Korona Kielce to od jakiegoś czasu już nie klub, ale stan umysłu. Tymczasowi trenerzy, prezesi, pełniący obowiązki pełniącego obowiązki. Do tego nadprezes z tylnego siedzenia, albo kolejny, który na niejednym stołku już siedział, ale sukcesów nie stwierdzono. Witamy w klubie zarządzanym przez miasto Kielce.
Korona od kilku miesięcy przypomina coraz bardziej dryfujący statek. Przepychanki między miastem, władzami klubu a kibicami zdają się nie mieć końca. Nowy prezes Artur Jankowski przejął kilka dni temu stery kieleckiego klubu, wciąż przygląda się i dziwi.
Zdziwił się na przykład i szybko podzielił się z widzami TVP Kielce, że wrzesień w pełni, a budżetu nie ma. – Niestety, czemu się dziwię, w tym klubie nie było budżetu, dokładnie wyznaczonych elementów finansowych. Nie wiemy, w którym jesteśmy miejscu – powiedział nowy prezes.
🟨🟥 Jest prawie połowa września, a Korona dalej nie policzyła budżetu. Artur Jankowski w rozmowie w TVP3 Kielce:
– Niestety, czemu się dziwię, w tym klubie nie było budżetu, dokładnie wyznaczonych elementów finansowych. Nie wiemy, w którym jesteśmy miejscu – powiedział nowy…
— Damian Wysocki (@damian__wysocki) September 12, 2024
Normalna rzecz przecież. Jak zarządzasz klubem piłkarskim, obracasz kilkunastomilionowym budżetem, kupujesz, sprzedajesz, wypożyczasz zawodników to gdzie tam ktoś miałby czas, żeby to do Excela wrzucić? Dostajesz transze z praw telewizyjnych, miejskie dotacje, ale kto by tam to liczył, planował?! Na co to komu!
Pieniądze się znajdą, przecież już już za momencik będzie poważny sponsor, już praktycznie podpisał, ale jeszcze jego prawnicy sprawdzają umowę. W sumie od dwóch tygodni się nie odzywają, ale spodziewamy się telefonu lada moment. A jak nie będzie? Będzie, będzie, a co pewnie źle pan życzy Koronie?
Za chwilę zresztą pojawi się tu „wysokiej klasy dyrektor finansowy”. Tak, tak, też to znamy – pewnie „młody, wysoki i okazały”. Ludzie, serio? Jak w polskiej piłce ma być dobrze, jak prowizorka wylewa się z drzwi i okien, naprawdę rozmawiamy tu o klubie z Ekstraklasy, w którym wszystko jest postawione na głowie i wszyscy nucą pod nosem za Zenkiem Martyniukiem: „jak do tego doszło nie wiem”. To nie jest drużyna z okręgówki, tylko zasłużona marka znana w całej Polsce, będąca wizytówką miasta i regionu.
Jak już pojawiła się grupa ludzi, która miała pomysł i potrafiła go obronić pod kątem finansowym i sportowym, a do tego zgromadziła wokół swoich działań także środowiska kibicowskie, to pogoniono ich, bo nie z tej strony wiał polityczny wicherek. Niszczyciela zabawy Bogdana Wenty na szczęście w ratuszu już nie ma, ale nowa prezydentka miasta ani piłki specjalnie nie lubi, ani nie ceni, więc wypowiada okrągłe formułki i mówi o działaniach w kierunku poprawy sytuacji i planach naprawczych. Najchętniej jednak jak najszybciej przekazałaby klub w prywatne ręce. Jednak chętnych nie widać, bo kto poważny (niepoważni chętni znajdą się zawsze) chciałby wejść w ten rozgardiasz dodatkowo podbity bardzo wyraźnym wątkiem politycznym.
Jest jednak światełko w tunelu! Nowy prezes zaznaczył bowiem, że choć nie ma zielonego pojęcia, jakie są wyznaczone cele budżetowe, to „klub jest zabezpieczony finansowo do końca roku”. Whaaat? To już nastolatkowie w szkole średniej potrafią zrobić na lekcjach przedsiębiorczości taki biznesplan, który musi się spiąć.
Jest prawie połowa września, a Korona dalej nie policzyła budżetu. Jedyną nadzieją dla tych niegramotnych sterników klubu jest sukces sportowy. O ten też jednak będzie trudno, bo Korona trzeci rok z rzędu balansuje na granicy strefy spadkowej. Dwa razy uratowała się rzutem na taśmę, a ostatni sezon trzeba już rozpatrywać w kategorii piłkarskiego cudu, po tym jak Lech Poznań oddał Złocisto-Krwistym trzy punkty na własnym stadionie w ostatniej kolejce, wygrywając do przerwy 1:0.
O taką kumulację szczęścia będzie w tym roku niezwykle trudno, a Korona może spaść z hukiem z Ekstraklasy. Wszystkie dotychczasowe działania nowych władz miasta i klubu wydają się do tego prowadzić. Na szczęście, i tak strat nikt nie będzie liczył, bo przecież w atmosferze „walki o dobro klubu” nikt nie zdążył przygotować budżetu…
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Jędrych: Walka w klatce po karierze? To moje marzenie
- Agonia złotego pokolenia Belgów
- Smolarow: Zawód trenera alienuje ze społeczeństwa, stajesz się odludkiem
- Pobiła rekord Europy, wiedząc, że ma raka. „U mnie tak jest: albo grubo, albo wcale” [REPORTAŻ]
- Dyrektor Akademii Lecha: To wtedy piłkarze powinni wyjeżdżać z Polski
Fot. Newspix