tylko jeden bieg. Popełniasz nawet drobny błąd i przegrywasz, możesz nawet odpaść od ściany.

Mirosław była wielką faworytką paryskich igrzysk, ale w przeszłości zdarzały jej się drobne potknięcia. Igrzyska Europejskie, Tarnów – przegrywa finał z Natalią Kałucką. Mistrzostwa świata w Bernie w ubiegłym roku – popełnia błąd w półfinale, odpada w tej fazie. Niby zdobywa potem brązowy medal, ale jest wściekła, bo nie wywalczyła kwalifikacji do igrzysk (tę zdobędzie dopiero później, w Rzymie).

Mirosław to perfekcjonistka, trochę jak Iga. Chciała zadbać o wszystkie możliwe aspekty i dlatego postanowiła rozpocząć współpracę z Darią. Po tym, jak w Paryżu biła własny rekord świata i została jedyną polską złotą medalistką igrzysk, napisała w swoich mediach społecznościowych: „Impreza jak żadna, start jak każdy – zdanie, które usłyszałam w grudniu 2023 roku od wspaniałej osoby, mojej psycholog Darii Abramowicz, dzięki której w czasie startu w mojej głowie panowała cisza i spokój, a ja mogłam się skupić na robocie. Brakujący puzzel, który w 2024 roku został dołączony”.

Co ciekawe, to nie pierwszy raz, gdy Abramowicz działa we wspinaczce na szybkość. Kilka lat temu pomagała Marcinowi Dzieńskiemu, który był już mistrzem świata z Paryża, ale miał gorszy sezon i chciał go w jakiś sposób ratować. Współpraca trwała kilka miesięcy i odbywała się online. Zakończył ją Dzieński, trochę ze względów finansowych – musiał z własnych środków opłacać konsultacje z Abramowicz, bo Polski Związek Alpinizmu mu w tym nie pomagał.

Z kolei Ewa Pajor jest od lat najlepszą polską piłkarką, ale też miała w karierze trudniejsze momenty. Każdy, kto miał okazję ją poznać, zgodzi się na pewno, że w ostatnim czasie zmieniła się jako człowiek. Kiedyś bardziej wyciszona, nieśmiała, dziś już na pierwszy rzut oka jest w niej więcej pewności siebie. To przekłada się na relacje z innymi, ale i na boisko – przed tym sezonem napastniczka reprezentacji Polski zasiliła Barcelonę, najlepszą obecnie kobiecą klubową drużynę świata. Bilans Pajor w pierwszych meczach o punkty tego sezonu? Osiem meczów, dziesięć bramek i trzy asysty. Współpraca z Darią ma na te liczby spory wpływ.

W pewnym momencie uznałam, że chciałabym współpracować z psychologiem. Oczywiście, wcześniej miałam psychologów, m. in. w reprezentacji Polski, ale, obserwując pracę Darii, stwierdziłam, że umówię się z nią na spotkanie. Już po pierwszym poczułam, że to może być odpowiednia osoba. Współpracujemy prawie dwa lata i jestem bardzo zadowolona z tego, co robimy. Miałyśmy wiele sesji, skupiamy się na konkretnych narzędziach, których mogę używać w określonych sytuacjach. Reagujemy też na to, jak się czuję. Te rzeczy pomagają mi na boisku, ale też w życiu prywatnym – mówi Pajor w rozmowie z Weszło.

„Mam szczęście, że spotkałam Darię”

Złota medalistka igrzysk. Czołowa piłkarka świata. Wciąż jednak, gdy słyszysz „Daria Abramowicz”, myślisz: „Iga Świątek”.

Adam Probosz, komentator Eurosportu, jest kojarzony przede wszystkim z kolarstwem. Darię poznał, gdy kończyła swoją pracę na torze, ale więcej mógł o niej powiedzieć już w czasach, gdy skupiła się na Świątek. – Robiłem program dla Eurosportu o psychologii w sporcie. Spotkaliśmy się pod kortami Legii. To był 2020 rok, jakiś czas przed turniejem French Open, który Iga wygra w genialnym stylu po raz pierwszy w karierze. Pamiętam, że Daria mi wtedy powiedziała: „Zobaczysz, ta dziewczyna będzie grała fantastycznie. Już w tym sezonie pokaże, na co ją stać”. Ona od początku wierzyła w tę dziewczynę, jak mało kto – mówi Probosz w rozmowie z Weszło.

Daria szybko zrozumiała, że Iga – jak na tak młodą osobę – jest niezwykle świadoma siebie i swoich potrzeb. O ile na początku współpracy Abramowicz podkreślała, że między psychologiem, a jego „pacjentem” niekoniecznie musi „kliknąć”, tak tutaj obie dogadały się niemal od razu. Iga zaufała Darii, a Daria starała się pomóc Idze. Nieco ponad półtora roku po tym, jak zaczęły współpracę, Świątek wygrała Roland Garros. W trudnych, pandemicznych warunkach, bez kibiców na trybunach i przy przełożonym na październik turnieju. Nie dziwi, że po wygranej wyróżniała między innymi pracę Abramowicz.

Bardzo dobrze mnie rozumie i zna. Tak jakby potrafiła czytać w moich myślach, co jest dziwne. Była żeglarką, więc ma doświadczenie w sporcie. Była też trenerką, więc ma jakby pełen pakiet. Dzięki niej staję się mądrzejsza. Wiem więcej o sporcie, o psychologii, potrafię zrozumieć swoje własne uczucia i wyrazić je. Dzięki niej zwiększyła się też moja pewność siebie – mówiła Iga.

Polska tenisistka podkreślała też, że ważne jest dla niej to, jak bardzo Daria zaangażowała się w pracę i że jeździła na większość turniejów, żeby być na miejscu.

Daria Abramowicz i Iga Świątek

Daria Abramowicz i Iga Świątek świętujące wygraną Igi w Roland Garros. Fot. Newspix

Dla mnie to było nowością. Tak pracuje Daria, to jej styl. Bardzo się cieszę, że zdecydowała się ze mną podróżować, bo pracuje też z wieloma innymi zawodnikami. Z nimi też podróżowała – z żeglarzami czy kolarzami. Teraz skupia się na mnie i bardzo się z tego cieszę, bo wykonuje świetną robotę.

Daria mówiła, że z Igą skupiły się na wielu obszarach. Nie tylko na tym, co na korcie, ale i poza nim – choćby jakości snu i jego wpływie na samopoczucie. Obie analizowały i poprawiały wszelkie detale. W pewnym sensie Abramowicz uczyła tenisistkę, że ta musi umieć oddzielić sport od innych aspektów życia, a nawet… po prostu cieszyć się tym drugim. Jak mówiła sama Daria: „docenić zachód słońca, wypić dobrą kawę, tego typu rzeczy”.

Co ciekawe, sama Świątek wspominała przy kilku okazjach, że Abramowicz stała się dla niej kimś więcej, niż po prostu psychologiem. W rozmowie z Magdą Mołek mówiła kiedyś:

Mam szczęście, że spotkałam Darię na swojej drodze. Pracujemy od 2019 r., pomogła mi także stworzyć mój team, doradzała w sprawie podziału obowiązków. Mogę się do niej zwrócić z każdym tematem, porozmawiać także o życiowych sprawach i problemach.

To, oczywiście, działało i działa nadal. Iga Świątek wciąż odnosi w końcu wiele sukcesów, a Abramowicz – mimo zmian trenerów – pozostaje w jej sztabie i jest jego ważną częścią. Choć niektórzy uważają, że może zbyt ważną.

Nasz rozmówca ze świata tenisa: – Wszystko pięknie, ale dziś doszło do takiej sytuacji, że Iga Świątek nie istnieje bez Darii. I to jest pewien problem.

JAKUB RADOMSKI I SEBASTIAN WARZECHA

Fot. Newspix

Czytaj też o Idze Świątek: 

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Komentarze

131 komentarzy

Loading...