Gospodarze tegorocznych igrzysk, Francuzi, okazali się świetnie przygotowani w sportach zespołowych. Dotarli w nich aż do siedmiu finałów, które dały im 2 złote i 5 srebrnych medali. Podobne sytuacje zdarzają się nad wyraz rzadko, a jeśli już, to najczęściej z udziałem Stanów Zjednoczonych. W jakich dokładnie dyscyplinach francuskie drużyny okazywały się bardzo silne? I jak Trójkolorowi prezentują się pod tym względem na tle całej historii igrzysk?
Rzeczonych siedem finałów to dla Francuzów spory wyczyn. Wygrali w dwóch z nich: w rugby oraz, niestety dla Polski, siatkówce mężczyzn. I o ile w pierwszym z tych sportów zespołowych gospodarze byli wymieniani w gronie faworytów (razem z Fidżi), to w drugim wyżej oceniano choćby Włochów czy Polskę. Tę nieprzewidywalność francuskich drużyn widać również w innych dyscyplinach, w których na tegorocznych igrzyskach Trójkolorowi docierali do finałów. To m.in. koszykówka (również 3×3), gdzie najczęściej jako potencjalnych zwycięzców typowano przed igrzyskami Serbię lub USA. Za każdą złotówkę postawioną na ostateczny triumf Amerykanów w męskim baskecie można było u bukmacherów zyskać… 10 groszy. Dla porównania, w przypadku Francji było to aż 13 zł.
Koszykówka okazała się zresztą najbardziej medalodajnym sportem zespołowym dla gospodarzy tegorocznych igrzysk. Do finału dotarły zarówno męska, jak i żeńska reprezentacja. Dorzucając do tego 3×3 z udziałem panów, mówimy aż o trzech srebrnych medalach francuskich drużyn. Oprócz tego Trójkolorowym dobrze poszło też w piłce nożnej mężczyzn i piłce ręcznej kobiet.
No dobrze, a co na to historia? Nasz redakcyjny kolega, AbsurDB, przygotował garść interesujących informacji na temat największej liczby finałów w sportach drużynowych osiąganych przez kraje na jednych igrzyskach. Jak się okazuje, prym w tej statystyce wiedzie Wielka Brytania, której zespoły w Londynie w 1908 roku aż jedenaście razy włączały się do bezpośredniej walki o złoty medal olimpijski.
Ale gdy tylko zagłębi się w szczegóły, to wygląda to nieco kuriozalnie: w hokeju na trawie zagrały przeciwko sobie Anglia i Irlandia (należąca wtedy do Wielkiej Brytanii) i oba krążki zaliczono… Wielkiej Brytanii. W lacrosse Brytyjczycy grali w finale, ale do zawodów przystąpiły tylko dwie drużyny: oni i Kanadyjczycy, z którymi przegrali. Identycznie było w rugby union, gdzie nie poradzili sobie z Australazją. W polo w rywalizacji wzięły udział tylko trzy drużyny – wszystkie brytyjskie, w ten sposób dopisując sobie do dorobku złoto oraz dwa srebra. Krążki w dwóch najcenniejszych kolorach Wielka Brytania zdobyła ponadto w przeciąganiu liny. A do tego dołożyła zwycięstwa w turniejach piłki nożnej oraz wodnej.
Prawdziwą potęgą w sportach zespołowych na igrzyskach okazują się jednak Stany Zjednoczone. USA to hegemon – amerykańskie drużyny pojawiły się w aż 67 olimpijskich finałach w historii. Drugie miejsce przypada ZSRR – 30 finałów. A gdzie w tym zestawieniu gospodarze tegorocznej imprezy, Francuzi? Okazuje się, że również w czołówce – Trójkolorowi dzięki swoim doskonałym występom w Paryżu dogonili Wielką Brytanię pod względem udziału w finałach sportów drużynowych na igrzyskach (a właściwie miejsc 1-2, bo czasem nie było ścisłego finału), uczestnicząc aż w 26 z nich. Dalsze lokaty w historycznym rankingu zajmują: Jugosławia (22 finały), Niemcy i Hiszpania (19), Brazylia (18), Węgry (17), Australia, Włochy oraz Japonia (14), Holandia (13), Dania (10). Liczycie na Polskę?
Cóż, w sportach zespołowych na igrzyskach nigdy szczególnie nie błyszczeliśmy. Zwłaszcza w przypadku ostatnich lat, w których tak naprawdę jedynym tego typu sukcesem okazuje się zdobyty w tym roku przez siatkarzy srebrny medal olimpijski. A do finałów drużynowo docieraliśmy tylko w piłce nożnej (1972, 1976, 1992) i właśnie siatkówce (1976). I tych łącznie pięć występów daje nam dopiero 28. miejsce w rankingu krajów najczęściej występujących w olimpijskich finałach sportów zespołowych w historii.
Wróćmy jednak do głównych aktorów tego materiału, czyli Francuzów. Wspomniana Wielka Brytania w 1908 roku poradziła sobie świetnie, choć tamte finały są nieporównywalne z dzisiejszymi czasami, gdzie Trójkolorowi musieli zmierzyć się z wieloma silnymi rywalami z całego świata, a nie jednym krajem (albo nawet żadnym, jak właśnie w 1908). Ale zanim zaczniemy Francuzów wynosić na piedestał, w dalszym ciągu musimy mieć na uwadze dokonania Stanów Zjednoczonych.
Oprócz 11 finałów Wielkiej Brytanii w 1908 roku, tylko raz jakikolwiek kraj częściej niż Francja w Paryżu walczył w sportach zespołowych bezpośrednio o złoty medal olimpijski. Była to właśnie reprezentacja USA na igrzyskach w Pekinie w 2008. Jak skrupulatnie policzył AbsurDB, tak wówczas prezentowały się finały z udziałem Amerykanów:
- Złoto w koszykówce kobiet i mężczyzn, a także piłce nożnej kobiet i siatkówce mężczyzn,
- Srebro w kobiecym softballu, siatkówce kobiet oraz piłce wodnej mężczyzn i kobiet.
Łatwo policzyć: oznacza to osiem finałów w sportach drużynowych, których USA zaliczyły w Pekinie.
Co więcej, Stany Zjednoczone świetnie poradziły sobie również w Tokio. Wówczas osiągnęły pod tym względem taki sam wynik, jak w tym roku Francja. Zespoły reprezentujące USA dotarły do siedmiu finałów, gdzie zdobyły aż 5 złotych medali (koszykówka mężczyzn i kobiet, koszykówka 3×3 kobiet, siatkówka i piłka wodna kobiet) i 2 srebrne krążki (męski baseball i kobiecy softball). Sześć finałów (czyli mniej niż Francja w Paryżu) Amerykanie mieli natomiast w Sydney w 2000 roku. Tam rywalizację w sportach drużynowych zakończyli również ze złotem w baseballu i softballu, a także koszykówce kobiet i mężczyzn. Dorzucili jeszcze srebro w piłce nożnej i wodnej kobiet. W sześciu finałach sportów zespołowych na jednych igrzyskach zobaczyliśmy też reprezentantów ZSRR w Moskwie w 1980 roku. Przyniosło im to wtedy aż 5 złotych krążków (koszykówka i piłka ręczna kobiet, siatkówka kobiet i mężczyzn, piłka wodna mężczyzn) i jedno srebro w piłce ręcznej mężczyzn.
ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl
Wróćmy jednak znów do Francji. Mimo dobrej pozycji w historycznym rankingu krajów najczęściej pojawiających się w finałach sportów drużynowych na jednych igrzyskach, przez dość długi okres Trójkolorowi nie walczyli zespołowo o złoto ani razu. Mowa o latach 1952-1980, kiedy gospodarze tegorocznej imprezy olimpijskiej mogli na największe sukcesy liczyć jedynie w indywidualnych występach swoich zawodniczek i zawodników. Później nie było dużo lepiej – od 1984 do 2008 Francuzi, jeśli chodzi o sporty zespołowe, do finałów na igrzyskach dotarli zaledwie trzykrotnie. W Los Angeles (1984) wygrali finał piłki nożnej, w Sydney (2000) przegrali finał koszykówki, a w Pekinie (2008) wygrali w piłce ręcznej (w każdym z tych trzech przypadków był to turniej mężczyzn). W 2012 i 2016 byli już w dwóch finałach (2012 – koszykówka kobiet i ręczna mężczyzn, 2016 – piłka ręczna mężczyzn i kobiet), a w Tokio już w pięciu (koszykówka i siatkówka mężczyzn, piłka ręczna kobiet i mężczyzn, rugby kobiet).
Łatwo zatem zauważyć, jaki progres poczyniły francuskie drużyny występujące na igrzyskach w sportach zespołowych. Niestety, w jednej z dyscyplin szczególnie boleśnie doświadczyliśmy ich rozwoju – mowa o siatkówce, w której Trójkolorowi okazali się pogromcami Polaków zarówno w Tokio, jak i w tym roku w Paryżu. Na obu imprezach Francja – dość nieoczekiwanie zresztą – zameldowała się w finale. Co ciekawe, na tle sukcesów drużynowych tego kraju dostrzegalna jest z kolei zapaść u Brytyjczyków. Od 1948 roku, jeśli chodzi o olimpijskie sporty zespołowe, brali oni udział w finałach… dwukrotnie. I w obu przypadkach był to hokej na trawie (igrzyska w Rio – kobiety, igrzyska w Seulu – mężczyźni).
Z czego wynika taki rozwój? Tłumaczył to w Stanie Igrzysk polski koszykarz Aaron Cel, który urodził się we Francji: – Szkolenie jest na bardzo wysokim poziomie. W każdą dyscyplinę są tam zainwestowane ogromne pieniądze. Jestem wychowany we Francji, wiem, jak to wszystko jest zorganizowane na każdym szczeblu, już od najmłodszego wieku. I to jest ten główny powód moim zdaniem. Wszystkie federacje, czy to piłka nożna, ręczna, koszykówka czy siatkówka, mają ligi wojewódzkie, potem państwowe. I one są naprawdę dla najmłodszych, bo od 8., 9. roku życia. I od pierwszego dnia sezonu wszystko jest dokładnie wytłumaczone, wszyscy wiedzą, w jaką stronę idą i o co walczą – wyjaśniał Cel.
– Ale też dużo dzieci się po prostu pcha do sportu. Pół Francji gra w piłkę nożną za dzieciaka, drugie pół – w siatkówkę, piłkę ręczną i koszykówkę. A przy tak dobrej organizacji to wszystko zachęca też rodziców. Potem, kiedy jesteś już w wieku 12-13 lat, to też nie jest tak, że opiekun ma płacić za jakiś specjalny internat, żeby kontynuować szkolenie. Nie, są specjalne szkółki, przychodzą do domów ich przedstawiciele, pukają do drzwi, pytają, oferują, a potem dla tych nastolatków robi się wszystko, by dotarli do celu, na szczyt – dodał.
Według koszykarza na tym polu można zauważyć spore różnice między Polską a Francją. Dla przykładu, w przypadku jego dyscypliny, każda ekstraklasowa drużyna obligatoryjnie musi mieć aż trzy zespoły młodzieżowe – U-16, U-18 i U-20. Jeśli nie spełnia tego warunku i nie dysponuje odpowiednim centrum treningowym przystosowanym do szkolenia najmłodszych, nie jest dopuszczana do gry na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Budowę francuskiego sportu zespołowego zaczęto więc tak, jak powinno się to robić – od postawienia bardzo mocnych fundamentów. I, jak widać, wznoszona na nich konstrukcja staje się coraz potężniejsza.
Fot. Newspix.pl
Czytaj też:
- Pięć plusów, pięć minusów. Kto zaskoczył, a kto rozczarował w Paryżu?
- Czy to na pewno nasze najgorsze igrzyska od lat? Polska, Paryż i statystyki
- Julia Szeremeta zadowoliła cały polski boks. Poza samą sobą [KOMENTARZ]
- Adam Probosz o srebrze Darii Pikulik: Pokazała moc i siłę charakteru. Ona uwielbia atakować
- Jeśli ktoś deprecjonuje srebro siatkarzy, niech puknie się w czoło [KOMENTARZ]