Kolejny sezon cyklu Diamentowej Ligi dobiegł końca, wieńcząc zmagania w finale w Brukseli. Na przestrzeni całych rozgrywek nie brakowało zaciętych rywalizacji i świetnych wyników – jak chociażby dwa rekordy świata pobite w Chorzowie. Co jednak ciekawe, jednym z najgłośniejszych wydarzeń mających miejsce podczas mitingów Diamentowej Ligi, była rywalizacja, która nawet oficjalnie nie wchodziła w jej skład. Lekkoatletyczny freak fight – bieg na 100 metrów pomiędzy Armandem Duplantisem a Karstenem Warholmem. Skoro ta rywalizacja sprzedała się tak dobrze, to dlaczego królowa sportu ma nie pójść właśnie w tę stronę? Być może w przyszłości na bieżni czy płycie stadionu zobaczymy także sportowców innych dyscyplin. A nawet youtuberów.
KARSTEN VS MONDO
4 września 2024 roku, stadion Letzigrund, Zurych. Dzień później to tutaj odbyło się Weltklasse – przedostatnie w tym sezonie zawody cyklu Diamentowej Ligi. Chyba mało kto spodziewał się jednak, że całą imprezę przykryje jedno, trwające niecałe 11 sekund wydarzenie, które nawet oficjalnie nie zaliczało się do wspomnianego cyklu. Oto bowiem czwartego września, na bieżni pojawili się Armand Duplantis i Karstern Warholm. Rekordzista świata w skoku o tyczce zmierzył się w ten sposób z najszybszym w historii biegaczem na 400 metrów przez płotki. A stawką tego biegu było… zwycięstwo w zakładzie. Tylko i aż tyle.
Mistrz tyczki Mondo Duplantis (10.37) pokonuje mistrza płotków Karstena Warholma (10.47) w biegu na 100 m podczas specjalnego pokazowego eventu.
Mogłoby być więcej takich, parę ciekawych zestawień znajdziemy 😀pic.twitter.com/VINpAVdJxv
— Jakub Kazula (@KubaKazula) September 4, 2024
Duplantis, który wygrał tę rywalizację, pobiegł 10.37 s. Jego rywal o równe 10 setnych sekundy wolniej. Ale oczywiście celowo spłycamy długość tego wydarzenia do niecałych 11 sekund. Równie ważna co bieg, była bowiem jego otoczka. To podgrzewanie atmosfery na długo przed startem, gdyż obaj byli pytani o wynik jeszcze podczas Diamentowej Ligi w Chorzowie. To wyjście obu sportowców na bieżnię, które przywodziło na myśl bardziej prezentację pięściarzy przed walką wieczoru, niż pojedynek biegowy. Nawet grafiki, które stylizowały reprezentantów Skandynawii na wzór nordyckich wojowników. Całość tego biegu została naprawdę dobrze opakowana.
I poruszyła wyobraźnię, każąc nam się zastanowić, jakie jeszcze podobne starcia moglibyśmy zobaczyć w lekkoatletyce.
MISTRZOWIE LEKKOATLETYKI MOGĄ ZMIERZYĆ SIĘ ZE SOBĄ
Kiedy zaczynamy się zastanawiać nad tym, ile możliwości freakowych starć można by stworzyć w królowej sportu, do głowy przychodzi nam sporo pomysłów. Zanim jednak przejdziemy do tych najbardziej odjazdowych zestawień, zacznijmy od tych, które można powtórzyć na podobieństwo rywalizacji Duplantisa z Warholmem. Wielką siłą lekkoatletyki jest bowiem to, że posiada ogrom konkurencji i mnóstwo mistrzów olimpijskich czy czempionów globu. Dlaczego zatem nie zestawić ich w jednej rywalizacji?
Oczywiście sprowadzenie przykładowego Gianmarco Tamberiego, gwiazdy skoku wzwyż, do biegu na 100 metrów i nakazanie mu rywalizacji z Noah Lylesem, mistrzem olimpijskim na tym dystansie, byłoby pozbawione sensu. I vice versa – trudno wyobrazić sobie, by Amerykanin miał jakiekolwiek szanse na pokonanie Włocha na jego podwórku. Ale który z nich byłby lepszy w skoku w dal? Lyles, dysponujący większą prędkością na rozbiegu, czy może Tamberi, który jest bardziej skoczny i zapewne lepiej opanowałby technikę?
A co powiecie na porównanie gwiazd młodego pokolenia sportów miotanych? W rzucie młotem furorę robi Ethan Katzberg, mistrz olimpijski z Paryża. Z kolei w rzucie dyskiem w tym sezonie rekord świata ustanowił Mykolas Alekna, który we Francji wywalczył srebro. Obaj mierzą ponad 190 centymetrów wzrostu i wnoszą na wagę więcej, niż 100 kilogramów. Dlaczego zatem nie zestawić ich w pchnięciu kulą? Do tego oczywiście dochodzi całe mrowie pojedynków biegowych, w których czempioni z dwóch różnych dystansów spotykaliby się na rywalizacji w połowie preferowanych długości. Albo rywalizacje czysto sprinterskie na setkę – dokładnie takie, jak Duplantisa z Warholmem.
Na polskim podwórku także mielibyśmy co najmniej kilka ciekawych zestawień lekkoatletycznych freaków. Bo czy obejrzelibyście na przykład rywalizację pomiędzy Natalią Kaczmarek, Ewą Swobodą i Pią Skrzyszowską, ale na 200 metrów? Czy dwie gwiazdy występujące na krótszym dystansie wytrzymałyby bieg na dwa razy dłuższą odległość? A może jednak brązowa medalistka olimpijska na stadionowej pętli pokazałaby, że na dwie setki też jest znakomita?
Mało tego, taka rywalizacja tworzy ogromne możliwości również w przypadku zawodników różnych płci. Zresztą sam Armand Duplantis zapowiedział po pokonaniu Warholma, że następnym razem chętnie sprawdziłby się z Sydney McLaughlin-Levrone, lecz na 400 metrów. Dodajmy, że Amerykanka to mistrzyni olimpijska i rekordzistka świata na tym dystansie, ale przez płotki.
Armand Duplantis po pokonaniu Karstena Warholma zapowiedział, że chętnie sprawdziłby się w rywalizacji z Sydney McLaughlin-Levrone… ale na 400 metrów.
Taka damsko-męska rywalizacja także mogłaby wzbudzić ogromne zainteresowanie. Wiedzą o tym wszyscy fani tenisa, w którym już w latach 70. zorganizowano słynną „Wojnę płci”. Polegała ona na tym, że amerykański tenisista Bobby Riggs najpierw zagrał potkania kolejno przeciwko Margaret Court i Billie Jean King. Pierwszą z nich Riggs rozgromił 6:2, 6:1, a media nazwały całe wydarzenie „Masakrą w Dzień Matki” (wtedy odbywał się mecz). Jednak Billie Jean King sprostała wyzwaniu, a to spotkanie w telewizji oglądało aż 50 milionów osób! Podobne mecze później były powtarzane wiele razy. Skoro więc taka rywalizacja sprawdziła się na kortach, to dlaczego nie w lekkoatletyce?
CZYTAJ TEŻ: BILLY VS BOBBY. NAJWAŻNIEJSZY MECZ W HISTORII TENISA
PUDZIAN PONOWNIE W KULI?
W swoich rozważaniach postanowiliśmy pójść jeszcze dalej. W końcu dlaczego do lekkoatletycznej rywalizacji nie zaprosić… sportowców z innych dyscyplin? Z pewnością nie raz słyszeliście o zatrważających rezultatach sprinterskich niektórych zawodników. Podczas tegorocznego Euro najszybszym piłkarzem jeśli chodzi o prędkość maksymalną był Kylian Mbappe. Francuz zdołał rozpędzić się nawet do 36,5 kilometra na godzinę. Dlaczego zatem nie zestawić go ze sprinterami by zobaczyć, jak sobie poradzi?
Przez lata mówiło się o tym, jak szybki na boisku potrafi był Cristiano Ronaldo. Wyobrażacie to sobie, że w latach 2009-2012 CR7, znajdujący się w szczycie formy, spotyka się na bieżni z mającym swój prime time Usainem Boltem? Takie wydarzenie biłoby rekordy oglądalności. Nie mówiąc już o tym, jak wielkim byłoby magnesem dla sponsorów.
A teraz coś dla fanów NBA, u których na pieńku ma Noah Lyles. Mistrz olimpijski w biegu na 100 metrów nie omieszkał kpić z mistrzowskich drużyn NBA, jakoby te nie miały podstaw do nazywania się mistrzami świata. Dlaczego zatem niektórzy gracze najlepszej koszykarskiej ligi na planecie nie mieliby utrzeć Lylesowi nosa w lekkoatletyce?
Jasne, w biegu na 100 czy 200 metrów pewnie żadnemu z nich by się nie udało. Ale na przykład w skoku wzwyż? Przypomnijmy tylko, że podczas legendarnego konkursu wsadów Weekendu Gwiazd w 2009 roku Nate Robinson potrafił przeskoczyć Dwighta Howarda. A przecież ten znakomity środkowy mierzy aż 208 centymetrów wzrostu. I tak, wiemy, Howard podczas próby musiał się nieco schylić. Ale gdyby najskoczniejsi koszykarze świata potrenowali, to mogliby – nomen omen – zaskoczyć niejednego kibica lekkoatletyki w danej konkurencji.
Właśnie ze względu na ogromny rozstrzał zawodów w lekkoatletyce, można by do niej zaprosić sportowców z najróżniejszych światów. Skoczkowie narciarscy? Oczywiście, że widzielibyśmy Kamila Stocha czy Piotra Żyłę w skoku wzwyż lub w dal. Iga Świątek? Ciekawe, jak wytrzymałość najlepszej tenisistki świata, która potrafi toczyć kilkugodzinne mecze, przełożyłaby się na biegi długodystansowe, na przykład na 3000 metrów. I czy poradziłaby sobie tam lepiej od tegorocznej zwyciężczyni Tour de France, Katarzyny Niewiadomej?
Wreszcie, można też sięgnąć do sportów siłowych, by ci, którzy potrafią mocno uderzyć, sprawdzili , czy są w stanie równie mocno pchnąć lub rzucić. Wyobraźcie sobie taką kombinację, że młociarze Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki wychodzą nieco ze swojej strefy komfortu i w pchnięciu kulą rywalizują z Janem Błachowiczem albo Mariuszem Pudzianowskim. Przecież Pudzian i kula – nawet jeżeli mieści się w dłoni i nie waży ponad 100 kilogramów – to byłby marketingowy samograj. Słynny tekst o tym, że „to by nic nie dało i tak, bo on był drugi w kulach”, sam by powrócił.
A DLACZEGO NIE YOUTUBERZY?
Nie możemy w tych rozważaniach pominąć jeszcze dwóch kwestii. Po pierwsze, samej nazwy. Lekkoatletyczny freak fight. Z jednej strony, to niezły chwyt marketingowy, zwłaszcza w świecie internetu. Jednak ze względu na gale freak fightowe, określenie zostało nacechowane bardzo negatywnie. Freak fight nie kojarzy się z zestawieniem różnych stylów walki, jak niegdyś to miało miejsce. Dziś to pojedynki celebrytów i/lub patusów. Obowiązkowo poprzedzone wcześniej rozkręceniem dramy w sieci i mniej lub bardziej wyreżyserowanym konfliktem.
Jednak siły zasięgu generowanego przez gwiazdy internetu nie sposób zignorować. A raczej – można tak robić, ale to odcinanie się od rzeszy potencjalnych kibiców. Mowa o ogromnej bazie klientów, którzy za swoim idolem mogliby podążyć na stadion lub odpalić transmisję. O tym jak wielka to siła, niech świadczy zamieszanie, jakie wywołała deklaracja IShowSpeeda. Youtuber, którego kanał obserwuje blisko 30 milionów użytkowników, podczas jednej z transmisji na żywo oglądał bieg Swobody po którym stwierdził, że nikt nie może go pokonać w biegu na 100 metrów. To wystarczyło, by media i fani rozpisywali się o potencjalnym starciu 19-latka z królową polskiego sprintu.
Zacieśniając poszukiwania do polskiego podwórka, tu też moglibyśmy znaleźć kilku kandydatów do spróbowania się w świecie królowej sportu. Weźmy na przykład chłopaków z kanału WarszawskiKoks. Cztery lata temu zrobili na swoim kanale serię filmów „Atak na rekord świata”, gdzie sprawdzali swoje umiejętności między innymi w biegu na 100 metrów, pchnięciu kulą czy skoku w dal. W tym roku Owca i spółka postanowili powtórzyć niektóre z konkurencji i spróbowali swoich sił w rzucie oszczepem czy rzucie dyskiem. Pozostając w klimacie sportowych świrów, mamy też Adama Josefa, na YouTube znanego jako AJ The Polish American. Owszem, walczył we freak fightach (podobnie jak Owca), ale promuje aktywny tryb życia. Mógłby więc być zainteresowany wzięciem udziału w pokazowych zawodach w lekkoatletyce.
Idźmy dalej – do pokazowych zawodów można zaprosić także influencerki z branży fitness, które obserwuje masa kobiet. Wyobrażacie sobie starcie Ewy Chodakowskiej i Anny Lewandowskiej w przykładowym skoku w dal? Przecież to byłby medialny samograj. Dodatkowo osiągnięty w atmosferze sportowej rywalizacji, bez generowania sztucznych dram. Bo przyznacie chyba, że bardzo mała byłaby szansa na to, aby obie guru fitnessu zaczęły wzajemnie wyzywać sobie rodzicielki podczas konferencji prasowej…
SZYMON SZCZEPANIK
Fot. Newspix
Czytaj też:
- Ada, to nie wypada! Czyli jak Sułek-Schubert odpaliła się w internecie
- Był mistrzem świata, widział rozwój Duplantisa. “Mam ambicje, by zostać trenerem kadry Polski”
- Pobiła rekord Europy, wiedząc, że ma raka. “U mnie tak jest: albo grubo, albo wcale” [REPORTAŻ]
- IShowSpeed. Oszołom z Youtube’a, który wszedł do świata futbolu