Reklama

W Gdyni świętują „oczko”. 21 dni bez stałego trenera Arki

Paweł Marszałkowski

Autor:Paweł Marszałkowski

16 września 2024, 20:58 • 6 min czytania 8 komentarzy

Co można zrobić w 21 dni? Można okrążyć kulę ziemską balonem. W mniej optymistycznej wersji: można umrzeć bez jedzenia. A chomik na przykład może zajść w ciążę i urodzić chomiczka. Zdaje się, że można zrobić całkiem sporo rzeczy. Tymczasem w Gdyni od 21 dni nie potrafią zatrudnić trenera na stałe.

W Gdyni świętują „oczko”. 21 dni bez stałego trenera Arki

Arka zwolniła Wojciecha Łobodzińskiego 26 sierpnia. Od tamtego czasu trzy kolejne kluby zdążyły zwolnić i zatrudnić nowych trenerów. Arka też zatrudniła… trenera przygotowania motorycznego.

Od rozpoczęcia sezonu w Ekstraklasie i pierwszej lidze doszło do siedmiu roszad na ławce trenerskiej:

  • Korona Kielce – 31 lipca zwolniono Kamila Kuzerę, 6 sierpnia zatrudniono Jacka Zielińskiego (7 dni);
  • Polonia Warszawa – 13 sierpnia zwolniono Rafała Smalca, 25 sierpnia zatrudniono Mariusza Pawlaka (12 dni);
  • Warta Poznań – 22 sierpnia zwolniono Piotra Jacka, 27 sierpnia zatrudniono Piotra Klepczarka (5 dni);
  • GKS Tychy – 27 sierpnia zwolniono Dariusza Banasika, 28 sierpnia zatrudniono Artura Skowronka (1 dzień);
  • Ruch Chorzów – 24 sierpnia zwolniono Janusza Niedźwiedzia, 27 sierpnia zatrudniono Dawida Szulczka (3 dni);
  • Stal Mielec – 30 sierpnia zwolniono Kamila Kieresia, 2 września zatrudniono Janusza Niedźwiedzia (3 dni).

Sześć klubów zwolniło trenera i znalazło nowego. Tylko w jednym przypadku cały proces trwał dłużej niż tydzień.

No i jest jeszcze Arka Gdynia.

Reklama

Wojciecha Łobodzińskiego pożegnano równo trzy tygodnie temu. Nowy trener? Jest. Łukasz Radzimiński, trener przygotowania motorycznego i diagnostyki.

No fajnie, naprawdę fajnie. A co z pierwszym trenerem? Tego nie wie nikt.

Dwie zasady

Na pierwszy rzut oka pożegnanie Wojciecha Łobodzińskiego było ruchem dziwnym. Na drugi też. Jednak po dokładniejszym przeanalizowaniu sytuacji, można było zrozumieć, co i dlaczego się wydarzyło.

Zdarzyło się zatrudnienie Veljko Nikitovicia w roli dyrektora sportowego. To właśnie Serb jest odpowiedzią na większość pytań, dotyczących tego, co obecnie dzieje się w Arce. Od niego się zaczęło. Zaproszenie Nikitovicia do Gdyni było pchnięciem pierwszej z kostek domina, które szybko doprowadziło do zrzucenia dotychczasowego trenera z planszy. TUTAJ opisaliśmy kulisy rozstania z Wojciechem Łobodzińskim.

Reklama

Przy zwolnieniu trenera powinno obowiązywać co najmniej kilka zasad, z których przynajmniej jedna z reguły jest przestrzegana: jeśli zwalniasz, miej pomysł, kogo zatrudnić.

Nie mieliśmy powodów, by uważać, że w Gdyni takiego pomysłu brakuje. Wokół Arki krążyły różne nazwiska, z Adamem Noconiem na czele. Cztery dni po zwolnieniu Łobodzińskiego do grona bezrobotnych dołączył Kamil Kiereś. Mogło wydawać się, że dla Nikitovicia to przedwczesny prezent gwiazdkowy, w końcu z Kieresiem współpracowali przez niemal trzy lata w Łęcznej. Ale nie, kolejne dni mijały, a były szkoleniowiec Stali Mielec nad morze się nie wybierał.

Mijające dni są tym bardziej kluczowe w kontekście zasady numer dwa: jeśli zwalniasz, daj nowemu trenerowi choć trochę czasu na wejście do drużyny. Czyli wiadomo, najlepiej przeprowadzać roszady po sezonie lub między rundami. Ewentualnie przed przerwą na reprezentację. No i taka przerwa akurat się zbliżała, gdy Łobodziński pakował walizki. Ale reprezentacja zagrała jeden mecz, drugi i przerwa dobiegła końca, a nowego (pierwszego i stałego) trenera jak w Arce nie było, tak nie ma.

Dwa zdania

W klubowym komunikacie o rozstaniu z Łobodzińskim przy okazji poinformowano, że „funkcję pierwszego trenera w meczu z Miedzią Legnica (30 sierpnia) obejmie dotychczasowy drugi trener Tomasz Grzegorczyk”.

Arka grała w Legnicy tuż przed wspomnianą przerwą. I wygrała 2:1, dzięki bramce zdobytej z rzutu karnego w doliczony czasie gry.

Przed spotkaniem z Kotwicą Kołobrzeg klub ponownie zakomunikował, że drużynę poprowadzi Grzegorczyk.

Jestem pracownikiem Arki i tutaj oddaję całe swoje zaangażowanie i wiedzę, by było dobrze. Na tę chwilę pełnię obowiązki pierwszego trenera i skupiam się tylko i wyłącznie na tym, żeby tę pracę dobrze wykonać. Zadanie, które przede mną postawiono, to przygotowanie zespołu do najbliższego meczu i to jest dla mnie kluczowe – powiedział tymczasowy od trzech tygodni trener na przedmeczowej konferencji prasowej. I dodał: – Czuję przede wszystkim wsparcie zespołu. Widzę ich zaangażowanie i to mnie najbardziej buduje.

Dwa kluczowe zdania:

  1. „Zadanie, które przede mną postawiono, to przygotowanie zespołu do najbliższego meczu”;
  2. „Czuję przede wszystkim wsparcie zespołu”.

Wybrzmiały: tymczasowość i sygnał od drużyny, że fajnie byłoby tę tymczasowość przerwać. Słowa o zaangażowaniu potwierdziła postawa żółto-niebieskich na boisku. Arka rozbiła Kotwicę 5:0. A więc drugie z rzędu zwycięstwo.

Hmm… Trochę głupio byłoby teraz odsuwać Grzegorczyka, co?

Dwa scenariusze

Życie przyniosło włodarzom Arki gotowe rozwiązanie na tacy. Byłoby to rozwiązanie, którego 21 dni temu poważnie nie rozważano. Nikitović deklarował wówczas, że chce zacząć działać na własnych zasadach i zatrudnić trenera, za którego weźmie pełną odpowiedzialność. Rzucał nawet nazwiska konkretnych trenerów, którzy jednak od tamtego czasu znaleźli pracodawców. Inne kluby były szybsze i przede wszystkim miały plan. Arka – nawet jeśli jakiś plan miała – nie zdołała go zrealizować. Teraz pozostaje więc improwizacja i doklejenie uzasadnienia do przypadkowego rozwoju wydarzeń.

Obecnie najbardziej prawdopodobne wydają się dwa scenariusze:

  • Arka ogłosi, że Tomasz Grzegorczyk przejmuje obowiązki pierwszego trenera na stałe;
  • W Gdyni pojawi się nowy trener, do czego dopowiedziana zostanie narracja typu: „woleliśmy poczekać właśnie na niego”.

I pierwszy i drugi przypadek nie będzie świadczył najlepiej o dotychczasowej pracy Nikitovicia. Zamiast przemyślanego i metodycznego działania, obecna sytuacja w Arce bardziej przypomina grę na dwa uda. Uda się albo się nie uda.

Jasne, w przypadku pierwszego scenariusza zawsze będzie można powiedzieć, że pozostawienie Grzegorczyka na stałe od początku było brane pod uwagę. Albo że w szatni pojawił się nowy impuls, którego wcześniej brakowało (co nawet byłoby zgodne z prawdą). No i udało się wywieźć komplet punktów z Legnicy. A gdyby się nie udało? Niespodziewana decyzja o pozostawieniu tymczasowego trenera będzie bronić się tak długo, jak Arka będzie wygrywać. A później Grzegorczyk wyleci przy pierwszym poważnym kryzysie. Bo przecież Nikitović nie sprowadził go do Gdyni, więc nie mógł brać pełnej odpowiedzialności za jego pracę. I sytuacja wróci do punktu wyjścia. Nie nazwalibyśmy tego przemyślanym planem.

W drugim przypadku możemy spodziewać się opowieści o projekcie na lata, do którego potrzeba cierpliwości. Tyle że jest to igranie z ogniem, bo przestrzeń na cierpliwość będzie zmniejszać się z każdą kolejką. W Gdyni potrzebują awansu tu i teraz, dlatego zdanie się na los i eksperymenty mogą zaboleć wyjątkowo mocno. Bez względu na to, jak kolejne ruchy i decyzje uzasadni dyrektor Nikitović, weryfikacja trwającej właśnie serii zdarzeń może być bezlitosna.

Na ten moment fakty są takie: Arka od 21 dni nie ma stałego trenera, a zegar tyka. Fajnie byłoby wreszcie podjąć jakąś konkretną decyzję.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Kaszub. Urodził się równo 44 lata po Franciszku Smudzie, co może oznaczać, że właśnie o nim myślał Adam Mickiewicz, pisząc słowa: „A imię jego czterdzieści i cztery”. Choć polskiego futbolu raczej nie zbawi, stara się pracować u podstaw. W ostatnich latach poznał zapach szatni, teraz spróbuje go opisać - przede wszystkim w reportażach i wywiadach (choć Orianą Fallaci nie jest). Piłkę traktuje jako pretekst do opowiedzenia czegoś więcej. Uzależniony od kawy i morza. Fan Marka Hłaski, Rafała Siemaszki, Giorgosa Lanthimosa i Emmy Stone. Pomiędzy meczami pisze smutne opowiadania i robi słabe filmy.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Komentarze

8 komentarzy

Loading...